W czerwcu ministerstwo planuje jednak skierować do Sejmu projekt nowelizacji ustawy, tak by był zgodny z wymaganiami KE. Ma on zakładać, że od 1 lipca do końca roku ceny energii pozostaną zamrożone dla gospodarstw domowych, jednostek sektora finansów publicznych – w tym jednostek samorządu, oraz szpitali, a także mikro- i małych firm. Oznacza to, że odbiorcy ci będą mieli ceny obowiązujące na koniec czerwca 2018 r.
Natomiast średnie i duże firmy od 1 lipca zapłacą rynkowe ceny energii, a potem będą mogły indywidualnie ubiegać się o rekompensaty, których wypłata ma następować na zasadach pomocy publicznej de minimis. W większości przypadków limit takiej pomocy to 200 tys. euro w kolejnych trzech latach obrotowych.
Przewodniczący Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu Henryk Kaliś ocenia, że limit pomocy w wysokości 200 tys. euro to dla wielu średnich i dużych odbiorców nie jest znaczący. „To nie ten poziom kosztów. Pomoc de minimis nie może być traktowana poważnie przez firmy energochłonne” – powiedział PAP Kaliś. Jak dodał, całej gospodarce niezbędna jest ustawa o pomocy dla przedsiębiorstw energochłonnych, której – jak zwrócił uwagę – ciągle nie ma.
Jej zdaniem plus całej sytuacji jest taki, że ME porozumiało się z Brukselą, jest jakaś uzgodniona propozycja rozwiązania, która w jakimś stopniu opanuje chaos na rynku, a firmy przez jakiś czas będą wiedziały, na jakich warunkach działają. „Generalnie odbiorcy muszą się jednak przygotować do funkcjonowania w realiach wysokich cen energii” – oceniła.
Od początku było wiadomo, że zamrożenie cen dla wszystkich było nie do utrzymania, nie było takiej możliwości, żeby Komisja się na to zgodziła – dodała Kulczycka.
Podobnie jak Kaliś, Kulczycka zwróciła uwagę na brak ustawy o rekompensatach dla przedsiębiorstw energochłonnych, przypominając, że w pewnym momencie prace nad nią były już zaawansowane. A są zgodne z prawem europejskim możliwości, by firmom energochłonnych wsparcia udzielić – zaznaczyła.