Od dnia objęcia urzędu prezydenta USA Joe Biden podjął szybkie działania rozpoczynające wdrażanie Nowego Zielonego Ładu. Przede wszystkim podpisał dekret o powrocie Stanów Zjednoczonym do porozumienia paryskiego oraz dekrety i zarządzenia wykonawcze poważnie ograniczające wydobycie gazu ziemnego i ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych. To kosztowny program, ale pozwoli Stanom Zjednoczonym zacząć realizować zobowiązania wynikające z porozumienia paryskiego – pisze Teresa Wójcik, redaktor BiznesAlert.pl.
Jest to zgodne z programem wyborczym prezydenta Bidena zapowiadającym powrót do polityki ochrony klimatu i realizację Nowego Zielonego Ładu. Jednym z działań przyspieszających realizację tej polityki jest seria dekretów prezydenckich. Dzięki temu Demokraci unikną czasochłonnych procedur przy uchwalaniu ustaw przez Kongres.
Wśród podpisanych już dekretów trzeba wymienić zakaz dokończenia budowy rurociągu Kaystone XL, zakaz odwiertów poszukiwawczych i wydobywczych na terenach roponośnych w Alasce (zgodę na odwierty wydała uprzednio administracja Donalda Trumpa), wstrzymanie, a następnie zakaz dzierżawienia terenów federalnych pod eksploatację ropy naftowej i gazu ziemnego.
Koniec rewolucji łupkowej?
Amerykański przemysł naftowy już jest pod presją niskich cen i pesymizmu inwestorów. Obecnie jest szczególnie zaniepokojony dekretem zamykającym dostęp do zasobów na terenach federalnych, co oznacza praktycznie zakaz sięgania do bogatych złóż łupkowych w Nowym Meksyku, Wyoming, Alasce i złóż podmorskich w Zatoce Meksykańskiej. Mniej zagrożone obecnie jest wydobycie ropy i gazu z łupków w Teksasie oraz w Dakocie Północnej, gdzie eksploatacja w większości odbywa się na terenach prywatnych albo będących własnością stanu. – Uważamy, że nadmierne restrykcje na terenach federalnych nie są polityką korzystną. To po prostu spowoduje przeniesienie produkcji źródeł energii pierwotnej do innych krajów, gdzie nie będzie żadnych zakazów. Na przykład do wschodniego regionu Morza Śródziemnego, według projektu EastMed i do regionu Morza Kaspijskiego – powiedział w wywiadzie dla Bloomberg TV (29 stycznia) Pierre Breber, dyrektor finansowy firmy Chevron.
Stany Zjednoczone są największym konsumentem ropy naftowej na świecie, więc wszelkie ograniczenia krajowej produkcji wymuszą wzrost importu. Czołowi Demokraci uważają jednak, że to będzie wzrost „chwilowy”, ponieważ od 2035 roku w USA będą w użyciu wyłącznie bezemisyjne środki transportu i rynek w ogóle nie będzie potrzebował ropy. Chodzi więc wyłącznie o import na okres około 10 lat. W polemikach firmy paliwowe argumentują, że w skali globalnej ten import znacznie zwiększy wydobycie ropy w krajach, gdzie praktycznie w produkcji nie zwraca się uwagi na zabezpieczenie przed emisją CO2. Jednak na ten argument nie zwraca się uwagi, choć według Rystad Energy, przy eksploatacji łupków w USA emisja dwutlenku węgla na baryłkę jest o prawie połowę niższa niż średnia światowa. Zarówno przy eksploatacji na lądzie, jak i na morzu. Zdaniem dyrektora generalnego Pioneer Natural Resources, Scott’a Sheffield’a zmniejszenie krajowego wydobycia ropy nie tylko podniesie ceny na stacjach benzynowych. Także spowoduje, że wskutek praktycznie braku przepisów chroniących klimat w wielu krajach produkujących ropę, emisja CO2 globalnie wzrośnie, a ślad węglowy będzie znacznie większy. „Ten scenariusz jest niespójny z decyzją administracji Bidena o ponownym przystąpieniu do porozumienia paryskiego” – ocenił Sheffield.
Jednak ekspertom Nowego Zielonego Ładu w Stanach Zjednoczonych bardziej niż o ropę naftową chodzi o gaz ziemny. Podkreślają, że kluczowe znaczenie dla ratowania klimatu ma zakończenie wydobywania gazu ziemnego z łupków. Chodzi o to, że operatorzy przy eksploatacji złoża łupkowego nie mogą zapobiec wypuszczaniu lub spalaniu metanu co jest niezwykle szkodliwą praktyką dla klimatu. Co prawda badania Oil-Climate Index, z 2016 roku. finansowane przez Carnegie Endowment, dowodzą, że eksploatacja łupków, ( szczególnie w basenach Eagle Ford w południowym Teksasie i Bakken w Północnej Dakocie), mają jedne z najniższych emisji przy wydobyciu na świecie. Jednak Zielony Nowy Ład zakłada, że emisja ma zniknąć zupełnie. Powołują się przy tym na badania Cornell University opublikowane w 2019 roku stwierdzające, że to szczelinowanie hydrauliczne było przyczyną trwającego przez ostatnie 10 lat globalnego wzrostu poziomu metanu w atmosferze ziemskiej.
Wyeliminować konkurencję gazową
Wszyscy główni gracze łupkowi, w tym Chevron i Pioneer, twierdzą, że popierają plany Bidena dotyczące zlikwidowania wycieków metanu. Jednakże celem Bidena jest likwidacja rewolucji łupkowej, zaś główni gracze łupkowi chcą doskonalić technologię wydobycia, aby zlikwidować wyciek metanu. Bo jak zwracają uwagę eksperci Cornell University, celem polityków Nowego Zielonego Ładu jest nie tylko cel ekologiczny. Także cel rynkowy. Chodzi o wyeliminowanie z rynku USA gazu z łupków jako surowca energetycznego, energia „łupkowa” dostarczana do sieci jest na rynku energii USA o około 60 procent tańsza niż energia odnawialna z wiatru (nawet morskiego) i słońca. Ten rodzaj OZE jest w systemie energetycznym USA obciążony dodatkowo ceną energii rezerwowej, którą producenci OZE muszą dostarczać do sieci „gdy wiatr nie wieje i słońce nie świeci”. W perspektywie Nowego Zielonego Ładu to obciążenie ma zostać wycofane, a koszt balansu energetycznego ma obciążać rynek klienta.
Państwowa sprawiedliwość energetyczna
Dekret prezydenta Bidena na razie nie bardzo zaszkodzi sektorowi gazu z łupków. Wprawdzie w skali całego kraju prawie 70 procent terenów, na których są złoża łupkowe to własność federalna, ale firmy operatorskie zwykle starają się o nowe tereny z dużym wyprzedzeniem zanim rozpoczną odwierty. W dekretach nie ma tymczasem mowy o zakazie odwiertów. Tak jak to się stało z Keystone XL. Dlatego jest mało prawdopodobne, aby ten dekret Bidena miał jakikolwiek krótkoterminowy wpływ na produkcję gazu ziemnego i ropy naftowej z łupków. Sytuacja branży łupkowej stanie się jednak krytyczna, gdy Biden wprowadzi zakaz szczelinowania hydraulicznego, który będzie obowiązywał także w każdym stanie. A jest to jeden z najważniejszych punktów programu Nowego Zielonego Ładu i projektu zerowego śladu węglowego w energetyce USA do 2035 roku. Czy jak to się nazywa – „sprawiedliwości energetycznej”, która ma być dziełem państwa, a nie rynku.
Zdaniem prezesa koncernu Chevron Mike Wirtha obecna faza rewolucji energetycznej największe straty przyniesie eksploatacji podmorskich złóż ropy naftowej w Zatoce Meksykańskiej. Ten obszar jest w całości własnością federalną i przy nowym stanie prawnym należy brać pod uwagę, że już od 2023 roku wydobycie z tych złóż zacznie wygasać. Jeśli nie będzie można wydzierżawić od państwa nowych – rozpocznie się likwidacja produkcji ropy w Zatoce Meksykańskiej. Ściślej – w części należącej do USA. Regionem, który poniesie największy ciężar tego zakazu Bidena, są głębokie wody Zatoki Meksykańskiej, ponieważ jest ona w całości własnością rządu” – powiedziała Elisabeth Murphy, analityk ds. Sprzedaży w Ameryce Północnej w ESAI Energy LLC. Dodała, że oznaczałoby to o 40-procentowy spadek produkcji w Zatoce Meksykańskiej do 2030 roku. To część amerykańskiego przemysłu naftowego, w którym w ostatnich latach inwestycje już spadły, a firmy przerzucają się na łupki.
Wartość tej produkcji przynosi gospodarce amerykańskiej i państwu rocznie setki miliardów dolarów, z których przyjdzie zrezygnować – podkreślał Mike Wirth podczas rozmowy z analitykami. – Jeśli warunki w Stanach Zjednoczonych naprawdę zabronią nam inwestowania – są na świecie inne miejsca, gdzie możemy zabrać te nasze dolary”. W takiej sytuacji Biały Dom od paliwowych koncernów nie będzie mieć nawet podatków, globalne prawo finansowe pozwala płacić podatki firmom paliwowym w miejscu eksploatacji złóż. Cały projekt Nowego Zielonego Ładu ma kosztować dwa biliony dolarów, jak się dowiedzieliśmy, obciąży to kredytem państwo. Kredytodawcami mają być Chiny oraz FED. Obecne zadłużenie USA wynosi 27 bln dolarów.
Czy przez Bidena Polsce zabraknie LNG? Putin nie będzie zadowolony z odpowiedzi