ANALIZA
Dr Przemysław Zaleski*
W dniu wczorajszym w Stambule odbyły się kolejne rozmowy pomiędzy Rosją reprezentowaną przez w Stambule prezesa Gazpromu Aleksieja Millera i ministra energetyki Turcji Berata Albayraka. Efektem rozmów jest przyspieszenie realizacji zamrożonego Turkish Stream. Pomysł na realizację tego gazociągu został zapoczątkowany pod koniec w 2014 r. po problemach jakie napotkał Gazprom z realizacją gazociągu South Stream, jednakże problemy finansowe spowodowywały, że Spółka musiała zdecydować się który z dużych projektów realizować w pierwszej kolejności.
Zdecydowano się na Nord Stram II i Gazprom w lipcu 2015 wstrzymał realizację harmonogramu budowy i nie przesłał wcześniej uzgodnionych dokumentów ze stroną turecką ograniczając się do propozycji tylko jednej nitki magistrali. Doprowadziło to do wściekłości Ankary, która bardzo liczyła na realizację tzw. „Południowego Korytarza”, który miał przebiegać do Tureckiego Potoku. Projekt ten bowiem nadawał sens na powstanie innego ważnego projektu gazowego czyli ITGI zwany „Posejdonem”, który przebiegałby od Turcji przez Grecję do Włoch i mógłby zastąpić zablokowany South Stream. Rosja jednak uzyskała bardzo dobry pretekst poprzez zestrzelenie przez tureckie myśliwce rosyjskiego SU 24, z czego Rosja zrobiła międzynarodową aferę wykorzystując zdarzenie jako pretekst do zaniechania wcześniejszych ustaleń.
Początkowo Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan pokazał się jako twardy polityk, który nie pozwala nawet na najmniejsze naruszenie terytorium swojego kraju, a demonstracyjnie zestrzelenie SU-24, miało pokazać że żartów nie ma. Obie strony początkowo zerwały stosunki dyplomatyczne, a Moskwa wprowadziła embargo na tureckie produkty żywnościowe (zwłaszcza na warzywa i owoce, co jest znaczącym produktem eksportowym do Rosji) i zawieszono współpracę naukowo-techniczną oraz turystyczną. Jednakże w miarę upływu czasu, Erdogan zrozumiał, że na konflikcie z Rosją niewiele ugrał w realizacji swoich planów europejskich, które dalej z niechęcią patrzą na możliwość wejścia Turcji w poczet Unii Europejskiej, jednocześnie żądając maksymalnego wysiłku w sprawie imigrantów.
Turcja, która czuje się jako „wieczny kandydat” do członkostwa w UE postanowiła wykorzystać okazję rosnącego problemu imigrantów stawiając twarde warunki finansowe w postaci opłaty 3 mld EUR na obozy dla uchodźców, jak i otwarcie następnych rozdziałów negocjacyjnych swojego członkostwa w UE. Dodatkowo Turcja odsyła do Europy syryjskich uchodźców 1:1, za każdego odebranego z Grecji. Dodatkowo wyszło na jaw, że odsyłani uchodźcy są sprytnie segregowani i w Turcji pozostają osoby posiadające jakiekolwiek kompetencje pracownicze. Wywołało to falę krytyki wśród unijnych urzędników, ale nie zrobiło to większego wrażenia na Ankarze, która dotąd czuła się upokorzona długotrwałym procesem akcesyjnym. Dla przypomnienia Turcja w 1963 r. podpisała umowę stowarzyszeniową jeszcze ze Wspólnotą Europejską, która weszła w życie rok później i zakładał wprowadzenie unii celnej. Udało się to dopiero w 1996 r, ale mimo deklaracji przyjęcia Turcji po okresie dostosowawczym (nie dłuższym niż 20 lat) jako członka UE się wydłuża. Turcja złożyła formalny wniosek w 1987 r., w 1999 na szczycie w Helsinkach przyznano jej status państwa kandydującego a w 2005 r. rozpoczęto negocjacje 35 obszarów tematycznych a do tej pory zamknięto … jeden. Ankara czuje się więc dość niechciana na salonach europejskich, a Prezydent Erdogan który (jak dotąd) z sukcesem dąży do osiągnięcia statusu podobnego jaki miał I turecki prezydent Mustafa Kemal Atatürk (nazwany Ojcem Narodu). Przełomem pokazującym istotną rolę Turcji w nowej rzeczywistości politycznej miał być zorganizowany w centrum tureckiej turystyki jaką jest Antalya. Niestety mimo starań gospodarza, spotkanie nie było dla Erdogana przełomowe. Państwa zachodnie nie zainteresowały się tureckimi postulatami podjęcia aktywnych działań wymierzonych w reżim Asada czy też ograniczenia autonomii syryjskich Kurdów. Z dystansem podchodzono do problemów syryjskich, a główny nacisk położono na rozwiązanie kwestii państwa islamskiego i rosnącego terroryzmu.
Erdogan, który bardzo liczył na wzmocnienie swojej pozycji na szczycie w Antalyi został nawet w dyplomatyczny sposób „odsunięty” ponieważ kwestia, na którą Turcja ma olbrzymi wpływ jak chociażby sprawa imigrantów czy współpraca w obszarze gospodarczym (np. dostaw gazu) zostały przeniesione na spotkania bilateralne UE-Ankara i Moskwa –Ankara. Turcja, która bardzo starała się w przygotowanie szczytu zarówno poprzez olbrzymie inwestycje infrastrukturalne w Antalyi, jak i zbiegi dyplomatyczne poczuła się zlekceważona. Dla Ankay zdyskontowanie jej roli na arenie międzynarodowej miało ogromne znaczenie wewnętrzne. Szczyt miał przyczynić się do wzrostu stabilności, poprawić spojrzenie Zachodu na relacje z Kurdami i generalnie służyć poprawie klimatu inwestycyjnego. Tak się jednak nie stało i prezydent Turcji stwierdził, że należy zmienić zasady gry.
Rosyjski pivot rozpoczął się pod koniec czerwca 2016 roku, gdy po kilku miesiącach od zamrożenia stosunków między oba krajami Erdoğan wystosował list do Władimira Putina, gdzie dyplomatycznie podniósł kwestię współpracy z tak ważnym partnerem Turcji jakim jest Federacja Rosyjska. Dla Moskwy była to nie lada gratka, oba kraje poprzez służby dyplomatyczne ustaliły spotkania przywódców aby „unormować” problematyczne kwestie. Erdogan zdając sobie sprawę z istotnej dla prezydenta Rosji kwestii wizerunku postanowił pragmatycznie odpuścić sobie sprawę zestrzelonego samolotu, co zostało załatwione poprzez wyrażenie kondolencji rodzinie zabitego pilota Olega Pieszkowa, a także obietnicę rekompensaty finansowej. Warto tu dodać, że szybko i sprytnie zareagował burmistrz miasta Kemer, który zaproponował dom dla rodziny zestrzelonego pilota licząc na większy napływ rosyjskich turystów, którzy dotąd stanowili znaczący udział w tureckich kurortach.
Erdogan zdawał sobie sprawę, że dla Rosji dużo ważniejsze od kwestii wizerunkowej są sprawy geopolityczne, stąd zgoda na szybkie spotkania Gazpromu. Pod koniec sierpnia w Stambule prezes koncernu Aleksiej Miller rozmawiał z ministrem energetyki Turcji Beratem Albayrakiem m.in. o zamrożonym projekcie Turkish Stream. Tym razem Gazprom, który dotąd „ociągał” się w realizacji tego projektu, teraz dostał wręcz niebywałej dynamiki. Na spotkaniach ze stroną turecką uzgodniono, że znacząca część formalnych pozwoleń uzyskanych na potrzeby South Stream zostanie przeniesiona na Turkish Stream. Będzie to możliwe dzięki temu, że wytyczone trasy gazociągów częściowo się pokrywały, uzgodniono wydzielony teren na nadbrzeżu tureckim dla magistrali oraz rozpoczęto negocjacje cen rosyjskiego gazu i zwiększenia jego wolumenu. Obaj prezydenci spotkali się także podczas szczytu G20, gdzie poprzez długie spotkanie z prezydentem Turcji (poza Przywódcą Chin Xi Jinping, Barakiem Obamą, Angelą Merkel i Francois Hollande’em) Władimir Putin podkreślił, że Ankara stała się dla Rosji istotnym partnerem politycznym i gospodarczym. Według niego Turkish Stream może być także magistralą służącą dla dostaw gazu dla partnerów europejskich o ile magistrala uzyska akceptację UE.
Prezydent Erdogan wykorzystał także do wzmocnienia swojej roli nieudany pucz w lipcu 2016 r., nie tylko poprzez potężne poparcie społeczne demonstrowane na wiecach i następnie czystki w armii, sądach, prokuraturze i uczelniach, ale przede wszystkim przez natychmiastowe deklaracje poparcia dla jego osoby przez najważniejszych przywódców zachodu. Co prawda pod wpływem skali aresztowań i wezwania tureckiego parlamentu do ponownego wprowadzenia do prawodawstwa kary śmierci kraje Europejskie zaczęły się delikatnie dystansować wystraszone takim obrotem spraw, ale wkrótce sprawa ucichła, zwłaszcza że zbliżenie Ankary i Moskwy wywołało spory niepokój. Wciągnięcie Turcji w rosyjską orbitę wpływów oznacza nie tylko, że Putin zyskuje większą swobodę operowania w Syrii dotąd obawiając się jednak ewentualnego problemu z drugą najsilniejszą armią w NATO, ale co ważne może wpływać na politykę imigracyjną nowego „Przyjaciela” , która skutecznie wprowadza chaos w krajach europejskich odsuwając problem ukraiński oraz liczyć na mniejsze poparcie działań „antydemokratycznych” u zmęczonego połajankami Erdogana.
Erdogan sprytnie wykorzystał też pucz zmuszając do wzmocnienia swojej roli dla USA. Oskarżając Stany Zjednoczone o sprzyjanie puczystom poprzez chronienie na terytorium tego kraju islamskiego kaznodzieję Fethullaha Gulena i jego zwolenników oskarżanych o organizację puczu. W prasie pojawiły się niepokojące wzmianki, że Stany rozważają przeniesienie z tureckiej bazy Incirlik taktycznych pocisków jądrowych B-61 do Rumunii. Jednak pogorszyło by to jeszcze bardziej stosunki Waszyngtonu z Ankarą, które zaniepokojone rosyjskim pivotem w Turcji stwierdziły , że muszą natychmiast zareagować. Służby dyplomatyczne USA wykorzystały szczyt G-20 w Chinach aby napięcie rozładować i zorganizowały spotkanie przywódców obu krajów. Prezydent Barak Obama na specjalnym spotkaniu z prezydentem Erdoganem podkreślił, że rola Turcji w obecnej sytuacji geopolitycznej jest bardzo ważna, zwłaszcza istotne jest zabezpieczenie granicy turecko-syryjskiej, która jest bramą dla bojowników Państwa Islamskiego. Co ważne podkreślono współpracę militarną obu krajów, która rozpoczęła się od spotkania wiceprezydenta USA Joe Bidena i premiera Turcji Ahmet Davutoglu. Na koniec spotkania prezydent Obama podkreślił, że Turcja nie może sama na siebie brać ciężaru rozwiązania kryzysu związanego z syryjskimi uchodźcami, co niejako było prztyczkiem w nos unijnym przywódcom.
Podsumowując rosyjski gambit prezydenta Erdogana pokazał, że chodząc po kruchym lodzie na razie świetnie sobie poradził na geopolitycznej szachownicy, uzyskując efekt jaki miał mu przynieść szczyt w Antalyi. Pragmatyzm tureckiej polityki zagranicznej może przynieść w dłuższym horyzoncie nie tylko wzmocnienie pozycji Turcji ale faktycznie wymusić myślenie przywódców unijnych o zmianie podejścia do akcesji Turcji w Unii Europejskiej. Turcja zarówno dla bezpieczeństwa regionu, jak i wpływu na wiele inicjatyw gospodarczych powinna zostać krajem świeckim i możliwie najbardziej demokratycznym z dobrymi relacjami sąsiedzkimi. Potencjał Turcji jest coraz bardziej widoczny chociażby poprzez realizowanie inicjatyw społeczno-gospodarczych jak Expo 2016 w Antalyi, rozwój zaplecza turystycznego i zarazem dobrej współpracy wojskowej w NATO. Jednakże wejście w rosyjską, a zwłaszcza militarną sferę wpływów jest bardzo niebezpieczne zarówno dla Europy, świata zachodniego jak i samej Turcji. Sojusze polityczne i gospodarcze buduje się długo i mozolnie, lecz ich utrata może być bardzo szybka i odwrotna w swoich efektach dla rozwoju Turcji w przyszłości. Jeżeli prezydent Recep Tayyip Erdogan rzeczywiście chce się zapisać w historii Turcji jako godny następca Mustafa Kemal Atatürka powinien umieć dostrzec niebezpieczne rafy i punkt, gdy zbudowane zaufanie zostanie utracone.
* Ekspert, praktyk w obszarze sektora energetycznego. Bierze aktywny udział w pracach wielu organizacji branżowych. Ekspert Parlamentarnego Zespołu ds. Energetyki, podkomisji stałej ds. energetyki przy Komisji Gospodarki Sejmu RP. Członek PTPiREE, TOE, ekspert w międzynarodowym stowarzyszeniu branżowym Eurelectric (Energy Policy & Generation Committee) z siedzibą w Brukseli. W 2010 objął funkcję wiceprzewodniczącego Społecznej Rady Narodowego Programu Redukcji Emisji oraz Narodowego Programu Rozwoju Gospodarki Niskoemisyjnej utworzonej przez Wicepremiera, Ministra Gospodarki. Od 2011 ekspert przy komisji realizującej Strategiczny Przegląd Bezpieczeństwa Narodowego w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego w obszarze energetyki. Od 1999 r. związany zawodowo z sektorem energetycznym, najpierw jako doradca w firmach konsultingowych, następnie wpierw jako menadżer na stanowiskach operacyjnych, następnie w zarządach i radach nadzorczych w spółkach z sektora energetycznego. Pracownik naukowy na Wydziale Zarządzania i Informatyki Politechniki Wrocławskiej. Prowadzi blog poświęcony bezpieczeństwu energetycznemu na portalu energetyka.defence24.pl.