Zwiększenie przez Polskę udziału energii wytwarzanej z odnawialnych źródeł do 15 proc. w 2020 będzie bardzo trudne, ale nie jest niemożliwe; potrzeba jednak do tego woli politycznej – uważa Robert Cyglicki z Greenpeace.
Zaapelował o stworzenie dobrego klimatu do inwestycji w tej dziedzinie. Przekonywał, że będzie to korzystne dla gospodarki. „Mieliśmy bardzo dobry trend odnawialnej energetyki w Polsce i coś +rypnęło+, coś przestało działać. Niestety jest to związane z obecną polityką rządu, która doprowadziła do tego, że wielu inwestorów w sektorze energii odnawialnej, szczególnie energii wiatrowej, wycofało się z Polski, nastąpiła stagnacja” – powiedział w piątek w Katowicach Cyglicki, który jest dyrektorem programowym Greenpeace na Europę Środkową i Wschodnią.
Wyraził nadzieję, że ten trend można odwrócić, bo potencjał rozwoju energetyki odnawialnej w Polsce jest dobry. Jak przekonywał, aby to zmienić, konieczna jest wola polityczna – trzeba stworzyć odpowiedni klimat do inwestowania w tę dziedzinę. „Nie może być tak, że najpierw zapraszamy inwestorów, a potem doprowadzamy do ich upadku. Proszę zobaczyć, że tak się stało w przypadku wielu inwestycji w siłownie wiatrowe” – powiedział.
„Po drugie musimy urealnić przepisy – nie możemy blokować rozwoju tych inwestycji, bo one są zbyt ważne dla nas, dla naszych zobowiązań międzynarodowych, ale też dla naszej gospodarki, bo co ciekawe ostatnie doniesienia pokazują, że w tej chwili energetyka wiatrowa może być naprawdę konkurencyjna na rynku jeśli chodzi o produkcję energii elektrycznej” – wskazał. Jak podał w połowie listopada GUS, w 2017 r. wskaźnik udziału energii ze źródeł odnawialnych w końcowym zużyciu energii brutto obniżył się o 0,32 punkty proc. do 11 proc. z 11,3 proc. w roku poprzednim. Zgodnie z prawem unijnym Polska musi w 2020 roku osiągnąć 15 proc. udział energii z OZE w końcowym zużyciu energii brutto.
Pytany, czy Polsce uda się wywiązać z unijnych zobowiązań Cyglicki ocenił, że będzie o to bardzo trudno, choć nie jest to niemożliwe. „Jeżeli tego nie zrobimy, niestety będziemy płacić coś w rodzaju kar umownych” – wskazał i zaapelował o jak najszybsze „odblokowanie” inwestycje w sektorze energii odnawialnej.
W przedstawionym przed tygodniem projekcie Polityki Energetycznej Polski zapisano, że ograniczenie emisji CO2 do 2030 r. ma wynieść 30 proc. W tym samym roku, 60 proc. prądu nadal będzie pochodziło z węgla, przy utrzymaniu rocznego zużycia na obecnym poziomie. Do 2040 r. spadek produkcji prądu z węgla zaplanowano na poniżej 30 proc. Zapisano też, że w 2030 r. 21 proc. w zużyciu końcowym ma pochodzić z OZE, zapowiedziano jednak rezygnację z rozbudowy wiatraków na lądzie – ma je zastąpić fotowoltaika, a od 2026 r. – offshore (wiatraki na morzu – PAP).
Wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski oświadczył w środę, że Ministerstwo Energii nie przewiduje w Polityce energetycznej likwidacji farm wiatrowych na lądzie. O ich udziale w miksie decydować ma rynek, czyli cena energii. „Pojawiły się komentarze, że administracyjnie w Polityce energetycznej kosztem budowania nowej nogi, czyli offshore, planujemy wyhamowanie wiatraków na lądzie. To są nieprawidłowe sformułowania. Budujemy drugą nogę nie po to, by amputować pierwszą” – mówił.
Polska Agencja Prasowa