– Grupa OPEC+ znów spotka się, by rozmawiać o cenie baryłki wobec nadziei na odrodzenie gospodarcze, które wciąż nie jest pewne przez wieści o kolejnych falach i szczepach koronawirusa. Przynajmniej na Zachodzie, bo póki co „chiński wirus” daje przewagę…Chinom, od których coraz bardziej zależy cena baryłki – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Odrodzenie czy trzecia fala koronawirusa?
Grupa państw podpisanych pod porozumieniem naftowym OPEC+ spotka się czwartego stycznia, by rozmawiać o dalszym luzowaniu układu. Zakładał on cięcia o 9,7 mln baryłek dziennie do połowy 2020 roku, 7,7 mln baryłek do końca zeszłego roku i do 7,2 mln baryłek między styczniem a kwietniem 2021 roku. OPEC+ zamierza dochodzić do tego ostatniego poziomu stopniowo, zwiększając wydobycie o maksymalnie 0,5 mln baryłek dziennie na miesiąc. Grupa zgodziła się na zwiększenie go o tyle w styczniu. Spotkanie styczniowe ma się zakończyć decyzją o cięciu o kolejne 0,5 mln w lutym lub nie. Kartel naftowy OPEC obawia się spadku cen ropy w pierwszej połowie 2021 wskutek niespodziewanych zmian na rynku, które uderzą we wzrost notowany z końcem 2020 roku. Sekretarz generalny OPEC Mohammad Barkindo powiedział trzeciego stycznia, że pomimo sygnałów dających nadzieję, perspektywa pierwszej połowy 2021 roku jest niepewna i wciąż może pojawić się wiele czynników wpływających negatywnie na wartość baryłki. Rynek reaguje optymistycznie na informacje o rozpoczęciu szczepień przeciwko koronawirusowi, ale OPEC zachowuje konserwatyzm. Spodziewa się, że zapotrzebowanie globalne na ropę naftową wzrośnie o 5,9 mln do 95,9 mln baryłek w 2021 roku, a gospodarka światowa urośnie o 4,4 procent. To zapotrzebowanie będzie wciąż niższe od notowanego przed pandemią i sięgającego około 100 mln baryłek dziennie. Ta prognoza sprawdzi się, jeżeli świat faktycznie będzie wychodził z pandemii koronawirusa i rozwijał się gospodarczo. Przewidywania listopadowe OPEC zakładały wyższy wzrost wydobycia, czyli o 6,25 mln baryłek dziennie w 2021 roku, co oznacza rewizję w dół w grudniu wynikającą z narastających obaw producentów o kondycję rynku.
Co zrobi OPEC+?
Producenci ropy w OPEC+ są tradycyjnie podzieleni w ocenie sytuacji rynkowej. Mogą nie podjąć decyzji, mogą fałszować dane, by utrzymać układ na papierze.
Minister wicepremier Rosji Aleksander Nowak przekonuje, że porozumienie naftowe można nawet poluzować o wolumen wyższy, niż 0,5 mln baryłek dziennie, sugerując w ten sposób powrót do pierwotnych ustaleń, które zakładały jednorazowe luzowanie o 2 mln baryłek w pierwszym kwartale 2021 roku. Dzięki takiemu ruchowi Rosjanie i inni jego zwolennicy mogliby bardziej skutecznie rywalizować o udziały rynkowe z konkurencją, która nie ogląda się na porozumienie naftowe, jak Stany Zjednoczone, które zwiększyły eksport ropy od 2018 roku o ponad 40 procent do Azji (399,1 mln baryłek) i 85 procent do Europy (369,6 mln baryłek). Dalsze podwyższanie cen ropy z użyciem OPEC+ będzie zwiększać rentowność wydobycia ropy łupkowej w USA, która potrzebuje według różnych prognoz 30-50 dolarów za baryłkę, a więc tyle samo lub mniej niż obecna cena mieszanki amerykańskiej WTI. Ponadto, układ OPEC+ ogranicza możliwości eksportowe Rosji, która zanotowała w 2020 roku spadek z 266 do 232,5 mln ton (o 12,7 procent). Rosjanie zmniejszyli wydobycie ropy w 2020 roku po raz pierwszy od 2008 roku i sięgnęły poziomu od 2011 roku. Innego zdania może być Arabia Saudyjska, która potrzebuje wysokich cen ropy naftowej do lepszej wyceny akcji Saudi Aramco ulegającego stopniowej prywatyzacji. Saudyjczycy obawiają się także zbytniego optymizmu, który spowoduje nowy kryzys cen baryłki przez luzowanie porozumienia naftowego połączone ze słabszym od oczekiwań wzrostem zapotrzebowania i niespodziewanymi czynnikami, jak trzecia fala koronawirusa, rozprzestrzenianie się jego nowych szczepów (sytuacja w Wielkiej Brytanii jest niepewna i niepokojąca) oraz spowolnienie odrodzenia gospodarczego lub, czynniki czysto polityczne, na przykład pełny powrót Iranu na rynek ropy w razie resetu w relacjach z USA. To ta różnica zdań spowodowała, że spotkanie OPEC+ odbywa się czwartego stycznia Nowego Roku zamiast w grudniu 2020 roku.
Impas OPEC+ oznaczałby przesunięcie spotkania na kolejny termin. Zwycięstwo punktu widzenia Rosji mogłoby się skończyć większym poluzowaniem pasa, a Arabii – co najmniej rezygnację z luzowania cięć o 0,5 mln baryłek w lutym. Brak porozumienia Arabii i Rosji wywołał w marcu 2020 roku kryzys cen ropy. Zapewne dlatego tym razem cięcia zostały rozbite na mniejsze składowe, a przez to będą słabiej oddziaływać na cenę baryłki i nie spowodują niechcianego kryzysu w razie braku porozumienia. Warto zaznaczyć, że strony dyskusji na ten temat posiadają narzędzia pozwalające formalnie trwać przy porozumieniu naftowym, ale faktycznie naginać jego przepisy. Rosjanie szukają sposobu na nową klasyfikację rodzajów wydobycia po to, aby móc zwiększać uzysk ropy pomimo ograniczeń OPEC+, na przykład poprzez zwiększenie produkcji kondensatu gazowego nierozliczanego w układzie (Gazprom Nieft) albo akwizycję złóż nieobjętych układem (Łukoil). Wiadomo także, że maruderzy OPEC+ wciąż nie nadrobili zaległych cięć i nie spotkała ich z tego tytułu żadna kara, bo układ nie niesie za sobą żadnych sankcji w razie jego nieprzestrzegania.
Chiński wirus daje przewagę…Chinom
Decyzja OPEC+ będzie miała coraz mniejsze znaczenie wobec innych czynników wpływających na cenę ropy naftowej. To wspomniana rewolucja łupkowa w USA z jednej strony, ale i odrodzenie gospodarcze Chin z drugiej. Wskaźniki gospodarcze tych rywalizujących potęg będą determinowały rynek ropy niezależnie od gry OPEC+ z popytem i podażą, które będą coraz bardziej zależne odpowiednio od Państwa Środka oraz Stanów Zjednoczonych. Jeżeli wierzyć oficjalnym danym z Pekinu, gospodarka centralnie planowana oraz narzędzia kontroli społecznej reżimu komunistycznego w Chinach pozwoliły im odzyskać wigor gospodarczy jeszcze w czerwcu 2020 roku. Chińskie zapotrzebowanie na ropę naftową wróciło w wakacje do 90 procent poziomu notowanego przed pandemią. Według Międzynarodowej Agencji Energii większa część odrodzenia zapotrzebowania na ropę naftową w drugiej połowie 2020 roku wynikała z wzrostu o 0,7 mln baryłek dziennie w Chinach. W tym samym czasie kraje OECD mają zanotować spadek o 5,3 mln baryłek dziennie. Powodem ma być ograniczenie gospodarek zachodnich przez tzw. lockdowny, których władze chińskie nie chcą albo nie muszą wprowadzać, mając do dyspozycji bardziej skuteczne narzędzia niedostępne w państwach demokratycznych. Tak zwany „chiński wirus” paraliżuje Zachód i daje przewagę Państwu Środka szybciej radzącemu sobie z kryzysem. Widać to już na rynku ropy, której cena rośnie w coraz większym stopniu dzięki odrodzeniu, a to w największej części jest widoczne w danych przekazywanych przez Chiny.
Gra o ropę to tylko ułamek gry o świat
Notabene relacje naftowe Pekinu i Waszyngtonu kwitną pomimo sporów o 5G, szpiegowanie Zachodu i nie tylko. Według U.S. Energy Information Administration dostawy ropy amerykańskiej do Państwa Środka wzrosły z około 3 tysięcy baryłek dziennie w styczniu 2020 roku do rekordowych ponad 30 tysięcy we wrześniu 2020 roku, by utrzymać się w okolicy tego poziomu. To między tymi państwami rodzi się nowa arena gry popytu i podaży ropy naftowej, odzwierciedlająca także większą grę polityczną. Przyszłość stosunków Chin z USA i resztą Zachodu może rzutować na cenę baryłki, gospodarkę globalną, a więc także przyszłą rolę Unii Europejskiej, która ma rozważyć ratyfikację kompleksowej umowy inwestycyjnej (CAI) z Chińczykami, a wciąż zmaga się z „chińskim wirusem”, który utrudni jej odzyskanie pozycji w rywalizacji globalnej.
Jakóbik: Trzecia fala koronawirusa może być tylko wstępem do nowego kryzysu cen ropy (ANALIZA)