Wielkimi krokami zbliża się koniec umowy przesyłowej na dostawy rosyjskiego gazu przez byłe republiki Związku Sowieckiego: Ukrainę i Mołdawię. Nie dziwi więc wzmożona aktywność mołdawskich władz: 11 lipca do Kijowa udała się premier Maia Sandu, 17 lipca prezydent Igor Dodon odwiedził Moskwę. Powstanie Nord Stream II na północy, jak i Turkish Stream na południu, stanowią poważne zagrożenie dla energetycznej racji stanu Ukrainy i Mołdawii. Od kilku lat Kijów i Kiszyniów działają aktywnie na rzecz uniezależnienia się od rosyjskiego surowca, ale droga wiodąca do tego stanu jest w obu przypadkach wyboista – pisze Roma Bojanowicz, współpracowniczka BiznesAlert.pl.
Polityka spełnionych życzeń
Nadchodzące wybory parlamentarne na Ukrainie są dobrą okazją dla obozu władzy do wykonania populistycznych gestów wobec społeczeństwa. Świetnie wpisuje się w tę sytuację, ogłoszona 11 lipca, obniżka ceny gazu dla odbiorców indywidualnych o 650 hrywien za 1000 m sześc. Bez dodatkowych opłat za transport, ma ona wynieść 4 905 hrywien za 1000 m sześc.. Premier Hrojsman uzasadnił tę znaczącą zmianę krajowych taryf gazowych spadającymi od trzech miesięcy cenami na globalnym rynku. Zdaniem Hrojsmana, Naftogaz wykorzystując sytuację Ukrainy, może zakupić surowiec w optymalnych cenach i zmagazynować 20 mld m sześc. paliwa na nadchodzący sezon zimowy. Od rozpoczęcia sezonu pobierania gazu, w dniu 5 kwietnia do 13 lipca, w ukraińskich magazynach zgromadzono blisko 14,514 mld m sześc. gazu. W analogicznym okresie, w 2018 roku poziom zapasów wynosił 11, 874 mld m sześc. i był o 22,2 procent niższy niż w bieżącym okresie.
Potencjalnie niska cena błękitnego paliwa dla ludności jest niestety ustalona „na kredyt”. W dniu 12 lipca ogłoszono, że emisja pięcioletnich euroobligacji i trzyletnich obligacji w dolarach amerykańskich przyniosła Naftogazowi odpowiednio 600 milionów euro i 335 milionów dolarów. Nagłówki tekstów z ukraińskich mediów informowały, że koncern koncern zebrał na wolnym rynku równowartość 1 mld dolarów. Natomiast liczba wniosków inwestorów zainteresowanych papierami dłużnymi spółki 2,5-krotnie przekroczyła zakładane limity. W sumie obligacje zakupiło ponad 120 inwestorów z Wielkiej Brytanii, innych krajów w Europie, Azji i Ameryce Południowej. „Takie zainteresowanie inwestorów obligacjami Naftogazu świadczy o zaufaniu do Ukrainy i jest uznaniem dla naszych wysiłków, jakie wkładamy w budowanie przejrzystej i przewidywalnej firmy. Pozyskiwanie środków na atrakcyjnych warunkach na międzynarodowym rynku kapitałowym pozwoli Naftogazowi dobrze przygotować się na zimę i wpompować niezbędną ilości gazu do podziemnych magazynów – poinformował Andrej Kobolew, prezes zarządu Naftogaz. Każdy dług kiedyś trzeba będzie spłacić, o czym najwyraźniej zapomniano podczas ogłaszania międzynarodowego, finansowego sukcesu. Zwrot pożyczonych pieniędzy będzie tym bardziej bolesny, ponieważ oprocentowanie, wyemitowanych niedawno papierów wartościowych, kształtuje się na poziomie 7,125 procent dla euroobligacji i 7,375 procent dla papierów dolarowych. Do tego należy doliczyć kwotę 30 mln hrywien za świadczenie przez kolejne 12 miesięcy usług prawnych, związanych z przygotowaniem lipcowej akcji.
Kolejną sprawą, kładącą się cieniem na optymistyczne założenia Kijowa, jest kwestia naruszenia umowy zawartej z MFW w 2018 roku, dotyczącej między innymi przeprowadzenia kompleksowej reformy sektora gazowego w kraju. Zgodnie z jego zapisami, Ukraina 1 listopada 2018 roku podniosła o 23 procent cenę gazu dla odbiorców indywidualnych. Wówczas cena za 1000 m³ błękitnego paliwa wynosiła 8550 hrywien. Opłata za gaz, sprzedawany dla ludności, 1 maja 2019 roku miała zostać podniesiona o kolejne 15 procent. Zanim to jednak nastąpiło, 6 kwietnia bieżącego roku Rada Ministrów Ukrainy przyjęła dekret, zgodnie z którym, jeśli ceny rynkowe gazu spadną to spadnie również cena gazu dla konsumentów indywidualnych. W związku z tym, Naftogaz obniżył w lipcu opłaty o 10,4 procent. To oznacza poważne naruszenie zasad, na jakich Ukraina otrzymała wsparcie ze strony Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Skutkiem tego może być ponowne wstrzymanie pomocy finansowej, co niewątpliwie utrudni przeprowadzenie niezbędnych zmian i wprowadzenie większej transparentności w tej gałęzi ukraińskiej gospodarki.
Mołdawski (roz)łącznik.
Mołdawia jest obecnie w zdecydowanie trudniejszej sytuacji gospodarczej i politycznej niż Ukraina. Czerwcowy kryzys polityczny, kończąca się w grudniu 2019 roku umowa z Gazpromem na dostawy i tranzyt gazu do Rumunii, Bułgarii, Grecji i Turcji nie ułatwiają kiszyniowskiemu rządowi zaspokojenia podstawowych potrzeb Mołdawian. Zarówno Ukraina, jak i Mołdawia, mają za sobą blisko dziesięcioletnie starania o uniezależnienie się od dostaw rosyjskiego paliwa. Pierwsze starania w tym kierunku, w 2009 roku poczynił Sojusz na rzecz Integracji Europejskiej (AIE). Wówczas udział gazu ziemnego w bilansie energetycznym Mołdawii (bez Naddniestrza) stanowił około 50 procent. Gazprom, ze względu na uwarunkowania infrastrukturalne, automatycznie stał się głównym dostawcą tego surowca. Dzięki temu Moskwa mogła swobodnie wywierać presję polityczną na rządzie w Kiszyniowie. Miał temu zapobiec projekt dywersyfikacji źródeł gazu, którego najważniejszym elementem stała się budowa interkonektora Jassy–Ungheni.
Rurociąg o przepustowości 1,5 mld m sześc. rocznie ma połączyć dwa systemy i umożliwić Mołdawii import większych ilości gazu z UE, w tym bezpośrednio z Rumunii. Realizację projektu Jassy–Ungheni rozpoczęto dopiero w sierpniu 2013 roku, a koniec prac i uruchomienie gazociągu zaplanowano na 2019 rok. Dlatego też jeszcze rok temu Kiszyniów deklarował, że nie przedłuży umowy z Gazpromem na kolejny okres. Jednak wbrew deklaracjom i oczekiwaniom mołdawskich oraz rumuńskich polityków, opóźnienia związane z powstaniem interkonektora okazały się na tyle duże, że obecnie termin ukończenia prac wyznaczono na połowę 2020 roku. Zważywszy na to, że tylko w samym 2018 roku Gazprom przesłał 2,9 mld m sześc. gazu do Mołdawii (o 7,4 procent więcej niż w 2017 roku – 2,7 mld m sześc.), potencjalny brak błękitnego paliwa w środku sezonu grzewczego zmusił mołdawskich przywódców do szukania nowych rozwiązań. Stąd lipcowe wizyty premier Mai Sandu w Kijowie i prezydenta Igora Dodona w Moskwie.
Zdaniem ukraińskich komentatorów, jednym z głównych tematów poruszonych w trakcie kijowskiego spotkania była kwestia utrzymania dostaw gazu po wygaśnięciu umowy z Gazpromem. Kilka tygodni przed spotkaniem Sandu – Zełeński, Kijów deklarował, że Ukraina może wesprzeć Mołdawię i dostarczać jej paliwo przynajmniej do momentu uruchomienia połączenia z Rumunią. Nicu Popescu, nowy minister spraw zagranicznych Mołdawii, w wywiadzie udzielonym portalowi Euractive.com powiedział, że prowadzone są również rozmowy z Kijowem na temat potencjalnej możliwości wynajmu magazynów gazowych na Ukrainie. Chodzi o magazynowanie surowca pochodzącego z rewersowego przepływu z Europy.
Na początku lipca prezydent Mołdawii Igor Dodon ogłosił, że zamierza udać się do Moskwy, aby podczas roboczego spotkania omówić między innymi kwestie przedłużenia umowy gazowej oraz obniżenie ceny dostarczanego gazu. Umożliwiłoby to utrzymanie taryf dla ludności na dotychczasowym poziomie i „rozwiązało bieżące problemy”. Ponadto prezydent miał nadzieję, że strona rosyjska zgodzi się na tranzyt błękitnego paliwa przez terytorium Ukrainy po 1 stycznia 2020 roku, czym Mołdawia jest żywotnie zainteresowana. Rosyjski gaz dociera do nich właśnie poprzez ukraińskie magistrale GTS.
Wojna Dawidów z Goliatem
Ukraina i Mołdawia przez wiele dziesięcioleci były częścią Związku Radzieckiego. Mimo, że od jego upadku minęło już blisko 30 lat to nadal oba kraje są uzależnione od Rosji na wielu kluczowych obszarach. Magistrale gazowe, biegnące przez ich terytoria, z jednej strony przez wiele lat dawały gwarancję stałości dostaw gazu. Z drugiej strony, gdy Kijów i Kiszyniów postanowiły wybić się w kierunku politycznej i gospodarczej niepodległości, okazało się, że Moskwa bez żadnych skrupułów przykręciła kurek z opłatami za tranzyt surowca. Zgodnie z zapowiedziami strony rosyjskiej, brak umowy na kolejny okres może od stycznia 2020 roku skutkować całkowitym wstrzymaniem dostaw gazu do Mołdawii.
Taki scenariusz, podobnie jak całkowita rezygnacja z tłoczenia błękitnego paliwa przez ukraińskie GTS, jest bardzo mało prawdopodobny ze względów technicznych. Wprawdzie Moskwa postawiła na nowe szlaki, którymi planuje dostarczać gaz do krajów Europy Zachodniej i Południowej (Nord Stream 2 i Turkish Stream), lecz jak pokazują wydarzenia z ostatnich dni, całkowita rezygnacja z tradycyjnych lądowych dróg tranzytowych jest nieopłacalna.
Ze względu na prowadzone do końca lipca prace remontowe na dwóch nitkach gazociągu Nord Stream, Gazprom zdecydował się zwiększyć przesył gazu do Unii Europejskiej przez terytorium Ukrainy. Jak ogłosił Ukrtransgaz, wolumen codziennych dostaw wzrósł o 25 procent, czyli o 60 mln m sześc.. Istniejące wolne moce produkcyjne ukraińskiego GTS, umożliwiają pompowanie dodatkowej ilości gazu do krajów europejskich, co odpowiada maksymalnemu przesyłowi Nord Stream 2 i warunkowemu Nord Stream 3 razem wziętych. – podał Ukrtransgazu. Komentując tę sytuację, prezes Naftogazu skupił się na fakcie, że elastyczność ukraińskiego systemu transportu gazu jest kolejnym powodem, dla którego europejscy konsumenci powinni rozważyć wszystkie aspekty utrzymania tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę.
Zatrzymanie przesyłu błękitnego paliwa i utrata związanych z tym dochodów nie jest jedynym problemem, który spędza sen z powiek obecnym przywódcom Mołdawii. Wstrzymanie tranzytu gazu przez Ukrainę może wywołać bardzo dotkliwy kryzys ekonomiczny i humanitarny w kraju. Niedokończony rurociąg Ungheni-Kiszyniów, którego budowę dofinansowała UE, miał być alternatywnym kanałem dostaw gazu z sąsiedniej Rumuni. Nawet jeśli (gazociąg-przyp. Red.) jest gotowy, nie jest jasne, skąd wziąć gaz. Nie jest również jasne, czy republika może, jeśli to konieczne, dostosować dostawy gazu zwrotnego przez ten sam ukraiński system transportu gazu – uważa Dodon.
Dobre wzorce zawsze w cenie
Z deklaracji mołdawskiego rządu, w tym premiera Sandu i ministra Popescu, jasno wynika, że Mołdawia chce pójść drogą reform przebytą przez Ukrainę. Jednym z pierwszych działań będzie zaplanowanie utworzenia biura antykorupcyjnego. Ze strony Kijowa padają natomiast dyplomatyczne deklaracje wsparcia procesu przemian u najbliższego sąsiada. „Zaproponowaliśmy wsparcie mediacyjne, aby pomóc stronom (prorosyjscy socjaliści i prozachodni sojusz ACUM zjednoczyli się przeciwko panującemu reżimowi demokratów – przyp. red.) w znalezieniu kompromisowych rozwiązań. Czynimy starania, aby wszystko odbyło się pokojowo. Przyjechałem do Mołdawii, aby przeprowadzić konsultacje ze wszystkimi stronami zaangażowanymi w tę konfrontację – poinformował niedawno Wiktor Kryżanowski, specjalny przedstawiciel ds. Rozliczenia Naddniestrza.
Dostawy gazu drogą lądową nie są jedynymi zagadnieniami, które łączą Kijów i Kiszyniów. Obie byłe republiki ZSRS borykają się z problemem korupcji, nadmiernego znaczenia oligarchów w życiu gospodarczym kraju, czy problemem z praworządnością i wtrącaniem się Rosji w ich życie polityczne. Sporną kwestią jest również spór o zapłatę za gaz dostarczony przez Rosję do regionu Naddniestrza. – Dług za gaz w regionie Naddniestrza jest bardzo poważnym problemem. Nigdy nie zapłacimy za ten gaz. Konsumenci z prawego brzegu Dniestru regularnie płacą za gaz, a to jest dług lewego brzegu. I ten problem trzeba omówić – oświadczył prezydent Dodon w wywiadzie udzielonym na początku czerwca kanałowi NTV-Moldova. – Na prawym brzegu Dniestru leży Mołdawia, na lewym znajduje się, kontrolowana przez Rosję, Naddniestrzańska Republika Mołdawska. Ukrainę i Mołdawię łączy jedno wspólne pragnienie: na naszych terytoriach nie ma rosyjskich wojsk. Nie pozwolimy też na narzucenie nam tzw. Federalizacji – powiedział Zełeński podczas konferencji prasowej podsumowującej spotkanie z premier Sandu.
Ile z tych czerwcowych deklaracji przetrwało negocjacje w Moskwie? Pewnie nigdy się nie dowiemy. Jednak widmo całkowitego odcięcia dostaw rosyjskiego gazu w samym środku sezonu grzewczego 2019/20 jest jednym z czynników, które pomogą Ukrainie i Mołdawii zjednoczyć się przeciwko nadmiernej ingerencji Rosji w sprawy regionu. Po tym pozostanie już tylko krok do całkowitej zmiany układu sił w tej części Europy.