Litwa zmaga się ze spadkiem wydobycia ropy. Potrzebne są nowe odwierty, ale zagraniczne firmy nie chcą się w nie angażować, co pokazała pierwsza runda licencyjna na wydobywanie węglowodorów na Litwie od sześciu lat. Do przetargu nie stanęła m.in. Grupa Lotos, która celuje w wydobycie na Morzu Norweskim – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl
Na początku listopada Litewska Służba Geologiczna podała, że fiasko przetargu jest spowodowane niekorzystnymi warunkami geologicznymi. Ponadto wydobycie ropy na Litwie systematycznie spada. W 2001 roku wydobywano tam 471 tys. ton ropy rocznie w, 2017 roku wydobyto zaledwie 68 tys. ton. Oznacza to, że na przestrzeni 17 lat produkcja spadła o blisko 84 proc. Jak zaznaczają Litwini, jednym z czynników, który mógł wpłynąć na niepowodzenie przetargu była niekorzystna sytuacja na światowym rynku ropy a także stała fluktuacja notowań surowca. – Spółki ograniczają poszukiwania, zwłaszcza w obszarach o podwyższonym ryzyku. W takich warunkach nakłady inwestycyjne są spore, dlatego spółki analizują inwestycje w nowe miejsca wydobycia – uważa cytowana przez agencję BNS przedstawicielka Litewskiej Służby Geologicznej Jurga Lazauskiene.
Lotos na Litwie
Był to pierwszy od 2012 roku przetarg na wydobywanie węglowodorów na Litwie. Wówczas przetarg na wydobycie gazu łupkowego wygrał amerykański Chevron, jednak ze względu na protesty społeczne koncern porzucił projekt (wtedy wydobyciem węglowodorów ze źródeł niekonwencjonalnych była zainteresowana również Grupa Lotos, ale ostatecznie zrezygnowała z udziału w rundzie licencyjnej – przyp. red.). Natomiast licencję na wydobycie ropy zdobyła spółka Diseta, kontrolowana przez holenderski KS Energy.
Obecnie koncesje na eksploatację litewskich złóż posiada siedem firm: Lotos Geonafta (spółka zależna Lotos Upstream), kontrolowane przez polską spółkę Manifoldas, Genciu nafta (100 proc.) oraz wspomniana Minijos nafta (50 proc. udziałów), duńsko-litewski TanOil, LL Investicijos a także Diseta. Niemniej efekty zakończonego przetargu zaskoczyły Litwinów. Minister środowiska Kęstutis Navickas zapowiedział, że wkrótce spotka się z kierownictwem Służby Geologicznej. Co ciekawe, tuż przed ogłoszeniem rezultatu przetargu litewskie media informowały, że udział w nim miała wziąć Lotos Petrobaltic, co potwierdziła kontrolowana przez Lotos spółka Minijos nafta.
Ostatecznie okazało się, że żadna z należących do Lotosu spółek nie przystąpiła do przetargu. Niewykluczone, że jest to efekt wyczerpywania się litewskich złóż. Od 1990 roku, a więc od momentu rozpoczęcia komercyjnego wydobycia, na Litwie wyprodukowano ok. 5,262 mln ton ropy. Obecnie wydobycie odbywa się na 60 odwiertach zlokalizowanych na 15 czynnych złożach. Z kolei Lotos jest na Litwie obecny od 2000 roku, prowadzi działalność poszukiwawczo-wydobywczą. Wydobycie ropy naftowej ze złóż litewskich odbywa się przy pomocy lądowej infrastruktury wydobywczej. Wydobyta ropa transportowana jest drogą lądową do terminalu morskiego w Lipawie na Łotwie, a następnie tankowcem do naftoportu w Gdańsku, skąd sprzedawana jest Grupie Lotos. Wyjątkiem jest ropa wydobywana przez Minijos Nafta, która sprzedaje surowiec należącej do Orlen Lietuva rafinerii w Możejkach. Towarzyszący wydobyciu ropy gaz ziemny jest w całości spalany.
W 2017 roku litewskie spółki Lotosu eksploatowały lądowe złoża ropy naftowej w obrębie 7 bloków koncesyjnych: Girkaliai, Genčiai, Kretinga, Nausodis, Plunge, Klaipeda, Gargždai. Jak informował koncern, według stanu na koniec 2017 roku, rezerwy 2P (pewne i prawdopodobne – przyp. red.) złóż litewskich to 0,47 mln ton, co stanowi 4 proc. łącznych rezerw segmentu. Do 1 lutego 2013 roku ze złoża Genčiai, które jest uważane za jedno z największych złóż na Litwie, wydobyto 90 proc. dostępnego surowca. To oznacza, że obecnie pole naftowe jest w schyłkowej fazie produkcji.
Koncesje Lotos Geonafta na Litwie (stan na 30 września 2018 roku)
Coraz mniej ropy z Litwy
Wydobywana na Litwie ropa trafia również do gdańskiej rafinerii Lotosu, gdzie jest przetwarzana od 2013 roku. W szczytowym momencie w 2014 roku przerobiono 67,8 tys. ton litewskiego surowca (0,54 proc. całkowitego przerobu). Od tego momentu widać jednak stopniowy spadek udziału litewskiej ropy w przerobie Lotosu. W 2017 roku spadł on do 41,4 tys. ton (0,43 proc całkowitego przerobu). Do końca 2017 roku przetworzono łącznie 255,3 tys. ton z tego kierunku. Dla porównania, w tym samym czasie rafineria przerobiła łącznie 48,473 mln ton, wobec tego surowiec wydobyty na Litwie stanowił zaledwie 0,53 proc. całkowitego przerobu. Ma on więc marginalne znaczenie dla działalności polskiego koncernu. Podobnie jest w 2018 roku. W ciągu trzech kwartałów przerób litewskiej ropy wyniósł 36 tys. ton (0,45 proc. całkowitego przerobu).
Spójrzmy również na segment wydobycia. W 2017 roku udział wolumenu wydobycia na Litwie w ogólnej strukturze koncernu wyniósł 4 proc. Dla porównania 74,5 proc. wydobywanego surowca pochodziło z Norwegii, z Polski zaś 21,5 proc. Problemem pozostają spadające wolumeny wydobywanych przez Lotos węglowodorów. Jak wynika z danych za trzeci kwartał wyniosły one 17,647 boe dziennie, wobec 21,684 boe w drugim kwartale. To oznacza spadek o 18,6 proc., a w porównaniu z trzecim kwartałem o 16,2 proc. W stosunku rok do roku największy spadek wydobycia odnotowano w przypadku złóż norweskich – o 20,3 proc. W stosunku kwartał do kwartału ten spadek wyniósł 26,4 proc. Jednak, jak tłumaczy spółka, był to efekt planowego postoju remontowego w obszarze Sleipner, który został wykorzystany na niezbędne modyfikacje pod przyszłe podłączenie złoża Utgar. W przypadku Litwy wydobycie w trzecim kwartale wyniosło 771 boe dziennie, wobec 952 boe w trzecim kwartale 2017 roku. Spadające wydobycie Lotos tłumaczy także „naturalną spadkową tendencją, charakterystyczną dla złóż węglowodorów”, o czym w rozmowie z Parkietem mówił Mikołaj Szlagowski z działu komunikacji zewnętrznej koncernu. Lotos jednocześnie nie wykluczył nowych akwizycji. Tym bardziej, że zgodnie ze strategią rozwoju na lata 2017-2022 segment wydobywczy ma być jednym z kluczowych elementów. Do tego czasu Lotos chce osiągnąć wydobycie węglowodorów na poziomie ok. 30–50 tys. boe dziennie. Przypomnę, że w trzecim kwartale wskaźnik ten wyniósł 17,647 boe dziennie. Głównym kierunkiem rozwoju działalności w obszarze wydobycia ogłoszono region Morza Północnego, zarówno w ramach szelfu norweskiego, jak również brytyjskiego, a także region Basenu Bałtyckiego w tym m.in. na Litwie.
W kontekście Litwy warto wspomnieć, że na początku marca, w trakcie wizyty na Litwie premier Mateusz Morawiecki stwierdził, że Lotos jest zainteresowany wydobyciem surowców na litewskich wodach terytorialnych. Premier Litwy Saulius Skvernelis zapowiedział, że będzie to możliwe po przyjęciu odpowiednich przepisów. W podobnym tonie wypowiedział się również tamtejszy minister środowiska Dalius Krinickas. Na razie odpowiednie rozwiązania zostały przyjęte przez litewski rząd, natomiast dalszy proces prawdopodobnie mógł utknąć w tamtejszym parlamencie. Rozwiązania miały zostać rozpatrzone przez parlament, ale nie wiadomo na jakim etapie znajduje się cały proces.
Lotos celuje w Norwegię
Z kolei ówczesny prezes Lotosu Marcin Jastrzębski wyraził przekonanie, że dzięki doświadczeniu spółki w obszarze poszukiwania i wydobycia węglowodorów, koncern zwiększy portfel aktywów oraz wzmocni obecność Polski na rynku litewskim, co w konsekwencji pogłębi współpracę pomiędzy naszymi państwami. W opublikowanym komunikacie Lotos stwierdził, że dostrzega potencjał zasobowy Litwy w obszarze morskim i planuje zintensyfikowanie swojej działalności w sektorze upstream, na który zamierza przeznaczyć blisko 3 mld złotych. Tylko w ubiegłym roku Lotos przeznaczył na inwestycje 445 mld złotych. Największe nakłady poczyniono na instalację EFRA – 821,9 mln złotych. Natomiast w segmencie wydobywczym na inwestycje w złoża B8 oraz norweskie Sleipner i Heimdal Lotos przeznaczył 279,5 mln złotych, wobec 100 mln złotych w pozycji „pozostałe”.
Jednak wydaje się, że bardziej perspektywicznym kierunkiem dla Lotosu okaże się szelf Morza Norweskiego, gdzie spółka posiada 28 koncesji. Tym bardziej, że ten kierunek wpisuje się w założenia strategii rozwoju na lata 2017-2022 w sektorze wydobycia. Lotos chce dysponować zbilansowanym portfelem, zmniejszając w nim udział złóż będących w dojrzałej fazie wydobycia, a do takich należą litewskie zasoby. W celach optymalizacji kosztów koncern nie wykluczył również deinwestycji.
Wobec tego prawdopodobną gwiazdą na upstreamowym niebie Lotosu może okazać się szacowane na 12-15 mln bbl (1,68-2,1 mln ton) norweskie złoże Yme, które wcześniej było spisywane na straty. Teraz jednak pojawiła się szansa, aby uratować projekt, o czym szerzej na łamach BiznesAlert.pl pisał Bartłomiej Sawicki. Według założeń wydobycie mogłoby ruszyć na przełomie 2019 i 2020 roku. Decyzja w tej sprawie ma zapaść do końca tego roku. Za jej podjęciem dodatkowo może przemawiać fakt konkurencyjności kosztów wydobycia na szelfie. W ciągu pierwszego półrocza 2018 roku średni koszt wydobycia w Polsce wyniósł 36 dol/boe, w Norwegii, 11 dol/boe, a na Litwie 16 dol/boe. Dla porównania w 2017 roku te wskaźniki wyniosły w Polsce 29 dol/boe, w Norwegii 9 dol/boe, a na Litwie 13 dol/boe.