Unia Europejska powinna wprowadzić surowsze normy dotyczące jakości importowanego węgla. Należy także wspierać wydobycie i wykorzystanie europejskich surowców energetycznych poprzez zwolnienie ich z opłat za uprawnienia do emisji dwutlenku węgla – uważa Waldemar Pawlak. Zdaniem byłego ministra gospodarki, takie działania pomogłyby polskiemu górnictwu, które przeżywa głęboki kryzys.
– Problemy są dość jasne. Najlepiej zdefiniował to prezes Węglokoksu Jerzy Podsiadło, że potrzeba większej dbałości o standard i jakość takich paliw jak węgiel na naszych granicach i na granicach Unii Europejskiej – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Waldemar Pawlak, były wicepremier i minister gospodarki.
Prezes Węglokoksu Jerzy Podsiadło powiedział podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach, że praktycznie jedyną możliwością ograniczenia importu węgla z Rosji jest wprowadzenie norm ekologicznych. To wymagałoby jednak zgody na szczeblu Komisji Europejskiej, która odpowiada za politykę handlową UE. Pozycję unijnych (w tym polskich) producentów surowców energetycznych można też poprawić poprzez przyznawanie darmowych uprawnień do emisji.
– Darmowe przydziały uprawnień do emisji powinny być dla tych, którzy korzystają z europejskiego węgla, wydobytego w Europie. Byłoby to bardzo ciekawe i proeuropejskie działanie. Skoro Europa buduje politykę, która zmusza firmy do ponoszenia dodatkowych kosztów, to w przypadku surowców europejskich powinna być lepsza pozycja konkurencyjna, i takimi pozataryfowymi mechanizmami można by poprawić tę sytuację – uważa Pawlak.
Zdaniem byłego ministra gospodarki takie rozwiązanie prowadziłoby do zwiększenia przychodów krajowych firm, dlatego jest lepsze, niż np. utworzenie państwowych składów węgla, co rozważa obecnie rząd.
– Myślę, że zamiast budować składy, lepiej doprowadzić do tego, żeby ten węgiel był skutecznie wykorzystany do produkcji energii na potrzeby Polski i Europy – twierdzi były wicepremier.
Działania na rzecz zwiększenia opłacalności wydobycia i wykorzystania europejskich surowców są jednym z punktów unii energetycznej, której koncepcję forsuje na forum UE rząd Donalda Tuska. Zakłada ona wprowadzenie na terenie UE jednolitych cen gazu dzięki wspólnym zakupom dla wszystkich państw członkowskich. Kolejnym elementami proponowanej unii są mechanizm solidarnościowy w sytuacji przerwania dostaw gazu do jednego z państw UE oraz zwiększenie możliwości importu surowców energetycznych z innych państw niż Rosja.
– Jest to ciekawy kierunek, natomiast potrzeba też dużo sprytu, pomysłowości we włączeniu w to głównych partnerów europejskich – ocenia Waldemar Pawlak.
Do koncepcji unii energetycznej na razie pozytywnie odniosły się Francja, Węgry i kraje bałtyckie. Jasnego poparcia nie udzieliły Niemcy, natomiast niemiecki komisarz UE ds. energii Günther Oettinger negatywnie odniósł się do pomysłu wspólnych zakupów i jednolitej ceny gazu. Jego zdaniem należy dążyć do zwiększenia konkurencji między dostawcami gazu oraz poprawy infrastruktury przesyłowej. W wywiadzie dla „Allgemeine Zeitung” Oettinger stwierdził, że to doprowadziłoby do wyrównania się cen, ale w sposób rynkowy.
Zdaniem części ekspertów jest mało prawdopodobne, by Niemcy zaakceptowały propozycję unii energetycznej w obecnym kształcie, ponieważ doprowadziłoby to do wzrostu cen kupowanego przez nie gazu. Polski rząd kontynuuje jednak dyplomatyczną ofensywę w sprawie unii energetycznej – minister do spraw europejskich Piotr Serafin powiedział dziennikarzom, że Komisja Europejska rozpoczęła już pracę nad tym projektem. Krytycy zwracają także uwagę, że obowiązujące w UE prawo już teraz pozwala zrealizować wszystkie punkty zawarte w projekcie unii energetycznej, poza wspólnymi zakupami gazu. Takie możliwości daje Traktat Lizboński, Traktat o Europejskiej Wspólnocie Energetycznej oraz Trzeci Pakiet Energetyczny.
Według Waldemara Pawlaka polsko-rosyjska umowa dotycząca dostaw gazu jest przykładem na to, że Komisja Europejska ma już wiele narzędzi, by kształtować politykę energetyczną zgodnie z interesami państw odbiorców gazu.
– Wydaje mi się, że dobrym rozwiązaniem jest wykorzystanie mechanizmów, które są już w rozwiązaniach europejskich, a więc rozdział producentów od przesyłu i dystrybucji. Udało im się to zrobić w umowie polsko-rosyjskiej, gdzie właścicielem na Jamale i gazociągu jamalskim jest spółka EuRoPol GAZ, w której prawie 50 proc. ma PGNiG i Gazprom, ale operatorem na tym gazociągu jest w 100 proc. spółka Skarbu Państwa, to znaczy Gaz-System. Tego typu podejście chroniłoby nas od różnego rodzaju nadużyć czy monopolistycznych zachowań graczy pozaeuropejskich i tworzyło warunki do zachowania dobrej, równej konkurencji – uważa były wicepremier.
Newseria.pl