Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Kanada wprowadziły swoje sankcje sektorowe wobec białoruskiego reżimu. Które z nich najbardziej zabolą Łukaszenkę? – zastanawia się Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.
Sankcje wobec Białorusi
Anglosasi wykorzystali rocznicę wyborów prezydenckich na Białorusi, nieuznanych na Zachodzie za uczciwie przeprowadzone, do ogłoszenia decyzji dotyczącej rozszerzenia sankcji. W przypadku Wielkiej Brytanii i Kanady restrykcje są w zasadzie lustrzanym odbiciem obostrzeń sektorowych wprowadzonych przez państwa Unii Europejskiej 25 czerwca 2021 roku. Tamte sankcje zostały nałożone na konkretne produkty kilku gałęzi białoruskiej gospodarki, np. w przypadku sektora nawozowego wprowadzono ograniczenia na towary o zawartości chlorku potasu poniżej 40 procent i te, które zwierają więcej niż 62 procent chlorku potasu. Dzięki temu zabiegowi Unia pozwoliła na zakup nawozów wykorzystywanych w rolnictwie, których zawartość chlorku potasu znajduje się „pomiędzy” określonymi w restrykcjach widełkami.
Nieco inaczej wygląda to w przypadku sankcji nałożonych na Mińsk przez Waszyngton. Amerykanie nie sankcjonują konkretnych produktów, a konkretne przedsiębiorstwa. To o tyle istotne, że na amerykańskiej liście sankcyjnej znalazł się m.in. koncern Biełaruskali zajmujący się produkcją nawozów potażowych. Firma ta ma 20 procent udziałów w globalnym rynku handlu potażem. Eksport potażu jest nawet ważniejszym elementem białoruskiej gospodarki niż bardziej medialna ropa naftowa i produkty naftowe. Dzieje się tak za sprawą tego, że surowiec potrzebny do produkcji nawozów potażowych znajduje się na Białorusi. Poza zakładami produkcji potażu, Biełaruskali posiada kombinat składający się z czterech kopalni odkrywkowych soli potasowych zlokalizowanych w okolicy miasta Soligorsk. Dzięki posiadaniu jednych z największych na świecie pokładów tego surowca, marża koncernu na sprzedaży nawozów jest wyjątkowo duża, a co za tym idzie, generowane również przychody do budżetu. Ponadto, poza samymi zakładami nawozowymi, kopalnie generują liczne miejsca pracy, co wpływa również na stabilizację czynnika społecznego. Mając świadomość znaczenia koncernu dla światowego rynku nawozów, Departament Stanu zdecydował się na 180-dniowy „waiver”, czyli odstępstwo od nakładania sankcji na podmioty współpracujące z Białorusinami. Podobne odstępstwo, z tym, że 90-dniowe, zastosowała również Unia Europejska w swoich sankcjach. Chodzi o chronienie własnych firm, które pozyskiwały na własne potrzeby nawóz z Białorusi, aby miały czas na znalezienie alternatywnych dostawców.
Amerykanie zdecydowali się wprowadzić sankcje na 23 białoruskie podmioty prawne. Poza licznymi państwowymi przedsiębiorstwami, na liście znalazł się m.in. Komitet Śledczy Białorusi, odpowiedzialny za represje wobec przeciwników reżimu, białoruski Komitet Olimpijski, a także… siłownie znajdujące się w centrum Mińska.
O tym jak skuteczne i odstraszające potrafią być sankcje USA przekonała się rafineria Naftan, będąca własnością koncernu Biełneftachim, który znalazł się na liście „odwieszonych” w kwietniu bieżącego roku sankcji z 2015 roku. W wyniku nałożenia sankcji na to przedsiębiorstwo, nawet rosyjskie koncerny nie chcą oficjalnie dostarczać swojej ropy do tej białoruskiej rafinerii. Oczywiście, pod przykryciem i przy udziale pośredników ropa płynie do niej cały czas, jednak w przypadku braku ostrożności, rosyjskie koncerny naftowe narażają się na podobne restrykcje ze strony USA, które w rzeczywistości mogą zablokować im swobodne operowanie na rynku zagranicznym. Przykładem tego były sankcje nałożone na spółki tradingowe koncernu Rosnieft, który zaangażowany był w handel ropą wenezuelskiego koncernu PDVSA, który również znajduje się na liście podmiotów objętych sankcjami. W rezultacie Rosnieft zbył swoje wenezuelskie aktywa na rzecz państwowego koncernu Rosnieftiegaz.
Bardzo problematyczne są sankcje nałożone przez Wielką Brytanię, która, podobnie jak UE, nałożyła sankcje sektorowe na konkretne gamy towarów. Wśród nich są m.in. produkty naftowe z białoruskich rafinerii. To jest szczególnie bolesny cios dla Mińska. W 2020 roku Wielka Brytania znalazła się tuż za Ukrainą pod względem importu białoruskich paliw. W 2020 roku Białoruś wyeksportowała 8,5 mln ton paliw, z czego ponad 2,7 mln ton do Wielkiej Brytanii (mniej o ok. 40 procent), wartość eksportu sięgnęła prawie 800 mln dolarów, i była niższa o ponad 60 procent w stosunku do 2019 roku. Co ciekawe, według Comtrade, import produktów białoruskich produktów naftowych do Wielkiej Brytanii wyniósł zaledwie… 30 mln dolarów. Może to wynikać z roli tego państwa w kontekście białoruskiego eksportu. Wielka Brytania, podobnie jak Holandia, była państwem głównie tranzytowym dla towarów z Białorusi. Tam sprzedawane były na londyńskiej giełdzie innym docelowym zainteresowanym. Zakaz transportu towarów może szczególnie uderzyć w reżim w Mińsku.
Najmniej bolesne sankcje spośród trójki Anglosasów są te nałożone przez Kanadę. Wynika to z bardzo nikłej wymiany handlowej pomiędzy oboma państwami, która nie przekracza 50 mln dolarów (48 mln dolarów w 2020 roku). Z dniem 1 września 2021 roku białoruska ambasada w Kanadzie po 27 latach przestanie funkcjonować.
Sankcje USA i Wielkiej Brytanii rzeczywiście mogą stać się problematyczne dla reżimu Łukaszenki, jednak tak jak w przypadku sankcji sektorowych UE, zmiękczanie może potrwać długo, zwłaszcza, że z „bratnią” pomocą może przyjść Moskwa.
Marszałkowski: Unijne sankcje sektorowe zranią, ale nie zabiją reżimu Łukaszenki