Całus: Widmo kryzysu energetycznego w Mołdawii to zasługa Kremla (ANALIZA)

27 października 2022, 07:20 Energetyka

Ograniczanie dostaw gazu dla Mołdawii oraz związane z tym zaburzenia w dostarczaniu energii elektrycznej z Naddniestrza stanowią element polityki Kremla, który jest zainteresowany destabilizacją sytuacji w kraju i odsunięciem od władzy proeuropejskiego rządu – pisze Kamil Całus z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Gazociągi. Źródło: freepik
Gazociągi. Źródło: freepik


21 października Wadim Krasnosielski, „prezydent” separatystycznego Naddniestrza, oświadczył, że położona na terenie tego parapaństwa i należąca do rosyjskiego państwowego koncernu Inter RAO elektrownia Mołdawska GRES od 24 października zredukuje produkcję energii elektrycznej i ponad dwukrotnie zmniejszy jej dostawy na terytorium Mołdawii kontrolowane przez władze w Kiszyniowie. Tego samego dnia w separatystycznym regionie wprowadzono stan wyjątkowy w gospodarce na okres 11 dni. Obydwie decyzje są konsekwencją niedoborów gazu wynikających z działań Gazpromu, który 1 października o 30 procent ograniczył dostawy tego surowca (stanowiącego główne paliwo Mołdawskiej GRES) do Mołdawii i Naddniestrza.

Zredukowanie dostaw energii z naddniestrzańskiej siłowni grozi poważnymi niedoborami prądu w Mołdawii. Kraj ten, korzystając przede wszystkim ze znajdujących się na terenach kontrolowanych przez Kiszyniów dwóch elektrociepłowni oraz niewielkiej elektrowni wodnej, jest w stanie samodzielnie zaspokoić zaledwie ok. 20 procent własnego zapotrzebowania, a pozostałe 80 procent pokrywa z innych źródeł. Około 70 procent brakujących mocy sprowadzano do tej pory z Naddniestrza (od 24 października będzie to zaledwie ok. 27 procent), a pozostałe ok. 30 procent – z Ukrainy. Jednak po zmasowanych rosyjskich ostrzałach rakietowych infrastruktury energetycznej Kijów wstrzymał 11 października eksport energii elektrycznej. Powstałe w ten sposób niedobory w znacznym stopniu zdołała pokryć Rumunia, z którą Mołdawia 13 października podpisała kontrakt na dostawy najpierw 100 MW, a w kolejnych dniach dodatkowych 35 MW. Import z Rumunii możliwy jest dzięki zsynchronizowaniu w marcu br. mołdawskiej sieci energetycznej z europejskim systemem ENTSO-E.

Obecnie nie jest jasne, czy Kiszyniów zdoła w pełni pokryć niedobory prądu związane ze zmniejszeniem dostaw z Mołdawskiej GRES. Jeszcze 21 października minister infrastruktury i wicepremier Mołdawii Andrei Spînu poinformował o możliwości zwiększenia importu z Rumunii o kolejne 100 MW (do 235 MW), problemem będzie jednak cena. Choć Kiszyniów kupuje energię elektryczną po rumuńskiej cenie regulowanej wynoszącej ok. 90 euro/MWh, to i tak stawka ta jest średnio o ponad 50 procent wyższa, niż oferowana do tej pory przez elektrownię naddniestrzańską, i o ok. 20 procent wyższa od ukraińskiej. Istnieje przy tym ryzyko, że rumuńscy producenci mogą nie być w stanie dostarczyć Mołdawii odpowiedniej ilości prądu po cenach regulowanych, co zmusi Kiszyniów do nabywania go po wyższych cenach rynkowych (we wrześniu cena 1 MWh na rumuńskiej giełdzie energii OPCOM osiągnęła poziom 380 euro). Mołdawia będzie mogła także prawdopodobnie dokonać zakupu prądu z innych krajów europejskich. Zapowiedzianym przez jej rząd doraźnym rozwiązaniem pozwalającym uregulować braki energii w ciągu najbliższych dni będzie dostarczenie naddniestrzańskiej elektrowni gazu z – przypuszczalnie – mołdawskich zapasów, co umożliwi wyprodukowanie dodatkowych ilości prądu. Mechanizm taki już wcześniej stosowano dla zbilansowania systemu elektroenergetycznego bezpośrednio po wstrzymaniu importu z Ukrainy.

W najbliższym czasie w Mołdawii dojdzie najpewniej do pogłębienia się kryzysu energetycznego. Jeśli w listopadzie Gazprom zmniejszy dostawy gazu do Naddniestrza o kolejne 40 procent, co Tyraspol już zapowiadał, to efektem będzie dalsze ograniczenie produkcji energii elektrycznej dla prawobrzeżnej Mołdawii. Wydaje się mało prawdopodobne, by Rosja planowała zredukować dostawy gazu wyłącznie dla Naddniestrza, a cięcia obejmą najpewniej całą Mołdawię. Kiszyniów obawia się, że w listopadzie Gazprom (który nie zarezerwował do tej pory żadnych dodatkowych przepustowości na interkonektorze łączącym Ukrainę i Mołdawię) może dostarczyć do prawobrzeżnej części kraju nawet o 65 procent mniej surowca, niż przewidziano w kontrakcie. Kiszyniów od dłuższego czasu przygotowuje się na taką ewentualność: do 21 października kraj zdołał zgromadzić w zbiornikach w Rumunii oraz na Ukrainie zapasy gazu o objętości 81,5 mln m3 (co odpowiada wielkości około dwutygodniowego zużycia w listopadzie), elektrociepłownie oraz kilka innych dużych zakładów przemysłowych zrezygnowały z korzystania z gazu na rzecz mazutu, a budynki publiczne podłączane są do miejskich systemów ciepłowniczych. Mimo to w razie dalszego ograniczenia lub zupełnego wstrzymania dostaw gazu Mołdawia będzie zmuszona do zakupu tego surowca na rynkach spotowych po cenach znacznie wyższych, niż te, które obecnie płaci Gazpromowi.

Ograniczanie dostaw gazu dla Mołdawii oraz związane z tym zaburzenia w dostarczaniu energii elektrycznej z Naddniestrza stanowią element polityki Kremla – zainteresowanego destabilizacją sytuacji w kraju i odsunięciem od władzy proeuropejskiego rządu Partii Działania i Solidarności (PAS). Zarówno potencjalne przerwy w zasilaniu, jak i podwyżka taryf związana z koniecznością importowania droższego gazu oraz prądu będą skutkowały wzrostem niezadowolenia społecznego oraz dadzą paliwo protestom organizowanym regularnie w ostatnich tygodniach przez populistyczną, sympatyzującą z Rosją Partię Șor. Pogłębią także obserwowany w ostatnich miesiącach i związany głównie z sytuacją ekonomiczną spadek popularności obecnych władz. PAS, która w wyborach parlamentarnych w lipcu 2021 r. uzyskała ponad 50 procent poparcia, w październiku – wedle dostępnych sondaży – mogła liczyć jedynie na 20–25 procent głosów.

Rząd Mołdawii nie wyklucza masowych przerw w dostawach energii