Olszewski: Nie atom, nie łupki – węgiel

24 kwietnia 2013, 11:24 Atom

Biznes Alert: Jeśli chodzi o czynniki polityczne, to wiele wskazuje na to, że elektrownia atomowa w Polsce nie powstanie. Nie było o niej mowy w expose Premiera, 31.03 marca wygasł list intencyjny, wiadomo, że w budżecie jest mało pieniędzy, a rząd mimo to chce rozwijać jednocześnie sektory gazu niekonwencjonalnego i energii atomowej. Klimat polityczny jest zatem niekorzystny. Jak to wygląda z punktu widzenia biznesowego?

Dariusz Olszewski (Dyrektor Generalny TDI Corporate Finance Sp. z o.o.): Ostatnie wypowiedzi Pana Premiera o wsparciu z budżetu dla PGE temu przeczą…

…to prawda to ale to była wypowiedź, którą można traktować jako odpowiedź na obawy prezentowane przez specjalistów, którzy wskazują, że inwestycja jest zagrożona…

Problem w tej chwili nie jest polityczny a ekonomiczny. Na dzień dzisiejszy, przy tym poziomie cen energii elektrycznej i przewidywaniach ich kształtowania się w przyszłości oraz obciążeniu systemu energetycznego przez dotacje do OZE, wychodzi na to, że budowa elektrowni może być nieopłacalna. Przynajmniej przy założeniach znanych na dzisiaj. Choć rozrzut jest duży bo mówi się o sumie od 9 do 16 miliardów euro w przypadku bloku 3000 MW. Jest jakiś znak zapytania. Przykład elektrowni fińskiej pokazał, że koszta takiej inwestycji mogą ostatecznie okazać się trzykrotnie wyższe od planowanych. Zobaczymy czy szacunki polskie są prawidłowe. Gdyby spojrzeć na projekt elektrowni atomowej jako na ‘stand-alone’ tzn. nie uwzględniwszy innych korzyści poza biznesowymi, to na dzień dzisiejszy przy tych poziomach cen energii elektrycznej nie będzie ona opłacalna, jak i też  nie ma koncepcji finansowania. Wiem, że PGE pracuje nad tym. Moim zdaniem nie ma szans, żeby ta spółka zrealizowała to samodzielnie. Jaka zatem formuła zostanie przyjęta? Na świecie stosowane są różne rozwiązania. Jest to projekt bardzo rozciągnięty w czasie, jeśli chodzi o etap koncepcyjny, przygotowawczy oraz okres eksploatacji. Najrozsądniejszym rozwiązaniem wydaje się finansowanie inwestycji przez konsorcjum z udziałem PGE oraz zabezpieczeniem przychodów, czyli być może kontrakty długoterminowe na dostawy energii.

BA: Czy nie lepiej poczekać aż Rosjanie wybudują swój obiekt w Obwodzie Kaliningradzkim?

Tak czy inaczej on powstanie, ponieważ Rosjanie rozpoczęli już budowę. Natomiast pierwszy etap zakłada 1200 MW. To tak naprawdę dla nas nie będzie miało dużego znaczenia. Oni tę energię sprzedadzą u siebie i na Litwie. Dopiero gdyby chcieli zbudować kolejny blok to warunkiem budowy byłoby podpięcie do naszego systemu i planowany kabel przy Nord Stream, który podpiąłby obiekt do niemieckiego systemu. To jest jednak jeszcze pieśń przyszłości.

BA: A polski projekt? Czy nie będzie tak, że Rosjanie nas wyprzedzą i nie będzie sensu budowania go?

Wiele zależy od lokalizacji. Struktura energetyki jest taka, że wytwarzanie energii jest skoncentrowane na południu bo historycznie tam była największa konsumpcja ze względu na ciężki przemysł. Obecne to się zmieniło i widać rosnące zapotrzebowanie na północy. Jest  pewien deficyt jeśli chodzi o moc wytwórczą. Tak jak powiedziałem, nawet jeśli elektrownia rosyjska osiągnie moc 1200 MW a kolejny blok dostarczy dodatkowe 1200 MW to niekoniecznie wystarczy to dla zaspokojenia polskich potrzeb.

BA: Czy nie jest tak, że Premier obiecuje, że powstanie polska elektrownia tylko po to, by ukryć, że rząd powoli rezygnuje z tego projektu i celuje w gaz łupkowy? Czy w wyborze gaz łupkowy lub atom wybiera ten pierwszy?

Jeżeli chodzi o gaz łupkowy i możliwość jego wykorzystania na dużą skalę to jeszcze większy znak zapytania niż elektrownia atomowa.

BA: Dlaczego?

Jakie są na razie doświadczenia? Jeden odwiert PGNiG w którym popłynął gaz to średnio obiecujące efekty. Moim zdaniem dopiero w perspektywie 1-2, a może i 3 lat będzie coś więcej wiadomo. A na dodatek cały czas wisi nad nami ryzyko, że Unia Europejska albo wprowadzi ograniczenia w stosowaniu technologii szczelinowania albo takie wymogi środowiskowe, że wydobycie tego gazu okaże się nieopłacalne. Na razie na gazie łupkowym strategii energetycznej bym nie opierał.

BA: Jaki sektor jest zatem Pana zdaniem najbardziej perspektywiczny? Nie atom, nie łupki – w takim razie co?

Widzę tu przyszłość dla sektora węgla pomimo, że został znienawidzony w Unii Europejskiej jako główny winowajca globalnego ocieplenia. Myślę, że niebawem pojawią się nowe, czyste technologie wykorzystania tego surowca. Niekoniecznie musi to być CCS – podziemne składowanie CO2 – bo to też jest technologia ryzykowna i nie wiadomo jakie to będzie miało skutki w przyszłości, jak i też sama technologia CCS obniża sprawność bloków energetycznych o 10 proc.. Chociaż są ciekawe pomysły w tym zakresie, np. koncepcja norweska, by składować CO2 w wyeksploatowanych pokładach gazu ziemnego na Morzu Północnym z użyciem istniejących gazociągów. Natomiast mam nadzieję, że powstaną technologie umożliwiające znaczące obniżenie emisji CO2 przez wiązanie go w związkach chemicznych jak w przypadku dwutlenku siarki.

BA: Czyli stary, dobry węgiel?

Na pewno bym o nim nie zapominał. Natomiast jeśli chodzi o elektrownię jądrową to należy w jej analizie pamiętać, że nie powinno się koncentrować się tylko na bazie czysto energetycznego efektu i elementu zwrotu inwestycji jako relacji przychodów ze sprzedaży energii do nakładów i kosztów eksploatacji samej elektrowni. Patrzyłbym na to szerzej z punktu widzenia poprawy ogólnego poziomu technicznego w Polsce, w tym innych zastosować technologii jądrowej i bodźca dla innowacyjności.