Jak działał kontrwywiad KGB po katastrofie w Czarnobylu?

26 kwietnia 2021, 11:15 Alert

Zachodnie służby wywiadowcze były żywo zainteresowane tym, co stało się w Czarnobylu w nocy 26 kwietnia 1986 roku. Fakt zainteresowania potęgował fakt całkowitego zatajenia wybuchu w elektrowni jądrowej przez najwyższe kierownictwo sowieckie. Aby otrzymać informację o wydarzeniu, zachodnie służby korzystały ze swoich ukrytych agentów. Sowieci zmobilizowali liczne siły kontrwywiadu KGB, aby ukryć jak najwięcej informacji przed Zachodem.

Oficer KGB po katastrofie w Czarnobylu
Oficer KGB po katastrofie w Czarnobylu

Nie dopuścić zachodnich wywiadów

O kulisach działań KGB opowiedział generał dywizji KGB Anatolij Tkaczuk, który był szefem grupy operacyjnej KGB dla strefy czarnobylskiej. – Każda służba wywiadowcza, która w najmniejszym stopniu szanowała siebie, była zobowiązana do pracy nad sprawą Czarnobyla. Głównym powodem aktywności wywiadów była chęć dowiedzenia się co się tam wydarzyło. Najbardziej pożądane były próbki materiałów pobranych bezpośrednio z miejsca katastrofy – tłumaczy Tkaczenko.

– Drugą przyczyną była chęć pozyskania informacji na temat przyszłych zabezpieczeń działań związanych z przemysłem jądrowym. Cenne były informacje dotyczące m.in organizacji pracy ratowników – dodał Tkaczenko.

Według generała KGB, operacja Czarnobylska stanowiła ogromne wyzwanie dla sowieckiego kontrwywiadu – Na miejscu katastrofy pracowało kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Był to zarówno personel kontraktowy jak i poborowi ale także naukowcy. Na miejscu katastrofy było zlokalizowanych wiele państwowych instytutów badawczych, naukowych, biur projektowych i obronnych. Wszędzie tam było zgromadzonych mnóstwo nośników ściśle tajnych informacji, dokumentów, procedur i technologii, które w normalnych warunkach znajdowały się rozproszone po całym kraju, w miejscach niedostępnych dla postronnych, a zwłaszcza, cudzoziemców. Dlatego istotne było, aby zamknąć tych ludzi przed dostępem wywiadów – mówi Tkaczuk.

– W miarę opanowywania sytuacji, na miejsce katastrofy zaczęli zjeżdżać się naukowcy z całego świata, wśród których liczną część stanowili oficerowie zagranicznych wywiadów. Jednak to nie zawodowi oficerowie wywiadu byli największym problemem. Nim byli obywatele sowieccy, którzy współpracowali z nimi – tłumaczy emerytowany generał.

– Musieliśmy zabezpieczyć strefę przed penetracją i próbą wywiezienia z niej tajnych informacji, próbek pobranych na miejscu i innych cennych dla wywiadów przedmiotów. Jak identyfikowaliśmy współpracowników obcych wywiadów? To była żmudna, ale efektywna praca. Dokładne studiowaliśmy materiały dotyczące wszystkich osób przyjeżdżających do strefy. Uderzające było to, że niektórzy z nich w sposób bardzo uporczywy pisali wnioski o przeniesienie do pracy do Czarnobyla. Tłumaczyli to wyższym dodatkiem finansowym, dodatkowym stażem pracy itp. Przyglądaliśmy się szczegółowo takim ludziom, ich predyspozycjom ich cechom charakteru. W większości, były to osoby już rozpracowane przez Zachodnie służby – mówi.

Według Tkaczuka, kontrwywiad KGB poradził sobie z zadaniem. – Nauka, ta zajmująca się przemysłem jądrowym w cywilnym znaczeniu otrzymała wszystkie informacje potrzebne do swojej pracy, do ulepszania technologii i podnoszenia bezpieczeństwa. Jednak gdy próbowali dowiedzieć się czegoś innego, wychodzili z niczym. Nie pozwoliliśmy na żadne wycieki informacji, a sami zdobyliśmy ogromne doświadczenie jak radzić sobie w tak kryzysowych momentach – chwali się były szef grupy operacyjnej.

Według danych odtajnionych przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy w 2006 roku, w działaniach kontrwywiadowczych, zabezpieczających po katastrofie wzięło udział przeszło 1500 funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa ZSRS.

Wzgljad/Mariusz Marszałkowski