Woźniak: Wsparcie innowacji szyte na miarę

26 czerwca 2015, 08:39 Energetyka

KOMENTARZ

prof. UG, dr hab.

Henryk Woźniak

doradca Zarządu, ENERGA S.A.

Rozmowę prowadzi Marcin Wandałowski, Redaktor Centrum Strategii Energetycznych w Instytucie Badań nad Gospodarką Rynkową

Jednym z fundamentów Energiewende jest rozwój nowoczesnych technologii energetycznych. W jaki sposób naszym zachodnim sąsiadom udało się stworzyć ekosystem, w którym tak skutecznie generowane są innowacje?

Jego budowa rozpoczęła się w latach 50. ubiegłego stulecia. Polityka wspierania nowoczesnych rozwiązań w energetyce już wtedy była uwarunkowana założeniami polityki gospodarczej oraz zmianami w otoczeniu makroekonomicznym. Przez wiele lat skupiała się na energetyce atomowej, lecz od czasu katastrofy w Czarnobylu nastąpił zwrot ku coraz większemu wsparciu projektów związanych ze źródłami odnawialnymi. Istotną kwestią było przyjęcie przez administrację założenia, że innowacje nie dokonują się w sposób wyizolowany, lecz powstają w określonym ekosystemie, którego jakość decyduje o ich finalnym sukcesie. Z uwagi na światowe trendy – takie jak m. in. globalizacja, intensywność konkurencji, zmiany strukturalne na korzyść aktywności o dużym wkładzie wiedzy – rosła konieczność szerokiego generowania innowacji, a rola państwa ulegała wzmocnieniu. Jego zadaniem stało się bezpośrednie i pośrednie wspieranie projektów innowacyjnych, ich moderowanie, kojarzenie grup interesów ze sfery nauki i gospodarki, jak również stymulowanie procesów innowacyjnych. Szacuje się, że przez ostatnie 50‑60 lat w niemieckiej sieci innowacji uczestniczyło około 1,2 tys. instytucji naukowo­‑badawczych, a profity uzyskało ponad 50 tys. przedsiębiorstw. Skala jest więc ogromna, a nasi zachodni sąsiedzi z przyjętych rozwiązań efektywnie korzystają. Z czego wziął się ten sukces? Niemiecki system wsparcia innowacji został skrojony na miarę Niemców – uwzględnia on szeroki wachlarz uwarunkowań społeczno­‑gospodarczych tego kraju i jest do nich dostosowany. Bierze pod uwagę zarówno kwestie stricte społeczne, jak również gospodarcze, polityczne, a w pewnym sensie także i kulturowe. Przypuszczam, że jego wdrażanie w innych krajach niekoniecznie zakończyłoby się powodzeniem. Wręcz przeciwnie – zasadniczym wnioskiem, który płynie z niemieckich doświadczeń jest moim zdaniem to, by przy tworzeniu modelu wspierania innowacji mieć na uwadze charakterystykę własnego kraju. Ślepe kopiowanie zagranicznych rozwiązań często bywa drogą donikąd.

Niemiecki system wsparcia innowacji uwzględnia szeroki wachlarz uwarunkowań społeczno­‑gospodarczych tego kraju i jest do nich dostosowany. Każde państwo powinno starać się tworzyć model odpowiadający swojej specyfice.

Na jakich konkretnie uwarunkowaniach oparty jest niemiecki system?

Jest on przede wszystkim dopasowany do pewnych specyficznych, narodowych cech społeczeństwa. Generalnie, Niemcy są zdyscyplinowani oraz uporządkowani – cenią sobie funkcjonowanie w ramach sprawdzonych, sformalizowanych struktur. Władza ma u nich duży autorytet i są oni posłuszni jej przykazom. Trudno, żeby było inaczej, skoro mają realny wpływ na decyzje podejmowane przez państwo czy landy – wiele ustaleń nie jest narzucanych odgórnie, lecz musi uzyskać powszechną akceptację. Tak też było w przypadku Energiewende, kiedy to Niemcy zgodzili się na dynamiczny rozwój OZE, mając świadomość konsekwencji w postaci m. in. wyższych rachunków za energię elektryczną. Kolejna istotna kwestia dotyczy sposobu, w jaki zorganizowany jest sektor przedsiębiorstw. W tradycji niemieckiej gospodarki mocno zakorzeniona jest idea samorządu gospodarczego, którego celem jest nie tylko reprezentowanie własnych interesów, ale przede wszystkim poszukiwanie i wspieranie wewnętrznych rozwiązań, które mogą dostarczyć korzyści wszystkim jego członkom. Uczestnictwo w tej strukturze jest dla ogółu firm obligatoryjne – muszą one przynależeć do regionalnych izb przemysłowo­‑handlowych. Te są z kolei zrzeszone w Niemieckim Związku Izb Przemysłowych i Handlowych DIHK1 jako organizacji naczelnej, reprezentującej interesy gospodarki przemysłowej i handlowej na poziomie federalnym, zarówno wobec rządu federalnego i Bundestagu, jak też i Unii Europejskiej oraz gremiów międzynarodowych. Ponadto, przedsiębiorstwa mogą również dobrowolnie zostać członkami ponad 2000 różnych stowarzyszeń branżowych, których lista – jako potencjalnych lobbystów – jest dostępna w Bundestagu. Widać tu doskonale niemieckie zhierarchizowanie. Do powyższych uwarunkowań dodałbym również obecność bardzo silnego sektora przemysłowego, w szczególności wysoko oraz średnio technologicznego, a także dobrze rozwiniętego sektora naukowo­‑badawczego, posiadającego tradycyjnie bliskie związki z biznesem. Warto mieć na uwadze, że cieszy się on w Niemczech bardzo dużą estymą, a opinie jego przedstawicieli są brane pod uwagę przy podejmowaniu najważniejszych decyzji strategicznych. I wreszcie – Niemców cechuje niezwykła ciągłość działań. Niezależnie od zmian po stronie rządzących, system po prostu w sposób stabilny funkcjonuje, a jego społeczna akceptacja kształtuje korzystną dla całej gospodarki przewidywalność.

Na kształt niemieckiego modelu wpływ mają m. in. niezwykła dyscyplina społeczna Niemców, tradycja uczestnictwa przedsiębiorstw w samorządzie gospodarczym oraz silne sektory przemysłu i nauki.

W jaki sposób jest on skonstruowany?

Mostkiem kapitańskim jest Ministerstwo Gospodarki i Energii (MGiE). Koordynuje ono cały proces wspierania innowacji na podstawie ustalonych z innymi ministerstwami porozumień i zasad, działając w ramach uzgodnionych strategii oraz programów na rzecz realizacji określonych celów dla niemieckiej gospodarki. Do samego moderowania systemu innowacji powołano natomiast dwa odrębne rozwiązania instytucjonalne, wspierane przez MGiE – Wspólnotę Roboczą Przemysłowych Stowarzyszeń Badawczych2 (AiF) oraz Przemysłowe Badania Wspólne3 (IGF). Pierwsze z nich jest podmiotem pożytku publicznego, który zarządza wspieranymi przez państwo projektami naukowo­‑badawczymi – rozlicza je finansowo, kontroluje i monitoruje. IGF łączy natomiast wspólne interesy gospodarki, nauki i polityki, a jej zadaniem, jako organizacji dachowej niemal 100 branżowych zrzeszeń badawczych, jest ciągłe wzmacnianie konkurencyjności firm i gospodarki. Od strony praktycznej jej celem jest wybór przedsięwzięć o charakterze innowacyjnym, którym należy udzielić wsparcia. Proces ich selekcji jest wysoce uspołeczniony – zaangażowane są w niego stowarzyszenia branżowe, przedsiębiorstwa, izby przemysłowo­‑handlowe czy przedstawiciele różnych stowarzyszeń obywatelskich. Zbierają oni informacje o tym, jakiego rodzaju innowacje powinny być rozwijane – tak, by zwiększyć konkurencyjność niemieckich firm, szczególnie MSP, na rynku krajowym oraz międzynarodowym. Finansowanie projektów jest zazwyczaj częściowe. Oprócz państwa swojego wkładu udzielają też przedsiębiorstwa, które chcą brać w nich udział. Poprzez „zrzucanie się” do wspólnej skarbonki minimalizowane jest więc ryzyko, które w tradycyjnych rozwiązaniach firmy ponoszą indywidualnie. W zaakceptowanych projektach uczestniczyć mogą różnego rodzaju instytucje – zarówno podmioty gospodarcze, izby, landy, przedstawiciele sektora naukowo­‑badawczego, szkoły wyższe, jak i wiele innych jednostek. Podejmuje się często starania, by brały w nich udział firmy wzdłuż całego łańcucha tworzenia wartości – nie tylko producenci, lecz także główni dostawcy, poddostawcy oraz związane z nimi przedsiębiorstwa usługowe. Nie ma zatem koncentracji wyłącznie na jednym ogniwie – rozwijane są platformy technologiczne dla całych branż, a nawet rozwiązania międzybranżowe. Sednem wszystkich tych działań jest to, że efekty poszczególnych projektów traktowane są jako sui generis „dobro wspólne” wytworzone przez krajowy system wsparcia innowacji. Dostęp do wyników badań jest powszechny i wszystkie zainteresowane przedsiębiorstwa mogą je wykorzystywać na tych samych warunkach.

Niemiecki system wsparcia innowacji koncentruje się nie tylko na kreowaniu nowoczesnych rozwiązań, ale też na ich upowszechnianiu. Wyniki współfinansowanych ze środków państwowych badań są traktowane jako sui generis „dobro wspólne”, z którego skorzystać może na tych samych zasadach każdy zainteresowany podmiot.

Państwo nie tylko zatem kreuje innowacje, lecz kładzie również nacisk na ich upowszechnienie. Poszczególne firmy, udzielając wkładu finansowego do projektów, wspierają rozwój rozwiązań, z których będą mogły skorzystać zarówno one, jak i ich konkurencja – nawet ta, która w danym przedsięwzięciu nie uczestniczy. Jest to dla nich opłacalne?

Niemcy są jednym z największych eksporterów na świecie. Do głównych celów ich polityki gospodarczej należy rozbudowywanie wiodącej pozycji rodzimych przedsiębiorstw na świecie w najbardziej perspektywicznych branżach, stosując przykładowo nowoczesne technologie w energetyce. Wierzą, że budując kompetencje w takich obszarach będą mogli osiągać korzyści na zagranicznych rynkach. Jak wspominałem, zakładają oni, że innowacje są w ich gospodarce „dobrem wspólnym”, mającym zapewnić korzyści szerokiej grupie firm, a nie jedynie uprzywilejowanym jednostkom. Jest to kluczowa kwestia dla zrozumienia istoty całego systemu wspierania innowacji. Natomiast poszczególne przedsiębiorstwa – mimo że mają dostęp do tych samych bądź podobnych technologii – mogą ze sobą rywalizować na innych płaszczyznach, np. cenowej, jakościowej czy terminowej. Najważniejsze jednak jest to, aby zapewnić maksymalne korzyści dla całej gospodarki. Interesy poszczególnych firm są kwestią wtórną.

Priorytetem niemieckiego modelu jest zapewnienie maksymalnych korzyści dla całej gospodarki. Partykularne interesy poszczególnych przedsiębiorstw są kwestią wtórną.

Jaka w całym tym procesie jest rola sektora nauki?

We wszystkich najważniejszych projektach naukowo­‑badawczych kreujących rozwiązania innowacyjne uczestniczą reprezentanci Towarzystwa Fraunhofera – a konkretnie jego specjalistyczne jednostki badawcze, które wnoszą znaczący wkład w rozwój innowacji w gospodarce niemieckiej. Podmiot ten jest największą w Europie organizacją zajmującą się badaniami stosowanymi i ich wdrożeniami w przemyśle. Skupia ona 66 niemieckich instytutów naukowo­‑badawczych (Instytuty Fraunhofera) oraz samodzielnych jednostek badawczych. Towarzystwo zatrudnia ponad 20 000 pracowników, specjalizując się w obszarach takich jak: techniki informatyczne i telekomunikacyjne, mikroelektronika, techniki produkcyjne, energetyka, transport, inżynieria środowiska i technologie materiałowe. Uzyskuje ono 70 proc. budżetu w wyniku umów, kontraktów i projektów badawczo­‑rozwojowych finansowanych przez przedsiębiorstwa przemysłowe, a pozostałe 30 proc. ze środków publicznych niemieckiego rządu centralnego oraz rządów krajów związkowych. Należy też podkreślić, że w procesie wyboru projektów innowacyjnych około 180 badaczy i kreatorów nowych rozwiązań ze sfery nauki i gospodarki angażuje czas jako honorowi opiniodawcy, aby pieniądze publiczne były kierowane tylko na te projekty, które przyniosą praktyczne korzyści i stworzą szansę na rynkowy sukces. Bez wdrożenia nie ma innowacji – podejście to najlepiej obrazuje niemiecki pragmatyzm. Niezależni eksperci nie pobierają za tę działalność żadnego wynagrodzenia – tak, by nie być posądzonym o związki z jakimikolwiek grupami interesu.

Niemcy chcą wspierać jedynie te projekty, które przyniosą im praktyczne korzyści i stworzą szansę na rynkowy sukces. Bez wdrożenia nie ma innowacji – podejście to najlepiej obrazuje niemiecki pragmatyzm.

Czy podobny system miałby szansę zafunkcjonować w Polsce?

Śmiem wątpić, gdyż polskie uwarunkowania zbyt mocno różnią się od niemieckich. W naszym społeczeństwie, ani też w sektorze przedsiębiorstw, nie ma tradycji tworzenia uporządkowanych, sformalizowanych struktur branżowych czy samorządowych. Co ciekawe, należy tu wspomnieć początkowy okres polskiej transformacji, gdy odrzucono pomysł wprowadzenia obowiązkowego samorządu gospodarczego. Polacy cenią sobie swoją niezależność i nie najlepiej odnajdują się w sztywnych ramach. Państwo nie cieszy się u nas tak dużym autorytetem, a odgórnie narzucane rozwiązania są przez społeczeństwo odbierane raczej niechętnie. W dużej mierze wynikać to może z niełatwych doświadczeń historycznych naszego kraju. Lubimy być samodzielni i stawiać na działania zindywidualizowane – tak też tworzy się dziś w Polsce większość innowacji. Choć jesteśmy bardzo przedsiębiorczy, a polskie firmy są wysoce elastyczne, to jednocześnie charakteryzuje nas też niski poziom gotowości do współpracy oraz ograniczony stopień zaufania. Od Niemców różnimy się nie tylko mentalnością, ale i punktem startu. Mamy niewielkie doświadczenie w tworzeniu mechanizmów wspierania innowacji. Polski przemysł, choć nieźle rozwinięty, jest w wielu branżach dość przestarzały i koncentruje się na działalności średnio oraz nisko technologicznej. Również nasz sektor nauki – w przeciwieństwie do niemieckiego – nie należy póki co do światowej czołówki. Nie cieszy się on ponadto tak dużą estymą wśród społeczeństwa i władzy. Co więcej, nie jestem też pewien, czy w naszej polityce gospodarczej obecne jest tak zdecydowanie holistyczne podejście do spraw interesu państwa jak w warunkach naszych niemieckich sąsiadów.

Polskie uwarunkowania – zarówno od strony mentalnej, jak i stricte gospodarczej – diametralnie różnią się od niemieckich, przez co trudno byłoby nam wdrożyć podobny system wspierania innowacji.

Na czym zatem mógłby być zbudowany polski system wspierania innowacji, w tym w sektorze energetycznym?

Na sam początek powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nasze społeczeństwo oraz sektor przedsiębiorstw byłyby w stanie odnaleźć się w ramach pewnego – nawet skonstruowanego przy ich udziale – systemu. Nie jestem w stanie tego rozstrzygnąć. Być może jednak w polskich realiach zamiast na tworzeniu nowych struktur, lepiej byłoby się skupić na kreowaniu warunków, które zachęcałyby przedsiębiorstwa do podejmowania działań innowacyjnych. Z kolei na szczeblu wielkich koncernów widzę duże rezerwy związane z poprawą współpracy wewnątrzbranżowej. Obecnie kwestia ta wydaje się być wyraźnym mankamentem. Dzięki kooperacji łatwiej jest realizować uzgodnione projekty i znajdować dla nich finansowanie. Wówczas – podobnie jak za naszą zachodnią granicą – można rozłożyć ryzyko na kilka podmiotów, a nie tylko na jedną firmę. Zlikwidowana zostałaby tym samym jedna z głównych obecnie barier rozwoju innowacji w przedsiębiorstwach – szczególnie tych kontrolowanych przez Skarb Państwa – związana z brakiem akceptacji dla ponoszenia porażek biznesowych. W środowisku innowacyjnym za dobry wynik można uznać przypadek, gdy jedno z dziesięciu nowoczesnych rozwiązań okazuje się sukcesem i trafia na rynek. W warunkach koncernu energetycznego trudno znaleźć na to przyzwolenie i trzeba tłumaczyć się przed właścicielem ze „zmarnotrawionych” pieniędzy. Prowadzone aktualnie w Ministerstwie Skarbu Państwa prace nad stworzeniem mechanizmu zachęt proinnowacyjnych dla zarządów spółek kluczowych z udziałem Skarbu Państwa mogą napawać optymizmem, a prezydencka inicjatywa ustawodawcza zmierzająca do wprowadzenia rozwiązań fiskalnych stymulujących innowacje podkreśla rangę tego problemu dla naszej gospodarki.

Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy nasze społeczeństwo oraz sektor przedsiębiorstw byłyby w stanie odnaleźć się w ramach pewnego – nawet skonstruowanego przy ich udziale – systemu. Być może zamiast na jego budowaniu w polskich realiach lepiej byłoby się skupić na kreowaniu warunków, które zachęcałyby firmy do podejmowania innowacyjnych działań.

1 Deutsche Industrie‑ und Handelskammertag

2 Arbeitsgemeinschaft industrieller Forschungsvereinigungen

3 Industrielle Gemeinschaftsforschung

Źródło: Centrum Strategii Energetycznych