(Breaking Defense/Patrycja Rapacka)
Administracja USA zdecydowała o budowie co najmniej jednego ciężkiego lodołamacza dla własnego użytku by móc w pełni uczestniczyć w wyścigu po złoża ropy i gazu oraz dostęp do łowisk arktycznych. Według niektórych opinii ekspertów jak do tej pory, najlepiej przystosowane do warunków arktycznych lodołamacze posiadają Rosjanie.
Stany Zjednoczone posiadają dwa sprawne lodołamacze, jeden zwodowany w 1976 a drugi w 2000 roku.
Zbudowanie nowej jednostki zajmie Straży Przybrzeżnej co najmniej dziesięć lat, choć zdaniem ekspertów by włączyć się do gry o Arktykę powinno się to zrobić w ciągu czterech.
Prezydent Obama wezwał Kongres do sfinansowania zakupu tak, by nowe jednostki były gotowe w latach 2020-2022.Ciężko będzie jednak przekonać do zwiększenia nakładów na coś, co pozostaje jedynie jak do tej pory – na papierze. Obecnie cały budżet Straży Przybrzeżnej wynosi 1 miliard dolarów, czyli tyle ile kosztuje samo rozpoczęcie prac. Uwzględniając te uwarunkowania, nawet przy poważnym zaangażowaniu obecnego prezydenta trzeci lodołamacz wejdzie do służby najwcześniej w 2026 roku.
Marynarka Wojenna i lotnictwo USA mogą operować w Arktyce, ale nie ma wystarczającej liczby lodołamaczy, by obecność wojskowa Stanów była tam widoczna. Są one niezbędne do zaopatrywania bazy lotniczej Thule oraz ewentualnych żołnierzy na lądzie.
Zainteresowanie międzynarodowe Arktyką rośnie. Są tam już obecne okręty chińskie, które po raz pierwszy w historii pojawiły się na Morzu Beringa. Co więcej, Chiny już są w czasie realizacji budowy własnego lodołamacz.
W USA pojawił się nawet pomysł wylizingowania lodołamacza. Jednak jest on krytykowany przez kongresmenów jako zbyt drogi dla ich kraju.