Maćkowiak-Pandera: Problem smogu nie znika z końcem zimy (ROZMOWA)

9 marca 2017, 07:31 Energetyka

W rozmowie z portalem BiznesAlert.pl dr Joanna Maćkowiak-Pandera, Prezes Forum Energii i ekspert w zakresie europejskiej współpracy energetycznej mówi o walce ze smogiem w kontekście zaostrzenia przez Unię Europejską jej polityki energetycznej.

BiznesAlert.pl: Na zewnątrz obserwujemy coraz cieplejszą pogodę, co powoduje, że Polacy zmniejszają ogrzewanie w swoich domach. Media informują o poprawie jakości powietrza. Czy to oznacza, że problem smogu zniknął?

Dr Joanna Maćkowiak-Pandera: Na pewno nie. Problem smogu dotyczy bardzo trudnych obszarów: ciepłownictwa, indywidualnych gospodarstw domowych, transportu i tzw. sektora non-ETS (sektory nieobjęte systemem handlu uprawnieniami do emisji – przyp. red.). Przeprowadzanie zmian jest możliwe wyłącznie, jeżeli podejdzie się do problemu kompleksowo. Właśnie z tego powodu decydentom do tej pory nie udało się rozwiązać kwestii smogu. Uważam, że przedstawianie ludziom problemu w sposób fragmentaryczny, np. kupujcie nowe piece, zmieńcie ogrzewanie na gazowe, albo ogrzewajcie domy energią elektryczną – jest nieskuteczne. Trzeba jednocześnie zaproponować program efektywności energetycznej lub rozwiązać problem ubóstwa energetycznego, które pomogą ograniczyć koszty i ochronią najuboższych. Z drugiej strony, problem wspomnianego ubóstwa energetycznego dotyczy ok. 8-9 procent społeczeństwa.

Przy czym te kilka procent przekłada się na konkretne liczby i ten problem jednak istnieje. Odnoszę również wrażenie, że w tej kwestii można zaobserwować pewien fragmentaryzm. Co prawda wymiana kotłów jest dofinansowywana, ale te czwartej i piątej generacji nie spalą miału. Problem pozostaje w nabyciu bardziej efektywnego, a tym samym droższego paliwa, na które wiele osób nie może sobie pozwolić.

Te różnice nie są aż tak wielkie, jak mogłoby się wydawać. Rzeczywiście, palenie paliwem, które nie spełnia jakichkolwiek norm, to problem. Spalając śmieci, gospodarstwa domowe płacą za 1 GJ energii 8-10 zł. Palenie węglem dobrej jakości kosztuje ok. 30 zł za 1 GJ. Jeżeli chodzi o gaz, są to koszty rzędu ok. 50 zł. Oczywiście są gospodarstwa domowe, których nie stać, aby płacić więcej za ogrzewanie. Trzeba wprowadzić przejrzyste kryteria, komu należy pomóc. Moim zdaniem, popularny pogląd, że Polaków nie stać na to, aby płacić więcej za ogrzewanie, a w związku z tym można palić czym popadnie i truć wszystkich dookoła, nie przetrwa. Rośnie świadomość kosztów zdrowotnych i kosztów dla gospodarki. Nie zmienia to faktu, że należy zaproponować rozwiązania takie jak chociażby poprawa efektywności energetycznej w budynkach.

Czy krokiem w dobrą stronę są działania podejmowane przez rząd na rzecz określenia norm jakościowych dla spalanych w piecach paliw?

Oczywiście, należy wprowadzić normy jakości paliw. Przy czym same normy nie wystarczą. Należy wdrożyć również narzędzia kontroli i kar za ich nieprzestrzeganie. Nie mogę sobie wyobrazić, że – wobec realnego problemu smogu – nadal będzie się utrzymywać cicha zgoda na sprzedaż miałów i mułów najniższej jakości. Mam świadomość, że to trudna sytuacja, gdyż górnictwo jest w tragicznej sytuacji, a na produktach węglopodobnych zarabia się najwięcej. Normy paliw muszą być bardziej wymagające.

A czy reforma ETS i przyjęcie przez Unię Europejską bardziej ambitnego kursu w polityce klimatycznej, będą miały wpływ na jakość powietrza w Polsce?

Reforma ETS dotyczy energetyki i przemysłu, a przyczyną smogu jest przede wszystkim transport i ogrzewanie w gospodarstwach domowych, czyli sektor non-ETS. Zamiast rwać włosy z głowy, trzeba teraz zrobić dwa kroki do przodu. Przychody z uprawnień do emisji CO2 będą wpływały do budżetu – tak jak dziś. W przyszłości może to być nawet 100 mld zł, czyli dużo więcej niż teraz. To są nasze pieniądze i do nas należy decyzja, jak je wydać. Już półtora roku temu Forum Energii rekomendowało przeznaczenie tych pieniędzy na efektywność energetyczną w budynkach, ciepłownictwo i rozwój elektromobilności. Cały czas brakuje pieniędzy na te działania, choć wpisują się w przepisy dyrektywy ETS i wytyczne dotyczące Funduszu Modernizacyjnego. Udałoby się sprawnie uzgodnić te kierunki z Komisją Europejską. Gdyby udało się opracować dobry program rozwoju kogeneracji w Polsce, skorzystałaby też energetyka. Ze względu na dobrze rozwinięte sieci ciepłownicze, mamy duży potencjał w tym obszarze.

Owszem, mowa jest w Polsce o elektromobilności, ale z drugiej strony stawia ona na węgiel, a więc wysoce emisyjne źródło pozyskiwania energii. Czy można zaryzykować stwierdzenie, że elektromobilność w naszym kraju będzie napędzana węglem?

Nie jestem przekonana, że elektromobilność będzie napędzana węglem. Nadal brakuje strategii energetycznej, dlatego łączenie teraz elektromobilności z innymi źródłami energii niepotrzebnie opóźniałoby rozwój tego bardzo sensownego projektu. We wszystkich znanych mi krajach elektromobilność rozwija się wraz ze wzrostem wykorzystania OZE, jako wsparcie dla integracji źródeł zmiennych – wiatru i słońca w systemie. Trzeba myśleć o tym, jak połączyć transport, czyli rozwój samochodów elektrycznych, z energetyką. Równie istotną kwestią będzie stworzenie połączonego planu rozwoju energetyki i ciepłownictwa. Można znacząco obniżyć koszty tworząc modele ładowania samochodów lub ogrzewania w czasie, kiedy są nadwyżki energii elektrycznej w systemie.

Czy bardziej ambitna polityka Unii Europejskiej niejako wymusi na Polsce inne podejście do energetyki i zwrócenie większej uwagi na OZE czy atom?

Pytanie, czy to regulacje unijne wymuszają zmiany w energetyce, czy są reaktywną odpowiedzią na postęp technologiczny, spadek kosztów OZE, rosnącą świadomość i możliwości konsumentów. Faktem jest, że szybkie zmiany w energetyce zachodzą nie tylko w Europie, ale też w Stanach Zjednoczonych, Chinach i Indiach, które nie mają pakietu energetyczno-klimatycznego. Nasza energetyka powinna wybrać ucieczkę do przodu, jeżeli chce być w Europie konkurencyjna. W tym kontekście można się spodziewać, że źródła niskoemisyjne, a więc atom i OZE – PV oraz farmy na morzu, mają największą przyszłość. Bez względu na to, że są jeszcze droższe, a ich zintegrowanie w systemie energetycznym jest kosztowne i wymaga znaczących reform rynku energii oraz bilansowania. Ta sytuacja będzie się jednak zmieniać, a potencjał jest znaczący i w Polsce niewykorzystany.

Rozmawiał Piotr Stępiński