icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Wysocki: Latające skrzydła PiS?

Okazuje się, że kampanię wyborczą można robić także na…. walce z wiatrakami. Prawo i Sprawiedliwość zabiega aby wiatraki oddalone były od zabudowań o trzy kilometry. Dlaczego? – Nie chcę aby któregoś dnia śmigło wielkości autobusu spadło mi na głowę – argumentuje posłanka Anna Zalewska. Latające skrzydła zagrażają mieszkańcom Świdnicy i okolic, gdzie posłanka organizuje społeczny protest, strasząc nawet podwyżkami cen prądu – pisze Jerzy Wysocki na łamach ToCoWażne.pl

Sprawę można by uznać za lokalny folklor gdyby nie sejmowe prace i debaty na temat wiatraków, ochrony krajobrazu, odnawialnych źródeł energii. Sprawa ma także wymiar europejski, gdyż Unia nakazuje produkcję 15% energii właśnie z odnawialnych źródeł jakim niewątpliwie jest wiatr.

Wróćmy więc do Świdnicy. Rolnicy wydzierżawili teren pod budowę 60 wiatraków, gmina bada ewentualne skutki dla środowiska i broni inwestycji, która niesie za sobą lokalne podatki, miejsca pracy i energię, której ceny wraz ze wzrostem podaży mogą tylko maleć. Wójt gminy zarzuca posłance prowadzenie kampanii wyborczej poprzez straszenie ludzi.

Obecnie wiatraki muszą być oddalone od zabudowań o 500 metrów, pozwolenie na ich budowę wydaje gmina na podstawie przepisów o ochronie środowiska i planowania przestrzennego. Znając polskie realia przepisów jest i tak za dużo i są rygorystyczne. Politycy (nie tylko z PiS) chcą oddalić wiatraki o trzy kilometry a decyzje o ich budowie przenieść z gminy do województwa, gdzie urzędnikom do lokalnych realiów dużo dalej niż trzy kilometry. A więc nie w Świdnicy ale we Wrocławiu rozpatrywana będzie kwestia latających skrzydeł i lokalnych lęków.

Polska nie ma spójnej polityki energetycznej, choć u polityków widać olbrzymi zapał do tego tematu. Gaz łupkowy, atom, tradycyjny węgiel, energia odnawialna – wszystko jest przez jakiś czas priorytetem i wywołuje entuzjazm. Ciągłe zmiany nastrojów wokół budowy bloków energetycznych w Opolu. Rura z rosyjskim gazem na dnie Bałtyku: międzynarodowy skandal, rura pod polską ziemią: skandal geopolityczny. Zmienne nastroje wokół zagranicznych inwestycji w Polsce, kontrowersje wokół zagranicznej ekspansji polskich firm.

 

Niemądre jest usprawiedliwianie rządzących ale ten stan, to nie zupełnie ich wina. Polityki energetycznej nie ma cała Europa. Nie wiadomo co za chwilę będzie się opłacać, do czego będą dotacje, a za co unijne kary. Do tego bezpieczeństwo energetyczne Polski i Europy, skomplikowane stosunki z Rosją, która daje (!?) teraz tani kredyt Węgrom na budowę elektrowni atomowej. Węgrom Victora Orbana, idola prawicowej opozycji i związanych z nią publicystów.

Problemy są poważne i realne. Latające skrzydła wiatraków posłanki Zalewskiej i do poważnych nie należą. Chyba, że chodzi o reelekcje. To rozumiemy, ale żeby ludzi tak straszyć urojeniami ze średniowiecznej powieści Cervantesa.

Żródło: ToCoWażne.pl

Okazuje się, że kampanię wyborczą można robić także na…. walce z wiatrakami. Prawo i Sprawiedliwość zabiega aby wiatraki oddalone były od zabudowań o trzy kilometry. Dlaczego? – Nie chcę aby któregoś dnia śmigło wielkości autobusu spadło mi na głowę – argumentuje posłanka Anna Zalewska. Latające skrzydła zagrażają mieszkańcom Świdnicy i okolic, gdzie posłanka organizuje społeczny protest, strasząc nawet podwyżkami cen prądu – pisze Jerzy Wysocki na łamach ToCoWażne.pl

Sprawę można by uznać za lokalny folklor gdyby nie sejmowe prace i debaty na temat wiatraków, ochrony krajobrazu, odnawialnych źródeł energii. Sprawa ma także wymiar europejski, gdyż Unia nakazuje produkcję 15% energii właśnie z odnawialnych źródeł jakim niewątpliwie jest wiatr.

Wróćmy więc do Świdnicy. Rolnicy wydzierżawili teren pod budowę 60 wiatraków, gmina bada ewentualne skutki dla środowiska i broni inwestycji, która niesie za sobą lokalne podatki, miejsca pracy i energię, której ceny wraz ze wzrostem podaży mogą tylko maleć. Wójt gminy zarzuca posłance prowadzenie kampanii wyborczej poprzez straszenie ludzi.

Obecnie wiatraki muszą być oddalone od zabudowań o 500 metrów, pozwolenie na ich budowę wydaje gmina na podstawie przepisów o ochronie środowiska i planowania przestrzennego. Znając polskie realia przepisów jest i tak za dużo i są rygorystyczne. Politycy (nie tylko z PiS) chcą oddalić wiatraki o trzy kilometry a decyzje o ich budowie przenieść z gminy do województwa, gdzie urzędnikom do lokalnych realiów dużo dalej niż trzy kilometry. A więc nie w Świdnicy ale we Wrocławiu rozpatrywana będzie kwestia latających skrzydeł i lokalnych lęków.

Polska nie ma spójnej polityki energetycznej, choć u polityków widać olbrzymi zapał do tego tematu. Gaz łupkowy, atom, tradycyjny węgiel, energia odnawialna – wszystko jest przez jakiś czas priorytetem i wywołuje entuzjazm. Ciągłe zmiany nastrojów wokół budowy bloków energetycznych w Opolu. Rura z rosyjskim gazem na dnie Bałtyku: międzynarodowy skandal, rura pod polską ziemią: skandal geopolityczny. Zmienne nastroje wokół zagranicznych inwestycji w Polsce, kontrowersje wokół zagranicznej ekspansji polskich firm.

 

Niemądre jest usprawiedliwianie rządzących ale ten stan, to nie zupełnie ich wina. Polityki energetycznej nie ma cała Europa. Nie wiadomo co za chwilę będzie się opłacać, do czego będą dotacje, a za co unijne kary. Do tego bezpieczeństwo energetyczne Polski i Europy, skomplikowane stosunki z Rosją, która daje (!?) teraz tani kredyt Węgrom na budowę elektrowni atomowej. Węgrom Victora Orbana, idola prawicowej opozycji i związanych z nią publicystów.

Problemy są poważne i realne. Latające skrzydła wiatraków posłanki Zalewskiej i do poważnych nie należą. Chyba, że chodzi o reelekcje. To rozumiemy, ale żeby ludzi tak straszyć urojeniami ze średniowiecznej powieści Cervantesa.

Żródło: ToCoWażne.pl

Najnowsze artykuły