Na temat Gazociągu Północnego w dzisiejszych mediach można znaleźć sporo opinii mniej lub bardziej poważnych i kontrowersyjnych, ale tak naprawdę dużo wątków wokół Nord Stream 2 niestety nie zostało jeszcze opisanych. Rozwikłanie wątpliwości oraz uporządkowanie istotnych kwestii może przynieść wiele problemów, dlatego ważnym będzie skupienie się na tym, czym jest Gazociąg Północny w rzeczywistości. Innymi słowy, co nam zostanie, jeżeli odrzucimy retorykę polityczną? – zastanawia się Konstanty Mażejka z SKN Energetyki, partnera merytorycznego BiznesAlert.pl.
Zacznijmy od najistotniejszej dla wszystkich podobnych inwestycji analizy. Choć rosyjskie prorządowe media, promując Nord Stream 2, powołują się na to, że projekt zwiększy obroty gazu i w efekcie zysk dla rosyjskiego budżetu, tak naprawdę uzależnienie Europy od Rosji raczej nie nastąpi. Jak wynika z raportu BP, w latach 2007-2017, mimo zbudowanego w latach 2010-2012 Nord Stream 1, konsumpcja gazu ziemnego była prawie taka sama, a nawet spadła – o 0,8 procent. W zasadzie głównym celem Nord Stream 2 jest obejście Ukrainy. Po wywołaniu wojny na wschodzie tego kraju przez Rosję i podniesieniu przez Kijów taryf przesyłowych Miller (prezes Gazpromu od 2001 roku, z którym Putin poznał się jeszcze w latach 90.) otrzymał polityczny argument.
Jeden z ekspertów dziedziny naftogazowej Mihaił Krutichin też zwraca uwagę na to, że inwestycje Gazpromu często są bezsensowne i wyglądają jak kompletne marnotrawstwo. Szczególnie Krutichin podaje przykład budowli rurociągu „Bowanienkowo-Uchta” (na mapie pomarańczowa): budowa tego połączenia nie ma na celu zysku, bo Gazprom mógłby znacznie taniej i prościej połączyć Złoże Bowanienkowskie z już istniejącą magistralą gazową w Nowym Urengoju (na mapie czerwona). Te rurociągi już dzisiaj są słabo wykorzystane (głównie przez kończące się zapasy dotychczasowych złóż) i mogły by być wykorzystane w transporcie gazu do Uchty bez budowli nowej magistrali.
Oprócz tego Krutichin zaznacza, że „tak jak przy Nord Stream 1 firmy, składające się na konsorcjum Nord Stream AG, mają zagwarantowaną wysokość taryfy za transport gazu, która jest równa największej przepustowości tego rurociągu”. To oznacza, że dla takich przedsiębiorstw jak E.ON nie ma znaczenia, ile gazu przepływa przez Nord Stream 2: tak czy inaczej Gazprom będzie płacił operatorom zawsze najwyższą kwotę. To po części wyjaśnia, czemu europejscy politycy nie są jednoznacznie przeciwni tego połączenia – umowa jest bardzo atrakcyjna. Dlaczego Gazprom na to się zgodził? Częściowo to wyjaśnia fakt, że 50 procent Nord Stream AG ma jego spółka-córka, znajdująca się w Szwajcarii – pieniądze wpływające na konto tej spółki faktycznie po prostu wychodzą z rosyjskiego obiegu.
Inny rosyjski ekspert, wiceminister energetyki w 2002 roku i dzisiaj jeden z liderów opozycji Władimir Miłow podkreśla jeszcze jeden ciekawy aspekt polityki Moskwy. „Jeżeli policzyć łączną przepustowość wszystkich rurociągów Gazpromu zgodnie z oficjalną statystyką, to otrzymamy 365,5 mld m sześc. rocznie (Nord Stream 2 będzie miał ok. 55 mld m sześc. – przyp. aut.). Teraz zobaczmy, ile oni rzeczywiście przesyłają. Według gazpromowskich danych łącznie w tym roku oni przesyłają 279 mld m sześc.³”. De facto rosyjski gigant gazowy buduje rury, które i tak nie będą wykorzystane.
W słynnym raporcie Sbierbank CIB autorzy wprost piszą: „Uznajemy decyzje Gazpromu za całkowicie zrozumiałe, jeżeli uznać, że firma jest zarządzana w interesie jej wykonawców, a nie w celu osiągnięcia korzyści komercyjnych”. Dlatego na budowie infrastruktury Nord Stream 2 znacząco zyskują najwięksi rosyjscy deweloperzy: Giennadij Timczenko (właściciel „Strojtransnieftiegaz”, na zdjęciu niżej po lewej stronie) oraz Arkadij Rotenberg (właściciel „Strojgazmontaż”, który między innymi budował Most Krymski, na zdjęciu po prawej stronie). Przykładowo przedsiębiorstwo Arkadija Rotenberga, który jest jednym z najbliższych kolegów Putina (poznali się jeszcze w 1964, kiedy Putin i Rotenberg razem uprawiali judo w jednej grupie), łącznie wytworzyło dla Gazpromu 40 procent wszystkich magistrali gazowych i 65 procent rurociągów przesyłowych. Właśnie dlatego wzrost kosztów i odroczenie terminów budowy dla rosyjskiego monopolisty nie jest problemem.
Dodajmy też fakt, że opłacalność tak dużych rosyjskich projektów była wątpliwa już wcześniej, ale dzisiaj stała się w ogóle niemożliwa: jeśli jeszcze w 2011 dyrektor Nord Stream AG powiedział, że „projekt ten się opłaci za 14-15 lat” (mówiąc o pierwszym Nord Stream) to już w 2018 autorzy wyżej wspomnianego raportu Sbierbank CIB policzyli, że „inwestycje mogą wrócić do Gazpromu za 35 lat”.
Bardzo ciekawą i istotną dla zrozumienia tej paradoksalnej sytuacji jest jeszcze historia z dywidendami Gazpromu. W 2017 roku rosyjski rząd wprowadził ustawę, nakazującą spółkom skarbu państwa przeznaczać przynajmniej 50 procent zysku na wypłatę dywidend akcjonariuszom (w tym do budżetu państwa, które ma w większości tych spółek udział na poziomie 50 procent). Mimo tego Gazprom (zresztą, trzeba dodać, że tak w Rosji robi nie tylko Gazprom) odmawia wypłacenia tych pieniędzy, uzasadniając tę decyzję „dużym programem inwestycyjnym”: w sprawozdaniu finansowym 2018 roku nakłady inwestycyjne tylko na transport wyniosły aż 35,6 procent wszystkich nakładów (najwięcej ze wszystkich). Rząd Rosji, żeby pokryć dziurę w budżecie, odpowiada podwyższeniem podatku od wydobycia surowców, ale to nie pomaga innym akcjonariuszom firmy Millera, bo ich zysk w wyniku tej podwyżki wciąż zostaje w Gazpromie.
Ale na koniec chciałbym podkreślić, że mimo całej korupcji, związanej z tym projektem i absolutnie zerowym sensem ekonomicznym, osobiście dla Władimira Putina Nord Stream 2 jest istotny. Ciężko powiedzieć, dlaczego dokładnie: czy to z powodów politycznych (chociaż wyżej dowiedzieliśmy się, że uzależnienia Europy od rosyjskiego gazu raczej nie będzie, a część dostaw i tak będzie dostarczona przez Ukrainę), czy to z powodów ekonomicznych jego otoczenia, czy to wszystko razem. Tak czy inaczej, prezydentowi Rosji na tym zależy. Prawdopodobnie Nord Stream 2 raczej będzie ukończony: 28 czerwca Miller oświadczył, że doszło do wykonania 60,4 procent prac przy budowie magistrali.