KOMENTARZ
Teresa Wójcik
Redaktor BiznesAlert.pl
Grecki minister energetyki Panajotis Lafazanis kilka dni temu oświadczył, że koszt greckiego odcinka Turkish Streamu oszacowano na 2 mld dol. Przy okazji podkreślił duże znaczenie przyszłej inwestycji dla swojego kraju. Greckie firmy maja być ogromnie zainteresowane budową i eksploatacją tego odcinka. Lafazanis powiedział też, że załatwiony został pozytywnie problem sfinansowania całej inwestycji, czyli wspomnianej kwoty 2 mld dol. jednak nie ujawnił kredytodawcy. Media greckie sugerują, że środki finansowe będą pochodzić z Rosji.
Według greckiego ministra, realizacja greckiego odcinka rury rosyjsko-tureckiej umożliwi stworzenie ok. 20 tys. miejsc pracy, co będzie mieć korzystny wpływ na rozwój gospodarki nie tylko w Grecji, ale i w całym regionie Bałkanów.
W Atenach w poniedziałek pojawiła się półoficjalna informacja, że strona gracka spodziewa się podpisania memorandum ws Turkish Streamu w czasie Petersburskiego Międzynarodowego Forum Gospodarczego (PMEF), które odbędzie się od 18 do 20 czerwca. Jednakże 29 maja turecki minister Taner Yildiz oficjalnie poinformował, że Gazprom dotychczas nie zwrócił się do władz w Ankarze o koncesję zezwalająca na budowę rury na terenie Turcji. Procedura koncesyjna wg przepisów tego państwa wymaga kilku miesięcy.
Dotychczas również nie ma nawet przygotowanych żadnych ustaleń w sprawie międzyrządowej umowy Ankary i Moskwy, w mediach tureckich coraz częściej w tych dniach pojawia się opinia, że projekt Turkish Stream jest tylko blefem na użytek szantażowania Brukseli i łudzenia rządu Syrizy. Z drugiej strony nie brak domysłów, że Kreml wyczekuje z formalnościami na czas po wyborach parlamentarnych w Turcji, które jak wiadomo, mają się odbyć już 7 czerwca.