W rozmowie z Posłanką do Parlamentu Europejskiego Jadwigą Wiśniewską pytamy o kontrowersje wokół projektu Nord Stream 2, który rosyjski Gazprom chce zrealizować wbrew Polsce i innym jego krytykom.
BiznesAlert.pl: Dlaczego tylko polski komisarz był przeciwko „miękkiemu mandatowi” do rozmów KE-Rosja o Nord Stream 2 (NS2)?
Jadwiga Wiśniewska: Nie zapominajmy o sprzeciwie, który — choć po niewczasie — zgłosiła Corina Creţu, rumuńska komisarz do spraw polityki regionalnej. Faktem jest jednak, że propozycja mandatu negocjacyjnego ws. NS2, którą przyjęto w piątek, to kolejne gorzkie rozczarowanie pracami KE — zarówno jeśli chodzi o treść zaleceń, jak i sam sposób jego akceptacji. Dla odwrócenia uwagi rozpatrywanie sprawy przyspieszono i przełożono na dzień, w którym uwaga Europy skupiała się na wynikach wyborów w Wielkiej Brytanii. W dodatku zadecydowano o przyjęciu projektu w procedurze pisemnej, czyli bez jakiejkolwiek debaty. Trudno uznać ten stan rzeczy za przypadek. To raczej kolejny dowód na to, że pod rządami Junckera Komisja Europejska jest ciałem nie eksperckim, lecz czysto politycznym, które realizuje interesy najsilniejszych europejskich graczy. Teraz dokument zostanie przedłożony reprezentantom państw członkowskich zasiadającym w Radzie UE.
Jak rozłoży się podział głosów w Radzie Unii Europejskiej?
To okaże się na posiedzeniu. Proces decyzyjny w Radzie ma swoją własną dynamikę i nie sposób z góry przewidzieć jego wynik. Nie ma jednak wątpliwości, że zaproponowany przez Komisję Europejską miękki mandat negocjacyjny, który zakłada wyłączenie podmorskiej części gazociągu spod europejskiego prawa, byłby kompromitacją Unii Europejskiej. Wspólnych zasad nie przyjmujemy przecież po to, aby później podlegały one negocjacjom z tym, przeciw komu zostały stworzone, a do tego sprowadza się logika KE w sprawie wpływu Nord Stream 2 na stosunki energetyczne UE z Rosją. Polska jest temu zdecydowanie przeciwna. Dotychczas poparcie dla naszego stanowiska wyraziły pozostałe państwa Grupy Wyszehradzkiej, a więc Węgry, Czechy i Słowacja, a także Łotwa, Litwa, Estonia oraz Rumunia i Chorwacja. Głosy sprzeciwu wobec NS2 docierają także ze strony Szwecji i Danii. Liczę na to, że podczas tego posiedzenie żaden z przedstawicieli państw członkowskich przeciwny budowie NS2 nie będzie pozbawiony prawa głosu — inaczej niż miało to miejsce podczas piątkowego posiedzenia Komisji Europejskiej, doskonale znanej przecież ze swojej troski o praworządność.
Czy spotkanie informacyjne nt. Nord Stream 2 w Szczecinie daje nowe argumenty w dyskusji na temat projektu?
Z pewnością spotkanie to pokazało skalę hipokryzji przedstawicieli konsorcjum Nord Stream 2. Trzeba mieć niewyobrażalny tupet, aby projekt ewidentnie sprzeczny z założeniami unijnej polityki energetycznej uzasadniać troską o rozwój Unii Energetycznej. Udawanie, że budowa NS2 będzie bez wpływu na rynek energetyczny w Europie Środkowo-Wschodniej i służyć będzie wyłącznie zaspokojeniu przyszłego zapotrzebowania na Zachodzie to obraza ludzkiej inteligencji. Uruchomienie Gazociągu Północnego nieuchronnie doprowadzi do radykalnego zmniejszenia dostaw przez Ukrainę i zdestabilizuje sytuację w tym państwie. Nie miejmy złudzeń: bezpieczeństwa energetycznego UE nie podniesie się poprzez zwiększenie zależności od Gazpromu. Na tej samej zasadzie moglibyśmy zlecić zakładanie alarmu doświadczonemu włamywaczowi.
Czy można ostatecznie rozsądzić, czy Nord Stream 2 to projekt ekonomiczny jak chcieliby tego jego promotorzy, czy polityczny, jak uważają krytycy?
Ta kwestia od samego początku nie ulega żadnej wątpliwości: Nord Stream 2 to projekt czysto polityczny. Wmawianie opinii publicznej, że budowa kolejnych nitek Gazociągu Północnego to biznes jak każdy inny jest czystym bajkopisarstwem Kremla. Szczecińskie spotkanie pokazało to lepiej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Rozmawiał Wojciech Jakóbik