Wójcik: Europejski projekt wyprzedza Turkish Stream

28 lipca 2015, 07:23 Energetyka

KOMENTARZ

Gazociągi Korytarza Południowego, BP

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Południowy Korytarz Gazowy, który ma dostarczać gaz z regionu Morza Kaspijskiego do Europy, wyprzedza inne projekty gazociągów, którym daleko do konkretnych rozwiązań. Jedna trzecia Korytarza jest już zbudowana, a zainteresowanie udziałem w realizacji pozostałych jego segmentów jest bardzo duże. Jednocześnie projekt Turkish Stream zapowiadany przez Moskwę, po tym, gdy Rosja zrezygnowała z wcześniejszego projektu South Stream, wciąż jest co najmniej niepewną inwestycją. Jeśli nawet ta magistrala doczeka się realizacji, to z pewnością o wiele później dotrze do granicy turecko-greckiej niż Południowy Korytarz Gazowy.

Turcja, ambitny gracz, który może zmienić energetyczną mapę regionu, ostatnio zgłosiła zamiar uczestnictwa w konsorcjum na rzecz budowy Gazociągu Transdriatyckiego (TAP), stanowiącego końcowy segment Południowego Korytarza Gazowego. – Udział w projekcie TAP, planowanym, jako europejska alternatywa zmniejszająca zależność od rosyjskiego gazu, dla Turcji stanowi „historyczną szansę”, której Ankara nie zamierza zmarnować – powiedział agencji Trend anonimowy przedstawiciel tureckiego rządu. Ten problem – dodał ów przedstawiciel – jest obecnie rozpatrywany.

Lisa Givert, dyrektor ds. komunikacji konsorcjum TAP, niedawno skomentowała potencjalne zainteresowanie Iranu gazociągiem TAP, stwierdzając, że projekt ten jest otwarty dla wszystkich partnerów włącznie z Iranem. „Konsorcjum TAP jest otwarte dla nowych akcjonariuszy, którzy mogą wnieść do tego projektu nową wartość strategiczną” – powiedziała Givert niedawno dziennikarzom w Baku. Nieco wcześniej ambasador Iranu w Baku zapowiedział, że jego państwo mogłoby się przyłączyć również do konsorcjum Gazociągu Transanatolijskiego (TANAP). Możliwości dla Iranu są otwarte, Statoil dotychczasowy udziałowiec konsorcjum TAP, obok brytyjskiego BP, azerskiego SOCAR, belgijskiego Fluxys, hiszpańskiego Enagas i szwajcarskiego Axpo, niedawno poinformował, że zamierza zbyć swój udział w projekcie (20 proc.).

Unia Europejska od dawna starała się znaleźć nowych dostawców gazu, ale nigdy nie była tak blisko tego celu, jak obecnie dzięki koncepcji Południowego Korytarza Gazowego. W istocie ten projekt już jest realizowany, bo już istnieje szereg gazociągów, które powstały, jako odcinki dawniej planowanej magistrali gazowej Nabucco. Ze względu na europejskie dążenie do zmniejszenia zależności od rosyjskiego gazu, UE uznała Południowy Korytarz Gazowy za jeden z najbardziej pożądanych i preferowanych projektów przesyłu gazu do Europy.

– Azerbejdżan jest naszym zaufanym partnerem strategicznym i chcemy utrzymać to partnerstwo także w przyszłości. Jednym z celów europejskiej unii energetycznej jest wyeliminowanie możliwości wykorzystania gazu, jako instrumentu nacisku. Konflikt ukraiński dowodzi, że takie zagrożenie jest wciąż jeszcze możliwe – powiedział na początku lipca w Baku przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. – Dlatego UE zdecydowała się na dywersyfikację zaopatrzenia w gaz. Azerbejdżan jest tu naszym czołowym partnerem.  Postanowiliśmy, że będziemy zgodni w sprawie realizacji projektu Południowy Korytarz Gazowy, który stanowi nasz wspólny interes strategiczny. Zapewnimy jego realizację w założonym terminie, bez względu na to, co zrobią nasi konkurenci – powiedział Tusk azerskiemu dziennikowi Azernews.

Taką konkurencją dla Południowego Korytarza Gazowego mógłby być rosyjsko-turecki projekt Turkish Stream. Ale jego koncepcja jest niedopracowania i ma szereg problemów, które muszą być rozwiązane, zanim będzie można mówić o realizacji Turkish Stream.

Na pierwszym miejscu trzeba wymienić brak infrastruktury na terytorium europejskim Turcji. Infrastruktura jest konieczna, aby przejąć gaz z podmorskiego odcinka rury i przetransportować go do greckiej granicy. Kolejna kwestia – dotychczas Ankara i Moskwa nie podpisały ani jednego dokumentu międzyrządowego dotyczącego realizacji tego projektu. Właśnie wczoraj premier Rosji Dmitrij Miedwiediew w wywiadzie dla słowackiej telewizji RTS, zaznaczył, że Rosja spodziewa się niebawem podpisać międzyrządową umowę z Turcją o projekcie Turkish Stream. To jest, gdy Turcja powoła nowy rząd. Tyle, że nie bardzo wiadomo, kiedy będzie ten nowy rząd, bo jakoś nie widać szans na porozumienie koalicyjne między partiami w Turcji. Zwycięska partia sprawiedliwości i rozwoju nie ma większości, a żeby do 23 sierpnia powołać rząd musi zawrzeć porozumienie koalicyjne z którąś z partii mniejszościowych. Jeśli to się nie uda – Turcję czekają nowe wybory. Na razie Kreml nie ma z kim w Ankarze podpisywać umów i porozumień o Turkish Stream.

Wreszcie finanse – koszt realizacji Turkish Stream (bez odcinka greckiego, obiecanego premierowi Aleksisowi Tsiprasowi) to 50 – 60 mld dol. Kwota zbyt wielka jak na obecne możliwości Rosji, bo Ankara zapowiedziała, że nie będzie uczestniczyć w finansowaniu projektu. Ankara także ma własne postulaty dotyczące jej statusu w tym projekcie, mianowicie – postawiła warunek, że nie będzie jedynie krajem tranzytowym, ale Turkish Stream będzie elementem wielkiego węzła energetycznego, którego Ankara ma być „gospodarzem”.

Inną przeszkodą w szybkiej realizacji rosyjskiego projektu są liczne otwarte kwestie między Moskwą a Brukselą, nie było też żadnych, nawet wstępnych, rokowań z przyszłymi odbiorcami gazu.

Grecki dziennik Apogefmatin ocenia, że Rosja będzie potrzebować wiele lat, aby zrealizować Turkish Stream. Do tego czasu azerski gaz z gazociągu TAP opanuje rynek Europy Południowowschodniej, a pewnie wejdzie też na rynki innych części kontynentu. Porozumienia ze 163 dostawcami z 23 państw są już podpisane na gaz za kwotę ponad 10 mld euro. Obecnie przy budowie TANAP pracuje 9,5 tys. ludzi. W ramach Południowego Korytarza Gazowego na polu Szach Deniz-2 wykonano siedem komercyjnych odwiertów, a prace przy stacjach kompresorów w Gruzji i produkcja rur są już zaawansowane.