KOMENTARZ
Dr Maciej Zblewski
Ekspert bezpieczeństwa energetycznego
Stwierdzenie przez Jacka Saryusza-Wolskiego, że w Unii Europejskiej na razie brakuje woli politycznej by zatrzymać Nord-Stream 2 jest z polskiego punktu widzenia bardzo niebezpieczne.
Z jednej strony wymaga się od Polski i innych tzw. nowych państw członkowskich solidarności odnośnie problemu migracyjnego czy też kryzysu w strefie euro, a z drugiej strony w momencie gdy państwa tzw. starej Unii mogłyby wykazać się zrozumieniem dla politycznych i gospodarczych obaw państw środkowo-europejskich dotyczących rozbudowy pozycji Federacji Rosyjskiej, jako dostawcy nośników energetycznych, w Unii Europejskiej należy stwierdzić brak wspólnotowego podejścia do tych kwestii i kierowanie się partykularnymi interesami poszczególnych państw. Unia Europejska nie powinna stać się organizacją, w której wymusza się podejście solidarnościowe od poszczególnych państw, ale jednocześnie państwa członkowskie Unii muszą mieć świadomość, iż w ich interesie leży wspólne rozwiązywanie problemów mających charakter ponadnarodowy.
Na jedną kwestię należy jednak bardzo dokładnie zwrócić uwagę: problemy dotyczące sytuacji ekonomicznej Grecji oraz kryzys migracyjny nabrały takiego poważnego rozmiaru przez nieprzemyślane decyzję państw członkowskich względnie instytucji europejskich. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Grecja nie powinna być członkiem unii walutowej, gdyż zarówno w momencie akcesji jak i później nie spełniała wymogów traktatu z Maastricht. Post factum łatwo teraz stwierdzić, że instytucje europejskie popełniły błąd, zdecydowanie trudniej jest wyciągnąć konsekwencje. Podobnie ma się sytuacja z kryzysem migracyjnym, który został spotęgowany przez decyzję kanclerz Angeli Merkel, łamiącą traktat Dublin 2. Podejście kanclerz Merkel można rozumieć w wymiarze humanitaryzmu, ale nie można się z nią zgodzić ze strony legalizmu. Nie po to wszystkie państwa członkowskie Unii zgodziły się na pewną regulację, żeby Niemcy jednostronnie i bez wcześniejszego poinformowania innych państw i instytucji unijnych odstępowały od tej regulacji. W tym przypadku też nie słychać nic o wyciągnięciu konsekwencji ze strony Unii wobec Niemiec za złamanie traktatu Dublin 2.
Jeśli w tym kontekście odniesiemy się do wypowiedzi J. Saryusza-Wolskiego, że brak jest woli politycznej w sprawie Nord-Streamu 2 to należy sobie zadać pytanie, czy istnieje w ogóle wola polityczna, aby założenia unii energetycznej opuściły poziom teorii? Pozycja Unii Europejskiej na arenie międzynarodowej, a zwłaszcza w poszczególnych państwach członkowskich, narażona jest na wzmożoną krytykę, też z powodu podejmowania, niezrozumiałych z legalistycznego punktu widzenia, decyzji inaczej interpretujących i oceniających takie same sytuacje.
Niekonsekwentne działanie instytucji europejskich może doprowadzić do bardzo negatywnych skutków, włącznie z defragmentacją Unii. Z tego powodu należy jeszcze raz dobitnie stwierdzić, iż ewentualna zgoda Komisji Europejskiej na rozbudowę Nord-Streamu oraz dalsze stawianie przez niektóre państwa członkowskie swoich interesów ponad interesy wspólnoty, będzie wiązała się nie tylko z niezrozumieniem ze strony części państw ale też ze wzrostem nastrojów eurosceptycznych, które będą również determinowane przez odmienne traktowanie niektórych państw przez instytucje unijne.
W wypowiedzi J. Saryusza-Wolskiego padło jeszcze jedno bardzo ważne i niepokojące zdanie: Niemcy liczą też na zmęczenie Europy polityką sankcji wobec Rosji, oraz na to, że protestująca przeciwko odwilży w stosunkach z Rosją flanka wschodnia jest podzielona i osłabiona krytyką za brak solidarności w sprawie migracji, czy niespełnianiu standardów europejskich. Jeśli w polityce niemieckiej i to nie w dyskursie partyjno-politycznym, tylko na poziomie rządowych gremiów, pojawiają się głosy zmierzające w kierunku zniesienia sankcji bez rozwiązania sytuacji na Ukrainie, zmierzającego do odtworzenia całkowitej integralności państwowej (Donbas i Krym) to mamy do czynienia z bardzo niepokojącymi sygnałami płynącymi z Berlina. Przypomina to sytuację z roku 1938 i podpisanie układu monachijskiego, który przeszedł do historii jako przykład krótkowzrocznej i naiwnej polityki Wielkiej Brytanii i Francji. Jeśli niecałe sto lat później znowu miałoby dojść do podobnego scenariusza, tym razem wobec Ukrainy, to nie wróżyłoby to dobrze nie tylko Polsce, ale i całej Europie.
W tym kontekście można zadać sobie pytanie: co jeszcze gotowe są poświęcić Niemcy aby zrealizować swoje głównie gospodarcze interesy. Jeśli wypowiedź Przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean Claude’a Junkera, że Nord-Stream 2 jest projektem komercyjnym miałaby stanowić pewnego rodzaju ukierunkowanie na decyzję Komisji Europejskiej (KE) to oznaczałoby to, że sama KE podejmie decyzję przeciwko Komisarzowi ds. unii energetycznej Maroszowi Szefczoviczowi, który stwierdził, że Nord-Stream 2 nie zapewni dostępu do nowych źródeł gazu dla UE, a ich dywersyfikacja jest kluczowa dla „28”. Komisarz Szefczovicz stwierdził, że – „Unia Europejska będzie wspierała tylko te projekty, które są zgodne z podstawowymi zasadami unii energetycznej, włączając w to unijną strategię bezpieczeństwa energetycznego. Dywersyfikacja źródeł energii, dostawców i dróg dostaw jest kluczowa dla zapewnienia bezpiecznych i odpornych na zakłócenia dostaw dla europejskich firm i obywateli. Z tych powodów projekt Nord Stream nie stanie się projektem wspólnego zainteresowania i nie będzie korzystał z finansowania z UE.”
Jeśli Komisja Europejska dopuści do realizacji Nord-Streamu 2 przez konsorcjum firm energetycznych, stwierdzając, że nie dofinansuje tej inwestycji, a równocześnie widząc jej polityczny charakter, to będzie miało bardzo zły wydźwięk polityczny zarówno w kontekście państw członkowskich Unii jak i na arenie międzynarodowej. Będzie to oznaczało odstąpienie od jakiegokolwiek wspólnotowego podejścia do kwestii polityki energetycznej oraz bardzo szybki koniec tzw. unii energetycznej.