– Joe Biden poszedł za ciosem. USA nie tylko wróciły do porozumienia paryskiego, ale ewidentnie chcą być liderem tych rozmów i zachęcać innych do tego, by ich zobowiązania były coraz wyższe – mówi Joanna Flisowska, koordynatorka zespołu klimat i energia w Greenpeace Polska.
BiznesAlert.pl: Czy Leaders Climate Summit powinien być uznany za sukces czy porażkę?
Joanna Flisowska: Na pewno był to krok w dobrym kierunku, który nadaje dynamiki i świeżości rozmowom o międzynarodowej polityce klimatycznej. Pojawiło się wiele państw ze znacznie zwiększonymi celami klimatycznymi. Chociaż to dobry sygnał, to cele te wciąż są dalekie od tego, czego potrzebujemy z punktu widzenia kryzysu klimatycznego. Największe gospodarki świata postawiły jednak krok naprzód.
Prezydent Joe Biden postawił ambitny cel redukcji emisji CO2 o co najmniej 50 procent do 2030 roku względem 2005 roku, jednak w kontekście jego poprzednika pojawia się pytanie o wiarygodność Stanów Zjednoczonych w tego typu deklaracjach, ponieważ następne wybory prezydenckie może wygrać republikanin i odwołać te cele.
Warto zwrócić uwagę, że Joe Biden poszedł za ciosem – USA nie tylko wróciły do porozumienia paryskiego, ale ewidentnie chcą być liderem tych rozmów i zachęcać innych do tego, by ich zobowiązania były coraz wyższe. Jest to wsparcie dla słów Bidena jeszcze z czasów kampanii prezydenckiej, kiedy mówił, że klimat będzie jednym z jego priorytetów. Same zobowiązania to nie wszystko – teraz kluczowe będzie to, jak Stany Zjednoczone będą się wywiązywać z tego celu, nie ma na co czekać, Amerykanie muszą zacząć redukować emisje już teraz. Za pierwszej kadencji prezydenta Bidena będziemy mogli ocenić, czy wspiera on swoje zapowiedzi działaniami. W czasie swojej kampanii Biden zapowiadał całkowitą dekarbonizację energetyki do 2035 roku, więc jest cała masa działań, które muszą być podjęte już w najbliższym czasie, i to będzie najważniejszy test dla wiarygodności tych zobowiązań. Warto też zauważyć, że Stany Zjednoczone za swój punkt odniesienia przy redukcji emisji CO2 wzięły rok 2005, podczas gdy Unia Europejska wzięła rok 1990 – cel europejski jest w tym przypadku bardziej ambitny, ponieważ od 1990 roku emisje na naszym kontynencie zaczynały spadać, natomiast w tym samym czasie w Stanach Zjednoczonych rosły.
Kto z uczestników szczytu zaskoczył pozytywnie, jeśli chodzi o deklaracje, a kto najbardziej zawiódł?
Samo to, że Stany Zjednoczone mówiły o widełkach 50-52 procent redukcji emisji do 2030 roku było pozytywnym zaskoczeniem, oraz Wielka Brytania, która przed szczytem zwiększyła swój cel redukcyjny do 2035 roku, który wyniósł 78 procent. Największym rozczarowaniem z kolei jest Brazylia, która wręcz cofa się w swoich zobowiązaniach. Można było mieć większe nadzieje związane z Chinami, natomiast kraj ten znowu podkreślił, że po 2025 roku zacznie ograniczać emisje CO2 z węgla, to również bardzo dobry sygnał.
Jak z kolei ocenia Pani wystąpienie prezydenta Polski Andrzeja Dudy podczas szczytu?
Jego wystąpienie nie wniosło nic nowego, a nawet uwydatniło to, jak nasz rząd i prezydent nie rozumieją polityki klimatycznej i tego, o co walczymy, jeśli chodzi o walkę z kryzysem klimatycznym. Stwierdzenia, które padły ze strony prezydenta Dudy, którymi próbował się on pochwalić, wypadły wręcz groteskowo. Mówił on o stawianiu na węgiel czy gaz, chwalił się celami unijnymi, które przecież Polska na każdym kroku hamowała i blokowała. Prezydent pojawił się na tym szczycie z pustymi rękoma, i moim zdaniem ktoś mu źle podpowiadał, jeżeli chodzi o te tematy.
Podczas Leaders Climate Summit przedstawione zostały także pomysły na różne sposoby pochłaniania dwutlenku węgla. Czy jest sens inwestowania w tego typu technologie?
Gospodarka leśna w naturalny sposób wspomagać będzie pochłanianie emisji CO2 przez lasy, natomiast to nie jest w stanie zastąpić redukcji emisji CO2. Tak samo jak prezydent Duda wspominał o gospodarstwach leśnych – to po prostu będzie niewystarczające. Gospodarstwa takie są w stanie w ciągu roku pochłonąć tyle emisji CO2, ile wyprodukuje sama Elektrownia Bełchatów w ciągu kilkunastu dni. Jeżeli chodzi o technologie wychwytywania to być może odegrają one jakąś rolę w przyszłości. Jednak w tej chwili one nie działają. Na poziomie energetyki węglowej technologia ta nie funkcjonuje – było tu kilka projektów, ale wszystkie one zakończyły się porażką. I tutaj nie ma wątpliwości, że to nie będzie rozwiązanie dla energetyki. Musimy po prostu przejść na energetykę odnawialną. W obszarach najcięższych do dekarbonizacji technologia ta ma szansę odegrać pewną rolę, więc należy się jej przyglądać. Nie może to nam jednak przysłonić konieczności szybkiej redukcji już teraz, zwłaszcza że w nadchodzącej dekadzie musimy radykalnie zredukować nasze emisje, by mieć jakiekolwiek szanse na to, by powstrzymać katastrofę klimatyczną
Rozmawiał Michał Perzyński