Według informacji BiznesAlert.pl przesył gazu rosyjskiego przez polski odcinek Gazociągu Jamalskiego spadł jeszcze przed pandemią koronawirusa. Tak może wyglądać nowa normalność po zakończeniu kontraktu przesyłowego w maju 2020 roku, w której Gazpromowi będzie coraz trudniej konkurować o rynek europejski – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Gazprom sam sobie zaszkodził
BiznesAlert.pl ustalił, że wykorzystanie Gazociągu Jamalskiego do dostaw gazu rosyjskiego przez Polskę spadło do około 80 procent przepustowości sięgającej 32 mld m sześc. rocznie jeszcze na początku 2020 roku. Gaz-System poinformował BiznesAlert.pl, że w aukcji z czwartego maja dotyczącej przepustowości oferowanej przez polskiego operatora w trzecim kwartale 2020 roku doszło do rezerwacji około 80 procent mocy przesyłowych. Oznacza to, że spadek nie wynika z pandemii koronawirusa ani zakończenia kontraktu przesyłowego Polska-Rosja w maju 2020 roku. Można podejrzewać, że to element europejskiego trendu wywołanego na własne życzenie Gazpromu.
Gazprom przyznał w dokumentach oficjalnych, że eksport jego gazu może spaść w 2020 roku o połowę. Przewiduje, że dostawy do Europy i Turcji spadnie o ponad 15 procent z 199 mld m sześc. w 2019 roku do 166,6 mld m sześc. w 2020 roku. Tymczasem Rosjanie chcieli utrzymać eksport w tym roku w okolicach 200 mld m sześc. W tym samym czasie średnia cena gazu oferowana przez Gazprom ma spaść w tym roku do około 133 dolarów za 1000 m sześc., co będzie oznaczać spadek przychodów z 40 mld dolarów w 2019 roku do około 22 mld dolarów w 2020 roku. Gazprom informuje, że tak złe dane są efektem połączonych czynników ciepłej zimy, zwiększonej konkurencji ze strony LNG, spadku cen ropy naftowej oraz ograniczenia działalności gospodarczej przez pandemię koronawirusa.
Ciekawsza przyczyna niewymieniona przez Gazprom to rekordowe zapasy gazu w Europie mające związek już nie tylko z ciepłą zimą i tanim LNG, ale także z ryzykiem przerwy dostaw gazu przez Ukrainę na przełomie 2019 i 2020 roku, kiedy do ostatniego dnia toczyły się negocjacje Komisja Europejska-Ukraina-Rosja (tzw. proces trójstronny). Ostatecznie zakończyły się one podpisaniem tymczasowego kontraktu przesyłowego gwarantującego minimalne dostawy przez Ukrainę do 2024 roku, ale ryzyko przerwy dostaw w razie braku umowy skłoniło firmy gazowe w Europie do gromadzenia zapasów do stopnia, który pozwolił Ukraińcom zaoferować nadwyżki z magazynów na rynek polski. Połączone czynniki rynkowe wsparte agresywną postawą Gazpromu wobec Ukrainy, który jeszcze kilka lat temu zapowiadał zatrzymanie dostaw przez ten kraj po ukończeniu Nord Stream 2, dało Gazpromowi spadek dostaw do Europy notowany od początku roku, widoczny także w danych z Gazociągu Jamalskiego sprzed i, na to wygląda, po historycznym kontrakcie przesyłowym Polska-Rosja. Problemy Gazpromu mogą utrzymać się aż do ponownego wzrostu zapotrzebowania na gaz w Europie.
Nowa normalność Gazociągu Jamalskiego wynika z faktu, że kontrakt polityczny sankcjonujący warunki dostaw przez Polskę do 17 maja 2020 roku, zostanie zastąpiony regulacjami unijnymi dającymi wolny dostęp do przepustowości polskiego odcinka Jamału w drodze aukcji. Przepustowość na przełom 17 i 18 maja zostanie udostępniona w aukcji śróddziennej 17 maja o czwartej rano. Moc dostępna od 18 do 31 maja będzie oferowana w aukcjach dobowych odbywających się każdego dnia o 16.30. Przepustowość czerwcowa będzie także dostępna w aukcji miesięcznej zaplanowanej na 18 maja o godzinie 9.00.
Aukcje nie dają pewności odnośnie do wyboru szlaku dostaw przez Rosjan, jednak Polska jej nie potrzebuje. Są oni do 2024 roku uzależnieni częściowo od szlaku ukraińskiego zabezpieczonego kontraktem przesyłowym przez minimalny wolumen przesyłu ustalony na 65 mld m sześc. rocznie w 2020 roku i 40 mld w latach 2021-24. Do wyboru pozostaje jeszcze szlak przez Białoruś i Polskę oraz Nord Stream mający zyskać wsparcie Nord Stream 2, gdy ten projekt zostanie ukończony na przełomie 2020 i 2021 roku, o ile nie będzie kolejnych opóźnień. Wysokość opłat przesyłowych obliczona przez BiznesAlert.pl sugeruje, że dostawy przez polski odcinek Jamału będą najtańsze. To najlepsza gwarancja wykorzystania właśnie tego szlaku, choć z punktu widzenia polityki państwa nie jest to aż tak istotne, ponieważ szczęściem w nieszczęściu jest fakt, iż źle wynegocjowany kontrakt przesyłowy kończący się w 2020 roku zakładał limit dochodów z przesyłu dla właściciela EuRoPol Gaz w wysokości 21 mln złotych rocznie skromnych w skali budżetu państwa. Polacy, w przeciwieństwie do Ukraińców polegających na dochodach z przesyłu, nie są od nich zależni i poradzą sobie nawet bez dostaw ze Wschodu. Będzie to wyzwanie i przyczynek do dyskusji o przyszłości właściciela polskiego odcinka Jamału, czyli wspomnianego EuRoPol Gazu, ale już nie problem polityczny państwa. EuRoPol Gaz będzie musiał w większym stopniu polegać na dochodach z przesyłu z Zachodu, na przykład w celu rozprowadzenia gazu z projektów Bramy Północnej (Baltic Pipe i rozbudowywany terminal LNG), a w póki co daleko mglistej przyszłości być może dostaw rewersowych na Białoruś.
Jeśli spojrzeć na ostatnie publikacje mediów rosyjskich, próżno szukać artykułów na temat konsekwencji zakończenia kontraktu przesyłowego Polska-Rosja. Można przeczytać krytykę polskiej polityki względem spornego gazociągu Nord Stream 2 interpretowanej przez RIA Novosti jako „zamykanie Europy”. RIA sugeruje, że przez konieczność wdrożenia tych samych regulacji unijnych, które będą chronić przejrzysty i niepolityczny przesył gazu przez Jamał, względem Nord Stream 2, Rosjanie mogą być zmuszeni do sprzedaży część przepustowości tego gazociągu w drodze aukcji. Nie wiadomo czy takie rozwiązanie zostanie zaakceptowane przez Komisję Europejską, która nie dopuści do rozpoczęcia dostaw przed oceną zgodności projektu z przepisami unijnymi. W propagandowym Sputniku można także przeczytać o „nielogicznym gazociągu Baltic Pipe”, którego gaz nie będzie potrzebny Polsce, bo ma pełno surowca z Rosji i w postaci skroplonej. Sputnik zapomina, że Polacy chcą ograniczyć lub całkowicie porzucić kierunek rosyjski po zakończeniu kontraktu jamalskiego na dostawy wygasającego z końcem 2022 roku.
Nie ma powrotu do przeszłości
Być może Rosjanie nie piszą za dużo o przełomie w postaci nowej normalności Gazociągu Jamalskiego, bo nie będzie on miał z punktu polityki gazowej Polski znaczenia większego, niż jako trasa dostaw gazu spoza Rosji i dostaw rosyjskich podporządkowanych przejrzystym regulacjom unijnym. Kommiersant jedynie uczciwie przyznał, że dostawy przez polski Jamał będą najtańszą opcją dla Rosjan. To sygnał nowej normalności, w której wymiar polityczny przesyłu gazu z Rosji przez Polskę zniknie, a razem z nim kolejne źródło potencjalnego nacisku Moskwy na Warszawę. Proces dopełni się wraz z zakończeniem kontraktu na dostawy w 2022 roku, a polski rynek gazu wraz z infrastrukturą będą rozwijać się niezależnie od polityki zagranicznej naszego kłopotliwego sąsiada. Gazprom notujący kryzys będzie musiał zabiegać o zainteresowanie Polaków, którzy niekoniecznie skuszą się znów na gaz z tego niepewnego źródła. Rosjanom zostaną jedynie propagandowe materiały RIA i Sputnika przekonujące, że będzie inaczej z nostalgią za starymi czasami, które prawdopodobnie już nie wrócą.