icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Bułgaria chce powrócić do współpracy energetycznej z Rosją

Po długiej przerwie i poważnym ochłodzeniu w stosunkach dwustronnych z Rosją w zeszłym tygodniu Moskwę odwiedził prezydent Bułgarii Rumen Radew, a w środę jedzie tam premier Bojko Borisow. Celem obu wizyt jest normalizacja stosunków dwustronnych, o czym prezydent Radew mówił w ubiegłym tygodniu wprost, dodając, że wznowienie dialogu po trzykrotnym wstrzymaniu przez Bułgarię dużych rosyjskich projektów energetycznych nie będzie łatwe.

Zarówno dla Radewa, który objął urząd w styczniu 2017 r., jak i dla Borisowa, sprawującego urząd trzecią kadencję od 2009 r., są to pierwsze wizyty w Rosji podczas piastowania tych stanowisk. Celem obu wizyt jest normalizacja stosunków dwustronnych, o czym prezydent Radew mówił w ubiegłym tygodniu wprost, dodając, że wznowienie dialogu po trzykrotnym wstrzymaniu przez Bułgarię dużych rosyjskich projektów energetycznych nie będzie łatwe.

W latach 2011-2014 Bułgaria, różnie argumentując, wstrzymała realizację rosyjsko-grecko-bułgarskiego projektu budowy ropociągu z bułgarskiego portu Burgas do greckiego Aleksandrupoli. Projekt ten miał na celu ominięcie cieśniny Bosfor przez rosyjskie tankowce. Sofia wycofała się także z projektu budowy gazociągu South Stream pod Morzem Czarnym oraz nałożyła moratorium na budowę drugiej elektrowni atomowej w Belene nad Dunajem, która miała być realizowana przez rosyjski Rosatom.

Prezydent Radew swoją wizytą miał stworzyć atmosferę do dialogu; ponieważ nie ma on pełnomocnictw w konkretnych sprawach, przygotowania do wizyty premiera Borisowa trwały już od kilku miesięcy. W kwietniu na przykład Bułgaria wstrzymała się od wydalenia rosyjskich dyplomatów z związku z aferą byłego rosyjskiego szpiega Siergieja Skripala, podkreślając, że chce zachować rolę pomostu w dialogu UE z Rosją. W Moskwie Radew mówił, że „żadne sankcje nie mogą trwać wiecznie”.

W wywiadzie telewizyjnym kilka dni temu wicepremier i minister spraw zagranicznych Ekaterina Zachariewa, potwierdzając datę wizyty Borisowa i to, że przygotowania do niej trwały kilka miesięcy, podkreśliła, że głównym akcentem w rozmowach Borisowa będzie energetyka. „Dla Bułgarii to bardzo ważne, aby otrzymywać bezpośrednio rosyjski gaz, żeby nie płacić za tranzyt” – mówiła.

O wznowieniu projektu gazociągu pod Morzem Czarnym Radew rozmawiał na spotkaniu z rosyjskim premierem Dmitrijem Medwiediewem. Według Radewa należy rozważyć możliwość budowy drugiej nitki realizowanego obecnie Tureckiego Potoku do Bułgarii, tym bardziej że rury, niegdyś magazynowane dla South Stream, nadal stoją w bułgarskich portach. Dlaczego nie miałoby być Bułgarskiego Potoku – mówił Radew.
O bezpośrednich dostawach rosyjskiego gazu w ostatnich latach mówił nieraz również Borisow. Bez nich idea powstania pod Warną bałkańskiego ośrodka dystrybucji gazu jest praktycznie niemożliwa do realizacji. Ideę tę poparła Komisja Europejska. Innymi źródłami zasilającymi bałkański hub mają być gaz azerski i irański, płynący przez Turcję.

Rosja nie wyklucza możliwości powrotu do projektu rurociągu pod Morzem Czarnym do Bułgarii, choć zachowuje wstrzemięźliwość. Prezydent Władimir Putin kilkakrotnie mówił, że dla reanimowania projektu jego kraj potrzebuje „żelaznych gwarancji” od UE. Rosyjski Rosatom nieraz wyrażał gotowość do udziału w realizacji budowy drugiej elektrowni atomowej. Potwierdził ją po majowej decyzji bułgarskiego rządu o zniesieniu wprowadzonego w 2012 r. moratorium na budowę. Decyzję rządu powinien zatwierdzić jeszcze bułgarski parlament i uchwała w tej sprawie spodziewana jest w czerwcu.

Tydzień temu prezydent Putin powiedział, że wizyta Radewa jest „bardzo dobrym sygnałem dla wznowienia stosunków dwustronnych w pełnym formacie”. Ze strony Rosji ton jednak jest znacznie chłodniejszy niż kilka lat temu. Bułgaria, która straciła kilkaset milionów euro z tranzytu z nierealizowanych projektów gazociągu i ropociągu, i która po wyroku międzynarodowego trybunału arbitrażowego zmuszona była zapłacić Rosji ponad 650 mln euro za dwa zamówione i stojące obecnie bezużyteczne reaktory atomowe dla Belene, wygląda na znacznie bardziej zainteresowaną wznowieniem współpracy energetycznej. Dziewięć lat po ukraińsko-rosyjskim kryzysie gazowym Bułgaria nadal jest w 85 proc. uzależniona od dostaw rosyjskiego gazu i nie wybudowała interkonektorów dla alternatywnych dostaw.

Polska Agencja Prasowa

Po długiej przerwie i poważnym ochłodzeniu w stosunkach dwustronnych z Rosją w zeszłym tygodniu Moskwę odwiedził prezydent Bułgarii Rumen Radew, a w środę jedzie tam premier Bojko Borisow. Celem obu wizyt jest normalizacja stosunków dwustronnych, o czym prezydent Radew mówił w ubiegłym tygodniu wprost, dodając, że wznowienie dialogu po trzykrotnym wstrzymaniu przez Bułgarię dużych rosyjskich projektów energetycznych nie będzie łatwe.

Zarówno dla Radewa, który objął urząd w styczniu 2017 r., jak i dla Borisowa, sprawującego urząd trzecią kadencję od 2009 r., są to pierwsze wizyty w Rosji podczas piastowania tych stanowisk. Celem obu wizyt jest normalizacja stosunków dwustronnych, o czym prezydent Radew mówił w ubiegłym tygodniu wprost, dodając, że wznowienie dialogu po trzykrotnym wstrzymaniu przez Bułgarię dużych rosyjskich projektów energetycznych nie będzie łatwe.

W latach 2011-2014 Bułgaria, różnie argumentując, wstrzymała realizację rosyjsko-grecko-bułgarskiego projektu budowy ropociągu z bułgarskiego portu Burgas do greckiego Aleksandrupoli. Projekt ten miał na celu ominięcie cieśniny Bosfor przez rosyjskie tankowce. Sofia wycofała się także z projektu budowy gazociągu South Stream pod Morzem Czarnym oraz nałożyła moratorium na budowę drugiej elektrowni atomowej w Belene nad Dunajem, która miała być realizowana przez rosyjski Rosatom.

Prezydent Radew swoją wizytą miał stworzyć atmosferę do dialogu; ponieważ nie ma on pełnomocnictw w konkretnych sprawach, przygotowania do wizyty premiera Borisowa trwały już od kilku miesięcy. W kwietniu na przykład Bułgaria wstrzymała się od wydalenia rosyjskich dyplomatów z związku z aferą byłego rosyjskiego szpiega Siergieja Skripala, podkreślając, że chce zachować rolę pomostu w dialogu UE z Rosją. W Moskwie Radew mówił, że „żadne sankcje nie mogą trwać wiecznie”.

W wywiadzie telewizyjnym kilka dni temu wicepremier i minister spraw zagranicznych Ekaterina Zachariewa, potwierdzając datę wizyty Borisowa i to, że przygotowania do niej trwały kilka miesięcy, podkreśliła, że głównym akcentem w rozmowach Borisowa będzie energetyka. „Dla Bułgarii to bardzo ważne, aby otrzymywać bezpośrednio rosyjski gaz, żeby nie płacić za tranzyt” – mówiła.

O wznowieniu projektu gazociągu pod Morzem Czarnym Radew rozmawiał na spotkaniu z rosyjskim premierem Dmitrijem Medwiediewem. Według Radewa należy rozważyć możliwość budowy drugiej nitki realizowanego obecnie Tureckiego Potoku do Bułgarii, tym bardziej że rury, niegdyś magazynowane dla South Stream, nadal stoją w bułgarskich portach. Dlaczego nie miałoby być Bułgarskiego Potoku – mówił Radew.
O bezpośrednich dostawach rosyjskiego gazu w ostatnich latach mówił nieraz również Borisow. Bez nich idea powstania pod Warną bałkańskiego ośrodka dystrybucji gazu jest praktycznie niemożliwa do realizacji. Ideę tę poparła Komisja Europejska. Innymi źródłami zasilającymi bałkański hub mają być gaz azerski i irański, płynący przez Turcję.

Rosja nie wyklucza możliwości powrotu do projektu rurociągu pod Morzem Czarnym do Bułgarii, choć zachowuje wstrzemięźliwość. Prezydent Władimir Putin kilkakrotnie mówił, że dla reanimowania projektu jego kraj potrzebuje „żelaznych gwarancji” od UE. Rosyjski Rosatom nieraz wyrażał gotowość do udziału w realizacji budowy drugiej elektrowni atomowej. Potwierdził ją po majowej decyzji bułgarskiego rządu o zniesieniu wprowadzonego w 2012 r. moratorium na budowę. Decyzję rządu powinien zatwierdzić jeszcze bułgarski parlament i uchwała w tej sprawie spodziewana jest w czerwcu.

Tydzień temu prezydent Putin powiedział, że wizyta Radewa jest „bardzo dobrym sygnałem dla wznowienia stosunków dwustronnych w pełnym formacie”. Ze strony Rosji ton jednak jest znacznie chłodniejszy niż kilka lat temu. Bułgaria, która straciła kilkaset milionów euro z tranzytu z nierealizowanych projektów gazociągu i ropociągu, i która po wyroku międzynarodowego trybunału arbitrażowego zmuszona była zapłacić Rosji ponad 650 mln euro za dwa zamówione i stojące obecnie bezużyteczne reaktory atomowe dla Belene, wygląda na znacznie bardziej zainteresowaną wznowieniem współpracy energetycznej. Dziewięć lat po ukraińsko-rosyjskim kryzysie gazowym Bułgaria nadal jest w 85 proc. uzależniona od dostaw rosyjskiego gazu i nie wybudowała interkonektorów dla alternatywnych dostaw.

Polska Agencja Prasowa

Najnowsze artykuły