– Na konferencjach prasowych Putina po spotkaniach z przywódcami Niemiec i Turcji nie było prawie żadnej wzmianki o jednym z najważniejszych tematów – o gazie. Na obu spotkaniach pominięto perspektywy Nord Stream – 2 oraz Turkish Stream choć oba projekty mają wyjątkową rolę dla stosunków Rosji z oboma państwami – pisze Teresa Wójcik, redaktor BiznesAlert.pl.
Rozmawiano o wszystkim, tylko nie o gazie. Po zakończeniu spotkania z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem, prezydent Rosji opowiedział mediom nawet o dziwnych przyczynach utrzymania sankcji na import tureckich pomidorów (mimo, że są znacznie tańsze od krajowych!). Erdogan wobec tego ważnego dla Turcji problemu – eksport pomidorów do Rosji to bardzo dochodowy interes – wykazał pełne zrozumienie dla stanowiska Putina. Obaj dużo powiedzieli o budowie elektrowni jądrowej w Turcji przez Rosatom, o dostawach broni rosyjskiej dla Ankary ( w tym systemu rakietowego S – 400 ). Na temat budowy gazociągu Turkish Stream Putin powiedział kilka oklepanych ogólników. Erdogan ograniczył się do dwóch zdań – że jest rad z realizacji projektu i że współpraca z Gazpromem układa się dobrze, zgodnie z tym, czego się spodziewał.
Sukcesik zamiast sukcesu
Wydawałoby się, że to bardzo dziwna powściągliwość, tym dziwniejsza, że następnego dnia, 4 maja, rosyjskie i tureckie media zgodnie poinformowały, że Gazprom jest gotowy, aby za kilka dni rozpocząć układanie rur na podmorskim odcinku Turkish Stream. Agencja TASS relacjonowała, że 4 maja szef Gazpromu Aleksiej Miller oficjalnie poinformował o tym prezydenta Putina w czasie bezpośredniej rozmowy. W odpowiedzi Putin polecił, aby Gazprom rozpoczął realizować budowę morskiego odcinka rury. Sukces? Nie, tylko sukcesik.
Jeszcze dwa lata temu Ankara zamierzała stworzyć w Turcji ogromny węzeł gazowy dla całego regionu. Turkish Stream miał być wielką magistralą (cztery nitki) o przepustowości większej niż Nord Stream ( ponad 63 mld m3 rocznie).
Turcja stawia bardziej na węgiel, niż na gaz
Koncepcja okazała się nierealna, głównie wskutek geopolitycznych zmian i wojny na Bliskim Wschodzie. Dostawy „błękitnego paliwa” do Turcji w zasadzie mają się ograniczać do potrzeb krajowych. A co do tych potrzeb, to gaz jest głównym źródłem energentów w Turcji, w 2016 r. stanowił blisko 26 proc. całkowitego zaopatrzenia w energię pierwotną. Jak podał raport Turkey’s gas decline: reasons and consequences ( Spadek popytu na gaz w Turcji: przyczyny i konsekwencje) opracowany przez The Oxford Institute for Energy Studies – import gazu to największe obciążenie budżetu Turcji – powoduje 60 proc. deficytu handlu zagranicznego. Najwięcej gazu zużywa sektor wytwarzania energii elektrycznej, co spowodowało, że kilka lat temu rząd turecki przyjął specjalny program zmniejszenia udziału gazu w tym sektorze. W rezultacie w Turcji popyt na gaz spadł z 48,8 mld m3 w 2015 r. do 46 mld m3 w 2016 r. Oczekuje się stagnacji popytu na tym poziomie także w 2017 r. W latach następnych spodziewany jest dalszy spadek, ponieważ rząd turecki stawia na energetykę węglową. Udział węgla w tureckim miksie energetycznym wzrósł w 2016 r. o 22 proc. rok do roku, a udział gazu spadł o 9 proc. Decydują niskie ceny węgla na rynku światowym, a Turcja nie ma wiążących zobowiązań do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. W dłuższym okresie Ankara wprawdzie przewiduje, że BOTAŞ zwiększy ponad dwukrotnie import gazu ( 2036 r.), ale przy znaczącej dywersyfikacji. Oprócz dostaw przez Turkish Stream, przewidziany jest rozwój terminali odbiorczych LNG oraz zwiększenie przepustowości gazociągu TANAP i gazociągów z Iraku. Na drugą nitkę Turkish Streamu nie ma zapotrzebowania, hubu na granicy z Grecją nie będzie. Tym bardziej nie ma mowy o perspektywach dla trzeciej i czwartej nitki. Dla Rosji rynek turecki gwałtownie się skurczył do niecałych 16 mld m3 rocznie. Turcja porzuciła koncepcję wielkiego węzła gazowego. Chyba nie było sensu, aby Putin i Erdogan informowali media o porzuceniu snów o gazowej potędze.
Kanclerz Merkel i gaz
Po spotkaniu z Angelą Merkel, temat gazu też nie był wygodny, choć Nord Stream 2 i dla Berlina i dla Moskwy to sprawa o żywotnym i wieloaspektowym znaczeniu.
Po pierwsze jest aspekt ukraiński. Umowa Gazpromu i Naftogazu o tranzycie surowca kończy się 31 grudnia 2019 r. Do tego czasu Rosja zmierzała wybudować dwie nitki Nord Stream i zamknąć tranzytową magistralę przez Ukrainę oraz jedną z głównych kwestii swojej relacji z Ukrainą i Europą. Nagle trzy miesiące temu, rosyjski prezydent nie wykluczył, że Moskwa zatrzyma jakąś część tranzytu przez ukraiński system przesyłu gazu. Pod koniec kwietnia br. Gazprom poinformował, że po otwarciu Nord Stream 2, przez system ukraiński nadal będzie można transportować 15 mld. m3 gazu rocznie.
Tyle, że taki wolumen w tranzycie nie będzie dla Naftogazu rentowny, tym bardziej, że ukraińskie gazociągi wymagają modernizacji, a więc znacznych kosztów, których nie zrekompensują przychody z tak nieznacznego tranzytu. Przed oddaniem do użytku Nord Stream przez Ukrainę do Europy i Turcji przepływało ponad 100 m3 gazu rocznie, obecna oferta zachowania tranzytu 15 mld m3 gazu jest nie do przyjęcia dla Naftogazu. Choć dla Gazpromu to rozwiązanie miałoby duże znaczenie polityczne. Mogłoby usunąć zarzut naruszenia unijnych przepisów o ochronie konkurencji przez Gazprom. Jest adresowane do Unii Europejskiej, nie do Ukrainy.
Niemiecka gospodarka i rosyjski gaz
Drugi aspekt to jawna sprzeczność między energetycznym prawem Unii Europejskiej, a interesami gospodarki Niemiec. Tu sprawa jest bardziej złożona. Eliminowana energetyka węglowa w Niemczech musi być zastępowana energetyką gazową, to zaś wymaga dużego zwiększenia dostaw gazu. W Niemczech dogodniejszych przez rosyjskie gazociągi, a nie w postaci LNG. Niemieckie koncerny energetyczne są zresztą mocno zaangażowane kapitałowo we współpracę ze spółkami zależnymi Gazpromu. Np. Wintershall. Przestawienie się tych koncernów na gaz skroplony wydaje się bardzo mało prawdopodobne. Kanclerz Merkel musi pamiętać o znaczeniu rosyjskiego gazu, – obecnie dominującego na niemieckim rynku – dla niemieckiej gospodarki. W rozmowach z Putinem to jej znacznie musiało wiązać ręce, zwłaszcza wobec zbliżających się wyborów. Do tego Merkel zapewne musiała przynajmniej spróbować coś uzyskać dla rosyjskiej opozycji, mieć przygotowane propozycje ustępstw UE. Czy tak było, czy też nieco inaczej na spotkaniu kanclerz Merkel z Putinem, zapewne dowiemy się nieprędko. Albo nigdy.
Wczoraj Putin został oficjalnie poinformowany przez szefa Gazpromu o zwiększeniu dostaw gazu do Europy od 1 stycznia tego roku o 15 proc. rok do roku. Mimo to bardzo spadły przychody rosyjskiego giganta. Rosyjskie media przyznają, że w tym samym okresie Gazprom uzyskał zysk netto wynoszący 107,64 mld rubli. Rok temu, w tym samym okresie, zysk netto wynosił nieco mniej niż 187,21 mld rubli. Informacja nie jest pełna, oficjalnych wyników jeszcze nie podano, ale z pewnością wyniki finansowe Gazpromu za I kwartał nie są korzystne. Tymczasem wysokie zyski są obecnie szczególnie pożądane dla rosyjskiego koncernu. Oba projekty Nord Stream 2 i Turkish Stream są kosztowne, mogą przekroczyć 20 mld dol. Trudne kwestie finansowe także mogły być powodem dla którego Putin nie chciał wypowiadać się o gazie po spotkaniach z Merkel i Erdoganem.