KOMENTARZ
Teresa Wójcik
Redaktor BiznesAlert.pl
Tydzień temu (5 lutego) minister środowiska Maciej H. Grabowski zaprezentował przyszły projekt nowelizacji ustawy Prawo geologiczne i górnicze. Gotowy projekt obiecał za dwa tygodnie, czyli licząc od dziś – za tydzień. Więc chyba za wcześnie na gruntowną dyskusję o nowych regulacjach, o których bardzo niewiele wiadomo.
Z kilkoma wyjątkami, wśród których najwięcej sensacji budzi kwestia Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych ( NOKE). Rezygnacja z państwowego operatora jest pewna, ale niejasności są poważne. Premier Donald Tusk na konferencji prasowej zapowiadając rezygnację z NOKE zaznaczył, że jest to inicjatywa szefa resortu środowiska. Co się rozumie samo przez się, bo na razie projekt jest dziełem tylko resortu. Jednak trzeba zauważyć, że premier to wyraźnie podkreślił. Rezygnacja z NOKE ma być dobrą informacją dla spółek prowadzących prace poszukiwawcze, które – upraszczając – sprzeciwiały się tej instytucji, jako tworowi biurokratycznemu o nadmiernych uprawnieniach i możliwościach kontrolnych.
Moim zdaniem ta informacja jest dla spółek tylko pozornie dobra – zamiast jednej NOKE będą mieć na karku inne, dość biurokratyczne twory. Bowiem minister Grabowski zapowiedział , że dbanie o interes Skarbu Państwa, bezpieczeństwo i racjonalną gospodarka złożami oraz standardy ochrony środowiska przejmą inne mechanizmy ustawowe. M. in. Państwowy Instytut Geologiczny i Wyższy Urząd Górniczy. WUG już zapowiedział, że przy takim rozwiązaniu musi dostać dodatkowe 60 etatów, jakieś zapotrzebowania mają też inne instytucje (NOKE miało mieć 200 etatów). Ostatecznie biurokracji może być więcej niż przy NOKE, który w praktyce mógłby być rozwiązaniem o wiele bardziej racjonalnym, jako jeden partner, w dodatku sam zainteresowany zyskiem.
Zagraniczni inwestorzy w Norwegii nie mają złych doświadczeń z udziałem państwowego operatora, pełniącego podobną funkcję co NOKE. Co innego z krajowymi koncernami zainteresowanymi gazem łupkowym – PGNiG, Orlen i LOTOS. PGNiG np. jest większościową własnością skarbu państwa, więc NOKE jako operator państwowy mógłby oznaczać jakieś dodatkowe „etatystyczne konsekwencje” dla tego koncernu i to może być prawdziwą przyczyną gwałtownego sprzeciwu.
Wśród argumentów ministra Grabowskiego znalazł się też taki, że jest za wcześnie na tworzenie nowej instytucji, gdy polska branża łupkowa dopiero powstaje. Jednak doświadczenie Norwegii świadczy o czymś odwrotnym – od początku eksploatacji złóż norweskich operatorem państwowym i obowiązkowym udziałowcem w każdej spółce wydobywczej był Statoil.
Spór o narodowego operatora wykazał jeszcze jedno – nie do rozstrzygnięcia okazał się konflikt resortów skarbu i środowiska o to, któremu z nich ma podlegać NOKE. I to być może jest kolejny powód rezygnacji z tej instytucji. Nie ma NOKE, nie ma sporu kompetencyjnego między resortami. Ale inne problemy pozostały.