W Polsce może powstać hub gazowy, ale potrzebuje odpowiedniej infrastruktury, dywersyfikacji źródeł dostaw gazu i otoczenia regulacyjnego – podkreślali uczestnicy debaty „Rynek gazu na świecie – wpływ globalnej podaży?” odbywającej się w ramach IV Kongresu Energetycznego DISE we Wrocławiu. Patronem medialnym wydarzenia jest BiznesAlert.pl.
Rewolucja kontraktowa
– Rynek gazu się zmienia. Przestał mieć charakter regionalny, który był kontrolowany prez długoterminowe kontrakty indeksowane do ropy. W 2000 roku jedynie 5 proc. zakupów LNG było realizowanych na rynkach spotowych i w oparciu o umowy krótkoterminowe. W 2017 i 2018 roku było to 37 proc. Ten wskaźnik będzie rósł – powiedział Dr Anna Mikulska, analityk Baker Institute. Jej zdaniem handel LNG pozwala na dywersyfikację, a także zróżnicowanie kontraktowe. – Kontrakty będą krótsze. Ceny kształtowane rynkowo a nie administracyjnie zmienia reguły gry na rynku – stwierdziła.
W podobnym tonie wypowiedział się Ireneusz Łazor, dyrektor PGNiG Supply and Trading GmbH. Zwrócił uwagę, że ze względu na globalny charakter to rynek LNG dyktuje cenę. Dopytywany o potencjalnych dostawców ze Stanów Zjednoczonych przypomniał, że na razie podpisane są dwa porozumienia o dalszej współpracy w tym obszarze. – Ewentualne podpisanie umowy wymaga czasu i przeprowadzenia m.in. due intelligence – mówił. Zaznaczył jednak, że nie ma aż tyle czasu, żeby go marnować. – Zarówno inwestycja w Baltic Pipe, jak i proces podpisywania umów z partnerami amerykańskimi jest skorelowana ze stworzeniem nowego portfela gazowego po 2022 roku – dodał.
Czy LNG napędzi polski hub?
– LNG jest kolejnym źródłem podaży na rynku – stwierdził Piotr Zawistowski, prezes Towarowej Giełdy Energii. Jego zdaniem może być elementem budowy hubu gazowego nad Wisłą. Zaznaczył jednak, że zanim będą zawierane transakcje, potrzebna jest odpowiednia ilość połączeń gazowych. – Aby powstał indeks ceny gazu ważne jest, aby było jak najwięcej punktów wejścia na rynek – powiedział. Według niego dp budowy hubu potrzebna jest również odpowiednia liczba sprzedających. – W przeszłości byliśmy zakładnikami dostaw gazu z jednego kierunku. Nie mówiliśmy o rynku, tylko o ekonomii politycznej. Należy myśleć nie tylko o integracji rynku regionalnego czy w kierunku północnym czy południowo-wschodnim – dodał.
To z kolei wymaga budowy połączeń międzysystemowych. W tgym kontekście wspomniany został projekt Gazociągu Polska-Litwa. – Gazociąg może pozwolić na integracje terminali LNG w Kłajpedzie i Świnoujściu. Będziemy partnerami, którzy będą się uzupełniali. Jeżeli terminale będą połączone to otworzą się nowe możliwości. Jeżeli jeden nie będzie mógł odebrać danego ładunku to będzie mógł zostać przekierowany do drugiego. To zwiększy konkurencyjność rynku dla odbiorców. Musimy integrować nasze rynki – powiedział Saulius Bilys, prezes operatora litewskiego systemu przesyłu gazu Amber Grid. W podobnym tonie wypowiedział Gintras Buzkys, prezes UAB GET Baltic. Jego zdaniem otwarcie rynku gazu przyciąga graczy. – To pokazał przykład państw bałtyckich. Obserwujemy wzmożone zainteresowanie i większe wolumeny sprzedaży gazu – podkreślił.
Hub zapewni dobrą cenę gazu
Głos w dyskusji zabrał również Tomasz Stępień, prezes Gaz-Systemu. Według niego hub gazowy to tylko narzędzie pozyskania dobrej ceny. – Uzyskamy ją, gdy zapewnimy odpowiednią przepustowość gazociągów i możliwość pozyskania gazu z różnych kierunków oraz dostawców. Taką możliwość stwarza terminal LNG w Świnoujściu i Baltic Pipe. Dzięki tym inwestycjom nastąpi dywersyfikacja źródeł i kierunków dostaw gazu, co przyczyni się do zwiększenia niezależności energetycznej Polski i uzyskania lepszych cen – stwierdził.
Prezes operatora polskiej sieci przesyłu gazu ocenił, że hub będzie się opierał na kontraktach długoterminowych. – Tak zostanie. Proporcja transakcji zawieranych na rynku spot będzie raz mniejsza, raz większa. Większość na kontraktach długoterminowych, ale nie 30 czy 40-letnich. Spółki potrzebują pewnej stabilności w przychodach. Cena nie jest kluczowym elementem, choć istotnym – mówił.
W tym kontekście przypomniał, że Polska płaciła wysoką cenę za brak alternatywy wobec dostaw gazu z kierunku rosyjskiego. – Infrastruktura była zorientowana wokół osi wschód-zachód. Ta sytuacja się zmienia. Wcześniej nie mieliśmy alternatyw. Brak alternatyw kosztował nas 400 mln złotych rocznie. Polska gospodarka przepłacała za gaz – dodał.
Przypomniał o kryzysach gazowych z 2006, 2009, 2011 i 2014 roku, kiedy Polska doświadczyła ograniczeń dostaw. – Szczególnie pamiętamy 2006 roku, gdy była mroźna zima. Wówczas wprowadziliśmy dziesiąty stopień zasilania. W XXI wieku musieliśmy sztucznie ograniczać zużycie energii. Gdyby nie działania Gazpromu, być może nie potrzebna byłaby ustawa o zapasach gazu – mówił.
W tym kontekście zwracał uwagę na konieczność dywersyfikacji i znaczenie projektu Baltic Pipe. – To najważniejszy z punktu widzenia dywersyfikacji jest Baltic Pipe. Projekt jest realizowany zgodnie z harmonogramem – zapewniał.