Mielczarski: „Peak climate” właśnie mija (ROZMOWA)

21 listopada 2016, 07:30 Energetyka

ROZMOWA

Prawa rynkowe w energetyce zawsze były. Można było ograniczyć ich działanie w sposób polityczny poprzez różnego rodzaju akty prawne, jednak było to i jest nadal bardzo kosztowne. Ostatecznie  zawsze wygra ekonomia, nawet z najbardziej rewolucyjną ideą. Rozmowa z ekspertem energetyki, prof.dr.hab.inż. Władysławem Mielczarskim z Politechniki Łódzkiej.

BiznesAlert.pl: Prezydent-elekt  USA Donald Trump trwa przy poglądzie, że ocieplenie klimatu to wymysł. Wprawdzie już nie posądza o autorstwo Chińczyków, ale wygląda na to, że będzie mieć zupełnie inne koncepcje dla gospodarki USA niż to wynika z COP21. Czy wypowie w imieniu USA Porozumienie Paryskie?

Paryż w dniach szczytu klimatycznego, na którym doszło do porozumienia globalnego. Fot. Wikimedia Commons
Paryż w dniach szczytu klimatycznego, na którym doszło do porozumienia globalnego. Fot. Wikimedia Commons

Władysław Mielczarski: Ocieplenie klimatyczne, to pewien skrót myślowy, ale z pewnością zamiany klimatu, z którymi mamy i mieliśmy do czynienia od milionów lat, są wykorzystywane do robienia biznesu pod hasłem walki ze zmianami klimatu, tym razem z ociepleniem. Za moich studenckich czasów świat obawiał się mającej nadejść wkrótce, tak około 80-90. lat XX wieku, epoki lodowcowej. Raz oziębienie, innym razem ocieplenie, bo biznes musi się kręcić.

Początków „klimatycznego” biznesu nie upatrywałbym w Chinach, a raczej w Europie Zachodniej. Chińczycy po prostu lepiej wykorzystali opracowane przez innych technologie i obniżyli koszty ich produkcji, jak na przykład paneli PV. Natomiast Porozumienie Paryskie to trochę taki bezzębny tygrys. Wszyscy zgadzają się, że nie należy dopuścić do wzrostu temperatury Ziemi o więcej niż 0,2C, jednak nie wiadomo, jak to zrobić, kto ma to zrobić, a najważniejsze, kto ma ponieść koszty. Jest ogólna zgoda, że trzeba redukować emisje różnego rodzaju. Ale jaka musiałaby być ich redukcja, aby osiągnąć zamierzony cel? Nie wiadomo również czy zachodzące naturalnie procesy, na Ziemi i w układzie słonecznym, nie spowodują znacznie silniejszego działania niż polityka klimatyczna i być może w innym kierunku. Przecież tak demonizowana jeszcze 20 lat temu „dziura ozonowa” ostatnio gdzieś zniknęła i chyba nie tylko dlatego, że ograniczono stosowanie freonu. A ile można było zarobić na nowym sprzęcie wprowadzanym pod hasłem ograniczania dziury ozonowej?

BIznesAlert.pl: A co z Porozumieniem Paryskim?

Władysław Mielczarski: Co do wypowiedzenie Porozumienia Paryskiego przez USA to nie sądzę, aby nowy prezydent USA zrobił to szybko i bezpośrednio. Można dyskutować techniczne detale tego Porozumienia praktycznie w nieskończoność, opóźniając podjęcie realnych działań. Brak entuzjazmu i silnego poparcia USA dla Porozumienia Paryskiego spowoduje, że stanie się ono mało wartościową deklaracją w skali świata, chociaż w Europie, Unia Europejska może prowadzić własną politykę klimatyczną, co zresztą robi. Jednak brak porozumienia w skali światowej w zakresie klimatu, a zatem pogorszenie się konkurencyjności europejskiej produkcji obłożonej restrykcjami klimatycznymi i wyraźne zamiany polityczne, jakie zachodzą w niektórych krajach Europy spowodują ograniczenia zakresu polityki klimatycznej, również w Unii Europejskiej.

Testem wskazującym jakie jest jego rzeczywiste podejście do polityki klimatycznej będzie decyzja nowego prezydenta USA w sprawie rurociągów nazywanych Keystone Pipeline System, których budowę blokowała poprzednia administracja. Również zapowiadane przez Donalda Trumpa obniżenie emocji politycznych na Bliskim Wschodzie może spowodować większy dostęp do tanich surowców energetycznych. Dla Trumpa priorytetem będzie gospodarka jego kraju i jestem przekonany, że nie zrobi niczego co mogłoby rozwój tej gospodarki ograniczać.

BiznesAlert.pl: Negacja ocieplenia klimatu to rezygnacja z kosztownej energii odnawialnej. Czy do oznacza powrót wiodącego znaczenia energii konwencjonalnej? Jakby się to miał dokonać?

Władysław Mielczarski: Nie należy rezygnować z energetyki odnawialnej, tylko korzystać z niej w sposób uzasadniony ekonomicznie. Tam gdzie klimat pozwala: Włochy, Hiszpania, Portugalia czy nawet południowa Francja, ale również Arizona czy Nevada energia słońca może być wykorzystywana zarówno do pozyskiwania ciepła, jak i energii elektrycznej. Na północy Wielkiej Brytanii, na Morzu Północnym czy w Danii może pozyskiwać energię z wiatru. Jednak nawet w tych „uprzywilejowanych” pod względem warunków klimatycznych obszarach, OZE nie zastąpi energetyki konwencjonalnej z powodu konieczności zapewnienia ciągłości dostaw. Wiatru może nie być przez kilka dni, podobnie słońca, a energia cały czas jest potrzebna gospodarce i społeczeństwu. Można próbować energię elektryczną czy nawet cieplną magazynować, ale zapas wystarczy na kilka godzin, a nie na kilka czy kilkanaście dni. I trzeba też pamiętać, że energię w postaci prądu przemiennego bardzo trudno przesyła się na większe odległości, a jeszcze trudniej jest nadać jej pożądany kierunek przepływu.

Wiele krajów np. Anglia czy Francja wskazują, że powinien być jeden cel polityki klimatycznej – obniżenie emisji CO2, a poszczególne kraje same powinny decydować w jaki sposób cel ten osiągnąć i jednym ze sposobów może być produkcja energii z OZE. Jednakże pod naciskiem krajów produkujących instalacje dla OZE, w Unii Europejskiej są dodatkowo ustalane pułapy produkcji energii z OZE – 20 proc. do 2020r oraz 27 proc. do 2030r.

Myślę, że OZE najlepsze lata mają za sobą, a teraz będzie następował okres racjonalizacji ich wykorzystania, w tym wprowadzone zostaną wymogi dostosowania się do możliwości systemu, czyli ograniczenia w produkcji w okresach nadmiaru energii. Paliw kopalnych jest dużo i ciągle są odkrywane nowe złoża, tak że w perspektywie 300-500 lat będą to dominujące paliwa w energetyce.  

BIznesAlert.pl: Jeśli wracamy do konwencjonalnych, stabilnych nośników: węgla, ropy i gazu to będzie duży przewrót. Jakie mogą być skutki w USA? Czy to oznacza, że do energetyki wracają prawa rynku?

Władysław Mielczarski:  Myśmy nigdy od energetyki konwencjonalnej daleko nie odeszli. Bo nawet Niemcy, wiodący w produkcji OZE kraj, wciąż ponad 50 proc. energii elektrycznej produkuje z węgla, a od 2021 r., kiedy zostaną tam zamknięte elektrownie jądrowe, produkcja energii elektrycznej z węgla i gazu osiągnie w Niemczech ponad 70 proc. całego zapotrzebowania. Wyjątkiem jest Francja, która oparła energetykę na elektrowniach jądrowych. Będzie to miało jednak długotrwałe negatywne skutki ekonomiczne. Tego typu elektrownie są bardzo kosztowne.

USA są bardzo zasobne w różnego złoża mineralne, w tym węgiel i gaz. Obecnie gaz, szczególnie ze złóż niekonwencjonalnych jest tani i elektrownie gazowe będą zastępować elektrownie węglowe, tym bardziej, że amerykańskie elektrownie węglowe są w znacznej części bardzo wiekowe i kończy się czas ich eksploatacji. W USA elektroenergetyka będzie oparta głównie na gazie i węglu, a elektrownie jądrowe będą zamykane stopniowo, kiedy skończy się czas eksploatacji poszczególnych jednostek.

Prawa rynkowe w energetyce zawsze były. Można było ograniczyć ich działanie w sposób polityczny poprzez różnego rodzaju akty prawne, jednak było to i jest nadal bardzo kosztowne. W dłuższym okresie czasu zawsze wygra ekonomia, nawet z najbardziej światłą i rewolucyjną ideą, o czym my i nasi sąsiedzi ze wschodu i południa naocznie przekonaliśmy się w XX wieku.

BiznesAlert.pl: Załóżmy, że prezydent Donald Trump dokonał tej zasadniczej zmiany odwrotu od polityki klimatycznej Obamy. Jakie będą skutki dla gospodarki USA?

Władysław Mielczarski: Skutki odejścia USA od polityki klimatycznej nie będą wielkie, ponieważ tam wsparcie dla polityki klimatycznej było niezbyt duże, no może z wyjątkiem specyficznego staniu jakim jest Kalifornia. Stosowano dopłaty do samochodów elektrycznych, produkcji energii ze źródeł odnawialnych, czy do magazynów energii. Są to jednak sumy dla całej amerykańskiej gospodarki prawie niezauważalne. USA nie musi demonstracyjnie odchodzić od polityki klimatycznej, a nawet może wykorzystać marketingowo pewne procesy wynikające z ekonomii – jak przechodzenie w produkcji energii elektrycznej z węgla na gaz, a tym samym redukcji emisji CO2, pokazując tę redukcję jako ich wkład w politykę klimatyczną.

BiznesAlert.pl: …A dla gospodarki globalnej? Cały świat realizuje ryzykowny program COP21, tymczasem USA wracają do sprawdzonych rynkowych relacji w energetyce

Władysław Mielczarski: Z twierdzeniem, że następuje realizacja programu COP21 to raczej nie przesadzałbym. Są to dyskusje, dyskusje i niekończące się dyskusje. A w tym czasie gospodarki działają tak jak zawsze. Robi się oczywiście pewne gesty, bo dziś wypada przeciwdziałać zmianom klimatu, ale rzeczywistość jest trochę inna. Produkcja energii była i jest oparta na paliwach kopalnych, bo to jest najtańszy sposób i nie ma innego technicznego rozwiązania, a zaawansowane technologicznie społeczeństwa potrzebują znacznych ilości energii. Na szczęście zapasy węgla, gazu i ropy są duże i starczą na co najmniej kilkaset lat, a może nawet dłużej. Trzeba również brać pod uwagę, że poprawia się znacznie efektywność energetyczna. Można osiągać więcej przy mniejszym zużyciu energii.

W energetyce znany jest termin „peak oil” oznaczający okres największych zasobów i wydobycia paliw kopalnych. Miał on nadejść w latach 90. ubiegłego stulecia, później na początku XXI wieku, a teraz to już zupełnie nie wiadomo kiedy, bo zasoby i wydobycie paliw ciągle rosną. Natomiast wydaje się, że okres, który można nazwać „peak climate” właśnie mija i sprawy klimatu będą coraz mniej ważne dla światowej gospodarki. Wybór Donalda Trumpa tylko przyśpieszy przemijanie polityki klimatycznej.