Świat już jest mocno nasycony emisją CO2 (jest już skumulowanych ponad 3 000 mld ton w atmosferze). A kto tak się „starał” przez ostatnie 200 lat aby osiągnąć ten rezultat? Czy można obwinić naszych przodków w tym jeszcze zależnie od państwa? – pisze Piotr Chmiel, współpracownik BiznesAlert.pl
Gdy Europa i USA emitowały bez opamiętania do atmosfery CO2 to ludzie żyjący w Ameryce Południowej, Afryce czy Azji zdecydowanie mniej skażali środowisko (może by to robili ale nie mieli technologii). Kraje na świecie nie rozwijały się w takim samym tępie i ich udział w emisji CO2 nie jest również równy. Kwestia winy to jeden z problemów (poprzednicy już nie żyją) ale na nas obecnie żyjących spoczywa odpowiedzialność za przeszłość i przyszłość. Europa się stara (chce drastycznie zmniejszyć emisję CO2) natomiast USA już nie (praktycznie nie przewidują redukcji emisji do 2050 roku).
Wg. Zeke Hausfathera globalny „budżet węglowy” (emisja CO2) został już w większości wykorzystany a my chcemy/musimy uniknąć ocieplenia o 1,5°C lub 2°C. Mówiąc bardziej obrazowo, jeśli dzieci emitują CO2 tak jak ich rodzice to wyczerpią swój budżet na emisję w ciągu zaledwie 9 lat. Dzieci muszą dziś emitować 8 razy mniej niż ich dziadkowie. Dziś przeciętny Hindus emituje 1,9 tony CO2, a dla przykładu w USA wynosi to już 16,9 tony i jasne jest, że większa redukcja musi się odbywać w krajach rozwiniętych. Ale biorąc pod uwagę, że Stany Zjednoczone i Europa są odpowiedzialne za znacznie większe emisje w przeszłości, można powiedzieć, że regiony te mają wręcz obowiązek jeszcze szybciej zmniejszać emisje (nie tylko dlatego, że są bogate ale dlatego że „lwia część” jest ich udziałem). Globalne emisje CO2 muszą gwałtownie spaść w ciągu najbliższych kilku dziesięcioleci, jeśli świat ma osiągnąć cele „porozumienia paryskiego” polegające na ograniczeniu globalnego ocieplenia do „znacznie poniżej 2 ° C”, a najlepiej poniżej 1,5 ° C. Globalne emisje mogą osiągnąć najwyżej szczyt około 2020 r. i dalej muszą już tylko spadać do około 50% w 2045 r., a następnie muszą spaść poniżej zera do około 2075 r. aby utrzymać globalne ocieplenie poniżej 2 ° C.
Powyższy rysunek przedstawia globalny średni „dożywotni budżet węglowy” dla osób urodzonych między 1900 a 2017 r., w scenariuszach, w których ocieplenie utrzymuje się poniżej 1,5 °C (niebieski) lub 2 °C (czerwony). Jak wynika z powyższego wykresu, jeśli ocieplenie ma być ograniczone do znacznie poniżej 2°C, globalna średnia dożywotnia emisja dla kogoś urodzonego w 2017 r. wynosi 122 tony CO2 i stanowi to tylko około jednej trzeciej budżetu dla kogoś urodzonego w 1950 r.(340 t. CO2). Jeśli ocieplenie ma być ograniczone do 1,5°C, pozostaje „budżet” 43 ton CO2 (osiem razy mniej w stosunku do1950 roku).
Obecne globalne emisje na mieszkańca wynoszą około 4,9 tony na osobę rocznie. Oznacza to, że „budżet” na całe życie kogoś urodzonego dzisiaj jest równy 25 latom obecnych emisji, jeśli ocieplenie ma być ograniczone do znacznie poniżej 2°C to tylko 9 lat obecnych emisji (do 1,5°C). Co więcej, emisje historyczne różnią się znacznie w zależności od kraju, a np. Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania są odpowiedzialne za znacznie większy udział skumulowanych emisji od czasów rewolucji przemysłowej. Stawia to otwarte pytanie, w jaki sposób ustalić globalne „budżety emisji” dla poszczególnych państw.
Poniższy rysunek opiera się na alokacjach w scenariuszach do 1,5°C w oparciu o „Zintegrowany model oceny” (IAM). Model pokazuje, (jak emisje CO2 na całe życie człowieka) różnią się w zależności od roku urodzenia, dla czterech głównych krajów i regionów, które odpowiadają za większość globalnych emisji CO2. Są to USA (jasnoniebieska linia), Europa (ciemnoniebieski), Chiny (czerwony) i Indie (żółty).
Analiza pokazuje jak dopuszczalna „emisja dożywotnia CO2” dla młodych ludzi jest ułamkiem emisji poprzednich pokoleń, ponieważ „globalny budżet” na uniknięcie ocieplenia o 1,5°C lub 2°C został już w większości wykorzystany.
A jak do tego wszystkiego mają się nasze „polskie emisje” (co wynika z dokumentów: PEP 2040 czy KPEiK 2030 ?) i czy na pewno dołożymy się do powstrzymania wzrostu średniej temperatury (po 1945 przemysł ciężki i węgiel był u nas na piedestale co wiąże się z olbrzymią emisją – obecnie to już tylko ok. 10% emisji w UE) chociaż do 2°C ? Czy np. przedstawiciele państw afrykańskich mogą się domagać nie tylko zmniejszenia obecnych emisji od Europy czy USA ale oczekiwać udziału w redukcji już skumulowanego przez 10-lecia stężenia CO2? Pewnie w batalii prawnej USA i Europa by dały radę Afryce (innej nawet nie biorę pod uwagę) ale czy by to coś by zmieniło w stężeniu CO2? CO2 rozprzestrzenia się po całym świecie za nic mając granice wyznaczone przez człowieka. Rozwój gospodarczy odbył się kosztem środowiska, które należy do wszystkich i „reszcie świata” chyba się jednak coś należy za utracone dobra – chociaż z powrotem czyste powietrze.