icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Wójcik/Jakóbik: 2015 – Jak długo utrzymają się niskie ceny ropy naftowej?

KOMENTARZ

Teresa Wójcik, Wojciech Jakóbik

Redakcja BiznesAlert.pl

Pod koniec 2014 r. pewne jest jedno: spadek cen ropy na globalnym rynku zadał poważne straty Rosji, Iranowi i Wenezueli. 

Czarny surowiec od czerwca br. stracił prawie połowę wartości, co nie tylko zrujnowało gospodarczo Rosję, ale także zaciążyło na innych producentach i eksporterach ropy. Najważniejszy surowiec energetyczny jeszcze w czerwcu kosztował 115 dol. za baryłkę, dziś przeciętnie dosięga 60 dol. Ta cena wprawdzie nie jest po myśli amerykańskich potentatów paliwowych, których potęga zbudowana jest na eksploatacji ropy i gazu, ale przyniosła największe uderzenie dla Kremla, bo tania ropa – to ruina rosyjskich finansów.

Przychody ze sprzedaży ropy i gazu stanowią ponad 67 proc. rosyjskiego budżetu, a sprzedaż ropy stanowi 70 proc. rosyjskiego eksportu.  Moskwa w pierwszym półroczu br. planowała budżet na 2015 r. licząc, że będzie sprzedawać ropę przeciętnie po 100 dol. za baryłkę. Jeśli cena spadła do 60 dol., to znaczy, że gospodarze Kremla muszą zasadniczo zmienić plany. Idzie im to niesporo – niedawno rosyjskie ministerstwo finansów zakomunikowało, że w 2015 r. Rosja będzie sprzedawać ropę po 80 dol. za baryłkę, co znaczy, że wzrost gospodarczy skurczy się o 0,8 proc. Faktycznie – dla rosyjskich koncernów 80 dol. to obecny koszt wydobycia ropy. Aby ropa przynosiła zysk, cena na rynku eksportowym musi być wyższa.

Tymczasem analitycy rynku oceniają, że w 2015 r. światowa cena ropy wyniesie 60 – 65 dol. za baryłkę, a w związku z tym recesja w Rosji może przekroczyć 2 proc. Prognozy Aleksandra Diukowa, dyrektora Gezprom Nieftu, są jeszcze czarniejsze – z początkiem 2015 r. cena ropy ma wynosić 60 dol. za baryłkę, a trzeba się liczyć, że w ciągu roku spadnie do poziomu 50 – 40 dol. Uljukajew powiedział, że rząd na podstawie uproszczonej prognozy opracował scenariusz, na wypadek, gdyby cena ropy spadła do 60 – 40 dol. za baryłkę.

Dobre alibi przedstawił dyrektor rosyjskiego WWF Igor Czestin, który ocenił, że wobec spadających cen ropy naftowej Rosja powinna ogłosić dziesięcioletnie moratorium na wydobycie węglowodorów z Arktyki. Jego zdaniem w obecnej sytuacji te projekty są „absolutnie nieopłacalne”. W odpowiedzi na ten apel przedstawiciele Rosnieftu przyznali, że rozważają dalsze prace przy projekcie ze względu na brak partnerów.

Prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin zapowiedział, że sytuacja po takim spadku cen ropy nieuchronnie wymagałaby  restrukturyzacji gospodarki. Rosyjski przywódca nie wyklucza ewentualnej zmowy na rynku energii między Arabią Saudyjską i Stanami Zjednoczonymi. Jednakże powiedział, że nie ma na to wiarygodnych dowodów. Tymczasem rosyjskie rezerwy złota i zagranicznych walut, którymi Kreml zasypuje niedobory finansowe wywołane spadkiem cen ropy, skurczyły się do poziomu poniżej 400 mld dolarów po raz pierwszy od sierpnia 2009 roku. Bank Centralny wydał już ponad 80 mld dolarów na obronę wartości taniejącego rubla.

Jeśli cena ropy w 2015 r. spadnie do ok. 60 dol. za baryłkę – deficyt budżetowy Rosji może wynieść około 38 mld dol., zaś spadek PKB wyniesie wówczas 3 proc. Takie informacje przekazał w ostatnią sobotę dziennikarzom rosyjski minister rozwoju gospodarczego Aleksiej Uliukajew. Nieco wcześniej dziennik Kommiersant, powołując się na swoje źródła, podał, że według makroekonomicznej prognozy ministerstwa finansów przy cenie ropy wynoszącej ok. 60 dol.za baryłkę, PKB Rosji spadnie o 4 proc., zaś straty budżetu wyniosą ćwierć bln rubli.

Według ostatniej oficjalnej prognozy rosyjskiego ministerstwa rozwoju gospodarczego, przy cenie ropy 80 dol. za baryłkę, oczekiwany spadek PKB Rosji w 2015 r. będzie na poziomie 0,8 proc. Aleksiej Uliukajew powiedział też, że już w pierwszym kwartale 2015 r. Bank centralny Rosji powinien koniecznie obniżyć stopę oprocentowania referencyjnego. Tymczasem decyzją Rady Dyrektorów Banku centralnego w połowie grudnia br. stopa referencyjna została podniesiona z 10,5 do 17 proc. Była to już szósta podwyżka tej kluczowej stopy procentowej w 2014 r., która na początku roku wynosiła 5,5 proc.

Zdaniem Diukowa turbulencje na światowym rynku ropy będą trwały także w 2015 r. i dlatego Gazprom Nieft przeszedł na planowanie miesięczne zamiast rocznego. Wielkie inwestycje w sektor ropy i gazu – jak Siła Syberii, Sachalin 2, czy eksploatacja złóż ropy w Arktyce potrzebują kilkanastu lat wydatkowania środków, których Rosja nie ma. Były minister finansów i bliski współpracownik Putina, Aleksiej Kudrin, podkreślił ostatnio, że „Rosja pogrąża się w głębokim kryzysie gospodarczym i Kreml nie ma innego wyjścia, jak poprawić swoje relacje z Zachodem”.

Inne państwa żyjące z eksportu ropy, w perspektywie 2015 r. też mają problemy nie mniejsze niż obecnie. Iran na taniej ropie traci miliard dolarów miesięcznie. Ekonomiści w Teheranie zapowiadają, że w nachodzącym roku kraj czeka nie tylko deficyt budżetowy, ale i „wielki kryzys”. Już obecnie Iran rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. Dlatego rząd irański oferuje masowo młodym mężczyznom podpisywanie kontraktu na dwuletnią służbę wojskową za odpowiednią kwotę w dolarach.

Ropa przynosi Wenezueli 95 proc. zysków z eksportu. Spadek ceny tego surowca powoduje, że rząd w Caracas nie może dopiąć budżetu i finansować rozbudowanych programów socjalnych.  Inflacja już obecnie wynosi 60 proc. Według analityków rynku ropy Wenezuela dysponuje przestarzałą technologią wydobycia i powinna sprzedawać ropę po 117 dol.za baryłkę. Niższa cena wg ich rachunków jest nieopłacalna. Ekonomiczne problemy Wenezueli i Iranu przyniosły pierwsze punkty polityczne dla Zachodu. Finansowe braki Wenezueli spowodowały, że Kuba zgodziła się na odwilż w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi, ponieważ latynoski sojusznik nie ma środków na wspieranie reżimu Fidela Castro. Z kolei Teheran jest skłonny do ustępstw w negocjacjach o programie nuklearnym.

Traci także Algieria,  która apeluje do OPEC o zmniejszenie produkcji ropy i windowanie jej ceny. Kraj posiada około 200 mld dolarów rezerw zagranicznych walut, którymi pokryje spadki dochodów do budżetu w nadchodzących latach ale jego zależność od eksportu ropy w wysokości 97 procent dochodów i 60 procent środków w dyspozycji państwa szybko nie spadnie. Premier Abdelmalek Sellal zapowiedział, że odpowiedzią na niedobory środków finansowych może być zamrożenie zatrudnienia w sektorze publicznym, który daje prawie 60 procent zatrudnienia w Algierii. Petrodolary są także fundamentem rozrośniętego programu socjalnego, na który przeznaczane jest 21 procent dochodów do budżetu rocznie. W ten sposób rząd próbował rozładować napięcie społeczne doby Arabskiej Wiosny. Wobec taniejącej ropy naftowej, będzie musiał osłabić to narzędzie.

Według popularnej oceny scenariusz światowej rozgrywki energetycznej jest powtórką z czasów Ronalda Reagana – to Stany Zjednoczone przekonały Arabię Saudyjską do nadpodaży ropy, aby doprowadzić do gospodarczej zapaści Rosję i jej klęski w drugiej zimnej wojnie. Według innej oceny to sam Rijad doprowadził do wojny cenowej na światowym rynku ropy, aby zniszczyć swojego głównego konkurenta w regionie Bliskiego Wschodu, czyli Iran. Tak się zaś składa, że Rosja i Iran są także rywalami USA.  – Mówienie o takich spiskach jest całkowicie nieuzasadnione i pokazuje niezrozumienie w pewnych kręgach – mówił natomiast saudyjski minister ropy naftowej. – Nasza strategia jest oparta ściśle na założeniach ekonomicznych. Jeżeli Rosjanie chętnie podchwytują tezę o spisku Saudów i Amerykanów, to komentatorzy z Zachodniej Europy są bardziej przychylni teorii o walce Saudyjczyków z ropą łupkową.

Henrik Boehme, analityk niemieckiej redakcji Deutsche Welle, uważa, że w nadchodzącym 2015 r. ropa będzie wciąż tania, ale gospodarka Unii Europejskiej na tym nie skorzysta. Przeciwnie – to nie będzie dobry rok dla Europy, jeśli ceny ropy będą tak „absurdalnie” niskie. „Już obecnie rynki i giełdy są wyjątkowo nerwowe. Jeśli ceny ropy nadal będą spadać, strefa euro jeszcze głębiej pogrąży się w deflacji. Ludzie będą odkładać większe zakupy a firmy inwestycje – według logiki: poczekajmy, będzie jeszcze taniej. I rzeczywiście, będzie taniej, bo brak popytu to spadek cen. Unii grozi druga faza stagnacji, powtarzamy fatalny scenariusz Japonii ocenia Boehme. Przy rezygnacji z  industrializacji krajów UE tania ropa nie będzie stymulować wzrostu gospodarczego, tak jak to się dzieje w USA – podkreśla Boehme.

Wszystkie atuty w ręku wydaje się mieć Arabia Saudyjska. Największe złoża ropy w najlepszych na świecie warunkach wydobywczych i geologicznych. Koszty produkcji nie są wyższe niż 10 centów za baryłkę. Saudyjski minister ropy Ali Al-Naimi zauważył, że dla Rijadu nie jest ważne, czy cena surowca spadnie do 50 czy nawet 20 dol. za baryłkę. Arabowie nie chcą nadal zmniejszyć produkcji.

– Jeśli Arabia zmniejszy wydobycie, ceny pójdą w górę a nasze udziały w rynku przejmą Rosjanie, Brazylijczycy i poszukiwacze ropy łupkowej z USA – ocenił polityk. Podkreślił, że kraje Zatoki Perskiej poradzą sobie nawet z długotrwałym spadkiem ceny surowca, bo realny koszt wydobycia to 4-5 dolarów za baryłkę. Stwierdził, że projekty w Brazylii, Zachodniej Afryce i Arktyce będą musiały ciąć wydobycie pierwsze, ze względu na wyższe koszty wydobycia. – Tylko kraje  wydobywające ropę naftową z wysoką efektywnością zasługują na udziały na rynku.

Pośrednim skutkiem rozłamu w OPEC jest spadek znaczenia tego kartelu dla rynku ropy. Brak solidarności w organizacji wyklucza jej skuteczne działanie.

Mimo stanowczej postawy Rijadu w sprawie produkcji ropy, w budżecie na 2015 r. przyjętym przez saudyjską radę ministrów, wydatki wyniosą 229,3 mld dol., a przychody – 190,7 mld dol. Zabraknie więc 37,3 mld dol. To największy deficyt budżetowy Arabii Saudyjskiej w historii i pierwszy od 2011 r. Saudyjski minister ropy przyznał, że jego państwo musi się lepiej „zatroszczyć” o swoją dominację na globalnym rynku ropy, zwłaszcza wobec „absurdalnie” niskich cen. Zdaniem analityków Financial Times tania ropa była wspaniałym prezentem na gwiazdkę dla konsumentów ale nie mogą oni oczekiwać, że zjawisko utrzyma się przez wiele lat. Budżet Arabii bazuje na cenie za baryłkę od 55 do 63 dolarów.

Na niskich cenach powinien teoretycznie skorzystać największy importer ropy – Chiny. Bank Ameryki ocenił w początkach grudnia br., że każde 10 proc. niższej ceny ropy, daje wzrost chińskiego PKB o 0,15 proc. Niby dużo, ale chińska gospodarka wyraźnie zwalnia. Problemy z sektorem bankowym okazały się w Chinach większe niż sądzono, władze musiały kilkakrotnie podejmować nadzwyczajne działania by pomóc bankom w „utrzymaniu pełnej sprawności”. Nie do uniknięcia jest poważny zator kredytowy. Wzrost gospodarczy w tym kraju po raz pierwszy od dekad spadnie poniżej 7 proc., czyli jest niższy niż prognozowano. Oficjalne dane o PKB poznamy dopiero w przyszłym roku, ale wiadomo, że są one zwykle podkręcane przez kreatywną księgowość. Najbardziej na razie wiarygodny wskaźnik, czyli zużycie energii, wskazuje na tempo wzrostu znacznie poniżej 7 proc. Choć tania ropa powinna działać stymulująco, w chińskim modelu nie działa. Jednakże ze względu na jej spadającą cenę cel wydobycia z największego pola naftowego w Chinach o nazwie Daqing ma zostać zmniejszony z obecnie planowanych na 2020 rok 40 mln ton rocznie do 32 mln ton. Yu Qing, analityk szanghajskiego centrum badań CBI przekonuje, że CNPC nie ma teraz presji na utrzymanie wysokiego wydobycia. Chińczycy mogą sprowadzać tanią ropę spoza kraju. To jednak zła wiadomość dla mieszkańców okolic Daqing w prowincji Heilongjiang, którzy żyli z rozwoju tamtejszego przemysłu wydobywczego. Wzrost PKB w tamtym regionie spadł z 9 procent w pierwszym kwartale 2013 roku do 4,8 procent w pierwszej ćwiartce tego roku. Ze względu na obawę przed spowolnieniem gospodarczym rząd w Pekinie podejmuje działania na rzecz zwiększenia zużycia ropy naftowej. Zapotrzebowanie na surowiec w listopadzie wzrosło w listopadzie o 3,5 procent do średniej 10,31 mln baryłek dziennie. Z raportu Platts wynika, że wzrost jest skutkiem działań władz, a nie gry rynkowej.

Tania ropa, czyli tania energia, choć zmniejsza zyski amerykańskiego sektora paliwowo-wydobywczego, jest bodaj najważniejszym bodźcem wzrostu gospodarki USA. Paliwo i towary dzięki niższym cenom stały się o wiele dostępniejsze dla milionów amerykańskich konsumentów. „Dla amerykańskich obywateli ta niska cena ropy oznacza to samo, co  duża obniżka podatków” – stwierdza amerykański ekonomista, szef Instytutu Strategii Gospodarczej (Economic Strategy Institute)  w Waszyngtonie, republikanin Clyde Prestowitz. Szwajcarski bank UBS obliczył, że każdy spadek ceny ropy o 5 dol. za baryłkę oznacza dla USA wzrost PKB o 0,1 proc. Amerykanie zasłużyli na ten rezultat dzięki rewolucji łupkowej. Sześć lat temu produkcja ropy z łupków wynosiła 5 mln baryłek dziennie, obecnie – ponad 9 mln baryłek. Ponad 4 mln baryłek to więcej niż wynosi dzienna produkcja w Iranie czy w Iraku (w najlepszych latach), a te kraje to drugi i trzeci producent ropy w OPEC.

Ostatnio w mediach, także europejskich, lansowana jest teoria, że granica opłacalności wydobycia ropy łupkowej to 70 dol. za baryłkę. Stąd podejrzenie, że Saudyjczycy poprzez machinacje cenowe chcą przede wszystkim powstrzymać rewolucję łupkową w USA i opanować atrakcyjny rynek amerykański.  Znaczyłoby to, że obecny spadek cen ropy (cena ropy WTI przełamała magiczną barierę 60 dol.), szkodzi interesom Stanów Zjednoczonych, nawet, jeśli to Biały Dom przekonał Rijad do taktyki utrzymania produkcji ropy na dotychczasowym, wysokim poziomie, bez względu na cenę. Jednak wielu analityków rynku w USA jest zdania, że granica opłacalności wydobycia ropy łupkowej jest poniżej 50 dol. za baryłkę. Wspomniany Clyde Prestowitz nawet podkreślił niedawno, że dopóki baryłka ropy łupkowej ma cenę powyżej 30 dol., jej wydobycie jest z całą pewnością opłacalne.

Jedynym skutkiem niskiej ceny ropy w amerykańskim sektorze wydobywczym będzie rezygnacja z eksploatacji trudniejszych złóż i ograniczenie inwestycji w mniej atrakcyjne z nich. Tymczasem rosyjscy eksperci twierdzą ostatnio, że pomimo ogromnego sukcesu boomu łupkowego, w rzeczywistości ten sukces amerykańskie koncerny uzyskały za kredyty na finansowanie –drogiego ich zdaniem – szczelinowania hydraulicznego. Wskutek niskich cen ropy – zdaniem Rosjan – ta technologia okazuje się nieopłacalna, wielkie amerykańskie koncerny paliwowe zbankrutują i dojdzie do załamania finansów bankowych podobnie jak w 2008 r. wskutek pęknięcia bańki spekulacyjnej kredytów mieszkaniowych w USA.

Ta teoria bazuje na rosyjskich realiach, czyli obciążeniach finansowych rosyjskiego sektora paliwowo-wydobywczego. W październiku br. Rosnieft wyemitował rublowe obligacje opiewające na równowartość 11 mld dolarów – to kwota niemająca sobie równej na rosyjskim rynku, odpowiadająca 70 procentom całkowitej wartości obligacji korporacyjnych wyemitowanych w tym roku w Rosji. Wartość kuponu owych obligacji Rosnieftu wyniosła 1,5 punktu procentowego poniżej oprocentowania obligacji państwowych o tej samej zapadalności, co również wydaje się dość niezwykłe, biorąc pod uwagę, że Rosnieft jest obecnie obłożony zachodnimi sankcjami. W grudniu br. Rosnieft wyemitował kolejne obligacje warte 625 mld rubli, czyli po obecnym kursie 31 mld zł. To w Rosji zanosi się na prawdziwą bańkę spekulacyjną. Prezydent USA Barack Obama w wywiadzie dla CNN ocenił, że obecnie prezydent Rosji „zarządza zapaścią walutową, wielkim kryzysem finansowym i wielkim kurczeniem się gospodarki”.

Na koniec należy zaznaczyć, że ceny ropy naftowej mogą wrócić do wyższych poziomów wskutek nieprzewidzianych zmian geopolitycznych na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Przykładem może być Libia, gdzie walki rządu z rebeliantami zakłócają eksport ropy naftowej. Jeżeli zjawisko pogłębi się, cena surowca pójdzie w górę. Atak rebeliantów doprowadził do zniszczenia 800 tysięcy baryłek ropy naftowej w porcie Es Sider, jednym z najważniejszych terminali eksportowych w kraju. Analitycy obawiają się, że walki doprowadzą do rozłamu w kraju i trwałego zakłócenia eksportu ropy.

Władze Libii 27 grudnia zwróciły się do Włoch z prośbą o pomoc przy gaszeniu pożaru w porcie naftowym Es Sider. Zachodzi niebezpieczeństwo, że wymknie się on z pod kontroli.

Ogień ogarnął zbiornik ropy wskutek trafienia rakietą odpaloną przez libijskich rebeliantów. Rzecznik sił rządowych uznanych za legalne przez społeczność międzynarodową poinformował, że obecnie pożar ogarnął pięć zbiorników z ropą i tak rozległego ognia lokalne jednostki przeciwpożarowe nie są w stanie ugasić.

Rząd włoski odpowiedział, że udzieli pomocy w gaszeniu pożaru w El Sidri, ale pod warunkiem wstrzymania wszelkich walk w tym regionie. Włochy to jeden z kilku europejskich krajów, utrzymujących jeszcze placówki dyplomatyczne w Libii.

Obecny spadek cen ropy naftowej uderza w petrostate czyli kraje uzależnione od jej eksportu jak Iran, Rosja i Wenezuela. Wpływa także na obniżenie wydobycia w Chinach, a być może obniży je w sposób umiarkowany także w Stanach Zjednoczonych, co może wpłynąć moderująco na spadki cen surowca. Dodatkowym, nieprzewidywalnym czynnikiem będą zmiany geopolityczne, które w obliczu kolejnych konfliktów w świecie muzułmańskim oraz wojny na Ukrainie znacznie przyspieszyły. Dlatego naszym zdaniem choć 2015 rok zapowiedziało listopadowe tąpnięcie na rynku ropy naftowej, to nie należy przyzwyczajać się do jej niskiej ceny. Jest wiele zmiennych, które utrudniają jej prognozowanie. Niepokoje na arenie międzynarodowej mogą paradoksalnie uratować kraje polegające na stabilnej sprzedaży ropy. Dlatego cena tego surowca pozostanie kluczowym punktem odniesienia dla analiz ekonomicznych oraz geopolitycznych.

KOMENTARZ

Teresa Wójcik, Wojciech Jakóbik

Redakcja BiznesAlert.pl

Pod koniec 2014 r. pewne jest jedno: spadek cen ropy na globalnym rynku zadał poważne straty Rosji, Iranowi i Wenezueli. 

Czarny surowiec od czerwca br. stracił prawie połowę wartości, co nie tylko zrujnowało gospodarczo Rosję, ale także zaciążyło na innych producentach i eksporterach ropy. Najważniejszy surowiec energetyczny jeszcze w czerwcu kosztował 115 dol. za baryłkę, dziś przeciętnie dosięga 60 dol. Ta cena wprawdzie nie jest po myśli amerykańskich potentatów paliwowych, których potęga zbudowana jest na eksploatacji ropy i gazu, ale przyniosła największe uderzenie dla Kremla, bo tania ropa – to ruina rosyjskich finansów.

Przychody ze sprzedaży ropy i gazu stanowią ponad 67 proc. rosyjskiego budżetu, a sprzedaż ropy stanowi 70 proc. rosyjskiego eksportu.  Moskwa w pierwszym półroczu br. planowała budżet na 2015 r. licząc, że będzie sprzedawać ropę przeciętnie po 100 dol. za baryłkę. Jeśli cena spadła do 60 dol., to znaczy, że gospodarze Kremla muszą zasadniczo zmienić plany. Idzie im to niesporo – niedawno rosyjskie ministerstwo finansów zakomunikowało, że w 2015 r. Rosja będzie sprzedawać ropę po 80 dol. za baryłkę, co znaczy, że wzrost gospodarczy skurczy się o 0,8 proc. Faktycznie – dla rosyjskich koncernów 80 dol. to obecny koszt wydobycia ropy. Aby ropa przynosiła zysk, cena na rynku eksportowym musi być wyższa.

Tymczasem analitycy rynku oceniają, że w 2015 r. światowa cena ropy wyniesie 60 – 65 dol. za baryłkę, a w związku z tym recesja w Rosji może przekroczyć 2 proc. Prognozy Aleksandra Diukowa, dyrektora Gezprom Nieftu, są jeszcze czarniejsze – z początkiem 2015 r. cena ropy ma wynosić 60 dol. za baryłkę, a trzeba się liczyć, że w ciągu roku spadnie do poziomu 50 – 40 dol. Uljukajew powiedział, że rząd na podstawie uproszczonej prognozy opracował scenariusz, na wypadek, gdyby cena ropy spadła do 60 – 40 dol. za baryłkę.

Dobre alibi przedstawił dyrektor rosyjskiego WWF Igor Czestin, który ocenił, że wobec spadających cen ropy naftowej Rosja powinna ogłosić dziesięcioletnie moratorium na wydobycie węglowodorów z Arktyki. Jego zdaniem w obecnej sytuacji te projekty są „absolutnie nieopłacalne”. W odpowiedzi na ten apel przedstawiciele Rosnieftu przyznali, że rozważają dalsze prace przy projekcie ze względu na brak partnerów.

Prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin zapowiedział, że sytuacja po takim spadku cen ropy nieuchronnie wymagałaby  restrukturyzacji gospodarki. Rosyjski przywódca nie wyklucza ewentualnej zmowy na rynku energii między Arabią Saudyjską i Stanami Zjednoczonymi. Jednakże powiedział, że nie ma na to wiarygodnych dowodów. Tymczasem rosyjskie rezerwy złota i zagranicznych walut, którymi Kreml zasypuje niedobory finansowe wywołane spadkiem cen ropy, skurczyły się do poziomu poniżej 400 mld dolarów po raz pierwszy od sierpnia 2009 roku. Bank Centralny wydał już ponad 80 mld dolarów na obronę wartości taniejącego rubla.

Jeśli cena ropy w 2015 r. spadnie do ok. 60 dol. za baryłkę – deficyt budżetowy Rosji może wynieść około 38 mld dol., zaś spadek PKB wyniesie wówczas 3 proc. Takie informacje przekazał w ostatnią sobotę dziennikarzom rosyjski minister rozwoju gospodarczego Aleksiej Uliukajew. Nieco wcześniej dziennik Kommiersant, powołując się na swoje źródła, podał, że według makroekonomicznej prognozy ministerstwa finansów przy cenie ropy wynoszącej ok. 60 dol.za baryłkę, PKB Rosji spadnie o 4 proc., zaś straty budżetu wyniosą ćwierć bln rubli.

Według ostatniej oficjalnej prognozy rosyjskiego ministerstwa rozwoju gospodarczego, przy cenie ropy 80 dol. za baryłkę, oczekiwany spadek PKB Rosji w 2015 r. będzie na poziomie 0,8 proc. Aleksiej Uliukajew powiedział też, że już w pierwszym kwartale 2015 r. Bank centralny Rosji powinien koniecznie obniżyć stopę oprocentowania referencyjnego. Tymczasem decyzją Rady Dyrektorów Banku centralnego w połowie grudnia br. stopa referencyjna została podniesiona z 10,5 do 17 proc. Była to już szósta podwyżka tej kluczowej stopy procentowej w 2014 r., która na początku roku wynosiła 5,5 proc.

Zdaniem Diukowa turbulencje na światowym rynku ropy będą trwały także w 2015 r. i dlatego Gazprom Nieft przeszedł na planowanie miesięczne zamiast rocznego. Wielkie inwestycje w sektor ropy i gazu – jak Siła Syberii, Sachalin 2, czy eksploatacja złóż ropy w Arktyce potrzebują kilkanastu lat wydatkowania środków, których Rosja nie ma. Były minister finansów i bliski współpracownik Putina, Aleksiej Kudrin, podkreślił ostatnio, że „Rosja pogrąża się w głębokim kryzysie gospodarczym i Kreml nie ma innego wyjścia, jak poprawić swoje relacje z Zachodem”.

Inne państwa żyjące z eksportu ropy, w perspektywie 2015 r. też mają problemy nie mniejsze niż obecnie. Iran na taniej ropie traci miliard dolarów miesięcznie. Ekonomiści w Teheranie zapowiadają, że w nachodzącym roku kraj czeka nie tylko deficyt budżetowy, ale i „wielki kryzys”. Już obecnie Iran rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. Dlatego rząd irański oferuje masowo młodym mężczyznom podpisywanie kontraktu na dwuletnią służbę wojskową za odpowiednią kwotę w dolarach.

Ropa przynosi Wenezueli 95 proc. zysków z eksportu. Spadek ceny tego surowca powoduje, że rząd w Caracas nie może dopiąć budżetu i finansować rozbudowanych programów socjalnych.  Inflacja już obecnie wynosi 60 proc. Według analityków rynku ropy Wenezuela dysponuje przestarzałą technologią wydobycia i powinna sprzedawać ropę po 117 dol.za baryłkę. Niższa cena wg ich rachunków jest nieopłacalna. Ekonomiczne problemy Wenezueli i Iranu przyniosły pierwsze punkty polityczne dla Zachodu. Finansowe braki Wenezueli spowodowały, że Kuba zgodziła się na odwilż w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi, ponieważ latynoski sojusznik nie ma środków na wspieranie reżimu Fidela Castro. Z kolei Teheran jest skłonny do ustępstw w negocjacjach o programie nuklearnym.

Traci także Algieria,  która apeluje do OPEC o zmniejszenie produkcji ropy i windowanie jej ceny. Kraj posiada około 200 mld dolarów rezerw zagranicznych walut, którymi pokryje spadki dochodów do budżetu w nadchodzących latach ale jego zależność od eksportu ropy w wysokości 97 procent dochodów i 60 procent środków w dyspozycji państwa szybko nie spadnie. Premier Abdelmalek Sellal zapowiedział, że odpowiedzią na niedobory środków finansowych może być zamrożenie zatrudnienia w sektorze publicznym, który daje prawie 60 procent zatrudnienia w Algierii. Petrodolary są także fundamentem rozrośniętego programu socjalnego, na który przeznaczane jest 21 procent dochodów do budżetu rocznie. W ten sposób rząd próbował rozładować napięcie społeczne doby Arabskiej Wiosny. Wobec taniejącej ropy naftowej, będzie musiał osłabić to narzędzie.

Według popularnej oceny scenariusz światowej rozgrywki energetycznej jest powtórką z czasów Ronalda Reagana – to Stany Zjednoczone przekonały Arabię Saudyjską do nadpodaży ropy, aby doprowadzić do gospodarczej zapaści Rosję i jej klęski w drugiej zimnej wojnie. Według innej oceny to sam Rijad doprowadził do wojny cenowej na światowym rynku ropy, aby zniszczyć swojego głównego konkurenta w regionie Bliskiego Wschodu, czyli Iran. Tak się zaś składa, że Rosja i Iran są także rywalami USA.  – Mówienie o takich spiskach jest całkowicie nieuzasadnione i pokazuje niezrozumienie w pewnych kręgach – mówił natomiast saudyjski minister ropy naftowej. – Nasza strategia jest oparta ściśle na założeniach ekonomicznych. Jeżeli Rosjanie chętnie podchwytują tezę o spisku Saudów i Amerykanów, to komentatorzy z Zachodniej Europy są bardziej przychylni teorii o walce Saudyjczyków z ropą łupkową.

Henrik Boehme, analityk niemieckiej redakcji Deutsche Welle, uważa, że w nadchodzącym 2015 r. ropa będzie wciąż tania, ale gospodarka Unii Europejskiej na tym nie skorzysta. Przeciwnie – to nie będzie dobry rok dla Europy, jeśli ceny ropy będą tak „absurdalnie” niskie. „Już obecnie rynki i giełdy są wyjątkowo nerwowe. Jeśli ceny ropy nadal będą spadać, strefa euro jeszcze głębiej pogrąży się w deflacji. Ludzie będą odkładać większe zakupy a firmy inwestycje – według logiki: poczekajmy, będzie jeszcze taniej. I rzeczywiście, będzie taniej, bo brak popytu to spadek cen. Unii grozi druga faza stagnacji, powtarzamy fatalny scenariusz Japonii ocenia Boehme. Przy rezygnacji z  industrializacji krajów UE tania ropa nie będzie stymulować wzrostu gospodarczego, tak jak to się dzieje w USA – podkreśla Boehme.

Wszystkie atuty w ręku wydaje się mieć Arabia Saudyjska. Największe złoża ropy w najlepszych na świecie warunkach wydobywczych i geologicznych. Koszty produkcji nie są wyższe niż 10 centów za baryłkę. Saudyjski minister ropy Ali Al-Naimi zauważył, że dla Rijadu nie jest ważne, czy cena surowca spadnie do 50 czy nawet 20 dol. za baryłkę. Arabowie nie chcą nadal zmniejszyć produkcji.

– Jeśli Arabia zmniejszy wydobycie, ceny pójdą w górę a nasze udziały w rynku przejmą Rosjanie, Brazylijczycy i poszukiwacze ropy łupkowej z USA – ocenił polityk. Podkreślił, że kraje Zatoki Perskiej poradzą sobie nawet z długotrwałym spadkiem ceny surowca, bo realny koszt wydobycia to 4-5 dolarów za baryłkę. Stwierdził, że projekty w Brazylii, Zachodniej Afryce i Arktyce będą musiały ciąć wydobycie pierwsze, ze względu na wyższe koszty wydobycia. – Tylko kraje  wydobywające ropę naftową z wysoką efektywnością zasługują na udziały na rynku.

Pośrednim skutkiem rozłamu w OPEC jest spadek znaczenia tego kartelu dla rynku ropy. Brak solidarności w organizacji wyklucza jej skuteczne działanie.

Mimo stanowczej postawy Rijadu w sprawie produkcji ropy, w budżecie na 2015 r. przyjętym przez saudyjską radę ministrów, wydatki wyniosą 229,3 mld dol., a przychody – 190,7 mld dol. Zabraknie więc 37,3 mld dol. To największy deficyt budżetowy Arabii Saudyjskiej w historii i pierwszy od 2011 r. Saudyjski minister ropy przyznał, że jego państwo musi się lepiej „zatroszczyć” o swoją dominację na globalnym rynku ropy, zwłaszcza wobec „absurdalnie” niskich cen. Zdaniem analityków Financial Times tania ropa była wspaniałym prezentem na gwiazdkę dla konsumentów ale nie mogą oni oczekiwać, że zjawisko utrzyma się przez wiele lat. Budżet Arabii bazuje na cenie za baryłkę od 55 do 63 dolarów.

Na niskich cenach powinien teoretycznie skorzystać największy importer ropy – Chiny. Bank Ameryki ocenił w początkach grudnia br., że każde 10 proc. niższej ceny ropy, daje wzrost chińskiego PKB o 0,15 proc. Niby dużo, ale chińska gospodarka wyraźnie zwalnia. Problemy z sektorem bankowym okazały się w Chinach większe niż sądzono, władze musiały kilkakrotnie podejmować nadzwyczajne działania by pomóc bankom w „utrzymaniu pełnej sprawności”. Nie do uniknięcia jest poważny zator kredytowy. Wzrost gospodarczy w tym kraju po raz pierwszy od dekad spadnie poniżej 7 proc., czyli jest niższy niż prognozowano. Oficjalne dane o PKB poznamy dopiero w przyszłym roku, ale wiadomo, że są one zwykle podkręcane przez kreatywną księgowość. Najbardziej na razie wiarygodny wskaźnik, czyli zużycie energii, wskazuje na tempo wzrostu znacznie poniżej 7 proc. Choć tania ropa powinna działać stymulująco, w chińskim modelu nie działa. Jednakże ze względu na jej spadającą cenę cel wydobycia z największego pola naftowego w Chinach o nazwie Daqing ma zostać zmniejszony z obecnie planowanych na 2020 rok 40 mln ton rocznie do 32 mln ton. Yu Qing, analityk szanghajskiego centrum badań CBI przekonuje, że CNPC nie ma teraz presji na utrzymanie wysokiego wydobycia. Chińczycy mogą sprowadzać tanią ropę spoza kraju. To jednak zła wiadomość dla mieszkańców okolic Daqing w prowincji Heilongjiang, którzy żyli z rozwoju tamtejszego przemysłu wydobywczego. Wzrost PKB w tamtym regionie spadł z 9 procent w pierwszym kwartale 2013 roku do 4,8 procent w pierwszej ćwiartce tego roku. Ze względu na obawę przed spowolnieniem gospodarczym rząd w Pekinie podejmuje działania na rzecz zwiększenia zużycia ropy naftowej. Zapotrzebowanie na surowiec w listopadzie wzrosło w listopadzie o 3,5 procent do średniej 10,31 mln baryłek dziennie. Z raportu Platts wynika, że wzrost jest skutkiem działań władz, a nie gry rynkowej.

Tania ropa, czyli tania energia, choć zmniejsza zyski amerykańskiego sektora paliwowo-wydobywczego, jest bodaj najważniejszym bodźcem wzrostu gospodarki USA. Paliwo i towary dzięki niższym cenom stały się o wiele dostępniejsze dla milionów amerykańskich konsumentów. „Dla amerykańskich obywateli ta niska cena ropy oznacza to samo, co  duża obniżka podatków” – stwierdza amerykański ekonomista, szef Instytutu Strategii Gospodarczej (Economic Strategy Institute)  w Waszyngtonie, republikanin Clyde Prestowitz. Szwajcarski bank UBS obliczył, że każdy spadek ceny ropy o 5 dol. za baryłkę oznacza dla USA wzrost PKB o 0,1 proc. Amerykanie zasłużyli na ten rezultat dzięki rewolucji łupkowej. Sześć lat temu produkcja ropy z łupków wynosiła 5 mln baryłek dziennie, obecnie – ponad 9 mln baryłek. Ponad 4 mln baryłek to więcej niż wynosi dzienna produkcja w Iranie czy w Iraku (w najlepszych latach), a te kraje to drugi i trzeci producent ropy w OPEC.

Ostatnio w mediach, także europejskich, lansowana jest teoria, że granica opłacalności wydobycia ropy łupkowej to 70 dol. za baryłkę. Stąd podejrzenie, że Saudyjczycy poprzez machinacje cenowe chcą przede wszystkim powstrzymać rewolucję łupkową w USA i opanować atrakcyjny rynek amerykański.  Znaczyłoby to, że obecny spadek cen ropy (cena ropy WTI przełamała magiczną barierę 60 dol.), szkodzi interesom Stanów Zjednoczonych, nawet, jeśli to Biały Dom przekonał Rijad do taktyki utrzymania produkcji ropy na dotychczasowym, wysokim poziomie, bez względu na cenę. Jednak wielu analityków rynku w USA jest zdania, że granica opłacalności wydobycia ropy łupkowej jest poniżej 50 dol. za baryłkę. Wspomniany Clyde Prestowitz nawet podkreślił niedawno, że dopóki baryłka ropy łupkowej ma cenę powyżej 30 dol., jej wydobycie jest z całą pewnością opłacalne.

Jedynym skutkiem niskiej ceny ropy w amerykańskim sektorze wydobywczym będzie rezygnacja z eksploatacji trudniejszych złóż i ograniczenie inwestycji w mniej atrakcyjne z nich. Tymczasem rosyjscy eksperci twierdzą ostatnio, że pomimo ogromnego sukcesu boomu łupkowego, w rzeczywistości ten sukces amerykańskie koncerny uzyskały za kredyty na finansowanie –drogiego ich zdaniem – szczelinowania hydraulicznego. Wskutek niskich cen ropy – zdaniem Rosjan – ta technologia okazuje się nieopłacalna, wielkie amerykańskie koncerny paliwowe zbankrutują i dojdzie do załamania finansów bankowych podobnie jak w 2008 r. wskutek pęknięcia bańki spekulacyjnej kredytów mieszkaniowych w USA.

Ta teoria bazuje na rosyjskich realiach, czyli obciążeniach finansowych rosyjskiego sektora paliwowo-wydobywczego. W październiku br. Rosnieft wyemitował rublowe obligacje opiewające na równowartość 11 mld dolarów – to kwota niemająca sobie równej na rosyjskim rynku, odpowiadająca 70 procentom całkowitej wartości obligacji korporacyjnych wyemitowanych w tym roku w Rosji. Wartość kuponu owych obligacji Rosnieftu wyniosła 1,5 punktu procentowego poniżej oprocentowania obligacji państwowych o tej samej zapadalności, co również wydaje się dość niezwykłe, biorąc pod uwagę, że Rosnieft jest obecnie obłożony zachodnimi sankcjami. W grudniu br. Rosnieft wyemitował kolejne obligacje warte 625 mld rubli, czyli po obecnym kursie 31 mld zł. To w Rosji zanosi się na prawdziwą bańkę spekulacyjną. Prezydent USA Barack Obama w wywiadzie dla CNN ocenił, że obecnie prezydent Rosji „zarządza zapaścią walutową, wielkim kryzysem finansowym i wielkim kurczeniem się gospodarki”.

Na koniec należy zaznaczyć, że ceny ropy naftowej mogą wrócić do wyższych poziomów wskutek nieprzewidzianych zmian geopolitycznych na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Przykładem może być Libia, gdzie walki rządu z rebeliantami zakłócają eksport ropy naftowej. Jeżeli zjawisko pogłębi się, cena surowca pójdzie w górę. Atak rebeliantów doprowadził do zniszczenia 800 tysięcy baryłek ropy naftowej w porcie Es Sider, jednym z najważniejszych terminali eksportowych w kraju. Analitycy obawiają się, że walki doprowadzą do rozłamu w kraju i trwałego zakłócenia eksportu ropy.

Władze Libii 27 grudnia zwróciły się do Włoch z prośbą o pomoc przy gaszeniu pożaru w porcie naftowym Es Sider. Zachodzi niebezpieczeństwo, że wymknie się on z pod kontroli.

Ogień ogarnął zbiornik ropy wskutek trafienia rakietą odpaloną przez libijskich rebeliantów. Rzecznik sił rządowych uznanych za legalne przez społeczność międzynarodową poinformował, że obecnie pożar ogarnął pięć zbiorników z ropą i tak rozległego ognia lokalne jednostki przeciwpożarowe nie są w stanie ugasić.

Rząd włoski odpowiedział, że udzieli pomocy w gaszeniu pożaru w El Sidri, ale pod warunkiem wstrzymania wszelkich walk w tym regionie. Włochy to jeden z kilku europejskich krajów, utrzymujących jeszcze placówki dyplomatyczne w Libii.

Obecny spadek cen ropy naftowej uderza w petrostate czyli kraje uzależnione od jej eksportu jak Iran, Rosja i Wenezuela. Wpływa także na obniżenie wydobycia w Chinach, a być może obniży je w sposób umiarkowany także w Stanach Zjednoczonych, co może wpłynąć moderująco na spadki cen surowca. Dodatkowym, nieprzewidywalnym czynnikiem będą zmiany geopolityczne, które w obliczu kolejnych konfliktów w świecie muzułmańskim oraz wojny na Ukrainie znacznie przyspieszyły. Dlatego naszym zdaniem choć 2015 rok zapowiedziało listopadowe tąpnięcie na rynku ropy naftowej, to nie należy przyzwyczajać się do jej niskiej ceny. Jest wiele zmiennych, które utrudniają jej prognozowanie. Niepokoje na arenie międzynarodowej mogą paradoksalnie uratować kraje polegające na stabilnej sprzedaży ropy. Dlatego cena tego surowca pozostanie kluczowym punktem odniesienia dla analiz ekonomicznych oraz geopolitycznych.

Najnowsze artykuły