Wójcik: Rewolucja łupkowa przetrwa presję cen ropy

19 września 2016, 07:30 Energetyka

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Z analiz MAE wynika, że amerykańskim koncernom wystarczy poziom cen 50 dol za baryłkę, aby produkcja była znów opłacalna. Tymczasem saudyjscy producenci muszą mieć ceny zbytu od 60 do 100 dol.

W ubiegłym tygodniu świat dowiedział się oficjalnie, że Stany Zjednoczone utraciły ponownie tytuł największego na świecie producenta ropy. Z raportów zaś wynika, że na pierwszym miejscu ponownie znalazła się Arabia Saudyjska. Rijad triumfuje, uznając, że po miesiącach  wycofywania kolejnych platform wiertniczych z basenów łupkowych,  wydobycie „czarnego złota” w USA spadło na tyle, że gdy wróci koniunktura, amerykańscy nafciarze będą musieli znów doganiać Saudyjczyków. Na razie Rijadowi należą się gratulacje za wprawdzie ogromny, ale bezsensowny wzrost wydobycia ropy. Dający jeden jedyny efekt: rosnącą nadpodaż w skali globalnej.

Eksperci, także z Saudi Aramco, obecnie są na ogół zgodni – cena ropy na rynkach światowych utrzyma się na poziomie średnio poniżej 50 dol. za baryłkę. Jeszcze niedawno byli przekonani, że te ceny znacząco odbiją w górę do końca br. , ale wygląda, że to już nieaktualna prognoza. Międzynarodowa Agencja Energii (MAE) oczekuje zastoju cen ropy na obecnym poziomie co najmniej przez pierwszą połowę 2017 r. Te marne perspektywy nie zakłócają optymizmu nafciarzy z Rijadu, choć deficyt budżetu Arabii Saudyjskiej niebezpiecznie wzrasta.

Po załamaniu światowych cen ropy pod koniec 2014 r. Saudowie byli pewni, że największe straty poniosą gospodarka USA i amerykańskie koncerny naftowe. Szczelinowanie hydrauliczne było wtedy technologią drogą i rewolucja łupkowa – jak się zdawało – wymagała ceny powyżej 100 dol. za baryłkę. Przy nadpodaży powodującej spadek cen wydawało się pewne, że liczba odwiertów w basenach łupkowych będzie gwałtownie spadać. Należało więc – zdaniem Saudów – zwiększać wydobycie własnej ropy, co miało być najlepszym sposobem na stłumienie rewolucji łupkowej i na ponowne opanowanie rynku ropy w Stanach Zjednoczonych. Tymczasem amerykańskie koncerny wyjątkowo szybko dostosowały się do niskich cen doskonaląc zwłaszcza technologię szczelinowania. Rzeczywiście spadała znacząco liczba odwiertów, ale do niedawna wcale nie spadało wydobycie. Ropa łupkowa  okazała się konkurencyjna wobec saudyjskiej ( i nie tylko) ropy konwencjonalnej. Do wiosny br. koszty wydobycia ropy łupkowej spadły o ponad 50 proc. i rosło wydobycie  w  USA.  Zgodnie z przyjętą przez Rijad taktyką rosło też w Arabii Saudyjskiej, aż wreszcie w lipcu produkcja ropy saudyjskiej prześcignęła produkcję surowca z łupków w USA. Wiosną br. amerykańskie koncerny zaczęły ograniczać wydobycie, które spadło do 8.9 mln baryłek dziennie. Zapasy krajowe są bardzo duże.

Jednak to nie jest  zwycięstwo Arabii Saudyjskiej w walce konkurencyjnej. Z analiz MAE wynika, że amerykańskim koncernom wystarczy poziom cen 50 dol za baryłkę, aby produkcja była znów opłacalna. Tymczasem saudyjscy producenci muszą mieć ceny zbytu od 60 do 100 dol.  Przychody budżetu państwa Saudów w 2014 r. w 85 proc. pochodziły z eksportu ropy. Gdy światowa cena ropy spadała, w Rijadzie kurczyły się przychody państwa. A cena spadała wskutek rosnącego wydobycia w Arabii Saudyjskiej, aż do nowego rekordu w lipcu br. wynoszącego 10,67 mln baryłek dziennie, w sierpniu może nawet ponad 12 mln. baryłek.

Ale cena tych baryłek jest za niska dla gospodarki saudyjskiej i pojawił się deficyt.  To tylko w USA pewne straty koncernów naftowych nie powodują strat całej gospodarki. Arabia Saudyjska musiała obciąć tegoroczne wydatki budżetu o około 25 proc. Zabrakło bowiem prawie 190 mld dol. jak podał Business Insider. Choć zwiększono wydobycie, to zostały poważnie zmniejszone inwestycje w sektorze naftowym, podniesiono podatki za zużycie energii  dla przedsiębiorstw naftowych, a także dla gospodarstw domowych. Mimo to budżet państwowy musiał sięgnąć do rezerw dewizowych po raz pierwszy od wielu lat. Oczywiście, sytuacja finansowa Arabii Saudyjskiej nie jest tak rozpaczliwa, jak sytuacja Wenezueli. Ale jest bardzo niekorzystna. Tym bardziej, że utrzymuje się cicha rywalizacja z Rosją, a Iran pragnie za wszelką cenę zwiększyć wydobycie i eksport ropy nawet jeśli cena baryłki spadnie poniżej 20 dol.

Nie jest wcale pewne, czy państwa naftowe na zbliżającym się spotkaniu w Algierii dojdą do porozumienia i wprowadzą zamrożenie wydobycia ropy. Ale jeśli nawet podejmą takie porozumienie i ceny zaczną iść w górę – to w pierwszym rzędzie skorzystają amerykańskie koncerny. One już poniosły niezbędne wydatki dostosowawcze, obniżyły i wciąż obniżają koszty wydobycia i jeśli ceny zaczną iść w górę  – bez żadnych kosztów rozpoczną odwierty i szczelinowanie. Rewolucja łupkowa okazała się wyjątkowo odporna na nadpodaż ropy, a gdy poradziła sobie z załamaniem cen na przełomie 2014/2015 r., to z pewnością poradzi sobie z prognozowanymi dość słabymi cenami w 2017 r. Do tego gospodarka i PKB Stanów Zjednoczonych nie są zależna jedynie od ropy, tak jak gospodarka Arabii Saudyjskiej, Rosji, Iranu itd.  Nawet jeśli w Algierii zostanie podjęta zgodna decyzja o zamrożeniu poziomu wydobycia ropy – to w pierwszym rzędzie skorzystają z niej sprężyste firmy amerykańskie niemal błyskawicznie dostosowujące się do warunków na rynku. Wiwaty w Rijadzie z okazji odzyskania światowego prymatu Arabii Saudyjskiej w wydobyciu ropy są właściwie bez powodu.