Héjj: Polityka równych odległości Węgier

18 października 2019, 10:30 Atom

– Kiedy węgierskie władze deklarują chęć dywersyfikacji źródeł energii, patrzę na to zawsze krytycznie, nie podzielając nigdy hurra-optymistycznego nastawienia, a poszukując drugiego dna. Pamiętam, jak całkiem niedawno w prasie pojawiały się opinie, że Węgry dlatego uzależnione są od gazu z Rosji, bo nie mają innego wyjścia. Tym wyjściem ma być brak odpowiedniej infrastruktury, która pozwoliłaby na pozyskiwanie energii, głównie gazu, np. z Polski, z terminala LNG – pisze Dominik Héjj, współpracownik biznesalert.pl oraz analityk Instytutu Europy Środkowej?

Władimir Putin (L) i Viktor Orban (P), fot. Kancelaria Prezydenta Federacji Rosyjskiej (CC BY 4.0)

Symetryzm Budapesztu

Péter Szijjártó, szef węgierskiej dyplomacji, już po raz drugi gościł w tym miesiącu w stolicy Rosji, po raz kolejny spotykając się z przedstawicielami czy to Rosatomu czy Gazpromu. Na Warsaw Security Forum Szijjártó przyleciał wprost z Moskwy, gdzie uczestnicząc w Russian Energy Week zachwalał bezpieczeństwo energetyczne Węgier, wskazując, że dzięki kooperacji z władzami Bułgarii i Serbii, możliwe będzie dostarczanie gazu nowym szlakiem. Chodzi tu rzecz jasna o Gazociąg Południowy, z którego zyski zasilać będą rosyjski budżet. W czasie rozmowy z szefem Rosatomu, Aleksiejem Lichaczowem, Szijjártó zapewniał o terminowym przebiegu rozbudowy elektrowni atomowej w Paks.

W środę, 16 października szef węgierskiej dyplomacji po raz kolejny gościł w Moskwie. Pojawił się tam tuż po zakończonym ósmym spotkaniu rosyjsko-węgierskiej grupy roboczej ds. energii. Jak podano na stronach Departamentu Energii Federacji Rosyjskiej, w czasie spotkania omawiano współpracę w zakresie dostaw ropy i gazu na Węgry. Szijjártó spotkał się z ministrem energii Alexandrem Novakiem i parafował umowę gazową, na mocy której Gazprom już od kwietnia 2020 będzie dostarczał gaz na Węgry, który następnie zmagazynowany, wykorzystany zostanie w czasie kolejnej zimy: 2020/2021. Według węgierskiej dyplomacji, zapasy gazu jeszcze nigdy nie były tak duże, co jednoznacznie przekładać się ma na bezpieczeństwo energetyczne kraju – osiągane jednak, co warte podkreślenia – dzięki Rosji. To tym ważniejsze, że obecna umowa gazowa wygasa w 2021 roku, zatem zwiększenie eksportu może być już przygotowaniami pozycji negocjacyjnej na rozmowy z Moskwą.

Jeśli prześledzić spotkania węgierskiej dyplomacji z rosyjskimi odpowiednikami, dostrzec można stałą zależność, że jakiekolwiek europejskie spotkania dotyczące bezpieczeństwa energetycznego w regionie muszą zostać poprzedzone spotkaniem albo w Moskwie, albo w Budapeszcie i zapewnieniach o stałości i zadowoleniu ze współpracy z rosyjskimi partnerami. Dobrym przykładem jest tutaj wspomniany szef Rosatomu, Lichaczow, podjęty przez premiera Węgier Viktora Orbána na dzień przed oficjalną wizytą w USA, w tym spotkaniem z Donaldem Trumpem. Usłyszał on zapewnienia o tym, że Węgry nie przewidują korekty swojej polityki energetycznej. W przeddzień szczytu Trójmorza szef węgierskiej dyplomacji ustala zazwyczaj nowe obszary kooperacji z Gazpromem.

Biznes i polityka

Trzeba wskazać, że Węgrom sojusz z Rosją się opłaca (przynajmniej obecnie), natomiast zapewnienia o chęci uczestniczenia czy to w LNG z Polski czy Chorwacji, czy zainteresowaniem importu gazu z rumuńskiego złoża Domino-1 jest tylko markowaniem wspólnej środkowoeuropejskiej czy unijnej polityki energetycznej. Co więcej, każdorazowe deklaracje o niezachwianej współpracy z Rosją w dziedzinie energetyki, stawiają duży znak zapytania wręcz w temacie suwerenności polityki energetycznej. Poza retoryką, Budapeszt nie wykazuje żadnej wymiernej chęci kooperacji na tym polu, coraz mocniej uzależniając się od rosyjskiej energii. Nie jest zatem tak, że wybierana jest najlepsza opcja, bowiem obecna polityka Fidesz-KDNP blokuje tworzenie jakichkolwiek alternatyw wobec Rosji. Elektrownia atomowa w Paks ma według różnych szacunków co najmniej trzy lata opóźnienia, co zmniejsza możliwość pracy większej liczby reaktorów i produkcji nadwyżek energii, a to sprawia, że coraz częściej padają pytania o racjonalność inwestycji, za którą Węgry już płacą „żywą gotówką”.

Kolejną odsłonę energetycznej suwerenności dostrzeżemy być może już za niecałe dwa tygodnie, kiedy do Budapesztu przyjedzie Władimir Putin.