icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

FT: Niemcy forsują Nord Stream 2 mimo problemów jakie im sprawia

– Dla Europy jest bardzo istotne, nie tylko jak rozwiąże problem Nord Stream 2. Także jak zamierza sobie poradzić z niemiecką dominacją gospodarczą i polityczną – czytamy w Financial Times.

13 państw członkowskich UE sprzeciwia się projektowi Nord Stream 2. Argumentują, że poniosą poważne straty handlowe na skutek zmiany trasy tranzytu, oraz że na dziesiątki lat zwiększy się uzależnienie Europy od rosyjskiego gazu. Te państwa postulują, aby Komisja Europejska przejęła kontrolę nad negocjacjami dotyczącymi realizacji projektu Nord Stream 2, zwłaszcza nad zgodnością tego projektu z koncepcją Unii Energetycznej. Uzgodnionej w 2014 r., ale nigdy nie wdrożonej. Większość tych państw należała do bloku sowieckiego i nadal w dużej mierze jest uzależniona od Rosji, jeśli chodzi o dostawy gazu oraz energii elektrycznej. Ostatecznie – wg słów byłego polskiego premiera Jerzego Buzka, obecnie przewodniczącego Komitetu Przemysłu Parlamentu Europejskiego – współistnienie Nord Stream 2 i Unii Energetycznej jest niemożliwe.

Trzy tygodnie temu, Senat Stanów Zjednoczonych, większością głosów (97 do 2), zaakceptował nałożenie sankcji na przedsiębiorstwa zaangażowane w finansowanie rosyjskich projektów gazociągów eksportowych.

Najbardziej zainteresowani realizacją nowego rosyjskiego gazociągu są Niemcy, potentaci sektora energii. Oficjalna linia Berlina jest następująca: ​​Nord Stream 2 jest tylko zwykłym projektem ekonomicznym, którym nie powinny zajmować się ani Unia Europejska ani USA. Projektem kosztującym ok. 10 mld dol. i ważnym wyłącznie dla Niemiec i Rosji. Może jeszcze znaczącym trochę dla całego europejskiego rynku gazu ponieważ wyrówna lukę spowodowaną spadkiem wydobycia w Holandii i brytyjskiej części Morza Północnego.

Dla Rosji cel realizacji Nord Stream 2 jest oczywisty. Państwo to jest zależne od przychodów z eksportu ropy i gazu. Nawet przy obecnym spadku cen tych surowców ich eksport w 2016 t. przyniósł Moskwie prawie połowę całkowitych przychodów z eksportu. Rosja ma więc poważny interes w maksymalizacji udziału w europejskim rynku gazu. Z perspektywy europejskiej sprawa wygląda inaczej. Nord Stream 2 ugruntuje rosyjską dominację na europejskim rynku gazu. Rosja obecnie na ten rynek dostarcza 34 proc. „błękitnego surowca”. Po zrealizowaniu Nord Stream 2 rosyjskie dostawy wzrosną do 40 proc. Rosja będzie mogła zrezygnować z tranzytu przez Ukrainę. Nie będzie mowy o dywersyfikacji dostaw, zwłaszcza o eksporcie gazu do Europy z Algierii i Libii. Tymczasem dla tych krajów dostarczanie gazu na rynek europejski jest konieczne, aby powstrzymać kolejne fale uchodźców.

Oczywiście Niemcy mają prawo odrzucić zastrzeżenia i protesty mniejszych państw europejskich oraz wymusić na Brukseli korzystną dla siebie decyzję. Ale będzie to mieć określone konsekwencje. Także polityczne. Najnowsze badania europejskiej opinii publicznej wskazują, że niemiecki wpływ na Europę jest za wielki. Zwłaszcza w południowej części kontynentu zarzuca się kanclerz Merkel wymuszanie rujnujących cięć oszczędnościowych. Nord Stream 2 jest postrzegany jako projekt bliski niemieckiej SDP, a szczególnie byłemu kanclerzowi Gerhardowi Schröderowi. Merkel straciła wiele po cichu akceptując projekt Nord Stream 2 – czytamy w komentarzu FT.

Potraktowanie projektu jako inwestycji politycznej pozwoliłoby prawnikom Komisji Europejskiej znaleźć rozwiązania eliminujące wzrost dominacji Rosji na europejskim rynku gazu. Nie można też pomijać faktu, że popyt na gaz w Europie zdecydowanie maleje. W ciągu ostatniej dekady spadł o12,5 proc. (według najnowszego raportu BP ). Co więcej, rozwój energetyki odnawialnej jeszcze bardziej zmniejszy zapotrzebowanie na gaz już w najbliższej przyszłości. Ale to problem dla Rosji i USA. Dla Europy jest bardziej istotne, jak zamierza ona sobie poradzić z niemiecką dominacją gospodarczą i polityczną.

Financial Times/Teresa Wójcik

– Dla Europy jest bardzo istotne, nie tylko jak rozwiąże problem Nord Stream 2. Także jak zamierza sobie poradzić z niemiecką dominacją gospodarczą i polityczną – czytamy w Financial Times.

13 państw członkowskich UE sprzeciwia się projektowi Nord Stream 2. Argumentują, że poniosą poważne straty handlowe na skutek zmiany trasy tranzytu, oraz że na dziesiątki lat zwiększy się uzależnienie Europy od rosyjskiego gazu. Te państwa postulują, aby Komisja Europejska przejęła kontrolę nad negocjacjami dotyczącymi realizacji projektu Nord Stream 2, zwłaszcza nad zgodnością tego projektu z koncepcją Unii Energetycznej. Uzgodnionej w 2014 r., ale nigdy nie wdrożonej. Większość tych państw należała do bloku sowieckiego i nadal w dużej mierze jest uzależniona od Rosji, jeśli chodzi o dostawy gazu oraz energii elektrycznej. Ostatecznie – wg słów byłego polskiego premiera Jerzego Buzka, obecnie przewodniczącego Komitetu Przemysłu Parlamentu Europejskiego – współistnienie Nord Stream 2 i Unii Energetycznej jest niemożliwe.

Trzy tygodnie temu, Senat Stanów Zjednoczonych, większością głosów (97 do 2), zaakceptował nałożenie sankcji na przedsiębiorstwa zaangażowane w finansowanie rosyjskich projektów gazociągów eksportowych.

Najbardziej zainteresowani realizacją nowego rosyjskiego gazociągu są Niemcy, potentaci sektora energii. Oficjalna linia Berlina jest następująca: ​​Nord Stream 2 jest tylko zwykłym projektem ekonomicznym, którym nie powinny zajmować się ani Unia Europejska ani USA. Projektem kosztującym ok. 10 mld dol. i ważnym wyłącznie dla Niemiec i Rosji. Może jeszcze znaczącym trochę dla całego europejskiego rynku gazu ponieważ wyrówna lukę spowodowaną spadkiem wydobycia w Holandii i brytyjskiej części Morza Północnego.

Dla Rosji cel realizacji Nord Stream 2 jest oczywisty. Państwo to jest zależne od przychodów z eksportu ropy i gazu. Nawet przy obecnym spadku cen tych surowców ich eksport w 2016 t. przyniósł Moskwie prawie połowę całkowitych przychodów z eksportu. Rosja ma więc poważny interes w maksymalizacji udziału w europejskim rynku gazu. Z perspektywy europejskiej sprawa wygląda inaczej. Nord Stream 2 ugruntuje rosyjską dominację na europejskim rynku gazu. Rosja obecnie na ten rynek dostarcza 34 proc. „błękitnego surowca”. Po zrealizowaniu Nord Stream 2 rosyjskie dostawy wzrosną do 40 proc. Rosja będzie mogła zrezygnować z tranzytu przez Ukrainę. Nie będzie mowy o dywersyfikacji dostaw, zwłaszcza o eksporcie gazu do Europy z Algierii i Libii. Tymczasem dla tych krajów dostarczanie gazu na rynek europejski jest konieczne, aby powstrzymać kolejne fale uchodźców.

Oczywiście Niemcy mają prawo odrzucić zastrzeżenia i protesty mniejszych państw europejskich oraz wymusić na Brukseli korzystną dla siebie decyzję. Ale będzie to mieć określone konsekwencje. Także polityczne. Najnowsze badania europejskiej opinii publicznej wskazują, że niemiecki wpływ na Europę jest za wielki. Zwłaszcza w południowej części kontynentu zarzuca się kanclerz Merkel wymuszanie rujnujących cięć oszczędnościowych. Nord Stream 2 jest postrzegany jako projekt bliski niemieckiej SDP, a szczególnie byłemu kanclerzowi Gerhardowi Schröderowi. Merkel straciła wiele po cichu akceptując projekt Nord Stream 2 – czytamy w komentarzu FT.

Potraktowanie projektu jako inwestycji politycznej pozwoliłoby prawnikom Komisji Europejskiej znaleźć rozwiązania eliminujące wzrost dominacji Rosji na europejskim rynku gazu. Nie można też pomijać faktu, że popyt na gaz w Europie zdecydowanie maleje. W ciągu ostatniej dekady spadł o12,5 proc. (według najnowszego raportu BP ). Co więcej, rozwój energetyki odnawialnej jeszcze bardziej zmniejszy zapotrzebowanie na gaz już w najbliższej przyszłości. Ale to problem dla Rosji i USA. Dla Europy jest bardziej istotne, jak zamierza ona sobie poradzić z niemiecką dominacją gospodarczą i polityczną.

Financial Times/Teresa Wójcik

Najnowsze artykuły