Wójcik: Wynik wyborów w Turcji może zaszkodzić rosyjskiemu gazociągowi

0
20
Tranzyt gazu przez Grecję - projekty. Grafika: Breugel.

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Wczoraj odbyło się robocze spotkanie prezydenta Rosji Władimira Putina i szefa Gazpromu Aleksieja Millera. Nie sprawdziły się pogłoski, że prezydent zamierza odwołać Millera ze stanowiska.  

Stenogram zapisu rozmowy zamieszczony na portalu koncernu wskazuje, że spotkanie było rzeczowe i nic nie świadczy o tym, żeby pozycja dotychczasowego szefa koncernu była zagrożona.

Putin chciał, aby szef koncernu przedstawił wyniki za pierwszy kwartał b.r., a Miller szczegółowo poinformował go o wynikach działalności Gazpromu na rynku krajowym i rynkach zagranicznych.  Sytuację dla koncernu ocenił, jako zdecydowanie lepszą w pierwszym kwartale 2015 r., niż pod koniec 2014 r., Jeśli chodzi o wydobycie, w 2014 r. Gazprom wydobył 444 mld m3 metrów gazu, podczas gdy jego zdolności produkcyjne wynoszą 617 mld m3.

Szef Gazpromu w szczególności podkreślił korzystne wyniki w eksporcie, co jego zdaniem, jest trwałym „bardzo dobrym trendem”.  Największy importer rosyjskiego gazu, Niemcy, w maju 2015 r. zakupił o 68 proc. błękitnego surowca więcej niż w maju 2014. Zdaniem koncernu – zapotrzebowanie w krajach Unii Europejskiej, zwłaszcza właśnie w Niemczech, będzie nadal wzrastać.

Miller zakomunikował prezydentowi, że Gazprom może szybko zwiększyć produkcję gazu i w pełni zaspokoić największe nawet zapotrzebowanie rosyjskich i zagranicznych klientów oraz zapewnić „stuprocentową” niezawodności dostaw.

Szef Gazpromu poinformował Putina o pracy nad „wielkimi projektami gazowymi”, w tym o stanie realizacji „najważniejszego” projektu Siła Syberii, który przebiega zgodnie z harmonogramem i przy „bardzo dobrej współpracy” z Chinami. Podobnie ocenił sytuację na drugim „zachodnim” gazociągu prowadzącym do Chin. Informacja o współpracy gazowej z Chinami była obszerna, włącznie z wyliczaniem wspólnych ceremonii przy rozpoczęciu realizacji kolejnych inwestycji.

Charakterystyczne jest, że Miller nie przedstawił (a Putin się nie dopytywał) stanu prac przy Turkish Stream. Choć do soboty chwalił się, że prace przy układaniu tej magistrali rozpoczną się pod koniec czerwca, a gaz popłynie nią już w 2016 r.

Tymczasem wygląda na to, że wielokrotnie zapowiadane przez Millera otwarcie gazociągu Turkish Stream jest o tyle nieprawdopodobne, że jak podkreśla strona turecka, nie ma jeszcze podpisanych żadnych umów obowiązujących Ankarę i Moskwę do realizacji South Stream. Nie dokonano też, – co oczywiste – żadnych czynności administracyjnych, bez których budowa gazociągu jest niemożliwa.

„Pewne opóźnienia” w zawarciu wiążących umów, Miller tłumaczy mediom wyborami parlamentarnymi w Turcji, które odbyły się 7 czerwca. Dlatego z umowami trzeba zaczekać, aż powołany zostanie nowy rząd. Oczywiście przez partię prezydenta Turcji Erdogana. Tymczasem sytuacja w Turcji jest niepewna – partia Erdogana nie uzyskała większości i samodzielnie rządu nie powoła. Wszystkie trzy pozostałe partie zapowiedziały, że żadna wejdzie w koalicję z partią prezydencką.

Wobec tego są tylko dwie możliwości – albo rząd utworzą trzy partie mniejszościowe, które jednak razem mają większość ponad 50 proc. mandatów. Albo nowe wybory, jeśli parlament turecki nie utworzy rządu w ciągu 45 dni, jak już zapowiedział lider tureckiego opozycyjnego ruchu nacjonalistycznego (MHP) Devlet Bahcel. Partie mniejszościowe zapowiedziały, że nie godzą się na Turkish Stream, więc coraz bardziej jest prawdopodobne, że kolejny projekt Gazpromu dla Unii Europejskiej nie będzie zrealizowany. Analitycy rynku gazu z Amerykańskiego Instytutu Naftowego (American Petroleum Institute – API) zauważyli, że być może ostatecznie to Bruksela będzie naciskać Turcję na zawarcie umowy o realizacji Turkish Stream z Rosją.