Już niemal 2500 pracowników śląskich kopalń jest zakażonych koronawirusem. Część z nich podważa zasadność kwarantanny, a niektórzy nawet wyniki testów, których często nie mieli okazji zobaczyć a czekali na nie nawet tydzień, choć powinny być znane w ciągu 48 godzin. Kilku naszych rozmówców z kopalń Polskiej Grupy Górniczej otwarcie zapowiada batalię w sądzie. Czy mają szansę wygrać? – zastanawia się Karolina Baca-Pogorzelska, współpracownik BiznesAlert.pl.
Testy, zakażenia i kwarantanna
Pan Maciej z kopalni Murcki-Staszic miał robione testy ósmego maja. Wynik, telefonicznie, poznał 15 maja. Był wątpliwy, czyli nie potwierdzał ani nie wykluczał jednoznacznie zakażenia, ale górnik wraz z rodziną został objęty dwutygodniową kwarantanną. Na próżno starał się zapoznać z wynikiem. – Dodzwonienie się do sztabu kryzysowego kopalni, jak i do sanepidu graniczyło z cudem. Jak już się udało, to w kopalni nie wiedzieli nawet, że mam kwarantannę, a o wysłaniu do mnie wymazobusu na powtórne badanie nie mieli pojęcia, odesłali mnie do sanepidu, a sanepid do nich – relacjonuje pan Maciej. Jest ojcem niepełnosprawnego chłopca, któremu zamknięcia nie da się wytłumaczyć, dziecko nie może też uczęszczać na niezbędną rehabilitację. Żona pana Macieja nie była badana, a przez tydzień oczekiwania na wyniki męża pomagała jak dotychczas swoim starszym rodzicom. Pan Maciej nie dostał nawet zwolnienia lekarskiego „na Covid-19”, bo od końca kwietnia, gdy zatrzymana została kopalnia, miał je na chory kręgosłup. Zresztą o zwolnieniu nikt z nim nawet nie rozmawiał.
Kolega pana Macieja, który miał test tego samego dnia do dziś nie ma wyników. W kopalni usłyszał, że ich nie będzie. Inny z pracowników tego samego zakładu wydobywczego, pan Michał, dostał termin powtórnego testu (podwójnie negatywni górnicy mają wrócić do pracy), choć nie wie po niemal tygodniu, jaki był wynik pierwszego. Pan Andrzej z kolei po informacji, również nie na piśmie, że ma koronawirusa, „po znajomości” zrobił drugi test. I pokazuje wynik negatywny rozkładając ręce.
– Tu nikt nie panuje nad tym chaosem. Będziemy rozmawiać z prawnikami, czy możemy iść do sądu, bo m.in. tracimy finansowo. Nie mamy prawa zobaczyć wyników, sanepid mówi, że czeka na nie od jakiegoś koordynatora z kopalni, wszystko bazuje na zapewnieniach ustnych – mówią nasi rozmówcy.
PGG odpiera jednak wszystkie zarzuty swoich pracowników. – W przypadku wyniku wątpliwego, Państwowa Stacja Epidemiologiczna zaleca traktowanie takich osób podobnie jak przypadków pozytywnych, co oznacza konieczność objęcia pracownika i jego rodziny kwarantanną. Wyniki z badań przesiewowych z 8 maja spłynęły na kopalnię wszystkie, więc nieprawdą jest że ich nie ma, istnieje natomiast możliwość że wynik był wątpliwy, uszkodzony lub niediagnostyczny. Aby wyjaśnić przypadek musielibyśmy uzyskać dane personalne pracownika – mówi nam Tomasz Głogowski, rzecznik Polskiej Grupy Górniczej, do której należy kopalnia Murcki-Staszic. – Odnosząc się do informacji, że osoba po dwóch dniach od zrobienia testu pozytywnego, zrobiła test i uzyskała wynik negatywny, to sytuacja nie powinna mieć absolutnie miejsca z tej racji, że po uzyskaniu wyniku pozytywnego, pracownik zostaje objęty co najmniej dwutygodniową kwarantanną i tym samym zakazem opuszczania miejsca pobytu – zauważa i dodaje, że nawet jeśli pracownik to zrobił, to kopalnia nie jest od oceniania wyników badań, bo od tego są służby sanitarne do tego powołane.
– Jeżeli chodzi o terminy przyjazdu wymazobusu, sztab kryzysowy kopalni postąpił właściwie odsyłając z tą informacją do sanepidu bo to jest jednostka, która o tym decyduje. A jeśli chodzi o wyniki badań, to dowód badania na piśmie wystawia jednostka sanitarna i jeżeli jest on w posiadaniu kopalni zostanie udostępniony osobie objętej badaniem – zapewnia Głogowski. I dodaje, że sztab ma wiedzę o wszystkich pracownikach których wyznaczył do kwarantanny po bezpośrednim kontakcie z osobą zakażoną lub jeżeli pracownik wykonał badanie we własnym zakresie i powiadomił pracodawcę. – Jeżeli jednak dana osoba zrobiła badanie z własnej inicjatywy, a o wyniku nie poinformowała pracodawcy, to wtedy mamy do czynienia z opisaną sytuacją, że sztab nie ma wiedzy o takiej osobie, że przebywa na kwarantannie – mówi Głogowski. Tyle, że pan Maciej, pan Michał i pan Andrzej byli objęci badaniami przesiewowymi organizowanymi przez kopalnię, a nie robili ich z własnej inicjatywy.
Próbowaliśmy wyjaśnić wątpliwości w Głównym Inspektoracie Sanitarnym, ale ten nie odpowiedział na nasze pytania.
Przypuszczenia i niedopowiedzenia
– Od momentu pierwszej reakcji rządu na wydarzenia związane z pandemią mamy do czynienia z dość daleko idącą niepewnością prawną – mówi nam mecenas Jan Sakławski, radca prawny, wspólnik kancelarii Brysiewicz & Wspólnicy. – Akty prawne mające pomóc w utrzymaniu liczby zakażeń w ryzach powstają bardzo szybko, co musi wiązać się ze spadkiem ich jakości. Z drugiej strony jesteśmy w sytuacji, w której nie ma niestety czasu na wielomiesięczne debatowanie nad treścią przepisów. W kontekście sytuacji górników wydaje się, że nastąpiło jakieś pomieszanie roli na styku państwa i pracodawcy. Kwarantanna i izolacja są środkami, które polegają na odosobnieniu osoby od społeczeństwa, jednakże decyzję w przedmiocie zastosowania tego środka podejmuje organ inspekcji sanitarnej – nie pracodawca. Co oczywiste pracodawcy zależy na tym by chorzy lub potencjalnie chorzy nie pojawiali się w zakładzie pracy i w tym celu może on przeprowadzać swoje własne środki weryfikacyjne. W przypadku stwierdzenia zakażenia może on jednak jedynie poinformować organ inspekcji sanitarnej, który musi w stosunku do danej osoby i ewentualnie jego rodziny wydać decyzję o objęciu odpowiednio izolacją lub kwarantanną.
– Jeżeli więc inspekcja sanitarna nie sprawdziła danych, które otrzymała od pracodawcy i jedynie na podstawie testu przeprowadzonego przez pracodawcę orzekła objęcie kwarantanną lub izolację, a następnie okazało się, że test był wadliwy, to odpowiadać za to będzie sanepid. Wymagałoby to jednak wyeliminowania z obrotu decyzji administracyjnej, na podstawie której objęto daną osobę kwarantanną lub izolacją. – Wydaje się, że wykazanie, iż inspekcja sanitarna nie przeprowadziła samodzielnie badań tylko oparła się na danych zewnętrznych mogłoby stanowić podstawę takiego działania. W takiej sytuacji można byłoby rozważyć również zarzuty art. 189 KK ale powstaje pytanie kto dokładnie miałby w tej sytuacji je usłyszeć. Pracownik stacji sanitarno-epidemiologicznej? Jej kierownik? – zastanawia się Sakławski. – Sporo jest jednak w tej sytuacji przypuszczeń i niedopowiedzeń i w mojej ocenie w każdym przypadku z osobna trzeba sprawdzić czy dochowane zostały prawem przepisane procedury kierowania na kwarantannę czy też do izolacji. Dopiero po takiej analizie można byłoby rozmawiać o odpowiedzialności kogokolwiek – kończy.