Lądowa energetyka wiatrowa stawia czoła trudnościom nie tylko w Polsce. To źródło energii ma problemy również we Francji, gdzie wokół wiatraków istnieją wątpliwości natury prawnej, oraz w Niemczech, gdzie na obszarach wiejskich zaniżają one wartość nieruchomości.
Francja: nie wiadomo kto wydaje pozwolenia na budowę turbin
W grudniu 2017 roku francuska Rada Stanu (instytucja łącząca funkcje, które w Polsce spełnia NIK i NSA – red.) anulowała dekret, który przekazywał uprawnienie do wydawania zgód środowiskowych na budowę lądowych farm wiatrowych władzom lokalnym, od tej pory nie wiadomo kto miałby przejąć tę czynność. W efekcie w zeszłym roku we Francji przybyło o 22 procent projektów mniej niż w roku poprzednim.
Obecnie powstanie lądowej farmy wiatrowej we Francji zajmuje od sześciu do ośmiu lat, a to ponad dwukrotnie więcej niż średnia w Unii Europejskiej. Dyrektywa UE o źródłach odnawialnych stawia limity dla procedur administracyjnych: trzy lata dla nowych projektów i dwa lata na repowering. Francuskie cele dla lądowej energetyki wiatrowej na rok 2028 to 35 GW przy obecnych 14 GW.
Spadki cen nieruchomości w Niemczech
Mieszkańcom niemieckich wsi coraz częściej przeszkadzają wiatraki, co przekłada się na spadek cen nieruchomości w pobliżu turbin. Die Welt szacuje, że domy jednorodzinne na wsi, które znajdują się w pobliżu instalacji wiatrowych, tracą na wartości do 7,1 procent, przy starszych domach strata ta może wynieść nawet do 23 procent. W liczbach absolutnych może to oznaczać straty sięgające dziesiątek tysięcy euro. Efekt strat wartości nieruchomości zanika dopiero w odległości około dziewięciu kilometrów od turbin.
Co ciekawe, nie ma to zastosowania do domów jednorodzinnych znajdujących się na przedmieściach dużych miast, gdzie obecność turbin wiatrowych traktowana jest jako oczywistość.
EurActiv.com/Die Welt/Michał Perzyński