Wójcik: Sekretarz Obrony USA z Russia Today? To możliwe

14 listopada 2016, 07:30 Bezpieczeństwo

 

Źródło: WikiCommons

KOMENTARZ

Piotr Wójcik

Klub Jagielloński

Wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych powinien wzbudzać obawy dotyczące polityki USA wobec Rosji. Ciepłe słowa Trumpa o Putinie oraz zapowiedzi negocjacji z nim, a także podważanie bezwarunkowej pomocy USA dla członków NATO, były powszechnie cytowane, więc nie warto ich tu znów dokładnie przytaczać. Słusznie zauważa się, że proza sprawowania władzy zmusi Trumpa do korekty wielu jego kontrowersyjnych zapowiedzi. Czy to w wyniku wzajemnego ograniczania się instytucji USA, czy oparcia nowej administracji o środowisko Partii Republikańskiej. Jednak doniesienia dot. niektórych kandydatur na główne stanowiska w nowym gabinecie również skłaniają do stawiania pytań o kształt polityki zagranicznej USA.

Najbardziej wątpliwą postacią jest doradca Trumpa ds. wojskowych Michael Flynn. Ten emerytowany generał pojawia się jako możliwy Doradca ds. Bezpieczeństwa Narodowego, a nawet jako Sekretarz Obrony. Flynn ma bardzo dwuznaczne kontakty z Rosją, a Michael Crowley z Politco stwierdził wręcz o nim, że „darzy Rosję uczuciem”. Jest regularnym analitykiem propagandowej stacji telewizyjnej Kremla Russia Today (obecnie RT). Był także gościem słynnego już przyjęcia z okazji 10-lecia Russia Today, na którym obecny był Władimir Putin. Impreza miała miejsce w grudniu 2015 r., a więc już po zajęciu Krymu i pełzającej inwazji na Donbas. Nie przeszkadzało to Flynnowi siedzieć przy jednym stole z prezydentem Rosji.

O rusofilię trudno podejrzewać Newta Gingricha, prawdopodobnego Sekretarza Stanu w gabinecie Trumpa. Jednak wypowiedzi Gingricha pokazują, że tezy stawiane przez Trumpa znajdują zrozumienie w jego otoczeniu. Gingrich podczas wywiadu dla CBS podtrzymał zdanie Trumpa, że USA nie będą bezwarunkowo pomagać swoim sojusznikom, jeśli ci nie będą wypełniać swoich zobowiązań. Oświadczył również, że to członkowie NATO sami powinni się troszczyć o amerykańskie zaangażowanie. W wywiadzie tym użył też wyjątkowo kontrowersyjnego stwierdzenia, mówiąc, że Estonia leży… na przedmieściach Petersburga, a więc Rosja nie zaryzykowałaby tam wojny. Nawet jeśli był to niezamierzony lapsus, to określanie w ten sposób obszarowo większego niż Dania państwa, którego granice leżą 160 km od byłej rosyjskiej stolicy, niezbyt dobrze świadczy o sposobie myślenia prawdopodobnego Sekretarza Stanu o wschodnich obszarach NATO.

Oczywiście personalne przewidywania oraz obawy o kształt polityki USA nie muszą się sprawdzić. Jednak bardzo mocna pozycja Flynna w otoczeniu Trumpa pokazuje, że prorosyjskość nowego prezydenta-elekta nie jest wydumana. A słowa Gingricha, podważające bezwarunkową solidarność w ramach NATO, pokazują, że obawy o amerykańskie gwarancje po zwycięstwie Trumpa nie są bezpodstawne.