Polska potrzebuje energetyki jądrowej, aby zaspokoić rosnące zapotrzebowanie na energię. Ministerstwo Energii jest gotowe do podjęcia decyzji w sprawie atomu ale pozostały do rozstrzygnięcia kwestie polityczne – powiedział dyrektor departamentu energii jądrowej w Ministerstwie Energii Józef Sobolewski w trakcie Forum Wizja Rozwoju odbywającego się w Gdyni .
Jego zdaniem energetyka jądrowa jest potrzebna Polsce ze względu na konieczność ograniczania emisji CO2. Poza tym na rynku będzie coraz mniej bezpłatnych uprawnień do emisji, co przełoży się na wzrost kosztów. W latach 2021–2030, przy konserwatywnym scenariuszu, czyli jeżeli cena uprawień będzie wynosiła 20 euro za tonę, koszty dla gospodarki wyniosą prawie 90 mld złotych. Jeżeli założymy, że jest to 30 euro za tonę, to mówimy o 130 mld złotych. Natomiast jeżeli wzrosną one do 50 euro, to mówimy o kwocie ponad 250 mld złotych – powiedział dyrektor Sobolewski.
Jego zdaniem oznacza to, że przeciętne gospodarstwo domowe będzie musiało rocznie zapłacić: przy cenie uprawnień na poziomie 20 euro – 1000 złotych, 30 euro – 1400 zł. – To nie są małe sumy. Trzeba brać to pod uwagę – podkreślił.
Ponadto zwrócił uwagę na starzejące się bloki energetyczne. – Mamy poważny problem. Nawet przy założeniu, że będziemy je modernizować, część mocy trzeba będzie wycofać. Do 2030 roku będą to 4 GW mocy, a do 2035 roku będzie już to 14 GW. Co to oznacza? Jeżeli nie zaczniemy rozwijać jakiejkolwiek formy wytwarzania energii i pozostaniemy przy tym, co mamy, to ok. 2030 roku będziemy mieli permanentne braki w zaspokojeniu zapotrzebowania – mówił przedstawiciel Ministerstwa Energii.
Innym problemem, zdaniem dyrektora Sobolewskiego, są kończące zasoby węgla brunatnego. – Jeżeli nie rozpoczniemy budowy nowych kopalni odkrywkowych, a na to się raczej nie zanosi ze względu na protesty społeczne i na naszą przynależność do Unii Europejskiej, to ok. 2030 roku zacznie się spadek możliwości produkcyjnych energii z węgla brunatnego. W okolicach 2030 – 2040 roku będziemy produkować tylko 50 procent tego, co obecnie. Nawet otwarcie kopalni w Złoczewie niczego nam nie daje, ponieważ złoża, przy obecnym poziomie zużycia w Bełchatowie, wystarczą na siedem lat. Według prognoz w 2040 roku osiągniemy generację z węgla brunatnego na poziomie 15 procent obecnej produkcji – mówił.
Jego zdaniem węgla kamiennego nie należy traktować jako ,,nasze zabezpieczenie”, ponieważ jeżeli zabraknie inwestycji i skupimy się wyłącznie na eksploatacji, to od 2040 roku rozpocznie się spadek wydobycia tego surowca. – Musimy podejmować działania. Jedyną możliwością, aby zapewnić pracę w podstawie przy spełnieniu m.in. norm środowiskowych jest energetyka jądrowa – dodał.
Jak zaznaczył dyrektor Sobolewski, Ministerstwo Energii jest gotowe do podjęcia decyzji w sprawie atomu, ale istnieje problem polityczny, który trzeba rozwiązać. – Resort energii jest przygotowany. W tej chwili jest to decyzja polityczna, nie decyzja dotycząca technologii. Tak naprawdę do wyboru są trzy technologie, ale jedna jest najbardziej prawdopodobna. Te decyzje można było podjąć w ubiegłym roku – mówił.
– Na świecie co ok. dwa miesiące oddawany jest reaktor jądrowy. Warto zwrócić uwagę na rynki azjatyckie. Indie mają w planach 24 reaktory, a w Chinach co chwilę uruchamiane są reaktory. Nawet Bangladesz stać na zakup reaktora. Na co ma czekać Polska? Podejmijmy w końcu działania, a nie tylko o nich mówmy – postulował.
Przedstawiciel resortu energii przypomniał, że budowa konstrukcji reaktora wynosi ok. 6 lat. – Problemem jest oczywiście przygotowanie, biurokracja, uzyskanie licencji, co wydłuża ten proces. Według Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, w zależności od sprawności kraju, przygotowanie pierwszego reaktora zajmuje od 10 do 15 lat – dodał
Dyrektor Sobolewski podkreślił, że chciałby, aby decyzja o budowie elektrowni jądrowej została podjęta jeszcze wcześniej. – Żałuję, że nie została zbudowana elektrownia w Żarnowcu, ponieważ nasze reaktory dostarczono do innych państw, gdzie do tej pory pracują bez jakiekolwiek awarii. Była to decyzja polityczna, podjęta w efekcie katastrofy w Czarnobylu – mówił gość Kongresu.