KOMENTARZ
Piotr Stępiński
Współpracownik BiznesAlert.pl
9 listopada czyli tuż przed szczytem APEC w Pekinie podpisano ramowe porozumienie o współpracy między Rosją a Chinami w sferze dostaw gazu ziemnego przez tzw. zachodni szlak. Wiadomość o tyle atrakcyjna medialnie co dziwna. Jak słusznie zauważa Wojciech Jakóbik ,,Rosjanie nie rozpoczęli na dobre dwóch projektów a podpisują umowę dotyczącą trzeciego dlatego są podstawy aby przypuszczać, że podobnie jak wcześniejsza, także ta umowa z CNPC ma charakter propagandowy.”
Można odnieść uzasadnione wrażenie, że Rosja angażując się w kolejne projekty celowo nadmuchuje wokół ,,planowanych” inwestycji balon medialny kreując tym samym plany jako sukces polityczny. Chce tym samym przykryć brutalną ekonomiczną rzeczywistość. Powiem więcej, rosyjski niedźwiedź boi się przyznać, że chiński smok traktuje go jako kurę znoszącą energetyczne jaja a sam ewaluował w lisa, który chce wyciągnąć wszystko co się da z syberyjskiego kurnika.
Na dowód należy przywołać tło jakie towarzyszy energetycznym relacjom rosyjsko-chińskim. Na początku obecnego stulecia zarządzany przez rosyjskiego miliardera koncern Jukos przedstawił projekt połączenia Rosji z Chinami poprzez ropociąg. W pierwotnej fazie pomysł spotkał się z wielkim uznaniem obu stron ze względu na relatywnie mały nakład inwestycyjny połączony z wykorzystaniem istniejącej już infrastruktury po stronie chińskiej. W 2002 roku kontrpropozycję ogłosiła odpowiedzialna za tranzyt surowców spółka Transnieft. Przedstawiła koncepcję budowy rury do znajdującego się u wybrzeży Pacyfiku portu Nachodka, który leżał w japońskim kręgu zainteresowań. Zwiastunem owocnego zakończenia rozmów miała okazać się umowa z CNPC dotyczącą transportu drogą kolejową 20 mln ton ropy naftowej. Jak można łatwo się domyślić pomysł umarł śmiercią naturalną po aresztowaniu szefa Jukosu Michaiła Chodrokowskiego.
Spadkobiercami i w domyśle kontynuatorami pomysłu miały okazać się dwie rosyjskie spółki – Trasnieft oraz Rosnieft. Jednakże negatywna aura jaka została wytworzona wokół Jukosu spowodowała znaczący spadek zainteresowania realizacją tego projektu. W 2004 roku próbowano reaktywować pomysł poprzez propozycję budowy ropociągu w tzw. wariancie chińskim. Niestety ze względu na bliżej nieokreślone okoliczności wynikłe po stronie rosyjskiej CNPC Rosjanie musieli szukać alternatywy. PetroChina odpowiedzialna za budowę tzw. gazociągu Zachód-Wschód pozbawiła Gazprom udziału w tej strategicznej inwestycji. Rozzłoszczona strona rosyjska zapowiedziała, że w związku z zaistniałą sytuacją wstrzyma dostawy dla CNPC. Kreml bardzo szybko zmienił zdanie ze względu na równoległe rozmowy dotyczące sporów terytorialnych, wobec czego ponownie wrócono do stołu rozmów. Zaspokojenie przez Rosjan chińskich interesów oburzyło z kolei Japończyków, którzy czasowo wycofali swoje blisko 7,5 mld dol. wsparcie dla inwestycji.
Chiny w krótkim czasie wymierzyły kolejny policzek dla Rosji w postaci strategicznego partnerstwa surowcowego z Kazachstanem i Turkmenistanem. Już w lipcu 2006 roku otworzono ropociąg Atasu-Dushanzi o przepustowości 14 mln ton rocznie. Trzy lata później otwarto zbudowany za pieniądze CNPC gazociąg Azja Centralna-Chiny, który zaopatruje blisko 14 chińskich prowincji i osiąga roczną przepustowość na poziomie 40 mld m3. Warto odnotować, iż w zeszłym roku CNPC oraz francuski Total podpisały umowę razem z Tethys Petroleum (Kajmany) dotyczącą przejęcia 1/3 jej udziału w tadżyckich złożach, których szacowana wielkość w przypadku gazu ziemnego wynosi 3,22 bln m3 oraz ropy blisko 8,5 mld baryłek. Według wyliczeń eksploatacja tych złóż jest możliwa w przeciągu trzech lat a eksport do Chin już w 2020 roku. W dłuższej perspektywie oznacza to przegraną rosyjskiego monopolu.
Nie inaczej będzie z Siłą Syberii, którą można zwać gazociągiem Bezsilność Moskwy. Zgodnie z ustaleniami podstawą surowcową dla planowanej infrastruktury mają być złoża: kowykta (1,5 bln m3) oraz czajamda (1,2 bln) ( w sumie 70 mld m3 dostaw rocznie). Problem pojawia się po przeczytaniu dostępnych danych, z których wynika, że w przypadku złoża kowyktyńskiego początek wydobycia może rozpocząć się nie wcześniej jak w 2024 roku i w 2019 roku w przypadku czajdańskiego. Co może oznaczać, że Gazprom w pierwszych latach obowiązywania umowy nie będzie mógł się z niej wywiązać. W tej sytuacji nie można zapomnieć o bolesnej ekonomii.
- Po pierwsze, zagospodarowanie dwóch wspomnianych złóż może wiązać się z kosztami rzędu blisko 30 mld dolarów a co w przypadku kiedy surowca trzeba będzie szukać dalej w głąb Syberii?
- Po drugie, źródło finansowania dla samej inwestycji jest niepewne. Rosjanie mają zbudować blisko 3 tys. km infrastruktury przez teren trudny pod względem geologicznym przy szacowanym koszcie na poziomie 55 mld dolarów).
Po za tym według cytowanego przez BiznesAlert.pl w analizie Gazprom dalej na łasce chinczyków Borysa Niemcowa istnieją cztery powody dla których umowa chińska będzie miała negatywny skutek:
- Po pierwsze, Rosjanie będą sponsorować eksport surowca do Chin, ponieważ ustalona cena $350/1000m3 nie pozwoli na zwrot kosztów inwestycji, które poniesie Gazprom.
- Po drugie, te koszty przełożą się na wzrost ceny gazu w Rosji. Ponadto Gazprom będzie finansował Siłę Syberii z pożyczek, a nie eksportu gazu do Europy (w tym Ukrainy) bo ten spada.
- Po trzecie, rosyjski budżet nie otrzyma żadnych zysków z tytułu podatków lub opłat eksportowych do Chin, bo zrezygnował z nich, aby skłonić Pekin do podpisania umowy.
- Po czwarte, zatrudnienie przy budowie nie będzie duże, bo nie wymaga ona wielu pracowników.
Zgoła odmienne jest spojrzenie chińskie na powyższą umowę. To stosunkowe małe obciążenie finansowe – tylko 20 mld dolarów. Strona rosyjska nie posiada odpowiednich środków na realizację inwestycji więc potrzebne będzie zewnętrzne źródło finansowania. Sankcje zachodnie odcięły kapitał zachodni więc rosyjski niedźwiedź chcąc nie chcąc wpadnie w ramiona chińskiego smoka, tworząc dodatkową zależność w postaci kredytów. Ponadto Gazprom musiał zaoferować konkurencyjne ceny. Czyż Pekin nie wykorzystuje Rosji?
Tym bardziej wątpliwą wydaje się deklaracja Gazpromu dotycząca zwiększenia w perspektywie średnioterminowej dostaw do Chin, które przewyższyłaby dostawy do UE. Postulat rodem z cyklu economy fiction. Rosja w zeszłym roku sprzedała dla Europy 217,1 mld m3. Siła Syberii ma docelowo osiągnąć przepustowość bliską 60 mld m3 wobec czego z zachodniego kierunku powinno popłynąć blisko 150 mld m3 co na przestrzeni najbliższych dwóch dekad jest niemożliwe.
Rosja chcąc uruchomić dostawy błękitnego paliwa w kierunku chińskim liczy na realizację celów politycznych. Posiłkuje się tu szacunkami z World Energy Outlook, które wskazują, że od 2011 do 2035 roku zapotrzebowanie na gaz wzrośnie z poziomu 132 mld do poziomu 529 mld m3.
Na dobrą sprawę Chiny nie potrzebują Rosji do zapewnienia swojego bezpieczeństwa energetycznego. Jednak nie jest ono pełne. Jak zauważa Tomasz Młynarski [T. Młynarski (2011), Bezpieczeństwo energetyczne w pierwszej dekadzie XXI wieku. Mozaika interesów i geostrategii, UJ: Kraków, s. 224] zapewnienie trwałego bezpieczeństwa energetycznego Chin determinują następujące bariery:
- Znaczna odległość od głównych dostawców ropy naftowej i gazu rodzi zależność importu drogą morską i potrzebę kontroli głównych szlaków transportowych
- Niestabilność i dominacja Stanów Zjednoczonych w regionie bliskowschodnim wzmacnia ryzyko w przerw w dostawach,
- Brak lub ograniczona skala kontynentalnych połączeń sieci infrastruktury dostaw surowców wymusza zależność od zagranicznych firm transportu morskiego, które zapewniają 80% ich importu (cieśnina Malakka).
Mając na względzie powyższe Rosja chce mieć udział w azjatyckim torcie poprzez [T. Młynarski (2011) s. 34]:
- Pokazanie UE, że jest w stanie znaleźć nowego partnera a tym samym przekierować eksport surowców energetycznych z rynków europejskich na tereny Azji Południowo-Wschodniej
- Dążyć do zniechęcania Chin wobec poszukiwania innych niż Rosja źródeł dostaw błękitnego paliwa, które miałoby zastąpić w perspektywie długookresowej węgiel
- Zaznaczenie swojej obecności w rejonie przez bliskie powiązania z Chinami oraz próbę ograniczenia kooperacji z innymi państwami Azji Środkowej
- Ożywieniem własnej gospodarki ze źródeł kapitału chińskiego.
Powyższe kwestie w dużym stopniu są zbieżne z interesami obydwóch ale problemem pozostaje poziom zależności między Rosją a Chinami. Odpowiedzi może dostarczyć chociażby zeszłoroczne spotkanie w Moskwie chińskiego przywódcy z prezydentem oraz premierem Rosji, które w opinii analityków należy odczytywać w dwóch wymiarach.
- Po pierwsze, pokazanie wspólnoty interesów obydwu stron oraz to, że istnieją dalsze pola do zacieśniania współpracy.
- Po drugie, administracja rosyjska chciała wysłać do Brukseli jasny komunikat, że Kreml jest zdolny do poszukiwania nowych partnerów zarówno pod względem politycznym jak i ekonomicznym.
Rosja próbowała w dość nieporadny sposób naciskać na Chiny czego dowodem mogło być zaangażowanie Moskwy w projekt budowy gazociągu o przepustowości ,zaledwie 10 mld m3do Korei Południowej przez terytorium Korei Północnej. Projekt tak samo ambitny jak i pozbawiony większego ekonomicznego sensu, chociażby ze względu na sytuację polityczną w Phenianie. Kiedy w 2011 roku przywódcy Rosji i Korei Południowej spotkali się w Sankt Petersburgu, aby omówić szczegóły projektu okazało się, że pomysł odłożono na półkę. Do dnia dzisiejszego brak jest całościowej wizji dla realizacji budowy gazociągu. Jedynym ustaleniem jak dotychczas jest podpisanie umowy o stworzeniu wspólnego przedsiębiorstwa gdzie strona koreańska ma zainwestować w północno-kaukaską energetykę 1 mld dolarów. W wymiarze politycznym wydaje się, że zarówno wówczas jak i obecnie Rosja chce konstruować wizję mocarstwowości w oparciu o zaznaczanie swej obecności także na terenach Azji. Wspomniany gazociąg miał po pierwsze przyczynić się do zbliżenia obu Korei co samo w sobie wydaje się marzeniem ściętej głowy. Po drugie, wpłynąć na decyzję Pekinu dotyczącego gazociągu Siła Syberii.
Dlatego też zasadnym wydaje się postawienie pytania czy w przypadku Siły Syberii strona chińska może “odwdzięczyć się” Rosji za niedotrzymanie ustaleń dotyczących propozycji Jukosu, a gazociąg może okazać się kolejnym pomysłem na papierze? Tym bardziej, że na chwilę obecną duża część dokumentów to gest woli politycznej ani realnego działania.
W tym kontekście ciekawym aspektem energetycznej współpracy rosyjsko-chińskiej jest także szczególne zainteresowanie Pekinu rejonami Syberii. Jak informuje Rzeczpospolita już w 2010 roku Chiny zgodziły się udzielić Kremlowi pożyczki na kwotę 6 mld USD na rozwój syberyjskiego górnictwa węglowego w tym na unowocześnienie tras tego surowca do wschodniego sąsiada. Ponadto Pekin zagwarantował sobie dostawy czarnego złota na poziomie 15 mln ton rocznie przez pierwsze pięć lat, aby w perspektywie najbliższych dwóch dekad zwiększyć do wysokości 20 mln ton. Na uwagę zasługuje także fakt, iż w zeszłym roku bezpośrednie inwestycje zagraniczne Pekinu w Dalekowschodnim Dystrykcie Federalnym osiągnęły poziom 3 mld dolarów, czyli trzykrotnie więcej niż przeznaczył na ten cel rząd w Moskwie. Ponadto w sierpniu Chiński Państwowy Bank Rozwoju stwierdził, że przeznaczy bagatela 5 mld dolarów na projekty publiczne, które mają się przyczynić do rozwoju terenów Syberii. Wobec czego Pekin z uśmiechem na ustach przyjmuje każdą wiadomość ze strony rosyjskiej, która oznacza inwestycje w tamtym regionie.
Zainteresowanie akurat tymi terenami może wydawać się nieprzypadkowe. Nie należy zapominać, ż Chiny toczą z Rosją wiele sporów terytorialnych mając cały czas roszczenia właśnie do terenów syberyjskich. Zwłaszcza, że według różnych szacunków tereny przygraniczne zamieszkuje od kilkuset tysięcy do 8 mln obywateli chińskich, co jak zauważa Hubert Kozioł w wypowiedzi dla portalu Parkiet może stanowić obawę dla milionów Rosjan, którzy boją się, że dynamiczna ekspansja chińska może doprowadzić do sinizacji Syberii, a w hipotetycznym scenariuszu także oderwania się tej części od Rosji. Przypadek zielonych ludzików? Na chwilę obecną te wizje są dalekie od realizacji co nie oznacza, że niemożliwe.
Wobec tego może się także okazać, że Rosja deklarując zmianę modelu współpracy i uniezależnienie od zachodnich partnerów na rzecz Państwa Środka wbrew pozorom straciła na znaczeniu. W Europie jawi się jako hegemon, który rozdaje karty, ale w przypadku Chin może zostać sprowadzona do roli dostawcy oraz wspólnika drugiej kategorii, który będzie zmuszany do dalszych ustępstw i pełnienia roli chińskiego zaplecza energetycznego. Co – jak trafnie określa Financial Times – dla narodu z taką historią może być poniżające.