Panele w Krynicy pokazują, że czasy świetności górnictwa mogą już nie wrócić, ale to nie znaczy, że związkowcy nie spróbują zaszantażować rządu przed wyborami w obronie przywilejów obciążających spółki znajdujące się w tarapatach. Czy się stoi, czy się leży – czy czternastka się należy? – zastanawia się Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Alternatywna rzeczywistość związków zawodowych
Spółki energetyczne Tauron i Polska Grupa Energetyczna, jedni z największych konsumentów węgla w Polsce, postanowiły zakomunikować na Forum Ekonomicznym w Krynicy zielony zwrot energetyczny. Potwierdziły się doniesienia BiznesAlert.pl, a według nich w następnych dniach czeka nas jeszcze kilka „zielonych komunikatów”.
Te istotne sygnały gospodarcze będące kolejnym potwierdzeniem rychłego zmierzchu sektora węgla w formie znanej dotychczas zdają się omijać związkowców Polskiej Grupy Górniczej. W zeszłym tygodniu zwrócili się do ministra energii o wsparcie rozmów płacowych.
Związkowcy PGG domagają się:
- dalszych dopłat do dniówek,
- dodatku gwarantowanego na podstawie którego będzie możliwe wyliczanie premii barbórkowej i tzw. czternastki,
- rekompensat za listopad i grudzień, kiedy było mniej dni roboczych, więc górnicy zarobili mniej.
Polska Agencja Prasowa przypomina, że poprzednie porozumienie płacowe w PGG, dotyczące lat 2018-2019, podpisano 23 kwietnia ub. roku. Ustalono wówczas, że w 2018 r. Grupa przeznacza na podwyżki wynagrodzeń 280 mln zł, a w 2019 roku ich koszt przekroczy 300 mln zł, co oznaczało ponad 7-procentowy wzrost płac. Pierwotnie związkowcy domagali się 10-procentowych podwyżek, co oznaczałoby roczny koszt powyżej 400 mln zł. W zeszłorocznym porozumieniu ustalono też zasady wypłaty tzw. 14. pensji, uzależniając część tego świadczenia od stopnia wykonywania planów wydobywczych przez kopalnie.
Każdy pracodawca działający w warunkach rynkowych nie mógłby potraktować poważnie tak daleko idących postulatów. Zarząd PGG wyliczył, że ich realizacja może kosztować pół miliarda złotych. Te pieniądze miałyby trafić na przywileje górnicze zamiast na przykład na kosztowne inwestycje w transformację górnictwa. Na ten temat także mogliśmy usłyszeć dużo w Krynicy. Rząd ma śmiały plan rozwoju alternatywnego wykorzystania węgla, na przykład do produkcji metanu i wodoru. Warto nadmienić, że w 2018 roku PGG zarobiła akurat niecałe pół miliarda złotych, więc żądania związkowców przepaliłyby całość tych środków. Tymczasem w 2019 roku spółka planuje wydać ponad 1,4 mld złotych na nowe inwestycje mające poprawić wyniki spółki za kilka lat. Skąd wziąć te środki, jeśli wszelki zysk zostanie skonsumowany przez przywileje socjalne?
Szantaż przed wyborami
Eskalacja żądań związków zawodowych to zjawisko przewlekłe. Z punktu widzenia ekonomicznego nie ma żadnego uzasadnienia do realizacji postulatów związkowców. Jednak polityka może przeważyć, bo rząd prawdopodobnie nie zaryzykuje strajku górniczego w przeddzień wyborów parlamentarnych. Z tego względu należy postrzegać zaproszenie ministra energii do rozmów jako formę szantażu politycznego w celu pozyskania od państwa pół miliarda złotych.