Marszałkowski: Unijne sankcje sektorowe zranią, ale nie zabiją reżimu Łukaszenki

29 czerwca 2021, 07:35 Bezpieczeństwo

24 czerwca 2021 roku Unia Europejska poprzez rozporządzenie Rady Europy wprowadziła kolejny pakiet sankcji wobec Białorusi za łamanie praw człowieka. Tym razem wspólnota zdecydowała się uderzyć w białoruską gospodarkę. Czy sankcje będą skuteczne? – pisze Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl 

Fot. president.gov.by, Freepik.com.
Fot. president.gov.by, Freepik.com.

Czym są sankcję sektorowe?

Sankcje gospodarcze, inaczej zwane sektorowymi to ten rodzaj broni, który jest stosowany niezwykle rzadko w polityce międzynarodowej. Nakładany jest za szczególne przewinienia, a ich przyjęcie wiąże się z koniecznością osiągnięcia szczególnego konsensusu. Wszak sankcje, jak miecz, mają dwa ostrza i ranią zarówno podmiot, na który je się nakłada, ale również tych, którzy je wprowadzają. Obecnie lista państw, które objęte są różnymi sankcjami sektorowymi jest stosunkowo krótka. Znajdują się na niej Rosja, za aneksję Krymu i agresję na Ukrainę, Iran, za złamanie porozumień nuklearnych, Korea Północna za prowadzenie badań nad bronią jądrową i nieprzestrzeganie praw człowieka czy Wenezuela, również za nieprzestrzeganie praw człowieka i fałszowanie wyborów. Do tej grupy państw oficjalnie dołączyła Białoruś.
Póki co na nałożenie sankcji sektorowych zdecydowała się jedynie UE. USA mają niebawem przyjąć swój pakiet sankcji gospodarczych wobec reżimu w Mińsku.

Uderzenie w reżim

Sankcje UE, są jednymi z najpotężniejszych restrykcji, na które mogła zdecydować się Unia. Wśród sektorów białoruskiej gospodarki, na które nałożono restrykcje są branża petrochemiczna, rafineryjna, finansowa, czy telekomunikacyjna. Dodatkowo, sankcje nałożone zostały na sektor zbrojeniowy i towary tzw. podwójnego zastosowania, czyli takie, których zastosowanie może mieć miejsce zarówno w sektorze cywilnym jak i militarnym.

W przypadku przemysłu petrochemicznego i rafineryjnego, który stanowi dużą część wpływów Mińska, zakazano podmiotom z państw UE zakupu określonych towarów oraz pośredniczenia w sprzedaży i tranzycie ich poza UE.

Wśród zakazanych towarów znajduje się ropa naftowa wydobywana na Białorusi. Według planów koncernu Biełorusnieft w 2021 roku na Białorusi wydobytych zostać miało 1,7 mln ton ropy. Ten wolumen pokrywa niespełna 10 procent rocznego zapotrzebowania na surowiec dwóch białoruskich rafinerii, jednak znaczna część produkcji, ok. 600 tys. ton i tak jest sprzedawana za granicę, głównie do Niemiec. Poza samą ropą, sankcje obejmują, m.in. produkty rafineryjne zawierające co najmniej 70 procent masy ropy naftowej. Są to np. paliwa silnikowe, oleje opałowe, smary. Dodatkowo Białoruś nie będzie mogła sprzedawać różnych rodzajów węglowodorów gazowych, np. LPG. Oprócz tego restrykcje zostały nałożone na sprzedaż wosku, parafiny, koks naftowy, bituminy, asfalty i smoły.

W 2020 roku wartość eksportu białoruskich towarów do UE wyniosła ponad 5,5 mld euro, z czego około 20 procent stanowiły produkty naftowe. Warto podkreślić, że wartość eksportu z tego sektora białoruskiej gospodarki za ubiegły rok była o 40 procent niższa niż w 2019 roku. Miało to oczywiście związek z pandemią COVID-19 i wprowadzonymi ograniczeniami w transporcie, a więc niższym popytem na paliwa. W ciągu pierwszego kwartału 2021 roku, Białoruś sprzedała do państw UE 1,5 mln ton produktów naftowych (z całkowitego eksportu wynoszącego 2,5 mln ton – pozostali główni klienci to Ukraina, Rosja i Wielka Brytania) o wartości ponad 550 mln euro.

Kolejnym segmentem białoruskiej gospodarki, który został dotknięty sankcjami jest branża nawozowa. Zgodnie z rozporządzeniem RE, firmy oraz państwa UE nie będą mogły kupować ani pośredniczyć w tranzycie i dalszej sprzedaży nawozów złożonych zawierających potas, azot i fosfor, a także chlorek potasu o zawartości K20 nie przekraczającej 40 procent masy, oraz K20 przekraczających 62 procent masy (potas techniczny, wykorzystywany w przemyśle hutniczym oraz metalurgicznym). Na liście nie znalazł się chlorek potasu zawierający 60 procent K20. Ten rodzaj potasu jest wykorzystywany w rolnictwie. W ubiegłym roku białoruski sektor nawozowy wyeksportował towary o wartości 2,3 mld dolarów, z czego do UE trafiły produkty o wartości 196 mln dolarów. Największy białoruski koncern nawozowy Biełaruskali, który odpowiada za 20 procent światowego rynku chlorku potasu, rocznie eksportuje ponad 10 mln ton swoich produktów poprzez litewski port w Kłajpedzie. Ten szlak eksportowy, zgodnie z decyzją UE, będzie musiał zostać zastąpiony innym. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można zakładać, że będzie to któryś z rosyjskich portów.

Sankcjami dotknięty jest również białoruski sektor bankowy i dłużny. Zgodnie z decyzją UE, unijne instytucje finansowe mają zakaz udzielania nowych pożyczek i kupowania papierów dłużnych podmiotów państwowych i tych, w których udział państwa przekracza 50 procent. Specjalne restrykcje wprowadzono również na trzy największe banki Białorusi – Biełarusbank, Biełinwestbank oraz Biełagroprombank. Wstrzymanie finansowania dotyczy również Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, który w 2020 roku zainwestował 183 mln euro w 8 projektów, jednak realizowanych przez podmioty prywatne. W 2020 roku nie udzielono wsparcia finansowego żadnej instytucji państwowej, ze względu na brak przeprowadzania reform, Ograniczenia dotkną również Europejski Bank Inwestycyjny, który w 2020 roku zainwestował na Białorusi 550 mln euro.
W sektorze telekomunikacyjnym, zakaz współpracy dotyczy tych sfer, które mogą pomóc reżimowi w represjach ludności. Firmy europejskie nie będą mogły dostarczać sprzętu do podsłuchu, namierzania sygnału telefonii komórkowej, a także monitoringu internetu i komunikatorów internetowych.

Skutki?

Bez wątpienia sankcje wprowadzone 24 czerwca są najpoważniejszym w historii uderzeniem w rządy Aleksandra Łukaszenki. Są wycelowane w te gałęzie białoruskiej gospodarki, które odpowiadają za finansowanie i utrwalanie reżimu w Mińsku. Sankcje te są również sygnałem o determinacji, pomimo obiekcji pewnych państw UE m.in. Austrii, do zmiany sytuacji na Białorusi. Po latach koncyliacyjnych działań ze strony wspólnoty, wobec braku perspektyw na poprawę sytuacji białoruskiej opozycji i normalizacji stosunków z władzami w Mińsku, zdecydowano się zacząć korzystać z „kija” jakim są restrykcje gospodarcze. Wcześniej, obserwatorzy relacji UE – Białoruś krytykowali działania Brukseli nazywając jest niewystarczającymi i zbyt mało zdecydowanymi.

Trudno jednak ocenić, czy wpływ tych sankcji będzie przysłowiowym ciosem w serce reżimu. Należy pamiętać, że Białoruś od lat znajduje się pod pręgierzem sankcji, będąc jednocześnie pośrednikiem w relacjach handlowych UE z Rosją, która również od ponad sześciu lat jest poddana sankcjom sektorowym. Białoruś wykształciła model, który pozwalał na pomoc Rosji w obchodzeniu ograniczeń, a jednocześnie pozwalano jej zarabiać na tej pomocy. Teraz to właśnie Moskwa może wyciągnąć, oczywiście nie bezinteresownie, pomocą dłoń w stronę Mińska.

Od lutego białoruskie produkty naftowe trafiają do portów rosyjskich, skąd wysyłane są dalej w świat. Zapewne, trwają rozmowy pomiędzy Biełorusnieftem, a rosyjskimi koncernami, np. Russnieftem z grupy Safmar, na temat reeksportu białoruskich produktów naftowych pod flagą koncernu rosyjskiego, co pozwoli ominąć sankcje. Bez wątpienia odbije się to na rentowności i zyskach finansowych, ale nie doprowadzi do zapaści tego sektora białoruskiej gospodarki. Ponadto, jednym z głównych klientów białoruskich rafinerii są firmy ukraińskie, które w 2020 roku zakupiły w nich produkty na kwotę ponad 2 mld dolarów. Ze względu na praktyczny brak sektora rafineryjnego na Ukrainie, państwo to zdane jest na import paliw z zagranicy. Białoruś była naturalnym kierunkiem posiadając spore nadwyżki produkcji i oferując atrakcyjną cenę. Trudno będzie znaleźć Ukrainie alternatywę wobec surowca z Białorusi. Import z kierunku rosyjskiego jest niemożliwy ze względów politycznych, natomiast polskie rafinerie nie zaspokajają wewnętrznego popytu na paliwa, przez co niektóre rodzaje paliw, m.in. LPG czy olej napędowy trzeba do nas importować, m.in z Białorusi.

W przypadku sektora nawozowego, do UE trafia 10 procent białoruskiego eksportu nawozów, w tym potasu. Gros produkcji jest sprzedawana na rynki azjatyckie, czy południowo amerykańskie. Znów, konieczność wysyłki nawozów przez porty rosyjskie zmniejszy opłacalność, jednak nie sprawi, że białoruskie koncerny chemiczne upadną.
W przypadku sektora finansowego sytuacja wygląda najgorzej. Według danych Narodowego Banku Białorusi z dnia 1 kwietnia z 41,1 mld dolarów zadłużenia zagranicznego 18,1 mld dolarów przypada na dług państwa, 5,1 mld dolarów na sektor bankowy, a 14,9 mld dolarów na firmy, głównie państwowe. Jednak sektor finansowy miał problem z pozyskiwaniem nowych środków pochodzących z papierów dłużnych już od jesieni zeszłego roku, kiedy Parlament Europejski wezwał unijne banki i instytucje finansowe do przedefiniowania współpracy z Białorusią. Z tego względu decyzja z 24 czerwca jest przypieczętowaniem trudnego położenia finansowania Łukaszenki. Również w tym przypadku należy oczekiwać pomocy ze strony Rosji. Białoruskie Ministerstwo Finansów ogłosiło, że zamierza podpisać dokumenty o współpracy przy obrocie państwowymi obligacjami z 10 rosyjskimi bankami, co w części pozwoli zamortyzować straty.

Reasumując, dobrze stało się, że UE zareagowała w końcu tak, jak powinna. Fałszowanie wyników wyborów, represjonowanie opozycji, czy zuchwałe uprowadzenie samolotu musiało spotkać się z dotkliwą karą i w porównaniu do sankcji personalnych, sankcje sektorowe taką karą są. Wraz z ostatnimi sankcjami na 8 podmiotów gospodarczych, m.in. koncern samochodowy MAZ, te sektorowe restrykcje mają naprawdę znaczny wymiar. Jednak nie można oczekiwać, że sankcje przybliżą zmianę władzy w Mińsku. To może rzeczywiście nastąpić w sytuacji, kiedy Rosja uzna, że dalsze wspieranie Łukaszenki jest zbyt kosztowne, a jego arsenał argumentów zbyt słaby do dalszego oponowania przed, np. jeszcze bliższą integracją. Jednak z perspektywy UE, nie będzie to coś, czego oczekuje ona wprowadzając sankcje.

Marszałkowski: Czy Polska powinna kupować energię z rosyjskiego atomu na Białorusi?