Wójcik: Trump porzuca porozumienie klimatyczne. Krytyka i uznanie w USA

5 czerwca 2017, 07:30 OZE

– Prezydent Donald Trump spełnił kluczowe zobowiązanie złożone w kampanii wyborczaj – zadeklarował chęć wycofania Stanów Zjednoczonych z Porozumienia Paryskiego w sprawie klimatu – pisze Teresa Wójcik, redaktor BiznesAlert.pl.

Donald Trump. Źródło: Flickr

W ocenie zwolenników tego ruchu porozumienie, którego podstawowym celem jest ograniczenie emisji gazów cieplarnianych w istocie było bardzo niekorzystne dla amerykańskich podatników, amerykańskich firm energetycznych, dla każdego Amerykanina, potrzebującego niezawodnych dostaw taniej energii. Jest również niekoniecznie korzystne dla krajów, które nadal są uczestnikami Porozumienia. Krytyczne oceny decyzji Trumpa przywołują argumenty polityczne i ideowe.

Surowe słowa Rady Altantyckiej

Decyzja prezydenta Trumpa jest wielkim błędem, jest „krótkowzroczna i lekkomyślna”. Przekazuje przewodnictwo w światowej polityce klimatycznej  Chinom i Europie – oceniają analitycy think-tanku Atlantic Council. – Ta decyzja sprawi, że trudniej będzie współpracować z naszymi przyjaciółmi i sojusznikami w krytycznych kwestiach polityki zagranicznej. Trudniej będzie współpracować naszym firmom z europejskimi firmami – uważają. Analitycy tego think-tanku argumentują, że podstawowym zadaniem USA jest „chronić naszą planetę dla przyszłych pokoleń”.

David Goldwyn, szef Grupy Konsultantów ds. Energii Rady Atlantyckiej, konkluduje: „Podczas gdy inne kraje będą rozwiązywać wspólnie globalne problemy klimatyczne i będą dążyć ku pięknym nowym czasom, my zmierzamy z powrotem do XIX wieku. W Paryżu wygrała przyszłość, a my się od niej odwracamy”.

David Koranyi, analityk Rady Atlantyckiej ocenia, że decyzja Trumpa spowoduje ogromne szkody w Stanach Zjednoczonych i na świecie. – To jest krótkowzroczna i lekkomyślna decyzja, ignorująca rzeczywistość naukową, dyplomatyczną i gospodarczą, a nawet opinię publiczną. Stanowi nie tylko zagrożenie dla przyszłości naszej planety, ale zagraża amerykańskiemu bezpieczeństwu narodowemu, amerykańskim interesom handlowym, konkurencyjności i globalnemu przywództwu USA.

Pochwały Heritage Foundation

Zdaniem analityków innego think-tanku, Heritage Foundation i jej prezesa Jima DeMint’a,  powody, którymi kierował się prezydent Trump są głęboko uzasadnione ekonomicznie i społecznie. Zasługują na szczególnie wnikliwą uwagę.

A jego realizacja wymaga wielkich kosztów od państw, które zobowiązały się realizować program zapobiegania zmianom klimatycznym. Gdyby Stany Zjednoczone przeprowadziły w energetyce głębokie zmiany konieczne w konsekwencji zgody Obamy na Porozumienie Paryskie – utraciłyby 2,7 mln miejsc pracy, poważnie spadłaby produkcja oraz o 2,5 bln dol zmniejszyłby się amerykański PKB do 2035 r.

Występując z Porozumienia, Trump usunął potężną przeszkodę w osiągnięciu przez USA 3 procentowej stopy wzrostu gospodarczego, co finansiści i ekonomiści uznali za konieczne dla rozwiązania wielu problemów gospodarczych i społecznych kraju.

Konsekwencje ewentualnej ratyfikacji Porozumienia Paryskiego obowiązywałyby znacznie dłużej niż tylko przez kadencję administracji Trumpa.

Porozumienie wymaga, aby państwa uczestniczące w tym akcie aktualizowały swoje zobowiązania co pięć lat od 2020 r. Tak, aby były coraz ambitniejsze i bardziej wyśrubowane. Obama zobowiązał się, aby emisja gazów cieplarnianych zmniejszyła się o 26 do 28 procent. Nie ukrywając, że celem jest w przyszłości – wcale nie tak dalekiej. choć oficjalnie niesprecyzowanej – redukcja o 80 proc.

Tymczasem realizacja Porozumienia Paryskiego nie przynosi praktycznie żadnych korzyści dla ochrony klimatu. Nawet, jeśli każde państwo sprecyzuje i zrealizuje swoje zobowiązania, a największy emitent CO2  Chiny, obniżą emisję – to z dokładnych obliczeń klimatologów wynika, że zmiany – tj spadek temperatury średniej na Ziemi – będą prawie niewykrywalne.

Marnotrawstwo czyli Zielony Fundusz Klimatyczny

W negocjacjach klimatycznych przygotowujących Klimatyczny Szczyt ONZ  w Paryżu wezwano do realizacji finansowania Zielonego Funduszu Klimatycznego (powstał w 2010 r.). Oznacza to, że 194 państwa, które powołały Fundusz, do 2020 r. razem wyasygnują 100 mld dol. rocznie. Najbogatsze państwa łącznie na początek – 10 mld. dol. W tym USA – jak zobowiązał się Obama – 3 mld. dol. Z tego administracja Obamy przekazała 1 mld. Wycofując Stany Zjednoczone z Porozumienia, prezydent Trump zapowiedział, że dalszego finansowania ( tj. 2 mld dol.) nie będzie. Przy okazji wyszło na jaw, że Obama „przekazał 1 mld. dol. amerykańskich podatników do Zielonego Funduszu bez zgody Kongresu”. Niezgodnie z prawem.

Środki pomocy ONZ na cele polityki klimatycznej w państwach rozwijających się wydatkowane są bez żadnej kontroli, a nie brakuje dowodów, że często służą najbardziej skorumpowanym rządom i politykom, nie zaś autentycznie potrzebującym.

Tymczasem jedyną realną pomoc wobec wyzwań zmian klimatycznych i klęsk żywiołowych ludność w krajach rozwijających się może uzyskać dzięki wolnej przedsiębiorczości, praworządności i poszanowaniu własności prywatnej.

Manipulacje medialne i nie tylko

Media alarmują, że występując z Porozumienia Paryskiego USA stają w jednym szeregu z Syrią i Nikaraguą. Jakoś zapomniały, że sygnatariuszami Porozumienia są i pozostają Korea Północna i Iran.

Niektórzy analitycy twierdzą, że jest kompromitacją dla USA oddanie pozycji lidera walki z globalnym ociepleniem Chinom. O aspiracjach Pekinu w tej dziedzinie mówił prezydent i przewodniczący Chińskiej Partii Komunistycznej Xi Jinping na Światowym Forum w Davos 2017 r. Ale argument o sukcesach Chin w ochronie klimatu jest absurdalny. Chiny mają poważne problemy z jakością powietrza  (nie tylko z dwutlenkiem węgla). Pekin wielokrotnie fałszował – i fałszuje – dane dotyczące wielkości zużycia węgla i monitorowania stanu powietrza. Nie ma porównania co do stanu ochrony środowiska w USA i w Chinach.

Istnieje wiele umów ekonomicznych i dyplomatycznych, zapewniających współpracę wielu państw świata z USA w sprawach ważnych dla obu stron. Odstąpienie Waszyngtonu od Porozumienia Paryskiego niczego tu nie zmienia. Choć spotka się z krytyką i konsternacją niektórych zagranicznych przywódców, tak, jak było w przypadku, gdy USA wycofały się z Protokołu z Kioto.

Jednakże, może to bardzo być korzystne dla przyszłych negocjacji, jeżeli inne rządy przekonają się, że USA potrafią oprzeć się presji dyplomatycznej, aby ochronić amerykańskie interesy.

Korzyści dla amerykańskiej energetyki oraz dla konkurencyjności gospodarki USA

Zwolennicy Porozumienia Paryskiego twierdzą, że wystąpienie USA to stracone szanse dla OZE. Inni uważają, że decyzja Trumpa dla OZE nie ma znaczenia, ponieważ wzrost zielonej energii jest bardzo dynamiczny. Ale ich argumentacja nie jest przekonująca. Dla amerykańskich firm energetycznych – wszystko jedno czy w sektorze konwencjonalnym czy odnawialnym – decydujące będą konkurencyjność i innowacyjność. A nie modele biznesowe budowane na międzynarodowych umowach.

W decyzji prezydenta o wystąpieniu z Porozumienia nie ma niczego, co utrudniałoby Amerykanom dalsze inwestowanie w nowe technologie energetyczne. Rynek energii w USA ma wartość 6 bln. dol., a do 2040 r. wzrośnie o jedną trzecią.

Na świecie około 1,3 miliarda ludzi nie ma jeszcze dostępu do energii elektrycznej. To ogromny rynek zachęcający sektor prywatny do inwestowania w kolejne technologie energetyczne bez sięgania do  pieniędzy podatników. Rząd federalny USA i społeczność międzynarodowa powinny przestać dotować z budżetu nowe technologie energetyczne, a jednocześnie eliminując przepisami tanie, istniejące i niezawodne źródła energii. „Porozumienie Paryskie otworzyło drzwi przyszłym władzom USA do takich praktyk i do wydawania setek miliardów dolarów na międzynarodowe programy klimatyczne. Bez wiedzy i udziału Kongresu, tak, jak  to zrobiła administracja Obamy.Teraz, na szczęście, te drzwi  zostały zamknięte” – konkludują analitycy Heritage Foundation.

Urynkowienie energetyki odnawialnej

Co będzie z energetyką odnawialną USA po odstąpieniu od Porozumienia Paryskiego?  Bicie na alarm jest raczej bez sensu, przecież inwestycje w elektrownie solarne i wiatrowe w Stanach Zjednoczonych nie były i nie są realizowane dzięki interwencji czy pomocy Białego Domu – uważa dr Megan Dailey, ekspert portalu Energy and Capital. – A już zupełnie jest bez sensu obawa, że deklaracja prezydenta  stanowi koniec amerykańskiego przemysłu energetyki odnawialnej. Porozumienie Paryskie było kontrowersyjną sprawą od samego początku. Co gorsza media postarały się, aby jak najmniej ludzi wiedziało, czego wymaga realizacja Porozumienia. Wiadomo tylko, że wszyscy uczestnicy  tego aktu są  odpowiedzialni za pewną redukcję emisji gazów cieplarnianych, aby wzrost temperatury na całym świecie był nie wyższy niż 2 st. C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej. Na pierwszy rzut oka wydaje się to idealnym ratowaniem całego świata. Oczywiście, jeśli wierzyć, że istnieje globalne ocieplenie, ma niszczycielskie znaczenie i ludzkość je spowodowała. Ale warto spytać – dlatego 2 st.C, nie 1 st.C, albo 3 st. C? Warto spytać – czy naprawdę wiadomo, co skutecznie powstrzyma wzrost temperatury, a potem jej spadek? I co są warte postanowienia, jeśli nie ma instrumentów kontrolnych ich realizacji, bo każde państwo ma to robić po swojemu – pisze Amerykanka.

Zarzuty Trumpa są więc głęboko uzasadnione. Ale wcale nie są skierowane przeciwko energetyce odnawialnej. Trump jest biznesmenem. W jego ocenie przedsiębiorstwa  to sprawa rynku i konkurencji, a nie państwa. Energetyka odnawialna ma zarabiać, a nie być finansowana przez podatników. Bez sensu są deklaracje niektórych  władz stanowych np Kalifornii, o dalszym wspieraniu polityki ochrony klimatu poprzez „wspieranie energetyki odnawialnej”. Będzie lepiej, jesli ten sektor będzie po prostu konkurencyjny.