icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Wójcik: Finansowa zagadka autorstwa duetu Putin-Sieczin

– Sprzedaż 19,5 proc. akcji Rosnieftu finansuje włoski bank Intesa SanPaolo, mający znakomite relacje z rosyjskimi instytucjami finansowymi. Zwłaszcza z Gazprombankiem. I to Gazprombank oraz Wszechrosyjski Bank Rozwoju Regionów są wsparciem finansowym Włochów w zrealizowaniu tej zagadkowej transakcji XXI stulecia. Wsparcie wynosi ponoć co najmniej 7,5 mld euro i pochodzi z rosyjskich instytucji finansowych – pisze Teresa Wójcik, redaktor BiznesAlert.pl.

Sprzedaż niespełna 20 proc. akcji Rosnieftu była przez Kreml zapowiadana jeszcze w 2014 r., kiedy wpływy z eksportu ropy były dużo wyższe ( wysokie ceny światowe) niż jesienią 2016 r. I kiedy Rosnieft miał realne perspektywy na opłacalne wspólne inwestycje wydobywcze z zachodnimi potentatami, zwłaszcza z Exxon Mobil. Czyli kiedy zbycie owego pakietu nie było specjalnie wymuszone ratowaniem finansów Rosnieftu i budżetu państwowego Rosji. A mogło być niezłym interesem.

Prywatyzacja budzi wątpliwości

Polskie media i nasi liczni eksperci naiwnie uznawali to za pożądaną prywatyzację rosyjskiego molocha. Tymczasem procedura zbycia od samego początku była mętna, informacje o przyszłej transakcji sprzeczne.

Ostatecznie, gdy zaistniała trudna sytuacja gospodarcza w Rosji i spadły przychody Rosnieftu, który dostarcza największą część wpływów do budżetu państwowego – okazało się, że w grudniu ub.r.  zrealizowany został plan zbycia 19,5 proc. akcji na rzecz szwajcarskiej firmie Glencore oraz Państwowemu Funduszowi Inwestycyjnemu z Kataru za kwotę 10,2 mld dol. O samej transakcji nie wiele oficjalnie wiadomo, wiadomo natomiast kogo w Rosji posadzono, aby do niej doszło.

Aresztowania

Zbycie przeprowadzono przy zastosowaniu tajności znacznie większej niż normalna tajemnica handlowa. Zaczęto od tego, że szef Rosnieftu Igor Sieczin oraz rząd Dmitrija Miedwiediewa zapowiedzieli, że 19,5 proc. akcji  Rosnieftu kupi sam od siebie ten koncern. Za własne środki posiadane w bankach rosyjskich, za ruble czy za dolary – nie informowano.

Niezależnie od tego Rosnieft  jako koncern kontrolowany przez państwo kupił od państwa Basznieft za 5 mln dol. Żeby stało się to możliwe trzeba było upaństwowić tę spółkę. W ramach tej operacji aresztowany został Władimir Jewtuszenkow, właściciel 71 proc. spółki. Oskarżano go o pranie pieniędzy tak długo, aż zgodził się oddać państwu za darmo firmę. W tydzień później odzyskał wolność. A Basznieft stał się własnością Rosnieftu.

Drugie aresztowanie było bardziej sensacyjne. 14 listopada jego ofiarą padł minister rozwoju gospodarczego Aleksiej Uljukajew. Przyłapano go ponoć na przyjmowaniu łapówki w kwocie 2 mln dol. w jednym z biur Rosnieftu. Zdemaskowanie przestępcy było dziełem szefa ochrony bezpieczeństwa spółki, Olega Fieoktistowa, b. generała Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Dawnego kolegi ze służb samego Igora Sieczina.

Niektóre rosyjskie media zamieściły niezwykły przeciek – Uljukajew miał się domagać łapówki, aby nie przeszkadzać szefom Rosnieftu w „prywatyzowaniu” akcji spółki. Afera grubymi nićmi szyta – o zbyciu akcji nie decydował ani minister, ani nawet premier, tylko duet Putin i Sieczin. Ale zasłona dymna była widać konieczna. Uljukajew ministrem być przestał, siedzi w areszcie domowym.

Za to niebawem Sieczin na spotkaniu z Putinem triumfalnie ogłosił rosyjskiej opinii publicznej (choć nie wiadomo czy taka istnieje), że osiągnął sukces – pakiet akcji w cenie 10,2 mld dol., wbrew sankcjom nałożonym przez Zachód na Rosję, przejmują inwestorzy zagraniczni. A ich środki zasilą budżet państwa rosyjskiego.

Zagraniczni inwestorzy czy słupy?

Nabywcami okazali się być wspomniane już Katarski Fundusz Inwestycyjny (Qatar Investment Authority) i handlująca surowcami szwajcarska spółka Glencore. Nie jest jednak do końca jasne, kto zapłacił, do kogo będzie należeć 19,5 proc. naftowego giganta. Zagraniczni komentatorzy coraz bardziej podważają sens handlowy transakcji, pojawiły się bowiem spekulacje, że rząd w Moskwie bardzo niewiele otrzymał z tej kwoty.

Zainteresowanie Glencore nie dziwi. To potężna, nieco tajemnicza spółka specjalizująca się w transakcjach z reżimami objętymi sankcjami międzynarodowymi. Jak do niedawna Iran czy Kuba. Ale Katar, z którym Rosja w Syrii prowadzi pośrednią wojnę, sam bogaty w gaz, dopuszczony do rosyjskiej ropy to dla Kremla wspólnik co najmniej niespodziewany.

Wiarygodnej informacji o sprzedaży 19,5 proc. akcji Rosnieftu nie będzie. Program Telewizji Dożd 11 stycznia poinformował, że Rosnieftegaz, państwowy właściciel większości udziałów w Rosniefcie, jeszcze w ub. roku zmienił swój status prawny ze spółki publicznej na przedsiębiorstwo rządowe. Nie ma więc obowiązku publikowania sprawozdań finansowych i takie sprawozdanie za rok 2016 nie będzie ujawnione. Rosnieftegaz posiada obecnie 50,1 proc. udziałów w Rosnieft oraz pakiet 11 proc. udziałów w Gazpromie. Ale Gazprom ma zupełnie inną rolę w tej grze Kremla i musi stosować bardziej transparentne zasady, przynajmniej pozornie.

Według informacji TV Dożd tylko jakaś bliżej nieokreślona część dywidendy pobieranej przez Rosnieftegaz jest przekazywana do budżetu Rosji. Pytanie – kto przejmuje większość tej dywidendy? Rząd jako przychód poza budżetem? Na jakie niekontrolowane cele? A może to nie rząd, tylko bliżej nieokreślone grupy władzy nieformalnej? Ale jest inny, chyba większy problem i dla Kremla i dla Rosnieftu/Rosnieftegazu.

Bank w sojuszu z Rosjanami

Glencore na nabyte akcje warte 5,1 mld euro wyłożył ledwie 300 mln własnych środków waluty unijnej. Katarski Fundusz Inwestycyjny płaci więcej, ale nie jest to nawet połowa tego, co powinien. Tę wielką transakcję finansuje włoski bank Intesa SanPaolo. Nie jest to bank bardzo silny finansowo, nie ma dużych kapitałów, jego mocną stroną jednak są znakomite relacje z rosyjskimi instytucjami finansowymi. Lepsze nawet niż miał Unikredito.

Zwłaszcza ważne są wyjątkowe relacje z Gazprombankiem, który poza osobą Aleksieja Millera szefem Gazpromu, przewodniczącego rady nadzorczej tego banku – z samym Gazpromem nie ma wiele wspólnego. I to Gazprombank oraz Wszechrosyjski Bank Rozwoju Regionów są wsparciem finansowym Włochów w zrealizowaniu tej zagadkowej transakcji XXI stulecia. Jak się dowiedziałam, wsparcie wynosi ponoć  co najmniej 7,5 mld euro. Kreml łata więc dziurę budżetową pieniędzmi z rosyjskich państwowych instytucji finansowych. Czyli państwa rosyjskiego chorego na ciężki deficyt. Jak to jest możliwe?

– Sprzedaż 19,5 proc. akcji Rosnieftu finansuje włoski bank Intesa SanPaolo, mający znakomite relacje z rosyjskimi instytucjami finansowymi. Zwłaszcza z Gazprombankiem. I to Gazprombank oraz Wszechrosyjski Bank Rozwoju Regionów są wsparciem finansowym Włochów w zrealizowaniu tej zagadkowej transakcji XXI stulecia. Wsparcie wynosi ponoć co najmniej 7,5 mld euro i pochodzi z rosyjskich instytucji finansowych – pisze Teresa Wójcik, redaktor BiznesAlert.pl.

Sprzedaż niespełna 20 proc. akcji Rosnieftu była przez Kreml zapowiadana jeszcze w 2014 r., kiedy wpływy z eksportu ropy były dużo wyższe ( wysokie ceny światowe) niż jesienią 2016 r. I kiedy Rosnieft miał realne perspektywy na opłacalne wspólne inwestycje wydobywcze z zachodnimi potentatami, zwłaszcza z Exxon Mobil. Czyli kiedy zbycie owego pakietu nie było specjalnie wymuszone ratowaniem finansów Rosnieftu i budżetu państwowego Rosji. A mogło być niezłym interesem.

Prywatyzacja budzi wątpliwości

Polskie media i nasi liczni eksperci naiwnie uznawali to za pożądaną prywatyzację rosyjskiego molocha. Tymczasem procedura zbycia od samego początku była mętna, informacje o przyszłej transakcji sprzeczne.

Ostatecznie, gdy zaistniała trudna sytuacja gospodarcza w Rosji i spadły przychody Rosnieftu, który dostarcza największą część wpływów do budżetu państwowego – okazało się, że w grudniu ub.r.  zrealizowany został plan zbycia 19,5 proc. akcji na rzecz szwajcarskiej firmie Glencore oraz Państwowemu Funduszowi Inwestycyjnemu z Kataru za kwotę 10,2 mld dol. O samej transakcji nie wiele oficjalnie wiadomo, wiadomo natomiast kogo w Rosji posadzono, aby do niej doszło.

Aresztowania

Zbycie przeprowadzono przy zastosowaniu tajności znacznie większej niż normalna tajemnica handlowa. Zaczęto od tego, że szef Rosnieftu Igor Sieczin oraz rząd Dmitrija Miedwiediewa zapowiedzieli, że 19,5 proc. akcji  Rosnieftu kupi sam od siebie ten koncern. Za własne środki posiadane w bankach rosyjskich, za ruble czy za dolary – nie informowano.

Niezależnie od tego Rosnieft  jako koncern kontrolowany przez państwo kupił od państwa Basznieft za 5 mln dol. Żeby stało się to możliwe trzeba było upaństwowić tę spółkę. W ramach tej operacji aresztowany został Władimir Jewtuszenkow, właściciel 71 proc. spółki. Oskarżano go o pranie pieniędzy tak długo, aż zgodził się oddać państwu za darmo firmę. W tydzień później odzyskał wolność. A Basznieft stał się własnością Rosnieftu.

Drugie aresztowanie było bardziej sensacyjne. 14 listopada jego ofiarą padł minister rozwoju gospodarczego Aleksiej Uljukajew. Przyłapano go ponoć na przyjmowaniu łapówki w kwocie 2 mln dol. w jednym z biur Rosnieftu. Zdemaskowanie przestępcy było dziełem szefa ochrony bezpieczeństwa spółki, Olega Fieoktistowa, b. generała Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Dawnego kolegi ze służb samego Igora Sieczina.

Niektóre rosyjskie media zamieściły niezwykły przeciek – Uljukajew miał się domagać łapówki, aby nie przeszkadzać szefom Rosnieftu w „prywatyzowaniu” akcji spółki. Afera grubymi nićmi szyta – o zbyciu akcji nie decydował ani minister, ani nawet premier, tylko duet Putin i Sieczin. Ale zasłona dymna była widać konieczna. Uljukajew ministrem być przestał, siedzi w areszcie domowym.

Za to niebawem Sieczin na spotkaniu z Putinem triumfalnie ogłosił rosyjskiej opinii publicznej (choć nie wiadomo czy taka istnieje), że osiągnął sukces – pakiet akcji w cenie 10,2 mld dol., wbrew sankcjom nałożonym przez Zachód na Rosję, przejmują inwestorzy zagraniczni. A ich środki zasilą budżet państwa rosyjskiego.

Zagraniczni inwestorzy czy słupy?

Nabywcami okazali się być wspomniane już Katarski Fundusz Inwestycyjny (Qatar Investment Authority) i handlująca surowcami szwajcarska spółka Glencore. Nie jest jednak do końca jasne, kto zapłacił, do kogo będzie należeć 19,5 proc. naftowego giganta. Zagraniczni komentatorzy coraz bardziej podważają sens handlowy transakcji, pojawiły się bowiem spekulacje, że rząd w Moskwie bardzo niewiele otrzymał z tej kwoty.

Zainteresowanie Glencore nie dziwi. To potężna, nieco tajemnicza spółka specjalizująca się w transakcjach z reżimami objętymi sankcjami międzynarodowymi. Jak do niedawna Iran czy Kuba. Ale Katar, z którym Rosja w Syrii prowadzi pośrednią wojnę, sam bogaty w gaz, dopuszczony do rosyjskiej ropy to dla Kremla wspólnik co najmniej niespodziewany.

Wiarygodnej informacji o sprzedaży 19,5 proc. akcji Rosnieftu nie będzie. Program Telewizji Dożd 11 stycznia poinformował, że Rosnieftegaz, państwowy właściciel większości udziałów w Rosniefcie, jeszcze w ub. roku zmienił swój status prawny ze spółki publicznej na przedsiębiorstwo rządowe. Nie ma więc obowiązku publikowania sprawozdań finansowych i takie sprawozdanie za rok 2016 nie będzie ujawnione. Rosnieftegaz posiada obecnie 50,1 proc. udziałów w Rosnieft oraz pakiet 11 proc. udziałów w Gazpromie. Ale Gazprom ma zupełnie inną rolę w tej grze Kremla i musi stosować bardziej transparentne zasady, przynajmniej pozornie.

Według informacji TV Dożd tylko jakaś bliżej nieokreślona część dywidendy pobieranej przez Rosnieftegaz jest przekazywana do budżetu Rosji. Pytanie – kto przejmuje większość tej dywidendy? Rząd jako przychód poza budżetem? Na jakie niekontrolowane cele? A może to nie rząd, tylko bliżej nieokreślone grupy władzy nieformalnej? Ale jest inny, chyba większy problem i dla Kremla i dla Rosnieftu/Rosnieftegazu.

Bank w sojuszu z Rosjanami

Glencore na nabyte akcje warte 5,1 mld euro wyłożył ledwie 300 mln własnych środków waluty unijnej. Katarski Fundusz Inwestycyjny płaci więcej, ale nie jest to nawet połowa tego, co powinien. Tę wielką transakcję finansuje włoski bank Intesa SanPaolo. Nie jest to bank bardzo silny finansowo, nie ma dużych kapitałów, jego mocną stroną jednak są znakomite relacje z rosyjskimi instytucjami finansowymi. Lepsze nawet niż miał Unikredito.

Zwłaszcza ważne są wyjątkowe relacje z Gazprombankiem, który poza osobą Aleksieja Millera szefem Gazpromu, przewodniczącego rady nadzorczej tego banku – z samym Gazpromem nie ma wiele wspólnego. I to Gazprombank oraz Wszechrosyjski Bank Rozwoju Regionów są wsparciem finansowym Włochów w zrealizowaniu tej zagadkowej transakcji XXI stulecia. Jak się dowiedziałam, wsparcie wynosi ponoć  co najmniej 7,5 mld euro. Kreml łata więc dziurę budżetową pieniędzmi z rosyjskich państwowych instytucji finansowych. Czyli państwa rosyjskiego chorego na ciężki deficyt. Jak to jest możliwe?

Najnowsze artykuły