Pierwszego kwietnia 2021 roku agencja Interfax opublikowała wypowiedzi Andrieja Minina, dyrektora terenowego oddziału Nord Stream 2 AG w Kingisepp w obwodzie Leningradzkim, w którym skarży się on na działaniach „podmiotów zewnętrznych” zagrażających bezpieczeństwu budowy Nord Stream 2. Jaki cel mają Rosjanie i czy rzeczywiście doszło do czegoś ponadnormatywnego w strefie budowy Nord Stream 2 w duńskiej Wyłącznej Stefie Ekonomicznej? – pisze Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.
Co się stało?
Słowa Minina w komentarzu dla agencji Reuters potwierdziła centrala Nord Stream 2 AG, zarejestrowana w szwajcarskim Zug. Szerzej zarzuty wobec m.in. polskiej Marynarki Wojennej przytoczyliśmy tutaj.
Rosjanie uważają, że te działania mają charakter prowokacyjny i są zaplanowaną próbą siłowego zatrzymania budowy gazociągu po dnie morza Bałtyckiego w momencie, gdy do zakończenia prac pozostało około pięć procent zaawansowania (czyli mniej niż 120 km z ponad 2460 km rur do ułożenia).
Oczywiście oskarżenia te są absurdalne, nawet w kontekście opublikowanych zdjęć i nagrań z rzekomych incydentów w rosyjskim serwisie Telegram.
Zdjęcia i nagrania pokazują, że żaden z okrętów wojennych znajdujących się w okolicy pracujących jednostek nie znalazł się w bezpośredniej bliskości i nie stanowił realnego zagrożenia dla postępu konstrukcji. Zgodnie z wytycznymi wydanymi przez Duńską Agencję Morską, wokół pracującej barki Fortuna ustanowiony jest 1,5 milowy okrąg wyłączenia z żeglugi, połowów i innych aktywności morskich. Warto mieć na uwadze, że zdjęcia robione są z wykorzystaniem lornetki, co nie oddaje rzeczywistej odległości od okrętu.
Wątpliwości budzi czas wykonania tych zdjęć i okoliczności pojawienia się okrętów wojennych w tamtej okolicy.
Z opublikowanego materiału zdjęciowego wynika, że poza Polską Marynarką Wojenną (co najmniej dwa okręty desantowo-minowe ORP Kraków oraz ORP Poznań) w okolicy budowy gazociągu znalazły się również dwie korwety Bundesmarine typu K130, zbiornikowiec typu Tide brytyjskiej Royal Navy oraz niezidentyfikowany okręt podwodny.
Taki skład armady może świadczyć o tym, że jednostki te realizowały wspólne szkolenie bądź znajdowały się w rejsie na morski poligon. Zgodnie z danymi AIS ORP Kraków jeszcze kilka dni temu znajdował się na poligonie w okolicy Darłowa, ponad 50 mil morskich od miejsca budowy gazociągu Nord Stream 2.
Całkowicie niedorzeczne jest jednak narzekanie Rosjan na „prowokacyjne niskie i częste przeloty polskiego samolotu do zwalczania okrętów podwodnych (ZOP) M28 1RM Bis”. Z dostępnych nagrać wynika, że samolot nie przelatywał bezpośrednio nad pracującymi jednostkami a wysokość i prędkość przelotu nie zagrażała jakimkolwiek obiektom na morzu.
Dlaczego zatem latała w tej okolicy? Budowa Nord Stream 2 duńskiej WSE jest realizowana kilka kilometrów od granicy z polską WSE. Z racji faktu, że stale w budowie uczestniczy kilkanaście jednostek morskich, istnieje zagrożenie m.in. katastrofy morskiej bądź ekologicznej. Bywały już w historii projektu Nord Stream 2 przypadki wycieków olejów i smarów z pracujących przy budowie statków. Regularne patrole morskie i dokumentacja fotograficzna z powietrza może pomóc w ewentualnej szybkiej i sprawnej identyfikacji winnego potencjalnej katastrofy. Ponadto, samo podkreślenie zadania ZOP Bryzy jest sporym nadużyciem ze strony rosyjskiej. Samolot ten przede wszystkim jest jednostką patrolową, a funkcja ZOP jest jednym z zadań, które może wykonywać. Prawdopodobnie, nazwanie go jako ZOP ma wywołać określony efekt psychologiczny wśród rosyjskojęzycznych czytelników.
Do zarzutów Rosjan odniosło się już Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych.
– Marynarka Wojenna RP nie prowadzi żadnej działalności prowokacyjnej i realizuje swoje statutowe zadania zgodnie z prawem międzynarodowym. Samoloty M-28B Bryza regularnie realizują loty patrolowe – rozpoznawcze w rejonie Morza Bałtyckiego – głosi komunikat na TT DORSZ.
Ostatnim zarzutem Rosjan względem Polaków są „prowokacje” ze strony kutrów rybackich. Na opublikowanym filmie monitoringu z pokładu jednostki wsparcia Władisława Striżowa widać zbliżającą się i taranującą Rosjan jednostkę przypominająca kuter rybacki. Poza kilkunasto sekundowym filmikiem z ostatniej fazy incydentu, nie ma innych nagrań, które mogłoby wyjaśnić dokładny przebieg zdarzenia. Bez względu na to, niedorzeczne jest oskarżanie rybaków o próbę sabotażu budowy 19 metrowym kutrem rybackim o tonażu brutto 151 ton. Dla porównania rzekoma „ofiara” Władisław Striżow jest statkiem o długości 100 metrów i tonażu brutto 5871 ton.
Ponadto, trudno sobie wyobrazić, aby prywatny właściciel kutra narażałby mienie i jego załogę na ewentualne straty wynikające ze skutków kolizji.
Jaki jest cel Rosjan?
Interesujące są dwa elementy. Pierwszy związany z osobą, która stała za przekazaniem informacji o domniemanych incydentach. Dyrektor Minin jest pracownikiem niewielkiego, terenowego oddziału Nord Stream 2 AG w mieście Kingisepp (były Jamburg) w obwodzie Leningradzkim, leżącym nieopodal granicy z Estonią. Oddział ten odpowiadał m.in. za przygotowanie budowy gazociągu po rosyjskiej stronie oraz wyjścia obu nitek do Morza Bałtyckiego. Urzędnik ten wcześniej nie wypowiadał się publicznie do mediów, i z racji sektora jego odpowiedzialności dziwi fakt, że robi to w kontekście prac prowadzonych na obszarze duńskiej WSE. Sama spółka Nord Stream 2 AG wcześniej nie informowała o żadnych incydentach, pomimo iż według Minina trwają one od momentu wznowienia budowy, a nasiliły się od lutego.
Drugim ciekawym elementem jest fakt przytaczania incydentów jedynie z udziałem polskich jednostek zarówno morskich, jak i powietrznych, pomimo iż jak wcześniej zaznaczałem, na fotografiach widać jednostki z co najmniej dwóch innych państw NATO.
Ten element może świadczyć o rzeczywistym celu pojawienia się takiej informacji w przestrzeni medialnej.
Warto mieć na uwadze, że zgodnie z planem, w połowie roku ma ruszyć budowa morskiej części gazociągu Baltic Pipe. Gazociąg ten zgodnie z planem ma przecinać się z czterema nitkami rosyjskich, podbałtyckich gazociągów Nord Stream oraz Nord Stream 2. Według harmonogramu przedstawionego przez Danish Maritime Authority, prace przy układaniu Nord Stream 2 w Duńskiej WSE mają zakończyć się we wrześniu 2021 roku. Oznacza to, że Rosjanie już przygotowują grunt pod ewentualne prowokację ze swojej strony. Naświetlanie polskiego udziału w „nękaniu” budowy Nord Stream 2 dobitnie świadczy o chęci przedstawienia Polski jako państwa, po pierwsze, agresywnego, po drugie, całkowicie zależnego od USA.
Dużą popularnością w wielu rosyjskich komentarzach jest teza o wpływie amerykanów na polskie działania. Towarzyszy temu nieskrywany tryumfalizm Rosjan, że pomimo sankcji, są oni w stanie realizować dalszą budowę gazociągu samodzielnie.
Pamiętać również należy, że poza budową Baltic Pipe, w nieodległej przyszłości realizowana ma być inwestycja HarmonyLink, czyli połączenia morskiego systemów elektroenergetycznych Polski i Litwy. Kabel ma być pociągnięty od Kłajpedy do Władysławowa na około rosyjskiej WSE. Niewykluczone, że budowie towarzyszyć będą prowokacje ze strony rosyjskiej Floty Bałtyckiej.
Kolejnym celem Rosjan może być chęć stworzenia pretekstu do szerszej obecności Floty Bałtyckiej na trasie ułożenia gazociągów Nord Stream. Wielokrotnie rosyjscy oficjele podkreślali, że marynarka wojenna Rosji będzie pilnowała gazociągu przed „nieprzyjaznym działaniem” Dotychczas jednak nie było rzeczywistego powodu, aby wysyłać okręty na Bałtyk na regularne patrole wzdłuż trasy gazociągu. Teraz, pod wpływem „polskich działań” taka decyzja mogłaby zostać wydana.
Drzazgę u innych widzą, belkę sami mają
Reakcja Rosjan jest na swój sposób zabawna, ponieważ sami często nie respektują swobody żeglugi innych statków. Przykładem tutaj może być m.in. zbrojne przejęcie ukraińskich kutrów i holowników w 2019 roku podczas rejsu z Morza Czarnego na Morze Azowskie. Wtedy dochodziło do rzeczywistej morskiej chuliganerii, włącznie z taranowaniem ukraińskich jednostek.
To samo dzieje się w przypadku działań rosyjskiego lotnictwa. W Internecie można znaleźć dziesiątki filmików nagrywanych z różnych samolotów państw zachodnich, które dokumentują w jak nieprofesjonalny i niebezpieczny sposób przechwytują je samoloty sił powietrznych Rosji. Tak samo Rosjanie zachowują się w stosunku do jednostek morskich, znajdujących się np. na międzynarodowych wodach Morza Czarnego. Przykładem jest chełpienie się lotami koszącymi bombowców frontowych Su-24 nad amerykańskim niszczycielem USS Donald Cook w 2016 roku m.in. przez rosyjska machinę propagandową.
W porównaniu do metod rosyjskich, lot Polskiej Bryzy był przykładem profesjonalizmu i dochowania standardów bezpieczeństwa.
Marszałkowski: Polska uniezależnia się w energetyce, ale zwiększa zależność od… Bałtyku