Wnioskując z faktów: gdyby zmieniona dyrektywa gazowa stanowiła jakiekolwiek zagrożenie dla Nord Stream 2, Niemcy sprzeciwiałyby się temu znacznie mocniej – pisze Grzegorz Krzyżanowski, współpracownik BiznesAlert.pl z The European University Institute.
Przyjęto dyrektywę, ponieważ została ona w znacznym stopniu pozbawiona władzy regulacyjnej, a wtedy (12 lutego) nic tak naprawdę nie wskazywało na możliwość opóźnienia budowy Nord Stream 2. Ale kiedy Dania poprosiła o ocenę południowej trasy rurociągu (27 marca), opóźnienie stało się rzeczywistością. W następstwie tej decyzji zainicjowano ostrą kampanię: groźby wszczęcia postępowania przeciwko KE (12 kwietnia), naciski na Danię (15 kwietnia) i groźby wstrzymania dostaw na Ukrainę przez objęcie ich przyszłą umową tranzytową (27 kwietnia).
Do zidentyfikowania głównego impulsu ostatniej fali działalności Nord Stream 2 AG (oraz jego patronom z Rosji i Niemiec), niezbędne jest śledzenie całego procesu i sprawdzenie, kiedy zaczęły pojawiać się reakcje. Tak więc nie było to spowodowane przez bardzo miękką dyrektywę gazową, lecz przez decydującą politykę Danii. Ważne jest, aby ustalić jakie są fakty, aby podjąć odpowiednie środki polityczne. Ponieważ Komisja Europejska nie może zmienić dyrektywy, powinna skupić się na wspieraniu Danii.