Wójcik: Eastring czyli wschodni pierścień zaręczynowy z Rosją

0
30
Robert Fico (L) i Władimir Putin (P)

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Na początku 2015 r. niektóre media w Polsce potraktowały Eastring  jako wspaniałą inicjatywę – „wielki projekt, który zabierze Rosji Bałkany”.  Pomijam podstawowy błąd, za który uczeń gimnazjum dostałby dwóję z geografii: z pierwotnej czwórki uczestników projektu Czech, Węgier, Słowacji i Bułgarii, tylko Bułgaria leży na Bałkanach.

Gdy z czwórki zrobiła się piątka, tj., gdy do projektu Eastring dołączyła leżąca na Bałkanach Rumunia, w projekcie uczestniczą tylko dwa państwa. Eastering zupełnie omija Serbię, BiH, Macedonię, Grecję i europejską część Turcji, żeby wymienić państwa zależne geopolitycznie od rosyjskiego gazu. Zależne bez politycznych konsekwencji to jeszcze Chorwacja, Albania i Kosowo. Razem to zdecydowana większość Bałkanów. Eastring obejmuje tylko niedużą część tego regionu.

Z koncepcją Eastering wystąpiła Słowacja, przy pewnej inicjatywie Czech. W listopadzie ub. r. słowacka firma gazociągowa Eustream, należąca do rządu Słowacji i czeskiego holdingu EPH, przedstawiła projekt Eastring. Prezentowano go wówczas jako alternatywę dla South Stream. Eastring miał być systemem, który umożliwiłby dostarczanie na Węgry i do Rumunii gazu tranzytem przez Słowację z Czech i Austrii. Taki rewers gazu – oczywiście rosyjskiego, ale nie od Gazpromu. Nieco później Kreml zrezygnował z realizacji South Stream pod pretekstem, że to UE storpedowała projekt.

W rzeczywistości Komisja Europejska jedynie miała zastrzeżenia, że umowy zawarte z państwami, które uczestniczyły w projekcie South Stream są sprzeczne z unijnym prawem dając Gazpromowi monopol na eksploatację. Trzeba jednak przypomnieć, że taki monopol ma rosyjski koncern na Nord Stream.

Po Nowym Roku koncepcja Eastringu zaczęła się zmieniać, w lutym premier Węgier Viktor Orbán postulował budowę nowego gazociągu z Rosji omijającego Ukrainę, z delikatną, ale wyraźną sugestią, że mógłby to być Eastring.

Nieco wcześniej Gazprom poinformował, że zamiast South Stream powstanie magistrala Turkish Stream o takiej samej przepustowości (63 mld m3 rocznie) poprowadzona po dnie Morza Czarnego do Turcji (nie do Bułgarii), a potem do granicy turecko-greckiej. Moskwa twierdzi, że w nowym projekcie zamierzają również uczestniczyć Macedonia, Serbia, Węgry, Słowacja, Grecja i Austria. Dwa z nich, Węgry i Słowacja, uczestniczą w Eastring.

Tymczasem na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Rydze, który odbył się 21-22 maja podpisane zostało memorandum o budowie sieci gazociągów Eastring. Uzasadniano koncepcję naciąganą argumentacją wg. której inicjatywa miałaby jeden cel: uniezależnić Bałkany (?) od rosyjskich surowców energetycznych, dostarczając własnych, których rzekomo jest aż nadto. Mianowicie, pojawiły się informacje, że rumuński gaz dostarczany przez Eastring może pokryć 1/3 zapotrzebowania całej Europy! Do projektu naturalnie więc przekonano Rumunię.  – Eastring może zapewnić w 100 proc. zapotrzebowanie krajów bałkańskich na naturalny gaz – przekonywali twórcy projektu na stronie internetowej Eastring.

Sygnatariusze memorandum założyli, że gazociąg będzie mógł przebiegać jedną z dwóch tras. Pierwsza miałaby 1015 km., ze Słowacji przez Węgry do Rumunii i Bułgarii, dostając też połączenie z odnogami gazociągu pomiędzy Słowacją i Ukrainą, dzięki któremu Kijów będzie mógł się posiłkować rewersem z Europy. Z kolei na granicy Rumunii i Bułgarii gazociąg zostałby podłączony do już istniejącej sieci przesyłowej między tymi krajami, sieci zwanej Gazociągiem Zachodnim. Przebiega ona przez miasto Negru Voda nad Dunajem. Ta trasa umożliwiłaby też Bułgarii połączenie z dalszym odcinkiem gazociągu, doprowadzając go nawet do granicy tureckiej, łącząc z Turkish Stream.

Druga planowana trasa miałaby mieć 832 km. Gazociąg przechodziłby po stronie słowackiej, węgierskiej i rumuńskiej, z centrum tego ostatniego kraju ciągnąc się dalej na wschód, do wybrzeża Morza Czarnego. W tym wariancie do gazociągu mogłaby przyłączyć się Bułgaria, udałoby się to jednak zrobić tylko częściowo.

Eastring
Eastring

Koncepcja Eastring zakłada, że gazociąg zostanie połączony z systemem przesyłu gazu w całej Europie. Strony, które podpisały memorandum podkreślają, że liczą na pomoc Unii Europejskiej, bo Eastring „powstanie w oparciu o zasady stworzone przez Unię Europejską i w jej duchu”, tak by „dostęp do niego miały wszystkie inne zainteresowane strony”.  W tym m. in. Iran i kraje regionu Morza Kaspijskiego, nie licząc wspomnianej już Rumunii. W Rydze zapewniano, że tym nowym połączeniem z Bałkanów rosyjski gaz mógłby dopłynąć przez Słowację także do Polski.

Memorandum jest jednak sprzeczne ze stanowiskiem KE, podkreślającym, że Gazprom bez zgody swoich europejskich odbiorców nie może im nakazywać odbioru w Turcji lub Grecji gazu, bo zgodnie z wciąż obowiązującymi umowami surowiec miał być dostarczany na granicę Ukrainy ze Słowacją.

Rola jaką w rzeczywistości ma spełnić Eastring ukazała się w pełnym świetle w czasie wizyty roboczej premiera Słowacji Roberta Fico w Moskwie 2 czerwca 2015 r.  Premier Rosji Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że jego kraj gotowy jest rozważyć podłączenie proponowanego przez Słowację gazociągu Eastring do projektowanej przez Gazprom magistrali Turkish Stream. Miedwiediew złożył tę deklarację podczas spotkania z premierem Słowacji Robertem Fico. Szef słowackiego rządu został też przyjęty przez prezydenta Władimira Putina. Głównym tematem rozmów Fico z przywódcami Federacji Rosyjskiej była dwustronna współpraca gospodarcza, przede wszystkim w sferze energetycznej, szczególnie dostaw gazu.

Gazprom chce dostarczać do Europy 47 mld m3 surowca do odbioru na granicy Turcji i Grecji. Postuluje jednak, by Europejczycy sami wybudowali niezbędną do tego infrastrukturę przesyłową. Do niedawna było wątpliwe, czy znajdą się chętni do takiej inwestycji. Projekt Eastring Kremlowi wręcz spada z nieba.