Jak poinformował „Puls Biznesu”, Energa przesyła już swoim kontrahentom pisma, w których informuje ich o tym, że nie będzie realizować umów zakładających zakup świadectw pochodzenia energii wyprodukowanej w OZE.
– Rzeczywiście, kilku kontrahentów podjęło próbę przedstawienia Enerdze zielonych certyfikatów do wykupu. Energa, zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami, odrzuciła te transakcje. W tej chwili panuje relatywny spokój, ale spodziewamy się kroków prawnych ze strony inwestorów wiatrowych. Już teraz widzimy wzmożony ruch na naszej stronie internetowej, generowany przez duże kancelarie prawne – powiedział cytowany przez „Puls Biznesu” Przemysław Maciak, adwokat z kancelarii SMM Legal, reprezentującej Energę.
Przypominamy, że 11 września Zarząd Energa-Obrót podjął decyzję o zaprzestaniu realizacji dwudziestu dwóch – szkodliwych w ocenie spółki – ramowych umów sprzedaży praw majątkowych wynikających ze świadectw pochodzenia oraz o wszczęciu postępowań sądowych i arbitrażowych przeciwko farmom wiatrowym i bankom – cesjonariuszom, zmierzających do uzyskania sądowego potwierdzenia nieważności tych umów.
„Uznaliśmy 150 umów zawieranych w latach 2007-13 za nieważne, gdyż nie było zastosowania umowy o zamówieniach publicznych. W przypadku 130 umów są odniesienia do cen rynkowych, a 22 umowy są skrajnie niekorzystne dla naszej grupy, bez żadnego odniesienia do cen rynkowych, zawierane na 15-20 lat, praktycznie niewypowiadalne” – argumentował prezes Energi Daniel Obajtek.
Według prawnika, na którego powołuje się gazeta, w zaistniałej sytuacji firmy wiatrowe mogą skierować powództwa przeciwko Enerdze oraz podjąć próby uzyskania tymczasowej ochrony poprzez zabezpieczenie roszczeń. Skuteczne zabezpieczenie mogłoby zmusić spółkę do kupowania świadectw pochodzenia po cenach wskazanych w umowach do czasu zamknięcia toczących się postępowań – czytamy w „Pulsie Biznesu”.
Puls Biznesu/CIRE.PL