icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Labuda: Jak Dawid z Goliatem. Sektor łupkowy w Europie i Rosji

KOMENTARZ

Wojciech Labuda

Wydział Wiertnictwa, Nafty i Gazu AGH w Krakowie

Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego

Szkoła Głowna Handlowa w Warszawie

Kiedy w 2011 roku Służba Geologiczna Stanów Zjednoczonych (USGS) opublikowała swój pierwszy raport zawierający szacunki zasobów węglowodorów z formacji łupkowych poza Ameryką oczy całego naftowego świata zwróciły się ku Europie. Polska, Ukraina czy Francja, jak stwierdzono, prawdopodobnie są w posiadaniu ilości gazu mogących zapewnić im energetyczną samowystarczalność. Z kolei informacje, że zdecydowanie większe zasoby mogą należeć do Rosji, nikogo nie zdziwiło, gdyż kraj ten jest w posiadaniu największych zasobów ze złóż konwencjonalnych na świecie. Jednak decydujące znaczenie dla tego, co poszczególne kraje z tym fantem zrobią, miał, i nadal ma, wcale nie rachunek ekonomiczny, a geopolityka.

Europa

Mając na myśli Europę w kontekście gazu z formacji łupkowych na początek trzeba stwierdzić, iż jest to podział niespójny. Mimo, że większość państw Starego Kontynentu należy do Unii Europejskiej, to organizacja ta pozostawiła politykę surowcową w gestii poszczególnych rządów. Stąd w większości przypadków o tym, czy potencjalne zasoby będą wykorzystywane decydowały nastroje wyborców. A te, w porównaniu do Stanów Zjednoczonych, rzadko skierowane są pozytywnie w kierunku przemysłu naftowego. W krajach takich jak Francja, Niemcy, Holandia, Luksemburg, Czechy czy Hiszpania opinia społeczna, pod wpływem organizacji ekologicznych, doprowadziła do wprowadzenia memorandum na prowadzenie rozpoznania złóż z użyciem metody szczelinowania hydraulicznego, która w przypadku łupków jest niezbędna. Z kolei w Dani, Wielkiej Brytanii czy Szwecji na poszukiwania zezwolono, jednak pod bardzo dużym rygorem bezpieczeństwa. Istotne znaczenie w tych przypadkach miało stanowisko instytucji Unii Europejskiej odnośnie bezpieczeństwa ekologicznego szczelinowania hydraulicznego. Zanim wspólna opinia została wypracowana trzeba było czekać aż do roku 2012, kiedy Parlament Europejski uznał, iż kwestia gazu z łupków powinna leżeć w gestii poszczególnych krajów. Pomimo tego, a także pozytywnych raportów parlamentarnych, przygotowywanych m.in. przez polskich europosłów, prace poszukiwawcze w Danii i Wielkiej Brytanii postępują bardzo powoli. Oba kraje borykają się ze spadkiem wydobycia z rodzimych konwencjonalnych złóż na Morzu Północnym, wskutek czego ich uzależnienie od importu rośnie. W Jutlandii wiercenia hamowane są przez wysokie wymagania środowiskowe oraz wobec lokalnych społeczności. Zaś w brytyjskim basenie Bowland wprowadzono roczne moratorium po zaobserwowaniu niewielkich trzęsień ziemi wywołanych szczelinowaniem hydraulicznym w roku 2011. Pomimo tego firma Cuadrilla Resources, a także kilka mniejszych, kontynuowało prace, jednak bez użycia niezbędnej do pozyskania gazu metody. Dopiero na początku bieżącego roku udało się jej uzyskać niezbędne pozwolenia, co jest dobrym prognostykiem.

Kolejną grupą krajów były te, których uzależnienie od dostaw gazu z Rosji było na tyle duże, iż zagrażało bezpieczeństwu narodowemu. One na poszukiwania zgodę wyraziły, zaś opinia społeczna najczęściej uległa mniej więcej równemu podziałowi na przeciwników i zwolenników prowadzenia prac. Do tego grona zaliczyć można Polskę, Litwę, Bułgarię i Rumunię. Kraje te, począwszy od roku 2007, spotkały się z szerokim zainteresowaniem międzynarodowych koncernów naftowych, które rozochocone sukcesami za Oceanem, rozpoczęły wyścig po koncesje. Jednak rzeczywistość okazała się znacznie trudniejsza niż w Teksasie czy Dakocie Północnej. Amerykańskie firmy, takie jak Chevron, ExxonMobil, Marathon Oil i wiele innych musiało sobie poradzić zarówno ze skomplikowaną administracją oraz przepisami, jak i inną budową geologiczną formacji łupkowych na Starym Kontynencie. Do tego wszystkiego doszły jeszcze protesty organizacji ekologicznych i lokalnych społeczności. W Bułgarii w 2012 roku te ostatnie doprowadziły do wprowadzenia zakazu szczelinowania hydraulicznego, pomimo wcześniejszych umów z koncernem Chevron. Firma ta napotkała szczególnie duży opór społeczny w sąsiedniej Rumunii, który jednak jej nie zniechęcił. Dopiero gwałtowny spadek cen ropy spowodował, iż w lutym br. Chevron wycofał się z ostatnich swoich koncesji w Europie (wcześniej zrobił to na Litwie, Ukrainie i w Polsce). Obserwując odwrót zachodnich koncernów kraje Europy Środkowo-Wschodniej starają się zatrzymać bogatych inwestorów, jednak nie jest to już takie łatwe.

Obserwując sytuację w europejskim sektorze łupkowych wyłania się obraz niestabilnej sytuacji, chaotycznego prawodawstwa, zmiennej polityki, lecz przede wszystkim wielkiej niewiadomej. Spośród europejskich krajów wydaje się, że najbliżej komercyjnego wydobycia jest Wielka Brytania. Nie wynika to jednak z czynników geologicznych, lecz społeczno-politycznych oraz ekonomicznych. Chociaż to w Polsce wykonano i wykonuje się najwięcej odwiertów, to wciąż jest to zbyt mało, by móc określić wielkość zasobów, a tym bardziej komercyjną metodę pozyskania surowca. Z kolei w pozostałych krajach trudno mówić o konkretach, gdyż poszukiwania są zakazane, bądź na tyle utrudnione, że prace postępują powoli. W ciągu najbliższych lat nie należy się jednak spodziewać tłumnego napływu amerykańskich inwestorów, dotkniętych niskimi cenami ropy naftowej.

Rosja

Rosja w dziedzinie surowców energetycznych to przeciwieństwo Europy – kraj ten, będąc drugim największym producentem gazu ziemnego na świecie (po Stanach Zjednoczonych) jest w na tyle komfortowej sytuacji, iż na razie do eksploatacji formacji łupkowych zmuszony nie jest. Stąd też stanowisko zarówno rosyjskich władz, jak i koncernów energetycznych wobec eksploracji złóż niekonwencjonalnych było początkowo bardzo sceptyczne. Krytyka metody szczelinowania hydraulicznego, a szczególnie podkreślanie zagrożeń ekologicznych, miały zapobiec jakiejkolwiek formie dążenia do uniezależnienia się Europy od dostaw rosyjskich surowców. Z czasem jednak sytuacja ta uległa zmianie.

Występowanie gazu z formacji łupkowych w Rosji było od początku zainteresowania złożami tego typu prawie pewne. Za bogactwem złóż konwencjonalnych stać zazwyczaj powinny, często jeszcze większe, złoża niekonwencjonalne. W przypadku Rosji mówić należy przede wszystkim o zasobach ropy z łupków, które rzeczywiście są niemałe, bo największe na świecie. Według danych EIA (US Energy Information Administration) z 2013 roku wynosić mają ok. 75 mld baryłek (dla porównania roczne wydobycie wynosi ok. 4 mld baryłek). W przypadku gazu z łupków rosyjskie technicznie wydobywalne zasoby szacowane są na ponad 8 bilionów m3, co przy obecnym poziomie zużycia wystarczyłoby na zaspokajanie potrzeb kraju takiego jak Polska przez ponad 500 lat. Tak wysokie szacunki nie mogły pozostać bez wpływu na politykę energetyczną. Już w roku 2013, zaledwie w ciągu kilku miesięcy rosyjskie władze zapowiedziały rozpoczęcie prac nad techniką i pozyskania ropy z łupków formacji Bażenow, należącej do basenu zachodniosyberyjskiego (okolice miasta Chanty-Mansyjsk). Zadanie ułatwić miała również obecność zagranicznych koncernów naftowych, takich jak ExxonMobil, Royal Dutch-Shell, Statoil, BP czy Total, z których część współpracowała już z Rosjanami podczas arktycznych projektów. Firmy te chętnie ustawiły się w kolejce po koncesje, licząc na dostęp do ogromnych zasobów. Warunkiem była jednak współpraca na zasadach joint-venture z rosyjskimi podmiotami. I tak już w grudniu 2013 roku Statoil wszedł do spółki z firmą Rosnieft w 3-letnim projekcie na prowadzenie prac w okolicach Samary. Poszukiwaniom sprzyjały dodatkowe czynniki, wśród których za najbardziej istotne należy uznać utrzymujące się wysokie ceny ropy, a także konieczność realizacji zobowiązań wobec ważnych odbiorców. Szczególne znaczenie mógł mieć w tym wypadku, podpisany w roku ubiegłym, kontrakt na dostawy gazu ziemnego do Chin. Mimo zobowiązania do dostarczenia przez gazociąg „Siła Syberii” ok. 38 mld m3 surowca rocznie już w roku 2018, Gazprom może mieć z tym poważne problemy. Trudne w eksploatacji złoża arktyczne prawdopodobnie jeszcze przez długie lata nie będą w pełni udostępnione, zaś zasoby złóż konwencjonalnych nie ulegną znacznemu powiększeniu. Jednak realizację projektów zarówno na dalekiej północy, a także tych łupkowych przerwał lub co najmniej utrudnił trwający od ubiegłego roku konflikt ukraiński. Koncerny amerykańskie takie jak ExxonMobil, zwykle współdziałające z tamtejszym rządem, również w tym przypadku podporządkowały się decyzji o nałożeniu sankcji ekonomicznych i wycofaniu się z Rosji pomimo poczynionych już miliardowych inwestycji. Podobnie uczynił i brytyjsko-holenderski Shell, który w październiku 2014 roku zawiesił swoje uczestnictwo w joint-venture z rosyjskim Łukoilem. Sytuację nieco łagodzi fakt, iż jednej z największych firm serwisowych – Schlumberger, udało się w tym kraju pozostać, co jest o tyle istotne, że Amerykanie dysponują najnowszymi i najlepszymi technikami pozyskania gazu i ropy z formacji łupkowych.

Choć liczba odwiertów i przeprowadzonych zabiegów szczelinowania w formacji łupkowej Bażenow nie jest wystarczająca do określenia wielkości zasobów technicznie wydobywalnych, to wstępne wyniki uznać należy za pozytywne (informacje podawane przez Gazprom Neft na podstawie wyników z 5 odwiertów). Rosyjskie łupki cechować się mają wysoką zawartością materii organicznej, dużą miąższością, a także przeciętną głębokością zalegania warstw (2000-3000 m). Na korzyść poszukiwań przemawia również obecność infrastruktury wydobywczej (ponad 300 wiertni w regionie) oraz transportowej, związanej ze złożami konwencjonalnymi (m.in. gazociąg jamalski). Co więcej rosyjski rząd, chcąc nadrobić technologiczny dystans do reszty świata w roku 2013 wprowadził przepisy, które pozwalają na, w zależności od warunków geologicznych, redukcję podatku od wydobycia od 20% do nawet 100%. Realizację planów, zakładających rozpoczęcie wydobycia na skalę komercyjną już w latach 2017-2018, pokrzyżować może trwający od pół roku spadek cen ropy, który czyni wiele z łupkowych projektów ekonomicznie nieopłacalnymi. Jakkolwiek przedstawiciele Gazpromu w oficjalnych wystąpieniach zaprzeczają występowaniu problemów i zapewniają o kontynuacji prac. Jako potwierdzenie tych tez służyć mogą np. informacje o ukończeniu przez Gazprom Neft pierwszych testów odwiertów za ropą z łupków pod koniec stycznia br.

Europa vs. Rosja

Porównując rozwój sektora łupkowego w Europie i Rosji uwidacznia się wewnętrzny podział, brak konsekwentnej polityki oraz chaos informacyjny w pierwszym przypadku. Czy uznać to można za przypadek? Raczej jest to zaplanowane działanie głównego dostawcy gazu na Stary Kontynent, który boi się utraty swojej pozycji. Strach ten można uznać za realny, mając na uwadze czas, w którym za Oceanem zaczęła się już na dobre łupkowa rewolucja. Rok 2009, w którym podano pierwsze szacunki dotyczące polskich zasobów gazu z łupków, to również czas konfliktu gazowego między Rosją a Ukrainą. Wówczas to kilkanaście europejskich krajów zostało pozbawionych dostaw niezbędnego surowca. Łupki mogły się więc okazać kołem ratunkowym rzuconym przez Stany Zjednoczone. Jednak w tym samym niemal czasie rozpoczęły się szeroko zakrojone działania organizacji ekologicznych, zmierzające do zdyskredytowania amerykańskich koncernów naftowych, a przynajmniej metody szczelinowania hydraulicznego. W Europie, kontynencie w dużej mierze zdezindustrializowanym argumenty obrońców środowiska naturalnego, choć nie poparte faktami, trafiły na podatny grunt. Amerykańskie firmy naftowe, kierujące się rachunkiem ekonomicznym już bez konieczności angażowania się w projekty o wysokim ryzyku, gdyż rodzima produkcja stale rosła, w większości szybko spakowały manatki. W tym kontekście doniesienia prasowe o powiązaniach finansowych organizacji ekologicznych z Rosją dziwić nie powinny. Co więcej przy obecnych cenach ropy do poszukiwań złóż niekonwencjonalnych nie zachęca już nawet ekonomika tego typu inwestycji. A jak na razie nic nie zapowiada, by miały one szybko wrócić do dawnych poziomów. Jednocześnie sama Rosja z łatwością może szukać zasobów tkwiących w łupkowej skale na dalekiej Syberii. Choć problemem mogą być przez jakiś czas amerykańskie sankcje, to wschodnim sąsiadom aż tak się nie spieszy. Konwencjonalne zasoby wystarczą jeszcze na jakiś czas.

***

Gaz z łupków mógł dla Europy okazać się dawidową procą w walce z Goliatem. Szansa ta jednak nie prędko zostanie wykorzystana, a działania pojedynczych krajów takich jak Wielka Brytania niewiele pomogą. Co więcej okazać się może, że już nawet proca jest w rękach potężnego sąsiada…

KOMENTARZ

Wojciech Labuda

Wydział Wiertnictwa, Nafty i Gazu AGH w Krakowie

Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego

Szkoła Głowna Handlowa w Warszawie

Kiedy w 2011 roku Służba Geologiczna Stanów Zjednoczonych (USGS) opublikowała swój pierwszy raport zawierający szacunki zasobów węglowodorów z formacji łupkowych poza Ameryką oczy całego naftowego świata zwróciły się ku Europie. Polska, Ukraina czy Francja, jak stwierdzono, prawdopodobnie są w posiadaniu ilości gazu mogących zapewnić im energetyczną samowystarczalność. Z kolei informacje, że zdecydowanie większe zasoby mogą należeć do Rosji, nikogo nie zdziwiło, gdyż kraj ten jest w posiadaniu największych zasobów ze złóż konwencjonalnych na świecie. Jednak decydujące znaczenie dla tego, co poszczególne kraje z tym fantem zrobią, miał, i nadal ma, wcale nie rachunek ekonomiczny, a geopolityka.

Europa

Mając na myśli Europę w kontekście gazu z formacji łupkowych na początek trzeba stwierdzić, iż jest to podział niespójny. Mimo, że większość państw Starego Kontynentu należy do Unii Europejskiej, to organizacja ta pozostawiła politykę surowcową w gestii poszczególnych rządów. Stąd w większości przypadków o tym, czy potencjalne zasoby będą wykorzystywane decydowały nastroje wyborców. A te, w porównaniu do Stanów Zjednoczonych, rzadko skierowane są pozytywnie w kierunku przemysłu naftowego. W krajach takich jak Francja, Niemcy, Holandia, Luksemburg, Czechy czy Hiszpania opinia społeczna, pod wpływem organizacji ekologicznych, doprowadziła do wprowadzenia memorandum na prowadzenie rozpoznania złóż z użyciem metody szczelinowania hydraulicznego, która w przypadku łupków jest niezbędna. Z kolei w Dani, Wielkiej Brytanii czy Szwecji na poszukiwania zezwolono, jednak pod bardzo dużym rygorem bezpieczeństwa. Istotne znaczenie w tych przypadkach miało stanowisko instytucji Unii Europejskiej odnośnie bezpieczeństwa ekologicznego szczelinowania hydraulicznego. Zanim wspólna opinia została wypracowana trzeba było czekać aż do roku 2012, kiedy Parlament Europejski uznał, iż kwestia gazu z łupków powinna leżeć w gestii poszczególnych krajów. Pomimo tego, a także pozytywnych raportów parlamentarnych, przygotowywanych m.in. przez polskich europosłów, prace poszukiwawcze w Danii i Wielkiej Brytanii postępują bardzo powoli. Oba kraje borykają się ze spadkiem wydobycia z rodzimych konwencjonalnych złóż na Morzu Północnym, wskutek czego ich uzależnienie od importu rośnie. W Jutlandii wiercenia hamowane są przez wysokie wymagania środowiskowe oraz wobec lokalnych społeczności. Zaś w brytyjskim basenie Bowland wprowadzono roczne moratorium po zaobserwowaniu niewielkich trzęsień ziemi wywołanych szczelinowaniem hydraulicznym w roku 2011. Pomimo tego firma Cuadrilla Resources, a także kilka mniejszych, kontynuowało prace, jednak bez użycia niezbędnej do pozyskania gazu metody. Dopiero na początku bieżącego roku udało się jej uzyskać niezbędne pozwolenia, co jest dobrym prognostykiem.

Kolejną grupą krajów były te, których uzależnienie od dostaw gazu z Rosji było na tyle duże, iż zagrażało bezpieczeństwu narodowemu. One na poszukiwania zgodę wyraziły, zaś opinia społeczna najczęściej uległa mniej więcej równemu podziałowi na przeciwników i zwolenników prowadzenia prac. Do tego grona zaliczyć można Polskę, Litwę, Bułgarię i Rumunię. Kraje te, począwszy od roku 2007, spotkały się z szerokim zainteresowaniem międzynarodowych koncernów naftowych, które rozochocone sukcesami za Oceanem, rozpoczęły wyścig po koncesje. Jednak rzeczywistość okazała się znacznie trudniejsza niż w Teksasie czy Dakocie Północnej. Amerykańskie firmy, takie jak Chevron, ExxonMobil, Marathon Oil i wiele innych musiało sobie poradzić zarówno ze skomplikowaną administracją oraz przepisami, jak i inną budową geologiczną formacji łupkowych na Starym Kontynencie. Do tego wszystkiego doszły jeszcze protesty organizacji ekologicznych i lokalnych społeczności. W Bułgarii w 2012 roku te ostatnie doprowadziły do wprowadzenia zakazu szczelinowania hydraulicznego, pomimo wcześniejszych umów z koncernem Chevron. Firma ta napotkała szczególnie duży opór społeczny w sąsiedniej Rumunii, który jednak jej nie zniechęcił. Dopiero gwałtowny spadek cen ropy spowodował, iż w lutym br. Chevron wycofał się z ostatnich swoich koncesji w Europie (wcześniej zrobił to na Litwie, Ukrainie i w Polsce). Obserwując odwrót zachodnich koncernów kraje Europy Środkowo-Wschodniej starają się zatrzymać bogatych inwestorów, jednak nie jest to już takie łatwe.

Obserwując sytuację w europejskim sektorze łupkowych wyłania się obraz niestabilnej sytuacji, chaotycznego prawodawstwa, zmiennej polityki, lecz przede wszystkim wielkiej niewiadomej. Spośród europejskich krajów wydaje się, że najbliżej komercyjnego wydobycia jest Wielka Brytania. Nie wynika to jednak z czynników geologicznych, lecz społeczno-politycznych oraz ekonomicznych. Chociaż to w Polsce wykonano i wykonuje się najwięcej odwiertów, to wciąż jest to zbyt mało, by móc określić wielkość zasobów, a tym bardziej komercyjną metodę pozyskania surowca. Z kolei w pozostałych krajach trudno mówić o konkretach, gdyż poszukiwania są zakazane, bądź na tyle utrudnione, że prace postępują powoli. W ciągu najbliższych lat nie należy się jednak spodziewać tłumnego napływu amerykańskich inwestorów, dotkniętych niskimi cenami ropy naftowej.

Rosja

Rosja w dziedzinie surowców energetycznych to przeciwieństwo Europy – kraj ten, będąc drugim największym producentem gazu ziemnego na świecie (po Stanach Zjednoczonych) jest w na tyle komfortowej sytuacji, iż na razie do eksploatacji formacji łupkowych zmuszony nie jest. Stąd też stanowisko zarówno rosyjskich władz, jak i koncernów energetycznych wobec eksploracji złóż niekonwencjonalnych było początkowo bardzo sceptyczne. Krytyka metody szczelinowania hydraulicznego, a szczególnie podkreślanie zagrożeń ekologicznych, miały zapobiec jakiejkolwiek formie dążenia do uniezależnienia się Europy od dostaw rosyjskich surowców. Z czasem jednak sytuacja ta uległa zmianie.

Występowanie gazu z formacji łupkowych w Rosji było od początku zainteresowania złożami tego typu prawie pewne. Za bogactwem złóż konwencjonalnych stać zazwyczaj powinny, często jeszcze większe, złoża niekonwencjonalne. W przypadku Rosji mówić należy przede wszystkim o zasobach ropy z łupków, które rzeczywiście są niemałe, bo największe na świecie. Według danych EIA (US Energy Information Administration) z 2013 roku wynosić mają ok. 75 mld baryłek (dla porównania roczne wydobycie wynosi ok. 4 mld baryłek). W przypadku gazu z łupków rosyjskie technicznie wydobywalne zasoby szacowane są na ponad 8 bilionów m3, co przy obecnym poziomie zużycia wystarczyłoby na zaspokajanie potrzeb kraju takiego jak Polska przez ponad 500 lat. Tak wysokie szacunki nie mogły pozostać bez wpływu na politykę energetyczną. Już w roku 2013, zaledwie w ciągu kilku miesięcy rosyjskie władze zapowiedziały rozpoczęcie prac nad techniką i pozyskania ropy z łupków formacji Bażenow, należącej do basenu zachodniosyberyjskiego (okolice miasta Chanty-Mansyjsk). Zadanie ułatwić miała również obecność zagranicznych koncernów naftowych, takich jak ExxonMobil, Royal Dutch-Shell, Statoil, BP czy Total, z których część współpracowała już z Rosjanami podczas arktycznych projektów. Firmy te chętnie ustawiły się w kolejce po koncesje, licząc na dostęp do ogromnych zasobów. Warunkiem była jednak współpraca na zasadach joint-venture z rosyjskimi podmiotami. I tak już w grudniu 2013 roku Statoil wszedł do spółki z firmą Rosnieft w 3-letnim projekcie na prowadzenie prac w okolicach Samary. Poszukiwaniom sprzyjały dodatkowe czynniki, wśród których za najbardziej istotne należy uznać utrzymujące się wysokie ceny ropy, a także konieczność realizacji zobowiązań wobec ważnych odbiorców. Szczególne znaczenie mógł mieć w tym wypadku, podpisany w roku ubiegłym, kontrakt na dostawy gazu ziemnego do Chin. Mimo zobowiązania do dostarczenia przez gazociąg „Siła Syberii” ok. 38 mld m3 surowca rocznie już w roku 2018, Gazprom może mieć z tym poważne problemy. Trudne w eksploatacji złoża arktyczne prawdopodobnie jeszcze przez długie lata nie będą w pełni udostępnione, zaś zasoby złóż konwencjonalnych nie ulegną znacznemu powiększeniu. Jednak realizację projektów zarówno na dalekiej północy, a także tych łupkowych przerwał lub co najmniej utrudnił trwający od ubiegłego roku konflikt ukraiński. Koncerny amerykańskie takie jak ExxonMobil, zwykle współdziałające z tamtejszym rządem, również w tym przypadku podporządkowały się decyzji o nałożeniu sankcji ekonomicznych i wycofaniu się z Rosji pomimo poczynionych już miliardowych inwestycji. Podobnie uczynił i brytyjsko-holenderski Shell, który w październiku 2014 roku zawiesił swoje uczestnictwo w joint-venture z rosyjskim Łukoilem. Sytuację nieco łagodzi fakt, iż jednej z największych firm serwisowych – Schlumberger, udało się w tym kraju pozostać, co jest o tyle istotne, że Amerykanie dysponują najnowszymi i najlepszymi technikami pozyskania gazu i ropy z formacji łupkowych.

Choć liczba odwiertów i przeprowadzonych zabiegów szczelinowania w formacji łupkowej Bażenow nie jest wystarczająca do określenia wielkości zasobów technicznie wydobywalnych, to wstępne wyniki uznać należy za pozytywne (informacje podawane przez Gazprom Neft na podstawie wyników z 5 odwiertów). Rosyjskie łupki cechować się mają wysoką zawartością materii organicznej, dużą miąższością, a także przeciętną głębokością zalegania warstw (2000-3000 m). Na korzyść poszukiwań przemawia również obecność infrastruktury wydobywczej (ponad 300 wiertni w regionie) oraz transportowej, związanej ze złożami konwencjonalnymi (m.in. gazociąg jamalski). Co więcej rosyjski rząd, chcąc nadrobić technologiczny dystans do reszty świata w roku 2013 wprowadził przepisy, które pozwalają na, w zależności od warunków geologicznych, redukcję podatku od wydobycia od 20% do nawet 100%. Realizację planów, zakładających rozpoczęcie wydobycia na skalę komercyjną już w latach 2017-2018, pokrzyżować może trwający od pół roku spadek cen ropy, który czyni wiele z łupkowych projektów ekonomicznie nieopłacalnymi. Jakkolwiek przedstawiciele Gazpromu w oficjalnych wystąpieniach zaprzeczają występowaniu problemów i zapewniają o kontynuacji prac. Jako potwierdzenie tych tez służyć mogą np. informacje o ukończeniu przez Gazprom Neft pierwszych testów odwiertów za ropą z łupków pod koniec stycznia br.

Europa vs. Rosja

Porównując rozwój sektora łupkowego w Europie i Rosji uwidacznia się wewnętrzny podział, brak konsekwentnej polityki oraz chaos informacyjny w pierwszym przypadku. Czy uznać to można za przypadek? Raczej jest to zaplanowane działanie głównego dostawcy gazu na Stary Kontynent, który boi się utraty swojej pozycji. Strach ten można uznać za realny, mając na uwadze czas, w którym za Oceanem zaczęła się już na dobre łupkowa rewolucja. Rok 2009, w którym podano pierwsze szacunki dotyczące polskich zasobów gazu z łupków, to również czas konfliktu gazowego między Rosją a Ukrainą. Wówczas to kilkanaście europejskich krajów zostało pozbawionych dostaw niezbędnego surowca. Łupki mogły się więc okazać kołem ratunkowym rzuconym przez Stany Zjednoczone. Jednak w tym samym niemal czasie rozpoczęły się szeroko zakrojone działania organizacji ekologicznych, zmierzające do zdyskredytowania amerykańskich koncernów naftowych, a przynajmniej metody szczelinowania hydraulicznego. W Europie, kontynencie w dużej mierze zdezindustrializowanym argumenty obrońców środowiska naturalnego, choć nie poparte faktami, trafiły na podatny grunt. Amerykańskie firmy naftowe, kierujące się rachunkiem ekonomicznym już bez konieczności angażowania się w projekty o wysokim ryzyku, gdyż rodzima produkcja stale rosła, w większości szybko spakowały manatki. W tym kontekście doniesienia prasowe o powiązaniach finansowych organizacji ekologicznych z Rosją dziwić nie powinny. Co więcej przy obecnych cenach ropy do poszukiwań złóż niekonwencjonalnych nie zachęca już nawet ekonomika tego typu inwestycji. A jak na razie nic nie zapowiada, by miały one szybko wrócić do dawnych poziomów. Jednocześnie sama Rosja z łatwością może szukać zasobów tkwiących w łupkowej skale na dalekiej Syberii. Choć problemem mogą być przez jakiś czas amerykańskie sankcje, to wschodnim sąsiadom aż tak się nie spieszy. Konwencjonalne zasoby wystarczą jeszcze na jakiś czas.

***

Gaz z łupków mógł dla Europy okazać się dawidową procą w walce z Goliatem. Szansa ta jednak nie prędko zostanie wykorzystana, a działania pojedynczych krajów takich jak Wielka Brytania niewiele pomogą. Co więcej okazać się może, że już nawet proca jest w rękach potężnego sąsiada…

Najnowsze artykuły