„To chyba rekord świata(…) to jest gra na czas. Gazpromowi nie zależy na szybkim wyroku, bo spodziewamy się uznania naszych racji i niezależnie od tego, w jakim stopniu zostaną one uznane, tak czy inaczej ciężar finansowy spadnie na Gazprom – powiedział we wtorek prezes PGNiG.
W czerwcu ub. roku Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie orzekł, że spełniona została przesłanka kontraktowa uprawniająca PGNiG do żądania zmiany ceny za gaz dostarczany do Polski w ramach Kontraktu Jamalskiego. Zdaniem Gazpromu Trybunał potwierdził przewidziane w kontrakcie prawo PGNiG do żądania zrewidowania ceny w razie istotnych zmian na rynku. Rosyjska firma twierdzi, że Trybunał nie zgodził się natomiast z zaproponowanym przez PGNiG sposobem zmiany ceny i formuły jej ustalania. Ponadto, według Gazpromu, arbitraż nie uznał argumentów PGNiG, iż ceny w hubach gazowych są jedynym znaczącym czynnikiem kształtowania cen w długoterminowych kontraktach na dostawy gazu.
Wyrok ten, tzw. pierwszy, częściowy, Gazprom zaskarżył do sądu cywilnego w Szwecji. Jak powiedział we wtorek Woźniak, nie ma jeszcze wokandy w tej sprawie. Zapewnił, że spółka „bardzo pilnie to monitoruje”.
Jednocześnie ocenił, że Gazprom złożył pozew do szwedzkiego sądu cywilnego, by grać na czas. „Oni po to złożyli pozew w szwedzkim sądzie, żeby nam to urudnić. Co do wyniku i terminu decyzji arbitrażu (w Sztokholmie – PAP) równie prawdopodobny jest scenariusz, że wyrok będzie w trzecim jak i czwartym kwartale. Wcześniej prawdopodobnie nie. Zawsze dochowujemy wszystkich terminów procesowych, nie zdarzyło się, żebyśmy jakiemukolwiek terminowi uchybili, chyba, że tak sobie zaplanowaliśmy – zapewnił.
Podpisany w 1996 r. kontrakt długoterminowy, tzw. jamalski przewiduje dostawy ok. 10 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Zgodnie z narzuconą przez Gazprom klauzulą take-or-pay PGNiG musi odebrać co najmniej 8,7 mld m sześc. zakontraktowanego gazu rocznie. Umowa obowiązuje do 2022 r.