Polak został szefem spółki, która ma zarządzać ukraińskimi gazociągami przesyłowymi. Sprzyjająca sytuacja polityczno-gospodarcza może dać zysk polityce wschodniej i PGNiG w zgodzie z założeniami polityki wschodniej prometeistów oraz interesami USA, Polski i Ukrainy – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Wysoka stawka
Ukrtransgaz poinformował, że Paweł Stańczak jednak zostanie szefem nowego operatora gazociągów przesyłowych na Ukrainie, czyli Magistralnych Gazoprowodów Ukrainy (MGU). Po różnych problemach polska układanka nad Dnieprem jest wzbogacona o kolejny puzzel. Mamy już kanał dostaw PGNiG-ERU Trading-Ukrtransgaz, którym co najmniej raz popłynął LNG z USA. O takim scenariuszu pisałem w kwietniu 2017 roku.
http://biznesalert.pl/jakobik-uklad-polska-ukraina-usa-zakup-lng/
Paweł Stańczak wywodzący się z PGNiG, pomimo początkowych problemów, stanie na czele MGU, zyskując w przyszłości wpływ na politykę przesyłową Ukrainy. Jest to szansa potencjalna, bo wiele zależy od procesu trójstronnego z udziałem Komisji Europejskiej, Ukrainy i Rosji, w której negocjowany jest minimalny poziom dostaw gazu przez Ukrainę, który zagwarantuje bezpieczeństwo ekonomiczne, a więc stabilność polityczną Kijowa.
Obecność Polaka w MGU może pomóc w dalszych staraniach o budowę ukraińskiego odcinka Gazociągu Polska-Ukraina, którego rację bytu musi jeszcze uzasadnić zapotrzebowanie zgłoszone w toku open season. Naftogaz przekonuje, że od 2020 roku nie będzie już potrzebował importu gazu ziemnego, choć to założenie można kwestionować. Utrudnia to jednak pozyskanie zamówienia na przepustowość. Równolegle trwają zabiegi o pozyskanie wsparcia finansowego, na przykład poprzez wpisanie gazociągu na listę Projektów Wspólnego Interesu UE (PCI) albo Wspólnego Zainteresowania Wspólnoty Energetycznej (PECI). Co ciekawe, na tej drugiej liście jest już ropociąg Adamowy-Brody, który miałby pozwolić na dostawy ropy z Ukrainy do Polski i w przeciwnym kierunku. Przepustowość nowego gazociągu w kierunku ukraińskim została zaprojektowana na 5-9 mld m sześc. rocznie, a zatem od jedno- do dwukrotności wydobycia krajowego w Polsce. PGNiG ma o co walczyć, zakładając, że rozwój energetyki gazowej w Polsce nie pożre nadwyżek.
Wysokie ryzyko
Rozmowy są jednak zagrożone działaniami Gazpromu, który chce je opóźnić do wyborów prezydenckich, aby poprawić pozycję negocjacyjną. Natomiast niezależnie od wyniku wyborów (Petro Poroszenko – status quo, Julia Tymoszenko – zwrot ku Rosji) prawdopodobne jest porozumienie pomimo działań Gazpromu, bo nie będzie gotów do zastąpienia szlaku ukraińskiego dostawami przez Nord Stream 2 przez Niemcy. Nie wiadomo jednak jakie porozumienie uda się osiągnąć i czy nie zaburzy go niespodziewane wydarzenie pokroju prowokacji wojskowej Federacji Rosyjskiej.
Innym zagrożeniem jest układ Rosja-Ukraina bez Komisji Europejskiej, do którego przekonuje już Gazprom i może być mu przychylna ewentualna prezydent Julia Tymoszenko, bo prawdopodobnie da jej krótkoterminowy efekt w postaci tańszego gazu dla wyborców. Konsekwencją mogłaby być jednak w najgorszym scenariuszu nawet belarusyzacja ukraińskiego sektora gazowego poprzez wejście Gazpromu do akcjonariatu operatora gazociągów przesyłowych, co ograniczyłoby przydatność tego bytu dla Polaków. Fakt, że pomimo nierozstrzygnięcia tej zagadki Polacy decydują się na wejście do MGU sugeruje, że mają informacje o tym, że istnieje szansa na stabilizację sektora gazowego na Ukrainie. To pierwszy pozytywny sygnał po serii negatywnych wieści znad Dniepru.
Do dalszych rozstrzygnięć do osiągnięcia należą akty wykonawcze realizujące reformę rozdziału właścicielskiego zgodną z przepisami unijnymi. Obecnie znajduje się ona w zawieszeniu, bo MGU istnieje, ale nie zarządza jeszcze gazociągami. Za to w toku procesu trójstronnego mają zostać uzgodnione nowe kontrakty przesyłowe i na dostawy Gazprom-Naftogaz, które otworzą drogą do zmiany zasad funkcjonowania rynku, np. poprzez przeniesienie punktów odbioru gazu z zachodniej na wschodnią granicę ukraińską, a z nimi faktyczną kontrolę nad gazem przesyłanym przez Ukrainę z Moskwy na Kijów. Zmiany opóźnia spór sądowy Gazprom-Naftogaz, który również będzie istotny dla przyszłości systemu gazowego nad Dnieprem.
Warto przypomnieć historyczny casus zablokowania kandydatury Stańczaka jednym, nieprzejrzystym ruchem Kijowa niespodziewanym w Polsce, kiedy nie otrzymał dokumentów niezbędnych do wglądu do informacji o spółce i efektywnego zarządzania, zostając zepchniętym do roli figuranta na stanowisku wiceprezesa Ukrtransgazu. Wobec dzisiejszej informacji można interpretować ten ruch inaczej, jako okres przejściowy niezbędny do przygotowania MGU.
Jakóbik: Stańczak musi odejść. Nadchodzi zima w sektorze gazowym Ukrainy
Silny partner
LNG z USA pojawia się w tym kontekście z określonej przyczyny. Seria umów na gaz skroplony z Ameryki pozwoli PGNiG dysponować portfolio sięgającym 8 mld m sześc. LNG, co wraz z gazem norweskim (8 mld m sześc. plus) i wydobyciem krajowym pozwoli zaoferować nadwyżki sąsiadom, na przykład na rynku ukraińskim. Pośrednik ERU Trading także ma kapitał amerykański. Trójkąt Warszawa-Kijów-Waszyngton może więc zrealizować montaż na korzyść wszystkich zainteresowanych stron przy wykorzystaniu opisanych wyżej narzędzi.
Byłaby to kontynuacja linii amerykańskiej przeciwko dominacji rosyjskiego Gazpromu w Europie Środkowo-Wschodniej znanej od czasów Ronalda Reagana, ale ze swadą i jednoznaczną polityką komunikacyjną znaną z działań administracji Donalda Trumpa. Amerykanie ostrzegają firmy europejskie przed sankcjami wobec Nord Stream 2, krytykują słusznie Niemców za próby układania się z Rosją w tej sprawie ponad głowami Komisji Europejskiej oraz innych państw członkowskich, a wreszcie mogą doprowadzić (co ciekawe, przy potencjalnym wsparciu Brukseli wbrew Berlinowi) do układu stabilizującego sektor gazowy na Ukrainie na korzyść Polski, Ukrainy, USA, ale także Unii Europejskiej, której interesom zagraża uwikłanie Niemiec w sporny Nord Stream 2.
Taki scenariusz jest jednak wymagający i ryzykowny. Trwa wspólna operacja co najmniej trzech stolic na żywym organizmie ukraińskim, którym w każdej chwili może wstrząsnąć szok wywołany z zewnątrz przez Rosjan. Niezbędne mechanizmy bezpieczeństwa to pośrednik w postaci ERU Trading i rezerwa Gaz-System w rozmowach o wejściu kapitału zachodniego do akcjonariatu MGU. Umowa bezpośrednia z Naftogaz i ewentualne zaangażowanie polskiego operatora w gazociągi to przyszłość, którą może przybliżyć misja Pawła Stańczaka.
Warto przy tym podkreślić, że współpraca Polski i Ukrainy przy patronacie USA jest widoczna także w innych działaniach, być może mniej spektakularnych, ale znaczących. Oba kraje stanęły na czele grupy na rzecz LNG dla krajów Partnerstwa Wschodniego. Gaz mógłby pochodzić między innymi z USA, a Polacy i Ukraińcy będą zachęcać do tego inne kraje Partnerstwa. Wystarczy jednak scenariusz minimum, który zakłada, że same będą miały platformę do współpracy w tym zakresie.
Polska i Ukraina na czele grupy na rzecz LNG dla krajów Partnerstwa Wschodniego
Prometeizm energetyczny w praktyce
Trzymam kciuki za Pawła Stańczaka i politykę wschodnią Polski zgodną z tradycją giedroyciowską, która zakłada ograniczanie wpływów rosyjskich poprzez wspieranie podmiotowości byłych republik sowieckich i rozwijanie relacji z nimi. W sektorze gazowym może przyjąć postać prometeizmu energetycznego, który pozwoli słabszym skraść kontrolę nad błękitnym ogniem, którym chcą zarządzać najsilniejsi obrońcy status quo.
Jakóbik: Energetyka to sanktuarium polskiej polityki wschodniej